Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Siostra Aldona Deczewska, Franciszkanka Misjonarka Maryi, którą miałem przyjemność poznać i wielokrotnie spotykać w Lublinie. Niech Pan Jej błogosławi w realizacji powołania zakonnego! Zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, w kontekście tego, co aktualnie przeżywamy w naszej Ojczyźnie, a także w Europie i na świecie, zachęcam Was do tego, o czym wspominam dzisiaj w rozważaniu: do duchowego wzmocnienia, a tym samym – uodpornienia się na ten cały zalew medialnych doniesień, który nas wręcz przytłacza. Owszem, z pewnością nie unikniemy tak do końca konfrontacji z tym wszystkim – zresztą, trudno się dziwić, że interesujemy się tym, co się dzieje i jakie decyzje zapadają w kwestii tak dla nas ważnej. Jednak chyba sami widzimy, że już głowa boli od zmiennych opinii różnych ekspertów. Pytamy więc, gdzie jest prawda?
Zwłaszcza, że przekaz oficjalnych mediów jest jednobrzmiący. Co ciekawe – jak zauważył wczoraj mój Przyjaciel, Ksiądz Mariusz Szyszko – akurat w tej kwestii jednym głosem mówią zarówno media państwowe, jak i będące po drugiej stronie barykady media komercyjne. Dopiero na niezależnych portalach znajdziemy opinie – także Profesorów medycyny i Lekarzy praktyków – negujących strategię rządową radzenia sobie z wirusem, albo doradzających jej korektę. Szkoda, że nie ma dla nich miejsca w oficjalnym przekazie.
Dlatego ja dzisiaj zachęcam do sięgania także po te artykuły. Kilka z nich – takich, które ostatnio dały mi do myślenia – zamieszczam na końcu dzisiejszego wpisu, po rozważaniu. Zwracam uwagę, że także na portalu otwarcie sprzyjającym Rządowi i wspierającym go zasadniczo we wszystkim, pojawiają się zachęty do zmiany strategii. Moi Drodzy, poczytajmy to i prosząc Ducha Świętego o światło – myślmy trzeźwo!
Proszę Was, nie dajcie się wpędzić w strach i panikę! Nie uwierzcie, że wszystko się już wali i jest jedna wielka katastrofa. Pan dopuścił na nas to doświadczenie, ale daje nam szansę na przemianę, na ponowne zwrócenie się ku Niemu!
Dlatego ja proponuję, już po raz kolejny na tym forum, zamiast programu DDM, czyli „dystans, dezynfekcja, maseczka” – program: „MN”, czyli MODLITWA I NAWRÓCENIE. Proszę Was, abyście więcej energii i czasu poświęcili na modlitwę, lekturę Pisma Świętego, czy innych wartościowych treści – polecam tu choćby Dzienniczek” Siostry Faustyny, czy książki Kardynała Saraha – niż na wczytywanie się w internetowe komentarze i rozliczne sprzeczne wypowiedzi, od których głowa boli. Przeczytajmy w tym zakresie to, co konieczne, żeby mieć wiedzę, a resztę czasu i energii zechciejmy poświęcić na duchowe uodpornienie się na to wszystko. Bądźmy mocni duchem, a wówczas nie dopadnie nas żaden strach.
Nie dalej bowiem, jak w piątek, dostałem informację od Agnieszki, pracującej w aptece, że już dawno nie sprzedała tylu środków na uspokojenie i różnych antydepresantów, ile sprzedała w ostatnim czasie. Niech naszym środkiem na wewnętrzną równowagę będzie życie sakramentalne, modlitwa i dobra lektura. Rozmawiajmy z Panem – także poprzez akty strzeliste – jak najczęściej się da, w ciągu dnia!
Niech swoim wstawiennictwem wspierają nas: Święty Papież Jan XXIII, którego w liturgii dziś wspominamy, oraz ogłoszony wczoraj Błogosławionym Carlo Acutis.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
28 Niedziela zwykła, A,
11 października 2020.,
do czytań: Iz 25,6–10a; Flp 4,12–14.19–20; Mt 22,1–14
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody.
Raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę swego ludu po całej ziemi, bo Pan przyrzekł.
I powiedzą w owym dniu: „Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia! Albowiem ręka Pana spocznie na tej górze”.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Bracia: Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku.
A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę. Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków. Amen.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi.
Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: «Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa; a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich pozabijali.
Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.
Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.
Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?» Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi, i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów».
Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.
