Niech będzie pochwalony Jezus Chryatus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszmy urodziny przeżywa Łukasz Stefaniak, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Mu Pan udziela wszystkich swoich darów. A On – niech zawsze potrafi za nie podziękować. O to będę się dla Niego modlił.
A oto za chwilę wyruszam do Parafii Poizdów, gdzie dzisiaj będę pomagał duszpastersko – na zaproszenie Księdza Proboszcza Adama Pietrusika.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Co dziś mówi do mnie Pan? Duchu Święty, podpowiedz.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
28 Niedziela zwykła, C,
9 października 2022.,
do czytań: 2 Krl 5,14–17; 2 Tm 2,8–13; Łk 17,11–19
CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Wódz syryjski Naaman, który był trędowaty, zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa proroka Elizeusza, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony.
Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: „Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem. A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi”.
On zaś odpowiedział: „Na życie Pana, przed którego obliczem stoję, nie wezmę!” Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił.
Wtedy Naaman rzekł: „Jeśli już nie chcesz, to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu”.
CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Najmilszy: Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida. On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą.
Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Stało się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei.
Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”.
Na ich widok rzekł do nich: „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. A gdy szli, zostali oczyszczeni.
Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin.
Jezus zaś rzekł: „Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec”.
Do niego zaś rzekł: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.
Naprawdę warto w całości przeczytać historię wodza syryjskiego Naamana, opisaną w Drugiej Księdze Królewskiej. Warto, bo jest to historia naprawdę ciekawa, intrygująca – i bardzo wiele mówiąca o ludzkich postawach i o odniesieniu człowieka do spraw najważniejszych. Dokładniej rzecz ujmując, nie jest to historia całego życia tegoż człowieka, ale – jeśli można tak to ująć – historia choroby: jego choroby i jego wyjścia z tej choroby.
Dzisiaj otrzymujemy w pierwszym czytaniu zaledwie skrawek tej historii, jej zakończenie, kiedy Naaman był już uwolniony z trądu i chciał za to uwolnienie podziękować. Udał się więc do tego, który powiedział mu, co ma robić, aby odzyskać zdrowie. Tym kimś był oczywiście Prorok Boży Elizeusz, a polecenie, które mu wydał było tak proste, że wręcz banalne, a dla samego Naamana – nawet uwłaczające jego męstwu i wojennym dokonaniom.
Oto Naaman miał się siedem razy zanurzyć w Jordanie. A cóż to niby za polecenie! A cóż to za rozwiązanie jego problemu! Przecież on, wielki i znany wódz, spodziewał się, że Prorok poświęci mu odpowiedni czas, a tak w ogóle, to przyjmie go z honorami, uznając za wielki zaszczyt, że może się spotkać z takim wielkim wodzem, po czym odmówi nad nim jakieś swoje modlitwy, wezwie wszelkich możliwych mocy niebieskich i wówczas dokona się uzdrowienie.
A tymczasem, Prorok nawet do niego nie wyszedł, nie spotkał się z nim, kiedy ten stał przed jego domem, tylko przez sługę wydał to swoje dziwaczne polecenie. Jak się okazało – było ono skuteczne, bo Naaman, po siódmym zanurzeniu się w Jordanie, okazał się zupełnie uwolniony od trądu.
I oto słyszymy, że wraca do Proroka, aby podziękować. Wtedy już Prorok wyszedł do niego osobiście i odbyła się rozmowa, o jakiej słyszymy w pierwszym czytaniu. Naaman, szczęśliwy i wdzięczny, tę swoją wdzięczność wyraża tak, jak potrafi, czyli chce obdarować Proroka bogactwami i dostatkami, na co Prorok odpowiada zdecydowanym sprzeciwem.
Prawdę powiedziawszy, to trudno mieć pretensje do Naamana, bo po prostu zareagował tak, jak potrafił, jak czynił to zawsze. Ten wysoko postawiony człowiek, cieszący się ogromnym zaufaniem swego króla, opływał we wszystko. Tylko zdrowia nie był w stanie ocalić, przez co i życie jego w pewnym momencie zostało zagrożone. Kiedy więc ktoś pomógł mu uporać się i z tym problemem, to trudno się dziwić, że chciał tego kogoś obdarować wszystkim, co miał.
Z całą pewnością, była to z jego strony bardzo szczera reakcja, którą trudno uznawać za jakiś nietakt wobec Proroka. Zwłaszcza, że w ostatnim zdaniu słyszymy, że ta jego wdzięczność przybrała naprawdę dobry kierunek: postanowił on bowiem, że teraz będzie czcił już tylko prawdziwego Boga.
Możemy zatem powiedzieć, że w jego życiu – w życiu tego pogańskiego wodza obcego mocarstwa – dokonał się podwójny cud: cud uzdrowienia z trądu i cud radykalnej zmiany myślenia i nastawienia do Boga, do ludzi, do życia… Który z tych cudów był większy?
