Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń biskupich przeżywa Ksiądz Arcybiskup Andrzej Dzięga – w swoim czasie: Dziekan Wydziału Prawa na KUL, na którym studiowałem. Życzę mocy ducha i wszelkiego Bożego błogosławieństwa, o które też będę się dla Niego modlił.
A ja dzisiaj pomagam duszpastersko w Parafii Poizdów – na zaproszenie Księdza Adama Pietrusika, Proboszcza – a potem przejazd do Siedlec i Msza Święta o godzinie 20:00, połączona z Koronką do Bożego Miłosierdzia za Zmarłych.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie – osobiście? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, B,
24 listopada 2024.,
do czytań: Dn 7,13–14; Ap 1,5–8; J 18,33b–37
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Patrzyłem w nocnych widzeniach, a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.
CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Jezus Chrystus jest Świadkiem Wiernym, Pierworodnym umarłych i Władcą królów ziemi. Tym, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem i kapłanami Bogu i Ojcu swojemu: Jemu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
Oto nadchodzi z obłokami i ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go przebili. I będą Go opłakiwać wszystkie pokolenia ziemi. Tak: Amen.
Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Piłat powiedział do Jezusa: „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?”
Jezus odpowiedział: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?”
Piłat odparł: „Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?”
Odpowiedział Jezus: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd”.
Piłat zatem powiedział do Niego: „A więc jesteś Królem?”
Odpowiedział Jezus: „Tak, jestem Królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu”.
Wszystkie trzy czytania dzisiejszej liturgii Słowa ukazują Jezusa Chrystusa jako Króla. Można zatem powiedzieć, że dobrze czytania te zostały dobrane. Ale każde z nich pokazuje to królowanie jakby w inny sposób, z innej perspektywy. Czy jednak na pewno z innej?
Oto w pierwszym czytaniu, z Proroctwa Daniela, słyszymy: Patrzyłem w nocnych widzeniach, a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Pamiętajmy, że mówimy tu o przekazie starotestamentalnym, czyli z czasów przed przyjściem Jezusa na świat, zatem czytelnicy Księgi Proroka Daniela mogli się niemało nagłowić, kogóż to określa on mianem «Syna Człowieczego»? I dlaczego właśnie tak nazwał ową tajemniczą Postać, którą ujrzał?
My dzisiaj od razu myślimy o Jezusie Chrystusie, Syny Bożym i – właśnie – Synu Człowieczym, będąc już do tego określenia przyzwyczajonymi. Ale wtedy?… A jednak: Prorok tak właśnie określił tego, którego prowadzą do Przedwiecznego w pochodzie, który wygląda na uroczysty orszak! I cóż dzieje się potem?
Słyszymy: Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie. A zatem – obraz podniosły i uroczysty, ukazujący królowanie nad wiekami i nad potęgami świata i wszechświata; królowanie mocne i trwałe! Czy Jezus jest takim Królem? Z pewnością – tak!
Drugie czytanie z kolei, z Księgi Apokalipsy, a więc tak bardzo podobnej w charakterze i w przesłaniu do Księgi Daniela, ukazuje nam Jezusa Chrystusa jako tego, który jest Świadkiem Wiernym, Pierworodnym umarłych i Władcą królów ziemi. Tym, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem i kapłanami Bogu i Ojcu swojemu: Jemu chwała i moc na wieki.
Jest to zatem ponownie obraz «Władcy królów ziemi», a więc Władcy potężnego. Jednak tutaj mowa jest o tym, że miłuje on ludzi, których swoją krwią uwolnił od grzechów. Mowa jest więc o ofierze, o cierpieniu, o darze ze swego życia.
Jeszcze jaśniej jest to wyrażone w kolejnych zdaniach: Oto nadchodzi z obłokami i ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go przebili. I będą Go opłakiwać wszystkie pokolenia ziemi. Tak: Amen. Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący.
Zatem, został przebity za grzechy świata, czyli zabity, ale oto żyje i teraz zobaczą Go w pełnej chwale ci, którzy podnieśli na Niego rękę. Bo to On jest Alfą i Omegą, czyli Początkiem i Końcem, a tak naprawdę – tym, który nie miał początku i nie będzie miał końca. Czy Jezus jest takim Królem? Z pewnością tak!
Obraz ukazany w drugim czytaniu jest dość podobny do tego, ukazanego w pierwszym, ale w drugim mowa jest o cierpieniu, o przelanej krwi, o złożonej ofierze, o opłakiwaniu przez ludzi… Czy to wszystko jednak jakoś zakłóca ów majestat tego, który jest Alfa i Omega; tego, Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący? Może nie aż tak bardzo, ale widzimy różnicę z pierwszym obrazem.