Obraz, ukazany przez Proroka Izajasza w pierwszym czytaniu, to zapowiedź szczęścia, jakie czeka w wieczności wszystkich, którzy Panu zaufają i którzy staną się godni zasiąść z Nim za stołem. Jak słyszymy, przeobfitość tej Uczty, ale też jakaś niezwykła atmosfera radości, będą udziałem wszystkich jej uczestników.
Izajasz zapewnia: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody. Raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę swego ludu po całej ziemi, bo Pan przyrzekł.
Zatem, to wszystko, co tu, na ziemi, zasmucało i przygnębiało – ustąpi. Już na zawsze! I nigdy nie wróci! «Zasłona, zapuszczona na twarzy» i «całun, okrywający wszystkie narody», to znaki wszelkiego utrapienia, smutku i cierpienia, jakie towarzyszą ludziom na ziemi. To wszystko tam, na tej górze, ustąpi wielkiemu szczęściu i radości, której już nigdy nic nie zmąci.
Może teraz pomyślimy sobie: jakże dobrze byłoby, aby chociaż trochę tej radości przyszło do naszych serc, kiedy na co dzień przeżywamy tyle różnych problemów, rodzących lęk i frustrację. W kontekście tego, co każdego dnia martwi nas i spać nam nie daje, obraz ukazany w pierwszym czytaniu wydaje się obrazem z jakiejś baśni, czytanej dzieciom na dobranoc.
A przecież – to słowo Boże! A jeżeli tak, to nie może być to kłamstwo, to nie może być tylko takie sobie bajanie, ale konkretna zapowiedź, którą bez obawy oszukania możemy wziąć sobie do serca: tak właśnie będzie! Tak, to nie żart – czeka nas naprawdę wielkie szczęście.
Doprecyzujmy jednak: nas – czyli kogo? Wszystkich? Bez wyjątku? Kto może na to szczęście liczyć?
Jakieś światło na sprawę z pewnością rzuca dzisiejsza Ewangelia, a w niej także obraz uczty – tyle, że takiej, na którą uczestnicy, z różnych powodów – nie bardzo chcieli przyjść. A to udali się na swoje pole, a to znowu do swego kupiectwa, a byli i tacy, którzy znieważyli sługi gospodarza i pozabijali! Coś niesamowitego! Jak bardzo można zlekceważyć i poniżyć kogoś, kto z dobrego serca zaprasza do siebie na ucztę!
Warto wiedzieć, że już samo odmówienie na drugie zaproszenie, jakie gospodarz zwykle kierował, było w tamtym czasie i w tamtej kulturze wielką zniewagą, czynioną zapraszającemu gospodarzowi. Cóż więc mówić o pozabijaniu wysłanników, ponawiających zaproszenie! Trudno się więc dziwić reakcji gospodarza – zwłaszcza, jeśli był to król!
Uczynienie takiej zniewagi królowi musiało skończyć się dramatycznie dla tych, którzy się tego dopuścili. Oczywiście, w tym obrazie ewangelicznym nie chodziło o zachętę do tego, aby tych, którzy się nam kiedykolwiek sprzeciwią, od razu pozabijać i domy ich spalić! Obraz ten ma nam uświadomić, że takie zlekceważenie zaproszenia na królewską ucztę po prostu spowoduje wielkie straty duchowe. Nieodwracalne!
Ten, kto nie znajdzie się na uczcie w Niebie – znajdzie się wśród potępionych. Dosłownie – dom jego spali ogień piekielny! Nie ma innej możliwości. I to nie jest sprawą surowości Gospodarza – to sprawa osobistego wyboru każdej i każdego z nas. Sami wybieramy – jako wolni ludzie – ale też ponosimy konsekwencje swoich wyborów.
Mocno zostało to podkreślone w drugiej części dzisiejszej Ewangelii, gdzie słyszymy, jak król dostrzegł wśród swoich gości kogoś, kto nie miał stroju weselnego. Z naszego, czysto ludzkiego punktu widzenia – jeżeli wziąć dosłownie treść opowiedzianej przez Jezusa przypowieści – może to trochę dziwić, bo w końcu to król nalegał, by sala się zapełniła!
Wydał nawet polecenie swoim sługom: Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Trudno zatem, by na rozstajnych drogach ludzie chodzili w sukniach i szatach odświętnych! Skąd więc to zdziwienie króla? Przecież nawet dzisiaj, kiedy różne jadłodajnie organizują posiłki dla ludzi bezdomnych i szczególnie ubogich, to nikt tam się nie spodziewa, że przyjdą oni w garniturach! Albo w sukniach wieczorowych.
