Rozumie ktoś coś z tego?…

R

Szczęść Boże! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Ksiądz Wiesław Mućka – Dyrektor Zespołu Szkół Katolickich w Białej Podlaskiej;

Joanna Centkowska – należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

Miłosz Pietraszkiewicz – Organista w Parafii w Małaszewiczach, Członek FORMACJI «SPE SALVI».

Życzę świętującym ogromu łask Bożych i świadomości, że Pan codziennie Ich prowadzi. Modlę się, aby dali się Mu poprowadzić.

Moi Drodzy, od wczoraj jestem na Pielgrzymce, o której pisałem. Pozdrawiam Was ze Stoczka Klasztornego – z klasztoru, w którym przez rok więziony był Prymas Wyszyński. To było drugie miejsce jego uwięzienia – z czterech – i trwało ponad rok. Miał tu naprawdę bardzo, ale to bardzo trudne warunki. Jestem w pokoju, który usytuowany jest tuż pod tym pomieszczeniem, w którym był przetrzymywany.

Ale wczorajszy dzień rozpoczęliśmy wyjazdem po 8:00 z Siedlec i najpierw byliśmy w Zuzeli, w miejscu urodzenia Prymasa, potem w Mrągowie obiad, potem Święta Lipka i wysłuchanie ciekawej opowieści Przewodnika o tym naprawdę niezwykłym miejscu, połączone z wysłuchaniem prezentacji organów (i obejrzeniem prezentacji prospektu organowego z poruszającymi się figurkami), a potem przejazd już do Stoczka Klasztornego i kolacja, Msza Święta i odwiedziny wspomnianego pomieszczenia, w którym „mieszkał” Prymas.

My dzisiaj wyruszamy do Gietrzwałdu, gdzie będzie Msza Święta i docelowo do Torunia, gdzie będzie nocleg. Szczegółowych planów nie pamiętam – Pani Krysia Chruściel, nasza znakomita Organizatorka, informuje nas o nich, ale trudno to dokładnie spamiętać. W każdym razie, całość wyjazdu zorganizowana jest perfekcyjnie!

Ja oczywiście zapewniam o modlitwie za Was, Drodzy moi, i Waszych sprawach!

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan mówi dziś wprost i konkretnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

A teraz wchodzę do pokoju, w którym przebywał Prymas Tysiąclecia i wzywając Jego wstawiennictwa – z oryginalnego biurka, przy którym wtedy pracował – wysyłam Wam to rozważanie, a z nim – moje z serca płynące, kapłańskie błogosławieństwo:

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 13 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Kodeńskiej

Matki Jedności,

2 lipca 2025., 

do czytań: Rdz 21,5.8–20; Mt 8,28–34

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Abraham miał sto lat, gdy mu się urodził syn jego Izaak. Dziecko podrosło i zostało odłączone od piersi. Abraham wyprawił wielką ucztę w tym dniu, w którym Izaak został odłączony od piersi.

Sara widząc, że syn Egipcjanki Hagar, którego ta urodziła Abrahamowi, naśmiewa się z Izaaka, rzekła do Abrahama: „Wypędź tę niewolnicę wraz z jej synem, bo syn tej niewolnicy nie będzie współdziedzicem z synem moim Izaakiem”. To powiedzenie Abraham uznał za bardzo złe ze względu na swego syna.

A wtedy Bóg rzekł do Abrahama: „Niechaj ci się nie wydaje złe to, co Sara powiedziała o tym chłopcu i o twojej niewolnicy. Posłuchaj jej, gdyż tylko od Izaaka będzie nazwane twoje potomstwo. Syna zaś tej niewolnicy uczynię również wielkim narodem, bo jest on twoim potomkiem”.

Nazajutrz rano wziął Abraham chleb oraz bukłak z wodą i dał Hagar, wkładając jej na barki, i wydalił ją wraz z dzieckiem. Ona zaś poszła i błąkała się po pustyni Beer-Szeby. A gdy zabrakło wody w bukłaku, ułożyła dziecko pod jednym krzewem, po czym odeszła i usiadła opodal tak daleko, jak łuk doniesie, mówiąc: „Nie będę patrzyła na śmierć dziecka”. I tak siedząc opodal, zaczęła głośno płakać.

