Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym w dniu dzisiejszym rocznicę ślubu przeżywają Agnieszka i Mariusz Niedziałkowscy. Wczoraj – jak wspomniałem – były urodziny Ich Syna, Janka. Taki to Prezent otrzymali od Boga na swoją rocznicę. Dlatego zarówno Im samym, jak i Ich Synowi, życzę jak najmocniejszego związania z Jezusem, o czym więcej w rozważaniu. I zapewniam o modlitwie!
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Boży słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie Pan mówi do nas przez to swoje Słowo? Z jakimi osobistym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 25 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Św. Wacława, Męczennika,
28 września 2023.,
do czytań: Ag 1,1–8; Łk 9,7–9
POCZĄTEK KSIĘGI PROROKA AGGEUSZA:
W drugim roku rządów króla Dariusza, w pierwszym dniu szóstego miesiąca Pan przemówił przez usta proroka Aggeusza do Zorobabela, syna Szealtiela, namiestnika Judy, i do arcykapłana Jozuego, syna Josadaka, tymi słowami:
„Tak mówi Pan Zastępów: Ten lud powiada: «Jeszcze nie nadszedł czas, aby odbudować dom Pana»”.
Wówczas Pan skierował te słowa przez proroka Aggeusza: „Czy to jest czas stosowny dla was, by spoczywać w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach? Teraz więc tak mówi Pan Zastępów: «Rozważcie tylko, jak się wam wiedzie. Siejecie wiele, lecz plon macie lichy; przyjmujecie pokarm, lecz nie ma go do sytości; pijecie, lecz nie gasicie pragnienia; okrywacie się, lecz się nie rozgrzewacie; ten, kto pracuje, aby zarobić, pracuje odkładając do dziurawego mieszka».
Tak mówi Pan Zastępów: «Wyjdźcie w góry i sprowadźcie drewno, a budujcie ten dom, bym sobie w nim upodobał i doznał czci», mówi Pan”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Tetrarcha Herod usłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Jezusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że Eliasz się zjawił; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał.
Lecz Herod mówił: „Ja kazałem ściąć Jana. Któż więc jest Ten, o którym takie rzeczy słyszę?” I chciał Go zobaczyć.
Właśnie, kiedy jest czas stosowny, aby odbudować dom Pana? Kiedy jest czas stosowny, aby oddać Panu cześć? To pytania, które – w imieniu Boga oczywiście – postawił dziś Aggeusz, dotyczy nie tylko narodu wybranego w tamtym czasie, ale i narodu polskiego w naszym czasie. I w ogóle: dotyczy każdego człowieka w każdym czasie! Kiedy jest dobry czas na to, by się nawrócić, okazać posłuszeństwo Bogu; wejść – albo powrócić – na Jego drogi?
Jak słyszymy z wypowiedzi Proroka, z dzisiejszego pierwszego czytania, naród żydowski wyraźnie i – powiedzmy sobie szczerze – dość boleśnie odczuwał skutki swojego oddalenia od Boga. Co ciekawe – nie były to skutki huczne i dramatyczne, to nie były skutki, porównywalne do jakichś wielkich kataklizmów. To były takie – o ile można je tak nazwać – skutki „codzienne”, może nie aż takie wielkie, ale dolegliwe, dokuczliwe, uprzykrzające życie…
A wynikały one nie z tego, że Bóg się obraził i teraz robi człowiekowi na złość, podkłada mu kłody pod nogi, żeby się potykał, albo przewracał. Nic z tych rzeczy! Po prostu, kiedy w życiu człowieka, w jego planie dnia i zajęć, w jego planie na życie i na siebie samego, w jego hierarchii wartości i ważności – nie ma miejsca dla Boga, czyli dla Jego zasad i Jego hierarchii ważności i wartości, wówczas zaczyna się on kierować swoimi zasadami.
A to z kolei prowadzi do takich właśnie skutków i sytuacji, jakie dziś zostały wskazane w pierwszym czytaniu, a które jedynie symbolizują wszelkie niepowodzenia, jakie spotykają człowieka, kiedy zaczyna wieść życie bez Boga. Albo… tak trochę z Nim, a trochę… obok Niego. Kiedy – znowu symbolicznie rzecz ujmując – zamierza odbudować dom Bogu, czyli znaleźć miejsce dla Boga, znaleźć czas dla Niego, ale… może potem, może w jakichś „lepszych” okolicznościach, które nie wiadomo, kiedy niby miałyby nastąpić… I jakie to miałyby być okoliczności, żeby były właściwe.
A życie idzie do przodu, a wręcz biegnie – i problemy się mnożą i mnożą, a my wciąż czekamy na lepszy czas, na bardziej odpowiedni czas, by się zwrócić ku Bogu…
Dlatego musimy już dzisiaj, już teraz – rozpocząć odbudowę Bożego domu w swoich sercach! Tak, tego domu, który tak łatwo niszczymy przez grzech i przez nasze uparte radzenie sobie ze wszystkim o własnych siłach i po swojemu. Trzeba nam naprawdę zaufać Bogu, znaleźć Mu odpowiednie – czyli pierwsze – miejsce w swoim życiu, w swojej hierarchii wartości i ważności; trzeba wreszcie znaleźć czas dla Boga.