Dlatego reakcja króla może dziwić, zaskakiwać, jednak jeżeli – po raz kolejny – uświadomimy sobie, że poruszamy się na przestrzeni pewnego symbolu i metafory, pewnej głębi myśli, to postaramy się dostrzec tam głębsze przesłanie. I bez problemu dostrzeżemy! Pomijając bowiem kwestie techniczne, skąd i jak owi goście „z opłotków” mieli zaopatrzyć się w stroje weselne, zwracamy uwagę na to, że mają je mieć.
Czyli, że akcent całego Jezusowego przesłania nie jest położony na sam udział w uczcie, ani na sposób zaproszenia, ani na jakieś nasze, ludzkie konwenanse, ale na osobiste przygotowanie każdego z uczestników do udziału w spotkaniu. Po prostu, w uczcie wezmą udział ci – i tylko ci! – którzy będą mieli strój weselny. Czyli ci, którzy będą do tego udziału osobiście przygotowani.
I ten wymóg jest kategoryczny – po prostu, nie ma innej możliwości. Nie ma od niego dyspensy. Na Sądzie Bożym nie będzie można „przemknąć” jakoś po cichu, nie zauważonym, albo ukrywając swoje grzechy. Nie da się wysmyknąć Bożej sprawiedliwości, Bożemu wejrzeniu. Ci, którzy nie będą mieli stroju weselnego – nie wejdą na Ucztę.
Mówiąc więc wprost: ci, którzy nie będą w stanie łaski uświęcającej, w stanie przyjaźni z Bogiem – nie będą zbawieni. Ostrość wymagania, postawionego przez króla owemu źle ubranemu gościowi, chociaż może nas nieco dziwić, ma nam jednak uświadomić, że trzeba być koniecznie dobrze przygotowanym na udział w uczcie wiecznego Króla. I to już zależy od nas.
Od nas zależy, w co się ubierzemy, jak się przygotujemy. Mamy ku temu bardzo wiele możliwości. Dlatego kiedy staniemy u drzwi Domu Ojca, aby wejść na ucztę, a nie będziemy odpowiednio przygotowani, to w tym momencie już nie będziemy mogli się tłumaczyć: „A ja nie wiedziałem”, „A ja zapomniałem”, „A mi znowu jakoś tak wyszło”… Na to wszystko będzie już za późno. W tym momencie będzie jasne rozstrzygnięcie: albo wejście na ucztę, albo na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Zadbajmy więc o strój weselny! Zadbajmy o tę odpowiednią szatę! Czyli – uczyńmy naszą duszę piękną i czystą, na spotkanie z Panem! Nie tylko na to ostateczne spotkanie, ale na to – oby jak najczęstsze, a choćby nawet codzienne – spotykanie się z Panem w Komunii Świętej.
Dlatego postarajmy się, aby nasza Spowiedź była nie rzadziej, jak co miesiąc – a jeśli trzeba, to i częściej – by móc na każdej Mszy Świętej przyjmować Komunię Świętą. I zróbmy wszystko, aby nie opuścić nigdy Mszy Świętej, w żadną niedzielę, a jeśli pojawią się tak możliwości, to pójdźmy również i w tygodniu… I zapraszajmy Jezusa do serca w Komunii Świętej!
Ale stan łaski uświęcającej potrzebny jest także do tego, aby nasza modlitwa była czymś więcej, niż tylko powtarzaniem słów, albo spełnianiem praktyk dla samych praktyk. Ona ma nas prowadzić do pełnej, serdecznej, mocnej, głębokiej, wręcz intymnej więzi z Jezusem. A takiej więzi nie da się zbudować, kiedy serce jest zagracone, czym się tylko da, jedynie dla Boga brakuje tam miejsca. Oczyśćmy nasze serce, uwolnijmy nasze sumienie z brudu grzechu – starajmy się je na bieżąco obmywać.
I napełniajmy to nasze serce tym, co dobre, co wartościowe, co Boże – jak nam to ostatnio przypomniał i zachęcił nas do tego Ksiądz Marek, w piątkowym słówku. Przede wszystkim, napełniajmy je eucharystyczną Obecnością Pana, ale też Jego słowem, ale też innymi, wartościowymi treściami, które możemy usłyszeć i lub przeczytać – właściwie na każdym kroku. Dzisiaj tych możliwości naprawdę dużo mamy i Boży głos, Boże przesłanie, Boże słowo i Boże dary mamy na wyciągnięcie ręki. Tylko nam się nieraz nawet wyciągnąć nie chce…
Naprawdę, nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy zawsze byli odziani w strój weselny. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy mogli wziąć udział w Uczcie eucharystycznej, a dzięki temu, w przyszłości – w wiecznej Uczcie zbawionych. To naprawdę od nas zależy! Od nas zależy, czy będziemy szczęśliwi w wieczności. Ale też i to, czy będziemy szczęśliwi już teraz, na ziemi, w doczesności.