Ale Bóg usłyszał jęk dziecka i anioł Boży zawołał na Hagar z nieba: „Cóż ci to, Hagar? Nie lękaj się, bo usłyszał Bóg jęk chłopca tam leżącego. Wstań, podnieś chłopca i weź go za rękę, bo uczynię go wielkim narodem”.

Po czym Bóg otworzył jej oczy i ujrzała studnię z wodą; a ona poszła, napełniła bukłak wodą i dała chłopcu pić. Bóg otaczał chłopca opieką, gdy dorósł. Mieszkał on na pustyni i stał się łucznikiem.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy Jezus przybył na drugi brzeg do kraju Gadareńczyków, wybiegli Mu naprzeciw dwaj opętani, którzy wyszli z grobów, bardzo dzicy, tak że nikt nie mógł przejść tą drogą. Zaczęli krzyczeć: „Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?”

A opodal nich pasła się duża trzoda świń. Złe duchy prosiły Go: „Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń”. Rzekł do nich: „Idźcie”. Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w falach.

Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.

Po wysłuchaniu dzisiejszych czytań mszalnych, trudno nie skonstatować ich treści stwierdzeniem, że – zaiste – dziwnymi drogami prowadzi nas Pan. Bo z tego, co dziś usłyszeliśmy, chyba nie za dużo rozumiemy…

Przede wszystkim, to nie za wiele rozumiemy ze starotestamentalnych przepisów małżeńskich, rodzinnych i tych, dotyczących potomstwa i dziedziczenia, skoro dzisiaj dowiadujemy się, że Abraham miał sto lat, gdy mu się urodził syn jego Izaak. Dziecko podrosło i zostało odłączone od piersi. Abraham wyprawił wielką ucztę w tym dniu, w którym Izaak został odłączony od piersi. Sara widząc, że syn Egipcjanki Hagar, którego ta urodziła Abrahamowi, naśmiewa się z Izaaka, rzekła do Abrahama: „Wypędź tę niewolnicę wraz z jej synem, bo syn tej niewolnicy nie będzie współdziedzicem z synem moim Izaakiem”.

Wiemy z czytań w dniach poprzednich, że syn Egipcjanki Hagar – to był też syn Abrahama! Kiedy bowiem Sara nie mogła począć nowego życia, sama zaproponowała, że doprowadzi do swego męża swoją służącą, aby to z nią miał dziecko – niejako w jej imieniu. Prawo ówcześnie obowiązujące – prawo starotestamentalne – nie tylko na taką praktykę pozwalało, ale ją wręcz nakazywało! Dlatego trudno się dziwić reakcji Abrahama na te słowa jego żony. Jak stwierdza Autor biblijny: To powiedzenie Abraham uznał za bardzo złe ze względu na swego syna.

Temu trudno się dziwić. Ale – w takim razie – trudno się nie dziwić temu, że Bóg pozwolił, a wręcz nakazał zrobić to, co powiedziała Sara, czyli wypędzić Hagar z jej dzieckiem. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że to rozwiązanie nie tylko niehumanitarne, ale wręcz nieludzkie, bezduszne, straszne! Barbarzyńskie! Jak można wyrzucić na pastwę losu, na głód i chłód, dwie totalnie bezbronne istoty! A jedynym posagiem na to „nowe” życie był jeden chleb i bukłak z wodą. Ot, hojność, posunięta wręcz do rozrzutności – moglibyśmy skonstatować ironicznie.

Ale Abraham tak właśnie zrobił, co okazało się całkowicie zgodne z planem Bożym. Rozumie ktoś coś z tego?…

Na szczęście, w drugiej części pierwszego czytania słyszymy: Ale Bóg usłyszał jęk dziecka i anioł Boży zawołał na Hagar z nieba: „Cóż ci to, Hagar? Nie lękaj się, bo usłyszał Bóg jęk chłopca tam leżącego. Wstań, podnieś chłopca i weź go za rękę, bo uczynię go wielkim narodem”. Po czym Bóg otworzył jej oczy i ujrzała studnię z wodą; a ona poszła, napełniła bukłak wodą i dała chłopcu pić. Bóg otaczał chłopca opieką, gdy dorósł. Mieszkał on na pustyni i stał się łucznikiem.

