Czy opłaca się słuchać Słowa?…

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają dziś Magdalena i Krzysztof Fabisiakowie, czyli Moderator naszego bloga i Jego Żona. Dziękując nie tylko za opiekę nad blogiem, ale i za naszą wieloletnią dobrą znajomość, życzę ciągłego wzmacniania się i wzrostu miłości do Boga i miłości wzajemnej. Zapewniam o modlitwie!

Urodziny natomiast przeżywa Kamila Kowalczyk – Studentka UMCS, ale pochodząca z naszej Diecezji; w swoim czasie: Uczestniczka wielu naszych audycji w KRP i niektórych naszych wyjazdów. Dziękując Jej za wielorakie, twórcze zaangażowanie, życzę wszelkich Bożych darów. I także zapewniam o modlitwie!

Drodzy moi, dzisiaj trzynasty dzień miesiąca – w wielu naszych Parafiach odbędą się ostatnie w tym roku nabożeństwa fatimskie. Zachęcam do udziału w Różańcu i w Procesji. Natomiast przypominam, że to nie zastąpi udziału we Mszy Świętej. Wszak dzisiaj mamy Dzień Pański, powinniśmy zatem być na Mszy Świętej.

Ja dzisiaj będę pomagał duszpastersko w Parafii Brzozowica, na zaproszenie Proboszcza, Księdza Tomasza Małkińskiego, mojego byłego Współpracownika w Duszpasterstwie Akademickim, któremu serdecznie dziękuję za zaproszenie.

O 20:00 natomiast, w Duszpasterstwie, Msza Święta i Różaniec. Ot, takie plany na dziś. Przynajmniej – na ten moment. Bo co się okaże, to… się właśnie okaże!

Tymczasem, zapraszam Was, moi Drodzy, do pochylenia się nad Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan do mnie dzisiaj konkretnie mówi, co mi na dziś wskazuje jako główną myśl, główne przesłanie? Duchu Święty, natchnij i poprowadź!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

28 Niedziela zwykła, B,

13 października 2024., 

do czytań: Mdr 7,7–11; Hbr 4,12–13; Mk 10,17–30

CZYTANIE Z KSIĘGI MĄDROŚCI:

Modliłem się i dano mi zrozumienie,

przyzywałem, i przyszedł na mnie duch mądrości.

Przeniosłem ją nad berła i trony

i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa.

Nie porównałem z nią drogich kamieni,

bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku,

a srebro przy niej ma wartość błota.

Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność

i wolałem mieć ją aniżeli światło,

bo nie zna snu blask od niej bijący.

A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra

i niezliczone bogactwa w jej ręku.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.

Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”

Jezus mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: «Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę»”.

On Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”.

Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego”. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego”.

A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc może się zbawić?”

Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”.

Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”.

Jezus odpowiedział: „Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”.

Można chyba powiedzieć, że Autor Księgi Mądrości – to prawdziwy szczęściarz! Bo chwali nam się dzisiaj: Modliłem się i dano mi zrozumienie, przyzywałem, i przyszedł na mnie duch mądrości. Aż chciałoby się zapytać: I już? Tak, po prostu? Pomodlił się – i zaraz otrzymał? To my nieraz modlimy się i modlimy o coś, a to „coś” się nie pojawia, nie jest nam dane, albo otrzymujemy coś innego, a ten oto pomodlił się – i natychmiast otrzymał?…

Musimy jednak przyznać szczerze, że nie wiemy, jak długo się modlił i jak długo przyzywał. To wprost z dzisiejszego czytania nie wynika. Natomiast wynika wprost głębokie przejęcie się darem, który otrzymał. Bo tylko tak możemy zrozumieć te jego słowa: Przeniosłem ją nad berła i trony i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa. Nie porównałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej ma wartość błota. Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność i wolałem mieć ją aniżeli światło, bo nie zna snu blask od niej bijący. A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa w jej ręku.

