Szczęść Boże! Moi Drodzy, urodziny przeżywają:
►Rafał Szewczak, za moich czasów – Lektor w Parafii w Radoryżu Kościelnym, a obecnie Ojciec Rodziny, mieszkający w Warszawie, Człowiek mi bardzo bliski i życzliwy, z którym pozostaję w stałym kontakcie;
►Jakub Biernacki – należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Życzę Jubilatom, aby całym sercem zawsze trwali przy Panu. Zapewniam o modlitwie!
Jutro – jak co piątek, na naszym forum – słówko z Syberii!
A w związku z tym, już dzisiaj zapraszam do wysłuchania jutrzejszej audycji, w Katolickim Radiu Podlasie, w ramach cyklu: DROGAMI MŁODOŚCI. Tematem rozmowy będzie: WOLNY CZAS – U TYCH, KTÓRZY NIE MAJĄ CZASU… Zachęcam do łączności z nami: smsowej, mailowej, telefonicznej. Początek – jutro o godzinie 21:40.
I już zapraszam, moi Drodzy, do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi do mnie Pan? Co tak szczególnie chce mi osobiście powiedzieć? Niech Duch Święty pomoże odnaleźć tę jedną myśl, to jedno konkretne przesłanie…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 19 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie Św. Klary, Dziewicy,
11 sierpnia 2022.,
do czytań: Ez 12,1–12; Mt 18,21–19,1
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Pan skierował do mnie te słowa: „Synu człowieczy, mieszkasz wśród ludu opornego, który ma oczy na to, by widzieć, a nie widzi, i ma uszy na to, by słyszeć, a nie słyszy, ponieważ jest ludem opornym.
Synu człowieczy, przygotuj sobie rzeczy na drogę zesłania, za dnia i na ich oczach, i na ich oczach wyjdź z miejsca twego pobytu na inne miejsce. Może to zrozumieją, chociaż to lud zbuntowany. Wynieś swoje tobołki, jak tobołki zesłańca, za dnia, na ich oczach, i wyjdź wieczorem, na ich oczach, tak jak wychodzą zesłańcy. Na ich oczach zrób sobie wyłom w murze i wyjdź przez niego!
Na ich oczach włóż tobołek na swoje barki i wyjdź, gdy zmierzch zapadnie. Zasłoń twarz, abyś nie widział kraju, albowiem ustanawiam cię znakiem dla pokoleń izraelskich”.
I uczyniłem tak, jak mi rozkazano: tobołki wyniosłem za dnia, jak tobołki zesłańca, wieczorem uczyniłem sobie rękami wyłom w murze, wyszedłem w mroku i na ich oczach włożyłem tobołki na barki.
Rano skierował Pan do mnie te słowa: „Synu człowieczy, czy dom Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: «Co ty robisz?» Powiedz im: «Tak mówi Pan Bóg: Ta przepowiednia odnosi się do władcy, będącego w Jerozolimie, i do całego domu Izraela, który tam się znajduje». Powiedz: «Jestem dla was znakiem. Podobnie jak ja uczyniłem, tak się wam stanie: Pójdą na zesłanie, w niewolę. Władca, który znajduje się wśród nich, włoży na ramiona tobołki w mroku i wyjdzie; zrobią wyłom w murze, aby mógł przez niego przejść, zasłoni on twarz, aby swymi oczami nie widział kraju»”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”.
Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!». Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?». I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.
Z jednej strony piękną, ale z drugiej – bardzo trudną misją Proroka okazywało się bycie znakiem Bożym dla swego ludu. A jakim był ten lud, to Bóg jasno i wyraźnie powiedział już w pierwszych zdaniach dzisiejszego czytania: Synu człowieczy, mieszkasz wśród ludu opornego, który ma oczy na to, by widzieć, a nie widzi, i ma uszy na to, by słyszeć, a nie słyszy, ponieważ jest ludem opornym. I właśnie w tej sytuacji Bóg stwierdza bardzo zdecydowanie: Ustanawiam cię znakiem dla pokoleń izraelskich.
Potwierdzeniem tej decyzji były wielokrotnie powtórzone słowa: na ich oczach, jakie towarzyszyły kolejnym, wydawanym przez Boga poleceniom. Na pewno zwróciliśmy na to uwagę: oto Pan nakazuje Prorokowi wykonanie kolejnych czynności, za każdym razem podkreślając, że ma to zrobić na ich oczach.