Natomiast wpatrując się w obraz, ukazany w dzisiejszej Ewangelii, być może zastanawiamy się, o co tutaj chodzi? Oto bowiem jesteśmy świadkami procesu sądowego – bardzo dziwnego, przyznajmy, procesu – w którym Jezus Chrystus bierze udział nie jako ów Władca wielki i potężny, a zatem także Sędzia nad światem i wszechświatem, ale jako… oskarżony! Bardzo dziwny obraz…
I to właśnie w takich okolicznościach, na pytanie Piłata: Czy Ty jesteś Królem żydowskim?, odpowiada z całym przekonaniem: Tak, jestem Królem. Gdybyśmy nie wiedzieli, że to chodzi o Jezusa, tylko na Jego miejscu stałby ktoś inny, to powiedzielibyśmy, że to człowiek niespełna rozumu. Bo stoi przed sędzią jako oskarżony, odrzucony przez wszystkich, praktycznie już skazany na śmierć – a wpiera sędziemu prosto w oczy, że jest królem. No, po prostu, jakaś groteska!
Tyle tylko, że to nie był „ktoś tam”, a Jezus, a skoro On nawet w takich okolicznościach nie zawahał się przez moment, tylko wyraził to bardziej, niż jasno, że jest królem, to znaczy, że jest nim na pewno i jest nim w całej pełni. Sam to zresztą wyjaśnia, mówiąc najpierw: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd; aby zaraz dodać, jakie to Królestwo jest! A dokładniej: jakim On Królem jest… Mówi: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.
I właśnie: Czy Jezus jest takim Królem? Z pewnością – tak. To także jest obraz jego królewskiego majestatu: ów twardy kręgosłup moralny i niezachwiane świadectwo, dawane prawdzie – to także obraz królowania Jezusa!
Ale – być może – w tej sytuacji pojawi się pytanie: to który obraz Jezusa Króla jest prawdziwy? Albo; który jest najbardziej prawdziwy? Bo tu jakby sprzeczność widzimy: z jednej strony – majestat, wielkość i potęga; z drugiej jednak strony: odrzucenie, cierpienie, całkowite oddanie się Bogu i ludziom w dobrowolnej ofierze. Właśnie – czy to sprzeczności? Czy może Jezus Chrystus jest takim królem, który nie mieści się w standardach świata i w potocznym rozumieniu tej funkcji, a nadał jej własny rys – jedyny i niepowtarzalny? A jeśli tak, to jaki to rys?
Z pewnością, jest Jezus Chrystus Królem potężnym i mającym realną władzę nad światem i wszechświatem. Już chociażby to nie odpowiada wielu dzisiejszym światowym standardom – a może bardziej: faktycznym sytuacjom – w których to dzisiejsi królowie i władcy tego świata realnej władzy nie mają, gdyż są jedynie figurantami, pionkami w grze, prowadzonej na szachownicy świata przez swoich mocodawców, dysponujących wielkimi pieniędzmi i wielkimi wpływami. Jezus Chrystus tymczasem ma władzę realną, która nie kłania się żadnym wielkim tego świata i wpisuje się w żadne zależności, albo ulega różnym naciskom.
Nie ulega też żadnym manipulacjom, ani przekłamaniom. To władza oparta na prawdzie! To władza, która jest jednym wielkim świadectwem, dawanym prawdzie! To władza, która jest jedną wielką prawdą. Dlatego nie może się ona podobać wszelkiej maści kłamcom i kombinatorom, łapówkarzom i malwersantom, krętaczom, czy wręcz bandytom, dzierżącym władzę w państwie – jak to mamy obecnie w naszym państwie. Władza Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, w całości opiera się na prawdzie! Dlatego tak bardzo nie mieści się w standardach dzisiejszego świata – i dlatego także ci władcy ziemscy, którzy chcą w swoich rządach kierować się prawdą, niełatwy mają żywot…
Ale ta Jezusowa władza – jak sobie na to także zwróciliśmy uwagę – wiąże się również z poświęceniem, oddaniem, ofiarowaniem, a nawet cierpieniem. W tym sensie, Jezus nie jest takim władcą, jak wielu dzisiaj na świecie, którzy to wypinają piersi do odznaczeń, a ręce wyciągają do całowania, ale od rozwiązywania problemów i zaradzania trudnościom to mają swoich podwładnych, na których zresztą potem łatwo można zrzucić odpowiedzialność, w razie niepowodzenia.
Jezus – wprost przeciwnie – sam zmierzył się z całym złem tego świata, sam wziął na siebie grzechy swoich poddanych, sam wziął na siebie całe błoto i wszystkie brudy, jakie zalegają w świecie, aby swoich poddanych od tego uwolnić. Mówiąc obrazowo, nie wyciągał rąk do całowania, ale do związania przez oprawców, a potem do przebicia na krzyżu! Takim jest władcą.
Bierze na siebie pełną odpowiedzialność za ludzi, których Ojciec mu dał – czyli za cały świat wszystkich czasów. Bo właśnie taką władzę Ojciec Mu powierzył. Jezus bierze na siebie odpowiedzialność za zło, którego nie popełnił, ale które popełnili jego podwładni, czyli my wszyscy. Drodzy moi, który dzisiejszy władca tak poświęca się dla swoich podwładnych, poddanych, podopiecznych – jakby ich nie zwał – który?…
I zaznaczmy od razu, że nie chodzi tu o to, aby od dzisiaj wszyscy, mający jakąkolwiek władzę, związaną z pełnieniem jakiegokolwiek urzędu lub misji, uczyli swoich podwładnych lenistwa – bo sami za nich wszystko zrobią; bezkarności – bo przymkną oko na ich błędy, a szkody sami naprawią z własnej kieszeni; a wreszcie także będą spełniać ich wszystkie zachcianki i naginać swoje działania i decyzji do ich doraźnego widzimisię. Zupełnie nie o to chodzi!