Łatwo zauważyć, że zacytowaliśmy sobie tutaj całość pierwszego czytania. Dlaczego właśnie całość? Bo – doprawdy – trudno było cokolwiek wyłączyć z tego pięknego świadectwa o umiłowaniu Mądrości Bożej przez człowieka. A po co było w ogóle cytować całe czytanie, skoro dopiero co je usłyszeliśmy? A właśnie po to, abyśmy je usłyszeli jeszcze raz – i abyśmy te głębokie słowa wzięli do serca. I z ich pomocą, w ich świetle, docenili ową Mądrość także w swoim życiu.

Mądrość ta – zasadniczo – płynie z Bożego słowa. Tego, które – jak słyszymy w drugim czytaniu, z Listu do Hebrajczyków – jest żywe […], skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. A dlaczego takie jest? Właśnie dlatego, iż jest to Boże słowo! W tym Słowie spotykamy samego Boga, mówiącego do człowieka, poruszającego jego serce, przemieniającego go wewnętrznie.

Słowo to przenika człowieka aż do głębi, przemienia go całkowicie wewnętrznie. Jest ono – by użyć innego porównania Jezusa, z innego miejsca w Ewangelii – niczym ziarno, które rzucone w ziemię, samo z siebie przekształca się w nowy kłos, przynosi plon, bez względu na to, czy gospodarz akurat czuwa i go dogląda, czy spokojnie sobie śpi. Ono samo się rozwija i rośnie, bo ma w sobie wewnętrzną moc życia, ten wewnętrzny – dzisiaj powiedzielibyśmy – potencjał, ukryte nowe życie, które wyrośnie z niego, kiedy zostanie złożone w żyzną ziemię, czyli sprzyjające środowisko.

Jakże to porównanie doskonale pasuje do obrazu wewnętrznej mocy Bożego słowa, które jeśli padnie na żyzną glebę naszych serc, wówczas wyda plon wielokrotny.

Porównanie z pewnością bardzo dobre, jednak słuchając uważnie drugiego dzisiejszego czytania, odnosimy wrażenie, że jest tam mowa o czymś więcej, niż tylko takim spokojnym, rytmicznym rozwoju ziarna i wzrośnie z niego nowego kłosa… Usłyszmy jeszcze raz, iż Boże słowo jest żywe […], skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Czyli – prawdziwa rewolucja, trzęsienie ziemi!

Spróbujmy sobie bowiem wyobrazić to rozdzielanie – w może wręcz rozdzieraniestawów od szpiku! Wyobraźmy to sobie! A może lepiej nie, bo to zbyt drastyczne. Ale właśnie w ten sposób Autor Listu do Hebrajczyków chce nas przekonać, że to Boże słowo ma w sobie moc o wiele większą, niż nam by się mogło w ogóle wydawać. Bo ma ono moc powywracania wszystkiego w sercu i w duszy człowieka – ale nie po to, aby zrobić tam demolkę dla samej demolki, ale aby w ten sposób zacząć budować coś nowego, tylko tym razem już lepszego i trwalszego.

Zatem, Boże słowo jest także po to, aby człowieka zaniepokoić, poruszyć – a nawet potrząsnąć – całym jego wnętrzem! Całą jego duszą i całym jego umysłem – całym jego sercem! Potrząsnąć, przebudować, przetworzyć, odnowić – przekierować na inne tory, te właściwe!

I chyba to właśnie zaczęło dokonywać się w sercu człowieka, który przyszedł dzisiaj do Jezusa i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: «Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę»”. On Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”. Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

Drodzy moi, czy widzimy, gdzie tkwił problem? Właśnie w tym, że te posiadłości, których ów człowiek miał tak wiele, stanowiły nie tylko wyposażenie jego domu czy zawartość jego konta bankowego (mówiąc dzisiejszymi realiami), ale – niestety – stanowiły balast, zagracający kompletnie jego serce! On był po prostu przywiązany do tych majętności!