Tak, jak Święty Paweł, który w drugim czytaniu, z Listu do Filipian, pisze: Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. Mocne to zdanie ostatnie, prawda? Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. Podobnie, jak i to: A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę.
Padają tu dwa słowa, oznaczające pewną ostateczność, absolutność: «mogę wszystko», oraz «zaspokoi każdą potrzebę». Zapewne budzą się w nas niejakie wątpliwości, czy Apostoł nieco nie przesadza, bo «wszystko» to może tylko Bóg, a «każdej» potrzeby chyba też nie zaspokoi – przynajmniej nie od razu – bo doświadczenie życiowe podpowiada nam, ze czasami o coś prosimy, na coś liczymy, a wcale tego nie otrzymujemy.
Jednak i w tym momencie musimy odnieść się do tego Bożego sposobu myślenia i uświadomić sobie, że mówimy o «wszystkim» właśnie w Bożych kategoriach, a więc o tym, co jest nam potrzebne do osiągnięcia zbawienia. I jeśli idzie o to «wszystko», co człowiek może, to także: chodzi tu o wszystko, co dobre i co potrzebne do pełnego zjednoczenia z Jezusem. A są to często naprawdę wielki rzeczy.
Ci, których umacnia Pan, nawet w czysto ludzkim odbiorze – naprawdę mogą wszystko! A przynajmniej – bardzo dużo! Są duchowo mocni, nie straszne im życiowe przeciwności, nie załamują się pod wpływem różnych okoliczności, nie dają się zarażać wirusom zwątpienia, stagnacji, czy lęku. Owszem, przeżywają trudne chwile, niekiedy jest im naprawdę bardzo ciężko! Ale nigdy nie załamują się tak totalnie i nie poddają rezygnacji, zniechęceniu, czy niekiedy wręcz rozpaczy! Na tym polega owo wszystko, które Pan daje.
Zresztą zauważmy: nawet w zacytowanych tu słowach nie odnajdujemy stwierdzenia, że Paweł – w tym ludzkim, doczesnym wymiarze – ma wszystko. Nie! Pisze wprost, że umie obfitować, ale umie też cierpieć biedę. Czyli – nie ma wszystkiego! Może nawet niekiedy odczuwał znaczący brak tego, czy owego. Ale za to duchowo był bogaty, bo żył w przyjaźni z Jezusem! Był przed swoim Mistrzem zawsze ubrany w strój weselny!
I kiedy Jezus dzisiaj, w zakończeniu Ewangelii, mówi, że wielu jest powołanych, lecz mało wybranych, to właśnie nawiązuje do tego, że wielu jest na Ucztę zaproszonych – wszyscy są przecież zaproszeni – a tak mało z tego zaproszenia korzysta!
Dlatego, moi Drodzy, my skorzystajmy! Zadbajmy o to, aby zawsze mieć na sobie ów duchowy strój, pancerz wiary, zbroję Bożej mocy! A wówczas nie tylko będziemy mogli być pewni zaproszenia na wieczną Ucztę, ale już tu na ziemi staniemy się odporni na te wszystkie uderzenia, jakie funduje nam dzisiejszy świat. Możemy być na to naprawdę odporni! Możemy być duchowo bardzo mocni – wręcz niezwyciężeni!
Jeśli tylko zechcemy…
A OTO WSPOMNIANE ARTYKUŁY:
https://www.pch24.pl/prezes-ordo-iuris-o-rzadowych-obostrzeniach–grozby-zamiast-debaty,78981,i.html
https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/521235-wyglada-na-to-ze-i-tak-dojdziemy-do-odpornosci-stadnej
https://wpolityce.pl/polityka/520996-nie-unikniemy-dyskusji-o-adekwatnej-reakcji-na-problem-covid
https://swprs.org/fakty-o-covid-19/
https://www.pch24.pl/jesien–swieta-i-zaskakujacy-wzrost-poboznosci-wirusa,78928,i.html
https://www.pch24.pl/koszmar-z-ulicy-miodowej-powraca–niedzielski-drugim-szumowskim,78945,i.html
„Człowiek ma w swojej naturze, że bardziej ceni to, co go więcej kosztuje. Nieliczni pozwalają Mi na więcej, nie licząc na nic w zamian. Ja pragnę, abyście Mi nie wydzielali, nie dawali ochłapów, tego co wam zbywa, lecz chcę, abyście Mi ofiarowali wszystko miarą szczodrą, serdeczną, obfitą, opływającą. Im wy będziecie względem Mnie hojniejsi, Ja nie pozwolę w hojności się prześcignąć.