Jako przełożeni, jako odpowiedzialni za dobro swoich podopiecznych, mają podejmować konkretne decyzje, mają im stawiać określone wymagania, precyzyjnie wyznaczać zadania i skrupulatnie rozliczać z ich realizacji. I mają także stosować – jeśli trzeba – upomnienie, nawet surowe. Nie mają sobie dać „wejść na głowę”, mają być stanowczy, konkretni, wymagający. A kiedy się zarysuje jakiś problem, jakiś konflikt, czy wyjdzie jakaś tak zwana afera, to nie mają się rozglądać po swoich współpracownikach, albo przerzucać odpowiedzialność na kogoś innego, tylko sami zakasać rękawy i – za przeproszeniem – „ubebrać” ręce w tym błotku, ale problem rozwiązać.
Czyli: nie zamiatać problemu pod dywan, nie podrzucać go komuś, jak kukułczego jajka; nie starać się go przemilczeć, lub przeczekać – na zasadzie, że może się jakoś sam rozwiąże, albo ludzie zapomną, a media przestaną o tym trąbić. Nie! Właśnie po to ktoś jest szefem, właśnie po to zasiadł w fotelu dyrektora lub biskupa, żeby w takich sytuacjach z problemem się mierzyć. Jeśli się nie da rady, albo nie ma się pomysłu, albo cierpliwości, albo psychicznej odporności – to trzeba z danego stanowiska uczciwie zrezygnować, opuścić ten czy inny fotel. I przekazać komuś innemu.
Jeszcze raz podkreślmy: nie można być szefem, nie można zajmować jakiegokolwiek stanowiska, związanego z władzą nad innymi – tylko dla zaszczytów, pochwał i splendorów. W rozumieniu i według przykładu samego Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata – władza jest służbą. W duchu prawdy i odpowiedzialności. Owszem, jest zaszczytem, jest wyróżnieniem. Ale jest też krzyżem. Nieraz – naprawdę ciężkim. Trzeba o tym wiedzieć, podejmując się jakiejkolwiek odpowiedzialności za drugich.
Na tym właśnie polega to przenoszenie na realia naszej codzienności królowania Jezusa, ukazanego w dzisiejszej Ewangelii, czyli tego, będącego darem z siebie, ofiarą ze swego życia, także znoszeniem przykrości, przeciwności i cierpień. Właśnie na tym: na przyjęciu tych wymiarów władzy nad innymi i odpowiedzialności za nich, które wiążą się właśnie z trudem, poświęceniem dla ich dobra: poświęceniem im całej swojej uwagi, swojego czasu, swoich talentów, także – w rozsądny i przemyślany sposób – swoich pieniędzy.
A wtedy można i należy stawiać im określone, nawet wysokie wymagania – właśnie wtedy, kiedy te wymagania najpierw postawi się sobie samemu.
Takie było i jest królowanie Jezusa! Taki wzór pozostawia nam On jako jedyny i największy Król świata i wszechświata. I tego uczy nas, taką drogę nam wskazuje – nam, którzy podejmujemy się odpowiedzialności za drugiego człowieka, choćby pojedynczego. Albo tego najbliższego – jak rodzice podejmują się odpowiedzialności za wychowanie dzieci, skoro przekazują im życie. Bo to również o tych relacjach – a może nawet: przede wszystkich tych – dzisiaj mówimy. O odpowiedzialności za siebie nawzajem – w obrębie najbliższej rodziny. A potem także: w tych szerszych wymiarach.
Nigdy władza nad drugim człowiekiem, nigdy kierowanie innymi ludźmi nie może oznaczać poniżania kogokolwiek, traktowania go z góry, pomiatania człowiekiem, mieszania go z błotem, sprowadzania do tak zwanego parteru, używania człowieka jak rzeczy, albo jak trybiku w maszynie; pokazywania mu, „kto tu rządzi”!
Wszystkie takie zachowania tych, którzy mają władzę, którzy kierują innymi – pokazują wprost, że ewidentnie nie nadają się oni do tego! Dlatego jak najszybciej powinni być z danego urzędu zdjęci. Bo nie służą innym, tylko kosztem innych leczą swoje kompleksy i pompują coraz bardziej rozdęte „ego”. Ileż tego mamy w strukturach politycznych – niestety, także kościelnych…
Dlatego dzisiejszą Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata potraktujmy jako okazję do tego, aby zrewidować i raz jeszcze przemyśleć nasze podejście do drugiego człowieka i sposób, w jaki realizujemy naszą odpowiedzialność za drugiego człowieka – my wszyscy, którzy się takiej odpowiedzialności, choćby w najmniejszym wymiarze, podejmujemy. Czyli właśnie – dokładnie – my wszyscy. Tak naprawdę – każda i każdy z nas.