Zresztą, nie tylko on – jak się miało okazać w dalszej części Ewangelii. Sam bowiem Piotr dzisiaj zwrócił się do Jezusa ze słowami: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą… Akurat Ewangelista Marek na tym kończy wypowiedź Piotra, chociaż wyczuwamy, co tu powinno być jeszcze dopisane… I u innych Ewangelistów jest dopisane – dalsza część tego pytania: Cóż więc otrzymamy? Właśnie! Poszliśmy za Tobą tak, jak chciałeś, zostawiliśmy wszystko, co nasze, jak przed chwilą powiedziałeś temu człowiekowi – i co my z tego mamy?

Odpowiedź Jezusa chyba trochę zaskoczyła Piotra – tak, jak pewnie nas trochę zaskakuje: Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.

Zaskakują nas być może te słowa, bo jak można chociażby mieć stokroć więcej […] domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól ? Przecież oburzamy się – i słusznie! – kiedy dowiadujemy się, że ten czy tamten polityk ma kilka mieszkań, których nie wykazuje w odpowiednich sprawozdaniach, a tu słyszymy, że my, skromni ludzie, wierzący w Jezusa i ufający Mu szczerze, oddający Mu całe swoje życie – mamy nagle otrzymać sto domów? A cóż my będziemy w nich robić? Może wynajmować? Ale komu – skoro każdy tyle otrzyma? Może niewierzącym, bo oni pewnie nie dostaną aż tyle…

Oczywiście, trochę tu sobie żartujemy, a tymczasem Jezus powiedział to bardzo poważnie i szczerze. I jeśli się tak zastanowimy głębiej i szerzej spojrzymy na sprawę, niż tylko trzymając się sztywno brzmienia samych słów, to przekonamy się, że jest tak, jak mówił… Bo serce człowieka, który Jezusowi zaufa i odda się Mu do dyspozycji – rozszerza się i coraz bardziej otwiera, dlatego ludzie zaczynają do niego lgnąć, zaczynają go coraz bardziej potrzebować…

I to nie tylko osoby duchownej – nie! Także do osoby świeckiej, ale szczerze i mocno wierzącej, żyjącej wiarą na co dzień – oczywiście, nie chodzi tu o jakichś dewotów czy tak zwanych „nawiedzonych” – ludzie zaczynają lgnąć, przychodzić do nich, pragnąć ich bliskości; wysłuchać ich opinii na różne sprawy, otrzymać od nich słowo wsparcia, a może dobrej rady…

Takich ludzi najczęściej prosi się o modlitwę, bo czymś oczywistym wydaje się, że oni są bliżej Boga, dlatego więcej będą w stanie „załatwić”… Dobrze, jeśli taką osobą jest ksiądz, ale niekiedy wierzący świeccy zawstydzają nas, księży, swoją relacją z Jezusem, swoją z Nim bliskością.

Natomiast zapewne każdy z nas, księży, może to przyznać, że chociaż zrezygnowaliśmy z życia w rodzinie i z posiadania własnego potomstwa, to jednak tych duchowych synów i córek – przez lata naszego kapłaństwa – moglibyśmy się doliczyć nie jednej setki, a wielu setek. Okazuje się zatem, że również ta – jak się wydawało: zupełnie niewiarygodna – zapowiedź Jezusa, także się spełnia. W całkiem zaskakujący sposób.

Natomiast my wróćmy jeszcze do faktu zadania przez owego człowieka pytania, jak ma postępować, aby osiągnąć życie wieczne. Dlaczego on to pytanie w ogóle zadał? Przecież kiedy Jezus powiedział, że ma zachowywać przykazania, on stwierdził, że je zachowuje. W czym więc tkwił problem? Przekładając to na treść dzisiejszego pierwszego i drugiego czytania, możemy powiedzieć, że słuchał on Bożego słowa i nawet wprowadzał je w życie, kierował się Bożą Mądrością. Skąd więc ten niepokój w sercu, który kazał mu zadręczać Mistrza swoimi wątpliwościami?