Ewangelia dzisiejsza opowiada nam także o cudzie uzdrowienia z trądu. Tym razem jednak chorych było dziesięciu, a tym, który podjął się dzieła uzdrowienia, był sam Jezus Chrystus, Syn Boży. To On dokonał tego cudu – właściwie, to nawet trudno powiedzieć, w którym momencie. Ewangelista bowiem relacjonuje nam: Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”. Na ich widok rzekł do nich: „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. A gdy szli, zostali oczyszczeni.
Czyli nie od razu, ale kiedy już byli w drodze. A szli do kapłanów, bo to właśnie oni – zgodnie z surowymi przepisami Prawa Mojżeszowego – mogli ich przywrócić do społeczności, o ile tylko uznają, że są wolni od choroby. A trudno, żeby uznali coś innego, skoro ci zostali naprawdę uzdrowieni. Zatem, to na którymś etapie ich wędrówki do kapłanów przyszło uzdrowienie, a więc dokonał się ewidentny cud. Jakże musieli się z tego ucieszyć! Ale co potem?
A potem, jeden z nich – żeby było ciekawiej: Samarytanin, a więc cudzoziemiec, a do tego członek narodu żyjącego z narodem wybranym w odwiecznej nieprzyjaźni – powrócił, aby podziękować. Tylko on. Sam Jezus to zauważył i skomentował w słowach: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec.
Mamy więc sytuację podobną do tej, opisanej w pierwszym czytaniu: tutaj także – podobnie, jak tam – cudzoziemiec dostrzegł działanie jedynego Boga i podziękował za nie, podczas gdy członkowie narodu wybranego uznali to za okoliczność, która co prawda sprawiła im wiele radości i szczęścia, ale… może im się jakoś należała, albo dokonała się sama z siebie, albo… nie wiadomo, co jeszcze. Bo – doprawdy – trudno wytłumaczyć taki brak wdzięczności, jaki zaprezentowało dziewięciu uzdrowionych.
Zatem, mamy i tutaj do czynienia z ewidentnym cudem, bo uzdrowienie z trądu w jednym momencie tylko tak można określić. I chyba wszyscy za takowy go uznali. Ale tylko w przypadku Samarytanina dokonał się ów cud podwójny, jaki dokonał się także w przypadku Naamana – iż zwrócił swoje serce ku Bogu i otworzył je na Jego łaski.
W odpowiedzi Samarytanin usłyszał takie słowa Jezusa: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Trudno nam w tym momencie określić, co dokładnie słowa te znaczyły, bo w końcu wszystkich dziesięciu zostało uzdrowionych. Na pewno, brak wdzięczności tamtych dziewięciu nie spowodował, że cud został cofnięty i powrócił do nich trąd – na pewno, tak nie było. Ale ze słów Jezusa wynika, że ów dziesiąty – Samarytanin – otrzymał coś więcej, otrzymał coś w sferze ducha, czego tamci nie otrzymali.
Trudno określić, co to było, ale skoro Jezus skierował do niego te słowa, które usłyszeliśmy, to na pewno musiało to coś znaczyć. W każdym razie, tylko w przypadku Samarytanina możemy mówić o cudzie podwójnym i o wielkim obdarowaniu przez Boga, na co ten potrafił – tak, jak potrafił, ale na pewno szczerze – z serca odpowiedzieć.
W tym kontekście odczytujemy słowa Apostoła Pawła z drugiego dzisiejszego czytania, z jego Listu do Tymoteusza. Zapowiada on tam wielkie duchowe dary, jakie staną się udziałem wszystkich, którzy wytrwają przy Jezusie. Pisze: Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy.
Ale też dodaje: Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.
Zatem, podobnie jak w przypadku dziewięciu trędowatych Jezus nie wycofał swojej łaski, jaką im okazał – przynajmniej, nic o tym nie wiemy, a na pewno Ewangelista wspomniałby, gdyby się coś takiego dokonało – tak i w przypadku tych, którzy nie dochowają wierności Panu, On wierności dochowa, bo dał takie słowo, gdyby więc miał je złamać, rzeczywiście zaparłby się samego siebie, zaprzeczyłby sam sobie.
Stąd też widzimy także obecnie, w naszych czasach, że Bóg jest wierny swoim obietnicom, jest wierny swojej miłości do człowieka, tylko człowiek jakoś nie może wytrwać w swojej wierności wobec Boga i ciągle odchodzi od Niego na bezdroża grzechu.
Dlatego tak ważnym jest, moi Drodzy, abyśmy dostrzegali działanie Boga w naszym życiu, abyśmy przyjmowali dary, których On nam udziela, ale też – abyśmy umieli i chcieli zawsze za nie podziękować.