I trzeba uczynić wszystko, aby Jezus był dla nas kimś naprawdę najważniejszym, a nie – jak dla tetrarchy Heroda – kimś… nie wiadomo nawet, kim… Może Janem, który ewentualnie powstał z martwych; a może Eliaszem, na którego powtórne przyjście naród wybrany wyczekiwał, kojarząc jego powrót z nadejściem końca świata; a może to któryś z dawnych proroków zmartwychwstał… A może był tym, a może tamtym?…
Właśnie, wiele problemów w naszym życiu z tego się bierze, że Jezus jest dla nas… może tym, a może tamtym… I dlatego niby z Nim jesteśmy, ale… nie na sto procent. I niby to Go słuchamy i żyjemy tak, jak nas naucza, ale… tak nie do końca. I niby to mamy dla Niego czas, ale… jak już się uporamy ze wszystkim innym. I niby to chcemy swoje życie uporządkować i jakoś tak ogarnąć, ale… jak będzie lepszy czas i lepsze okoliczności. Tylko – kiedy one nastąpią?
Nie wiadomo. Podobnie, jak nie wiadomo, ile jeszcze życia przed nami i czy w ogóle doczekamy tych rzekomo lepszych okoliczności. Dlatego odbudowę Bożego domu, o której tu sobie mówimy, trzeba zacząć natychmiast! Od dzisiaj! Od teraz! Tu i teraz!
Tak, jak to swoją postawą pokazuje nam Patron dnia dzisiejszego, Święty Wacław, Męczennik, który swoje krótkie życie przeżył mądrze i sensownie, nie czekając na lepszy czas dla Boga, ale wykorzystując ten czas, jaki był mu dany. Co wiemy o tym Świętym?
Urodził się około 907 roku, jako syn księcia czeskiego Wratysława I. Został wychowany przez swoją babkę, Świętą Ludmiłę. Po śmierci ojca, mając osiemnaście lat, objął rządy. Starał się o rozszerzenie chrześcijaństwa, popierając misjonarzy. Był hojny dla ubogich i życzliwy dla wszystkich, szczególnie prostych ludzi.
Miał jednak przeciw sobie opozycję o tendencjach odśrodkowych – ludzi broniących tradycyjnego pogaństwa. I to właśnie ich intrygi doprowadziły ostatecznie do tego, iż zginął on z rąk siepaczy, nasłanych przez rodzonego brata, Bolesława Okrutnego, w Starym Bolesławcu. Stało się to w roku 929 lub 935. Relikwie jego spoczywają w katedrze praskiej. Święty Wacław jest Patronem Czech i katedry krakowskiej.
A oto w jaki sposób – według pięknej, starosłowiańskiej opowieści – nasz Patron złożył ofiarę ze swego życia: „Po śmierci Wratysława Czesi wybrali jego syna Wacława na następcę. Był on dzięki łasce Bożej wzorem w wyznawaniu wiary. Wspierał wszystkich ubogich, nagich odziewał, łaknących żywił, podróżnych przyjmował zgodnie z nakazami Ewangelii. Nie dozwalał wyrządzać krzywdy wdowom, miłował wszystkich ludzi, biednych i bogatych. Wspomagał sługi Boże, uposażał kościoły.
Niektórzy jednak Czesi zbuntowali się i podburzyli młodszego brata Bolesława, mówiąc: «Brat Wacław pragnie cię zabić, spiskuje z matką i swymi ludźmi».
Kiedy się odbywały uroczystości poświęcenia kościołów w różnych miastach, Wacław odwiedzał wszystkie te miejscowości. W niedzielę, w uroczystość Kosmy i Damiana, przybył do miasta Bolesława. Po wysłuchaniu Mszy Świętej zamierzał powrócić do Pragi. Bolesław jednak, zamierzając dokonać zbrodni, zatrzymał go słowami: «Dlaczego chcesz odejść, bracie?» Nazajutrz rano zadzwoniono na jutrznię. Usłyszawszy głos dzwonów, Wacław powiedział: «Bądź pochwalony, Panie, który dozwoliłeś mi żyć aż do dzisiejszego poranka». Wstał i udał się na modlitwę poranną.
Zaraz potem Bolesław przystąpił doń u drzwi. Wacław zobaczył go i rzekł: «Bracie, dobrym byłeś dla nas wczoraj». Szatan jednak podszepnął Bolesławowi, uczynił przewrotnym jego serce, tak iż wyciągnąwszy miecz, odezwał się: «Teraz pragnę być jeszcze lepszym». To powiedziawszy, uderzył go mieczem w głowę.
Wacław, zwróciwszy się do niego, rzekł: «Co czynisz, bracie?» Pochwyciwszy go, rzucił na ziemię. Tymczasem podbiegł jeden ze wspólników Bolesława i ciął Wacława w rękę. Ten porzuciwszy brata, ze zranioną ręką uszedł do kościoła. W drzwiach kościoła zabili go dwaj zamachowcy. Trzeci przybiegłszy, przebił mu bok. Wówczas Wacław oddał ostatnie tchnienie z tymi słowami: «W ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego». Tyle z pięknej starosłowiańskiej opowieści.
Wpatrzeni w przykład chrześcijańskiej postawy Świętego Wacława, ale też zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze odpowiedzmy na pytanie, czy już teraz znajduję czas dla Boga i dla Jego spraw, czy wciąż czekam na jakiej lepsze okoliczności? Tylko – jakie?… I kiedy one nastąpią?… Może więc jednak – już dzisiaj?… Już teraz?…
Wzruszająca to opowieść o Wacku i Bolku, synach Wartka, z tym że zupełnie nieprawdziwa. Ale w końcu to przecież nie relacja z imprezy w Sosnowcu, żeby wymagać od Księdza prawdy. Nie jest przecież kronikarzem Kosmasem.
Za to Tomasz Wierny jest wiernym kronikarzem, bo wszystko z bliska widział i wie, jaka jest prawdziwa opowieść o Wacku i Bolku! Tylko pozazdrościć i pogratulować!
xJ