A może właśnie stąd, że słowo Boże dokonało w nim tego, o czym mówi dziś, w drugim czytaniu, Autor Listu do Hebrajczyków: totalnego powywracania wszystkiego w jego myśleniu, w jego wartościowaniu! A wtedy okazało się, że wcale nie jest tak miło i słodko, jak mu się wydawało. Natomiast – powiedzmy i to bardzo jasno – ów niepokój, jaki odczuwał, to było naprawdę wielkie Boże błogosławieństwo! Owszem, to był dla niego spory dyskomfort, bo byłoby „fajniej i milej”, gdyby żył sobie w błogim spokoju, przekonany o swojej doskonałości i świętości, a tu takie zamieszanie!

A jednak ten niepokój – podkreślmy to jeszcze raz – był naprawdę wielkim błogosławieństwem. Bo był potwierdzeniem tego, że Boże słowo zaczęło w nim właściwie pracować, zaczęło odnosić w nim taki skutek, jaki odnieść powinno. Niestety, w tamtym momencie nie mogło w nim dokonać zbyt dużo, bo nie był jeszcze na to gotowy. Odszedł od Jezusa. Wierzymy jednak, że po jakimś czasie wrócił, bo skoro ów niepokój zaczął go już dręczyć, to wierzymy, że dręczył go dalej. Aż do osiągnięcia dobrego skutku!

W przypadku Piotra i pozostałych Apostołów – bo Piotr, jak to często było, mówił w ich imieniu – dokonało się jeszcze coś innego. Oni już poszli za Jezusem, zostawiając wszystko. I to właśnie na tym etapie przyszły pytania i wątpliwości, czy zrobili dobrze.

Co nam to wszystko pokazuje, moi Drodzy? Na pewno to, że przez całe swoje życie, aż do jego ostatniego dnia, mamy słuchać uważnie Bożego słowa, starać się je jak najlepiej rozumieć i jak najgłębiej rozważać, nigdy nie godząc się na takie oto przekonanie, że już to Słowo słyszeliśmy – może już niejednokrotnie – więc już je dobrze znamy, niczym nas ono nie zaskakuje, niczego nowego w naszej życie nie wnosi, więc niech już będzie tak, jak jest; niech zapanuje właśnie ów błogi spokój, taka sobie duchowa stagnacja.

Nie! Wprost przeciwnie! Mamy wciąż i wciąż – wciąż na nowo, z nowym zapałem i z coraz większą uwagą – słuchać tegoż Słowa, wprowadzając je codziennie w życie i dopasowując do niego swoje życie: nie odwrotnie, czyli nie tłumacząc tym słowem różnych swoich ciemnych sprawek czy niemądrych zachowań, ale życie dopasowywać do Słowa. Żyć tym Słowem, oddając się całkowicie do jego dyspozycji!

Czyli oddając swoje życie – bez obawy i bez skąpstwa, bez wyliczania „po dekagramie” – samemu Jezusowi, bo dopiero w ten sposób zyskamy wszystko! Wszystko, co ma naprawdę wartość, a nie jest tylko „świecidełkiem”. W ten sposób po prostu zyskamy prawdziwą mądrość – życiową mądrość – mądrość pochodzącą wprost od Boga. A to nam także – to taki „bonus”, otrzymany przy okazji – zapewni duchową młodość. Także w wieku lat osiemdziesięciu dziewięciu, czy dziewięćdziesięciu ośmiu.

Bo kto jest po Bożemu mądry – ten duchowo jest zawsze młody! A więc – jest o co zawalczyć! Warto! Po prostu – z której by strony nie patrzeć – opłaca się!

1 komentarz

  • Boże Ojcze przemów, abym usłyszała. Duchu Święty przemów, abym zrozumiała. Jezu przemów , abym wykonała. Amen.
    Ps.Wybieram się na Mszę Świętą i Procesje fatimską po mszy o 20tej. W tej chwili u nas dość mocno pada…

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.