Czemu bojaźliwi jesteście?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa:

Halina Klimkowicz – Lekarz rodzinny moich Rodziców, a także moja Pani Doktor w czasie mojej nauki w liceum, kiedy to szczególnie w klasie maturalnej musiałem dość intensywnie korzystać z Jej fachowej pomocy;

Halina Orłowska – przez wiele lat nasza Gospodyni w Szklarskiej Porębie.

Drogim Paniom życzę opieki z Niebios, o co będę się dla Nich modlił.

Drodzy moi, ja dzisiaj wyruszam z Pielgrzymką, organizowaną przez Duszpasterstwo Niewidomych i Niedowidzących z Garwolina – do Zuzeli, Gietrzwałdu, Świętej Lipki, Torunia, i nie wiem jeszcze, dokąd… Bo to nie ja organizuję, tylko Pani Krysia Chruściel, bardzo aktywna Szefowa tamtejszego Duszpasterstwa, która co roku podejmuje się takiego dzieła, a dwa lata temu to właśnie Pani Krysia „załatwiła mi” prowadzenie Apelu na Jasnej Górze. Dzisiaj wyruszymy w drugą stronę, ale nawet nie wiem, dokąd dzisiaj dotrzemy. Ja mam być jedynie opiekunem duchowym.

Przyznaję, że to duży komfort psychiczny – uczestniczyć w wyjeździe, a nie przejmować się jego organizacją. Niestety, nie za często mam taką możliwość.

Tak, czy owak, będę Was informował, gdzie jestem, a na pewno będę się za Was modlił!

Teraz jednak zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan mówi konkretnie do mnie? Z jakim bardzo osobistym wezwaniem właśnie do mnie się zwraca? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 13 Tygodnia zwykłego, rok I,

1 lipca 2025., 

do czytań: Rdz 19,15–29; Mt 8,23–27

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Aniołowie przynaglali Lota, mówiąc: „Prędzej, weź żonę i córki, które są przy tobie, abyś nie zginął z winy tego miasta”. Kiedy zaś on zwlekał, mężowie ci chwycili go, jego żonę i dwie córki za ręce, Pan bowiem litował się nad nimi, i wyciągnęli ich, i wyprowadzili poza miasto.

A gdy ich już wyprowadzili z miasta, rzekł jeden z nich: „Uchodź, abyś ocalił swe życie. Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się nigdzie w tej okolicy, ale szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz”.

Ale Lot rzekł do nich: „Nie, Panie mój. Jeśli jesteś życzliwy dla twego sługi, uczyń większą łaskę niż ta, którą mi wyświadczyłeś, ratując mi życie: bo ja nie mogę szukać schronienia w górach, aby tam nie dosięgło mnie nieszczęście i abym nie zginął. Oto jest tu w pobliżu miasto, do którego mógłbym uciec. A choć jest ono małe, w nim znajdę schronienie. Czyż nie jest ono małe? Ja zaś będę mógł ocalić życie”.

Odpowiedział mu: „Przychylam się i do tej twojej prośby; nie zniszczę więc miasta, o którym mówisz. Szybko zatem schroń się w nim, bo nie mogę dokonać zniszczenia, dopóki tam nie wejdziesz”. Dlatego dano temu miastu nazwę Soar. Słońce wzeszło już nad ziemią, gdy Lot przybył do Soaru.

A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana z nieba. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność. Żona Lota, która szła za nim, obejrzała się i stała się słupem soli.

Abraham, wstawszy rano, udał się na to miejsce, na którym przedtem stał przed Panem. I gdy spojrzał w stronę Sodomy i Gomory i na cały obszar dokoła, zobaczył unoszący się nad ziemią gęsty dym, jak gdyby z pieca, w którym topią metal.

Tak więc Bóg, niszcząc okoliczne miasta, przez wzgląd na Abrahama ocalił Lota od zagłady, jakiej uległy te miasta, w których Lot przedtem mieszkał.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy Jezus wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie.

Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: „Panie, ratuj, giniemy!”

A On im rzekł: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza.

A ludzie pytali zdumieni: „Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?”

Dwa obrazy działania niszczycielskiej siły ukazuje nam dzisiejsza liturgia Słowa. W pierwszym czytaniu, z Księgi Rodzaju – to deszcz siarki i ognia od Pana z nieba, który spadł na Sodomę i Gomorę. I zniszczył te dwa miasta całkowicie. Jednak z tej pożogi Bóg osobiście wyprowadził – i to za rękę, ponaglając i pospieszając – Lota, czyli kuzyna Abrahama, z całą rodziną. Jak słyszeliśmy, interwencja Boga była naprawdę bardzo zdecydowana, bo kiedy Lot zwlekał, to Bóg wyprowadził go wręcz na siłę.

I ocalił jego rodzinę – za wyjątkiem żony, która wszystko zrobiła, aby się nie uratować, bo nawet po wyprowadzeniu z miasta, a więc już po faktycznym ocaleniu, ona jeszcze musiała się obejrzeć, aby zobaczyć zagładę miasta, chociaż Boży zakaz w tej sprawie był absolutny i nie podlegał dyskusji. Niestety, siła ciekawości – a może jeszcze czegoś innego – była większa. Bóg natomiast robił, co mógł, aby cała rodzina Lota została ocalona – jak dodaje Autor biblijny, przez wzgląd na Abrahama. Ale o wiele bardziej – z pewnością – przez wzgląd na Bożą miłość i troskę o człowieka!