Momentami to powtarzanie wydaje się wręcz uciążliwe, zbyt częste, jak chociażby w tym stwierdzeniu: Synu człowieczy, przygotuj sobie rzeczy na drogę zesłania, za dnia i na ich oczach, i na ich oczach wyjdź z miejsca twego pobytu na inne miejsce. Lub nieco dalej: Wynieś swoje tobołki, jak tobołki zesłańca, za dnia, na ich oczach, i wyjdź wieczorem, na ich oczach, tak jak wychodzą zesłańcy. Na ich oczach zrób sobie wyłom w murze i wyjdź przez niego!
Pomiędzy zaś tymi dwoma fragmentami pojawia się zdanie, które wydaje się tłumaczyć ten specyficzny zabieg językowy, zastosowany przez Boga. Oto bowiem słyszymy stwierdzenie, będącym Bożym oczekiwaniem, szczerym Bożym pragnieniem: Może to zrozumieją, chociaż to lud zbuntowany.
A z kolei, kiedy już Ezechiel tego wszystkiego dokonał, usłyszał z ust Bożych pytanie: Synu człowieczy, czy dom Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: „Co ty robisz?” I nie czekając na odpowiedź Proroka – co też wydaje się dość ciekawe – Bóg kontynuuje: Powiedz im: „Tak mówi Pan Bóg: Ta przepowiednia odnosi się do władcy, będącego w Jerozolimie, i do całego domu Izraela, który tam się znajduje”. Powiedz: „Jestem dla was znakiem. Podobnie jak ja uczyniłem, tak się wam stanie…”.
Jak wynika z kontekstu, to Ezechiel miał to powiedzieć w swoim imieniu, nie Bożym. To on – Prorok – był dla nich znakiem. Oczywiście, danym od Boga, ale to on i jego kolejne czynności, wykonywane na ich oczach, miały być wyraźnym przypomnieniem o Bogu i o Jego obecności wśród ludu, o której naród tak łatwo i tak często zapominał. Dlatego czynności, wykonywane przez Ezechiela, miały się stać zapowiedzią trudnych doświadczeń, jakie spadną na naród, będący – jak słyszeliśmy na początku – ludem opornym, który ma oczy na to, by widzieć, a nie widzi, i ma uszy na to, by słyszeć, a nie słyszy.
To właśnie z tego powodu Bóg tak bardzo intensyfikuje swoje działania i tak wyraźne znaki daje, i tak mocno sygnalizuje to swoje działanie, aby poruszyć serca tego opornego ludu, aby oczami swymi wreszcie zobaczył, a uszami wreszcie usłyszał. Wiemy, że nie było to takie proste, a właściwie często te znaki w ogóle nie trafiały do opornych umysłów, dopiero ciężkie kary i doświadczenia były w stanie wywołać pożądaną reakcję.
Bóg jednak nie ustawał w swoich staraniach, dawał znaki bardzo wyraziste, usilnie starał się docierać do serc i umysłów, na ich oczach kazał swoim Prorokom czynić rzeczy niekiedy bardzo dziwne, jak chociażby polecenie, wydane kiedyś innemu Prorokowi, aby trzy dni chodził nago pośród swego ludu, tylko ze sznurem, uwieszonym u szyi, aby w ten sposób zapowiedzieć, że taki los spotka oporny lud, czyli odarcie ze wszystkiego i pójście do niewoli – niemalże dosłownie: ze sznurem na szyi.
Takie to sposoby stosował Bóg, aby dotrzeć ze swoim przesłaniem, będącym często ostrzeżeniem, a tak w ogóle – to będącym znakiem wielkiej miłości Boga do swego ludu i wielkiej Jego troski o niego.
Nie inaczej należy rozumieć zabiegi Jezusa, starającego się przekonać swoich słuchaczy – w tym także nas – do przyjęcia Jego nauki, do podjęcia właściwego stylu życia, co ostatecznie poskutkuje wiecznym zbawieniem. Nie ma wątpliwości, że takim koniecznym warunkiem do osiągnięcia tego jest wzajemne przebaczenie, do którego Jezus dzisiaj zachęca w sposób równie sugestywny, jak Bóg w pierwszym czytaniu.
Zestawia bowiem w swojej przypowieści dwie kwoty długu, między którymi jest tak ogromna przepaść, jeśli idzie o wielkość jednej i drugiej, że trudno ją w ogóle umysłem ogarnąć. Oto bowiem król podarował swemu lekkomyślnemu słudze dług wysokości dziesięciu tysięcy talentów, gdzie jeden talent przedstawiał równowartość trzydziestu czterech kilogramów złota lub srebra. Możemy więc policzyć i wyjdzie nam gigantyczna kwota: dziesięć tysięcy razy trzydzieści cztery kilogramy. Jeszcze tylko ustalić, jak wtedy „chodziło” złoto lub srebro, ale na pewno była to kwota ogromna.