Pragnę waszej czułości płynącej wprost z waszego serca, nie gołosłowia, lecz to co jest zakorzenione wewnątrz waszych serc. To nic, że dar wasz jest trochę brudny, brudem waszych naleciałości i ułomności, najważniejszym jest, aby dar wasz płynął wprost z waszego serca i duszy. Jeżeli chcecie ofiarować Mi dar doskonały, uczyńcie to przez przeczyste Serce Maryi. Maryja weźmie wasz dar, nim go poda Mnie, oczyści go z wszelkich brudów grzechowych i naleciałości, ubierze, przystroi w swoje cnoty i swoje dary, a Ja to przyjmę z Jej rąk znacznie chętniej, radośniej, a nawet wylewniej.
Jeżeli chcecie starać się o swoją świętość, doskonałość, sami tego zbyt łatwo nie osiągniecie. Śmiało proście o wszelką pomoc Maryję, proście Ją o Jej wskazówki, rady. Idąc Jej drogą i Jej śladami, a także prosząc Ją o pomoc, lub zostając Jej lub Bożym Niewolnikiem Miłości, wówczas to Ona sama przejmuje inicjatywę, prowadząc was najlepszymi możliwymi drogami. Uczy was Mądrością Ducha Świętego, wy przeto bądźcie śmiało jej doskonale posłuszni, to błyskawicznie dotrzecie do Nieba, pociągając po drodze kogo się tylko da.”
Skąd ten cytat?
xJ
Dzisiaj wpadl mi pewien cytat na fb.Prosiłam Boga o siłę a On dał mi mase problemów bym nauczyla się byc silna.I tak może po to każdy z nas ma te problemy tylko niestety nie każdy ma na tyle sily aby sobie z nimi poradzić.I wtedy jest lipa myśle sobie,ze dobrze,ze sa apteki i mozna w nich kupić coś co może nam pomóc.Jednak ile jest takich ludzi którzy zwyczajnie nie siegną po antydepresandy czy środki i konczą marnie być może Ksiedza znajoma powinna się cieszyć iż przychodza do niej zamiast szukac mostu,sznurka bo nie umieja sobie poradzić.Ja zapewne osobiście szybciej wysiąde na moście niz apteke jak stwierdze,że już nie dam rady.
Ale ja nie napisałem, że Agnieszka na to narzeka. Po prostu, podzieliła się taką obserwacją. Ja natomiast staram się przekonywać, że o wiele lepszym rozwiązaniem od sznurka, mostu czy nawet antydepresantów jest modlitwa i wzmocnienie więzi z Bogiem!
xJ
A ja nawet tego tak nie odebrałam.Bardziej miało to brzmieć jak pokazanie tego,że dobrze iż istnieją takie miejsca jak apteki a do tego jeszcze lepiej,źe są w nich ludzie,ktorzy umieją doradzić i podpowiedzieć coś co będzie lepsze dla nas niż coś co sami sobie wymyśliliśmy.A co do Księdza to wie Ksiądz iż w nie których przypadkach nawet z modlitwą ludzie nie dają rady.
Tak, M. w życiu każdego z nas jest wiele sytuacji trudnych, wiele momentów załamania i beznadziei, ale jeśli choć przy Tobie jest jedna osoba, którą kochasz lub jakaś kocha Ciebie, to mimo wszystko warto jest żyć…
Być może Aniu masz racje.Zapewne nie miałam jeszcze okazji wysiąść na moście a może miałam ale ktoś zjawił się w odpowiednim czasie i momęcie przed mostem.Tylko chciałabym zauważyć,że są tacy co nie mają nikogo.
Każdy z nas ma… Jezusa! On nikomu nie pozwoli być samotnym! Tylko trzeba się do Niego z ufnością zwracać…
xJ
A to ciekawe tylko czy faktycznie tak jest?. Wydaje mi się,że moze bardzo byśmy tego chcieli,ale rzeczywistość jest całkiem inna.
Oj, tam… oj, tam… Wcale nie! Jezus naprawdę jest z nami – wierzę w to głęboko! I wiem, że Pani też wierzy, tylko tak pisze, żeby nas zmobilizować do dyskusji…
xJ