Tę samą, którą widzimy w historii, opisanej w Ewangelii. Tutaj siłą niszczycielską okazała się wielka burza na jeziorze. Jak bowiem słyszymy, gdy Jezus wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: „Panie, ratuj, giniemy!” A On im rzekł: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza.

Mamy więc znowu do czynienia ze zdecydowaną interwencją Boga, a konkretnie Bożego Syna. Interwencja ta zapobiegła nieszczęściu i pozwoliła uratować kilkunastu ludzi. Co prawda, nie wiemy, ilu tam ich dokładnie w tej łodzi było, ale jest faktem, że wszyscy oni przeżyli wielki strach. Jednakże doświadczyli również wielkiej Bożej pomocy i łaskawości, wielkiego miłosierdzia, które tamtej nocy przyniosło im ratunek.

Jak zatem widzimy, Bóg dzisiaj jawi się nam jako Obrońca i Wyzwoliciel z pożogi – z tego, co zagraża życiu człowieka! A na pewno w tym obrazie ucieczki z miasta, które zaraz miało być zniszczone wskutek rozlicznych nieprawości jego mieszkańców, a także w obrazie dramatycznej prośby uczniów, skierowanej do Jezusa, aby zainterweniował, widzimy o wiele szerszy i głębszy przekaz, aniżeli tylko zapis faktograficzny, z którym mamy do czynienia w dzisiejszym przekazie.

Bo w obrazie ucieczki Lota i jego rodziny widzimy pierwszy sposób na uratowanie się przed wszelkim zagrożeniem, szczególnie duchowym. Jaki to sposób? Właśnie – ucieczka. Tak, ucieczka! Unik. My bowiem naprawdę nie musimy zgrywać wielkich bohaterów i udowadniać samym sobie i wszystkim wokół, że oto zmierzymy się ze wszystkimi mocami świata – tego fizycznego i tego duchowego – i wszystkie pokonamy! W rzeczywistości – wiemy, jak to najczęściej jest.

Naprawdę, pierwszym sposobem na walkę z grzechem jest ucieczka od niego i od okazji do niego. Unik. Może to się dokonać nawet dosłownie, poprzez chociażby wyjście z takiego towarzystwa, w którym za chwilę może dojść do karczemnej awantury, z użyciem całej palety przekleństw! I w ogóle – unikanie wszelkiej okazji do grzechu, pokonywanie pokus.

Ale też unikanie problemów – tam, gdzie chodzi o jakieś rzeczy mało istotne i gdy taka ucieczka nie będzie oznaczała tchórzostwa, wycofania się ze swoich zasad moralnych, czy będzie efektem strachu lub wygodnictwa. W takich zasadniczych sprawach trzeba wytoczyć wszystkie działa na szaniec. Ale wtedy, kiedy trzeba jedynie „upolować komara”, to nie warto wytaczać armaty – mówiąc nieco obrazowo. I gdzie da się uniknąć problemów poprzez to, że się ich właśnie uniknie, to trzeba ich uniknąć.

Chyba, że się nie da. A wtedy – i to jest drugi sposób na pokonywanie trudności, tak fizycznych, jak i duchowych – trzeba wołać na pomoc Jezusa! On zawsze jest blisko, bardzo blisko! Chociaż nieraz wydaje się, że śpi, że jest nieobecny. Albo że nie wie, co się u nas dzieje. Nie jest to prawdą. On wie bardzo dobrze. Ale czeka na sygnał od nas, aby to nam zależało na Jego pomocy. On się nie chce narzucać.

Chociaż bardzo Mu zależy – tak, jak zależało na ocaleniu rodziny Lota, dlatego przynaglał ich, żeby szybko uchodzili z miasta i uciekali prosto przed siebie. Ale nawet wtedy zgodził się i na to, aby uciekli do tego miasta, które sam Lot wskazał. Natomiast to zaangażowanie Boga było bardzo widoczne.

Ale w Ewangelii też – chociaż pozornie wyglądało to inaczej, bo Jezusowy sen sugerowałby takie zupełne beztroskie podejście. Wiemy jednak, że Jezus zareagował bardzo zdecydowanie i bardzo skutecznie, w jednym momencie rozwiązując problem. Poczekał jednak, aby do ludzi dotarło, że tylko On – Bóg Człowiek, Boży Syn – jest w stanie pomóc im w tym trudnym momencie. I aby do Niego szczerze się zwrócili. Aby dali Mu zielone światło do działania. Z wielką wiarą – o którą też się dziś upomniał.

A wtedy On już dopełni reszty!

1 komentarz

  • Korzystam z tego fragmentu Pisma Świętego (Ewangelia Mateusza 17:20-37) do refleksji podczas modlitwy różańcowej (3. Tajemnica Światła „Wezwanie do pokuty”)

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.