Tymczasem sługa ów – naprawdę, lekkomyślny i rozrzutny – swemu współsłudze nie był w stanie podarować długu wysokości stu denarów, gdzie denar stanowił równowartość dniówki niewykwalifikowanego robotnika… Widzimy zatem, że dysproporcja między jednym a drugim długiem jest wręcz niewyobrażalna, chociaż – jakby się uprzeć – możliwa do wyliczenia. Natomiast dysproporcja pomiędzy tym, co Bóg nam na co dzień wybacza i co nam wybacza w Sakramencie Pojednania, a tym, co my sobie nawzajem wybaczamy, jest chyba nawet niemożliwa do wyliczenia… Bo jest zbyt duża!
Dlatego Jezus posłużył się aż takim porównaniem, w którym ani wielkość jednego długu z drugim nie bardzo da się porównać, ani nie bardzo wiadomo, jak wytłumaczyć fakt, że taki sobie zwykły sługa królewski mógł wygenerować aż tak wielki dług! Dlaczego król aż tyle mu pożyczył, skoro widział, że jest on taki nieodpowiedzialny?…
I jeszcze pewnie wiele podobnych pytań można by postawić, ale to są kwestie drugorzędne, natomiast zasadniczym pytaniem jest to: dlaczego Jezus stosuje takie przerysowane porównania, takie wyraźnie przesadzone zestawienia, takie wręcz niewiarygodne i niemożliwe do zrealizowania w codziennym życiu działania – dlaczego?…
A właśnie z tego samego powodu, z jakiego Bóg dawał tak samo mocne znaki swemu narodowi w Starym Testamencie, przez Proroków: wszystko to po to, aby poruszyć nasze serca, abyśmy uwierzyli każdemu Jego słowu, abyśmy każde Jego słowo naprawdę wzięli do serca – i zmienili swoje życie! Byśmy je ciągle zmieniali, a dzięki temu – osiągnęli wieczne zbawienie!
Zatem, to wszystko z wielkiej miłości do nas, z wielkiej troski o nas! Bóg na tysiąc sposobów przekonuje nas, że chce naszego dobra i dlatego stosuje takie właśnie bardzo, bardzo czytelne obrazy, abyśmy nie mieli żadnych wątpliwości, że chociażby przebaczenie, o którym dziś mowa, jest konieczne i że jest możliwe. I że Bóg przebacza dużo więcej nam, niż my sobie nawzajem.
Ale z każdą inną prawdą i każdą inną Bożą nauką jest podobnie: Pan chce nas do niej przekonać. Dlatego kieruje do nas swoje Słowo, ale także daje znaki, które dzieją się obecnie, na naszych oczach, a które my powinniśmy dostrzec i głęboko w sercu przemyśleć. I wnioski z nich wyciągnąć.
Bo Pan i dzisiaj zdaje się pytać każdą i każdego z nas tak, jak pytał Ezechiela: Czy my zastanawiamy się, co te sygnały oznaczają? Co oznacza to wszystko, co się dzieje na świecie chociażby na przestrzeni ostatnich lat, co się dzieje wokół nas obecnie? Czy wiele z tych wydarzeń, jak epidemia, znaki pogodowe, wojny i niepokoje – to nie są ostrzeżenia od Boga? Albo przynajmniej mocne sygnały, żebyśmy wszyscy – wszyscy bez wyjątku – przemyśleli od podstaw całe swoje życie i swoje postępowanie?
Moi Drodzy, czy ostatnio naprawdę dużo nie dzieje się na naszych oczach? Jakie wnioski z tego wszystkiego wyciągamy?… Jakie wnioski wyciągamy my – uczniowie i przyjaciele Jezusa? Bo wydaje się, że świat niczego nie widzi i niczego nie rozumie – świat w rozumieniu wielkiej polityki, wielkiego biznesu; świat reprezentowany przez swoich przywódców, wyznaczających bieg jego spraw: oni naprawdę niczego nie widzą, niczego nie słyszą, niczego nie rozumieją! Brną w głupotę, absurd i grzech.
Niech więc z naszej postawy popłynie inny przykład! Niech nasze chrześcijańskie życie i postępowanie, którego jednym ze znaków rozpoznawczych będzie umiejętność i chęć wzajemnego wybaczania, będzie takim dobrym znakiem dla świata. Nie bójmy się dokonywania wszelkiego dobra na ich oczach – na oczach tego pogubionego świata – nie po to, aby się popisywać, czy dla poklasku, ale aby odważnie dawać świadectwo, że czas najwyższy przejąć się tym, co Bóg naprawdę chce nam powiedzieć i co bardzo stara się nam powiedzieć. Niech nasza wrażliwość na Jego słowa i znaki będzie dla innych dobrym przykładem.