Zobaczmy, ileż to było takich sytuacji, w których prosiliśmy Boga o to, czy o tamto. Właściwie, to chyba zawsze o coś prosimy, bo jest to taka naturalna potrzeba naszego serca, taki wręcz odruch, taki styl i zwyczaj, że nasza modlitwa to najczęściej prośba o coś. I bardzo często okazuje się, że otrzymujemy to, o co prosimy. Owszem, nieraz Pan podejmie inną decyzję od naszych oczekiwań i wtedy zwykle mamy o to pretensje, ale naprawdę bardzo często Pan przychyla się do naszych próśb.
Czy jednak zawsze doczeka się z naszej strony podziękowania? Czy nie jest tak, że angażujemy się całym sercem i całymi sobą w modlitwę błagalną, bo bardzo nam zależy na tym, by to czy tamto otrzymać, a kiedy już otrzymamy, to nawet jednym zdaniem nie podziękujemy?
A idąc nieco dalej: Czy działanie Boga, jakie dokonuje się w naszym życiu, jest przez nas w ogóle dostrzeżone? Czy może uznajemy, że tak nam się dobrze ułożyło, tak nam się poszczęściło, mieliśmy tak zwanego „farta”, a może w ogóle to układ gwiazd był dla nas pomyślny?… Czy dobro, jakie dokonuje się w naszym życiu: zarówno to dobro, jakiego my doświadczamy od innych, jak i to, które my jesteśmy w stanie okazać innym – pogłębia naszą wiarę w Boga? Wzmacnia naszą miłość do Niego? Powoduje naszą wdzięczność wobec Niego?
Czy może jest tak, że kiedy nam się nie układa i przychodzą trudności, to mamy do Boga pretensje i mówimy, że nas opuścił, zostawił, że nam nie pomaga, a kiedy przychodzi dobro i wiele rzeczy naprawdę pomyślnie i pozytywnie się układa – to już jakoś zapominamy o Bogu, by Mu za to podziękować. Wychodzi więc na to, że to zło pochodzi od Boga, a nie dobro. Naturalnie, my dobrze wiemy, że tak nie jest, ale czy ludzie często swoją postawą nie pokazują czegoś takiego?
Dlatego my dzisiaj musimy sobie samym jasno postawić pytanie i szczerze, rzetelnie na nie odpowiedzieć – na pytanie o naszą wdzięczność Bogu za otrzymywane od Niego codziennie dary. Także te dary, o które nawet nie prosimy, a więc: dar życia, dar zdrowia (przynajmniej jako takiego); dar pożywienia, dar pokoju, bez bomb, latających nad naszymi głowami; dar bliskich ludzi; dar tylko dobrych okoliczności, jakie dokonują się w naszym życiu… I jeszcze pewnie długo by tu można było wymieniać.
Czy to wszystko wzmacnia naszą wdzięczność ku Bogu? Czy pogłębia naszą wiarę w Niego? Czy zacieśnia naszą jedność z Nim?
Pamiętajmy, moi Drodzy, że ów dziesiąty uzdrowiony – a może lepiej powiedzieć: pierwszy uzdrowiony, czyli Samarytanin – otrzymał coś więcej, niż tamtych dziewięciu, którzy nie podziękowali. Podobnie – jak wiemy z lektury Drugiej Księgi Królewskiej – mocno duchowo wzmocniony został wódz Naaman. Także Święty Paweł, który trwał przy Panu, cieszył się wieloma duchowymi darami.
Oby i nam mógł Pan udzielać nie tylko tych zewnętrznych darów, które widzimy i których doświadczamy, ale także tych duchowych, wewnętrznych, a ostatecznie także: oby mógł nam udzielić tego największego i najważniejszego daru, jakim jest wieczne zbawienie.
Tego jednak dokona On wtedy, kiedy my te Jego dary będziemy w stanie należycie przyjąć, docenić je – i serdecznie za nie podziękować!
U nas dziś obchodziliśmy odpust parafialny ku czci Św. Maksymiliana Kolbego z racji jutrzejszej rocznicy Jego kanonizacji. Główną Mszę Świętą celebrował Biskup włocławski J. E. Ks. Krzysztof Wętkowski. Z kazania ks. Biskupa zapamiętałam trzy kwestie, które powinniśmy przemyśleć wynikające z dzisiejszej Ewangelii.
– spotkanie
– wiara
– podziękowanie
Odnośnie pkt 1; jak wygląda moje spotkanie z drugim człowiekiem oczekującym pomocy ode mnie… jak wygląda moja modlitwa , wołanie do Boga w sprawach moich, czy bliźniego…
Odnośnie pkt 2; czy wierzę w realną pomoc Boga w moich potrzebach, bądź potrzebach innych osób, gdy zwracam się do Jezusa „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami” w tej czy innej kwestii…
Odnośnie pkt 3; czy umiem dziękować i dziękuję Bogu i ludziom za otrzymane łaski, dary, dobra, uśmiech, modlitwę, życzliwość…
Bardzo doceniam tak uważne wysłuchanie homilii, z wyciągnięciem konkretnych wniosków i wskazań! Obyśmy – my, kaznodzieje – zawsze mieli tylko takich Słuchaczy!
xJ