Tak, jak właśnie takim przykładem jest wielka wrażliwość serca dzisiejszej naszej Patronki. A jest nią Święta Klara. Co o niej wiemy?
Urodziła się w Asyżu, w 1193 lub 1194 roku. Była najstarszą z trzech córek pana Favarone z rycerskiego rodu Offreduccio i jego żony Ortolany. Jej matka, gdy była w stanie błogosławionym, w trakcie modlitwy miała usłyszeć słowa: „Nie bój się, gdyż to dziecko zabłyśnie swym życiem jaśniej niż słońce!” Pod wpływem tych słów nadała dziewczynce imię Klara, co w języku łacińskim oznacza: „jasna”, „czysta”, „sławna”.
Klara wzrastała w atmosferze miłości i pobożności. Gdy miała dwanaście lat, w Asyżu zaczął swą działalność Święty Franciszek. Z czasem zaczął zdobywać coraz więcej ludzi, którzy poświęcali swe życie Bogu. Klara często spotykała się z nim, by zrozumieć jego słowa. Rodzice, zamożni mieszczanie, daremnie dwa razy usiłowali wydać córkę za mąż. Klara poprosiła bowiem Franciszka, by zwrócił się z prośbą do biskupa Asyżu, aby mogła stać się siostrą Braci Mniejszych.
W Niedzielę Palmową, 28 marca 1212 roku, z całą rodziną poszła do Porcjunkuli. Po poświęceniu palm, każdy odbierał palmę z rąk biskupa. Biskup Gwidon podszedł jednak sam do Klary i wręczył jej palmę – był to umówiony wcześniej znak zgody. Tej samej nocy dziewczyna wymknęła się z domu, by oddać życie Chrystusowi. Z rąk Franciszka otrzymała zgrzebny habit i welon zakonny. Po pewnym czasie przyłączyła się do niej jej siostra, Błogosławiona Agnieszka. Odmówiła powrotu do domu swoim krewnym, którzy przyjechali, by ją do tego przekonać.
Franciszek wystawił siostrom mały klasztor przy kościółku Świętego Damiana. Klara została jego pierwszą ksienią. Franciszek bardzo cieszył się z powstania tej rodziny żeńskiej. Kiedy bowiem bracia byli zajęci życiem apostolskim, klaryski miały dla nich stanowić zaplecze pokuty i modlitwy. Zakon nosił nazwę Pań Ubogich, potem nazwano je II Zakonem, a popularnie – klaryskami. W 1215 roku Papież Innocenty III nadał zakonowi Klary „przywilej ubóstwa”. Siostry nie mogły posiadać żadnej własności, a powinny utrzymywać się jedynie z pracy swoich rąk.
Odtąd San Damiano stało się kolebką nowego Zakonu. Wstępowały do niego głównie córki szlacheckie, pozostawiając wszystko i wybierając skrajne ubóstwo. Swoje żarliwe modlitwy Klara wspierała surowym życiem, częstymi postami i nocnymi czuwaniami. Dokonywała już za życia cudów: cudownie rozmnożyła chleb dla głodnych sióstr, uzdrawiała je, wyjednała im opiekę Jezusa.
Pod koniec życia doznała cudownej łaski: oto kiedy nadeszła noc Narodzenia Pańskiego, osłabiona i chora pozostała na swym posłaniu. Otrzymała jednak łaskę widzenia i słyszenia Pasterki, odprawianej w pobliskim kościele. Z tego też powodu po latach uznana została za Patronkę telewizji.
Po śmierci Franciszka cały trud utrzymania zakonu spadł na jej barki. Klara w klasztorze Świętego Damiana żyła przez czterdzieści dwa lata. Wyczerpujące posty, umartwienia i czuwania spowodowały, że 11 sierpnia 1253 roku odeszła do Pana. Następnego dnia odbył się jej uroczysty pogrzeb, któremu przewodniczył Papież Innocenty IV. Jej ciało złożono w grobie, w którym przedtem spoczywało ciało Świętego Franciszka. Już dwa lata później, a więc w 1255 roku, Papież Aleksander IV, po zebraniu koniecznych materiałów kanonizacyjnych, ogłosił ją Świętą.
Wpatrzeni w jej niezwykłe życie, ale też zasłuchani w dzisiejsze Boże słowo, zastanówmy się raz jeszcze, jak to jest z tym naszym odczytywaniem Bożych znaków i naszym wsłuchiwaniem się w każde Boże słowo, do nas skierowane, a także – z naszym odważnym świadczeniem o wierze i o Bogu na ich oczach – na oczach ludzi dzisiejszego, opornego i pogubionego świata?…