No, tutaj to już mamy do czynienia z obrazem Boga, który znamy. Ale – w takim razie – czemu chciał przeprowadzić Hagar i jej bezbronne dziecko przez całe to poniżenie i odrzucenie, które ich spotkało?…

A czemu trzeba było straty całego stada świń – trzody dwutysięcznej – aby Jezus mógł pokazać swoją moc nad złymi duchami? Czemu trzeba było postawić właściciela tej trzody – zapewne uczciwego gospodarza – w tak trudnej sytuacji, narazić go na aż tak wielką niedogodność? Czy Jezus nie miał władzy, nie miał możliwości, aby zrobić to jakoś tak bardziej „oględnie”, spokojniej i bez aż takiego rozmachu?

I czemu w ogóle zgodził się na to, aby złe duchy mogły w tym momencie o czymkolwiek zadecydować? No, może jeszcze to zrozumiemy, jeśli uznamy, że taką akurat prośbę mogły skierować – prośbę o wybór okoliczności, w jakich poniosą klęskę, przez co ta klęska stała się jeszcze bardziej spektakularna – ale co ma do tego właściciel świń? Bo to on w sumie poniósł tu największą stratę materialną! Rozumie ktoś coś z tego?…

I tak moglibyśmy wymienić jeszcze wiele sytuacji – tym razem, naszego własnego życia – kiedy to wiele rzeczy, a wręcz wszystkie, ułożyły się zupełnie, ale to zupełnie inaczej, niż my byśmy chcieli czy się spodziewali, i nawet taka zwyczajna ludzka logika, nawet oparta na wierze w Boga, podpowiadałaby inne rozwiązania. A Pan wybrał takie, jakie wybrał – wprost przeczące tejże logice. Nawet Jego własnej – takie czasami odnosimy wrażenie… Rozumie ktoś coś z tego?…

Pewnie nie zrozumiemy niektórych spraw do końca swoich dni – pewnych sytuacji, które w naszym życiu zaistniały, lub okoliczności, w których znaleźliśmy się. Ale zapewne sami przyznamy, że choć ich nie rozumieliśmy i nadal nie rozumiemy, to jednak Pan wyprowadził te okoliczności „na prostą” i nas także wyprowadził „na prostą”. Wyszliśmy z tego wszystkiego „obronną ręką”, jakoś tam wyszliśmy „na swoje”. Pan wyprowadził z tego dobro dla nas.

I nawet, jeśli jeszcze pewnych spraw – albo nawet wielu spraw – do końca nie rozumiemy, to oddajemy je Panu naszemu, aby On dalej wszystko prowadził. My zaś – totalnie Mu zaufajmy, że wie, co robi. I nawet, jeżeli poniesiemy jakąś doraźną stratę – czy to materialną, czy na odcinku naszych przekonań, naszej opinii o sobie, albo o danej sprawie, na odcinku naszego osobistego komfortu – to jednak zysk, jaki osiągniemy, szczególnie na odcinku duchowym, będzie o wiele większy.

I chociaż przyznamy, że faktycznie dziwnymi drogami prowadzi nas Pan, to jednak są to Jego drogi i są to tak naprawdę proste drogi, prowadzące bezpiecznie do tego celu, jakim jest On sam, nasz Pan, i nasze z Nim przebywanie na wieki.

Dlatego nie warto płakać nawet nad wielkim stadem świń – mówiąc oczywiście obrazowo – ale poświęcić to, co nie jest prawdziwą wartością, aby zyskać to, co nią jest. Nawet, jeśli w tym momencie, na pytanie: Rozumie ktoś coś z tego?… – trzeba odpowiedzieć, że nie. Że teraz jeszcze nie. To w takim razie trzeba jeszcze bardziej zaufać! A zrozumienie przyjdzie później.

Albo i nie przyjdzie… Bo może sami dojdziemy do przekonania, że nie jest aż tak konieczne, skoro i tak wyszliśmy „na swoje”, wyszliśmy na tym dobrze. Zaufajmy zatem Panu, dajmy Mu zielone światło do działania, bo On na pewno wie, co robi. Nawet, jeśli my nie do końca to rozumiemy…

A jeśli szukamy przykładu historii, którą po ludzku trudno zrozumieć, gdy idzie o jej przebieg i znaczenie niektórych faktów, a która teraz owocuje ogromnym duchowym dobrem dla tak wielu ludzi, to z pewnością warto przypomnieć sobie historię, związaną z Cudownym Obrazem Matki Bożej, królującej w Kodniu. Dzisiaj w Diecezji Siedleckiej obchodzone jest to liturgiczne wspomnienie. Co możemy powiedzieć o tym Sanktuarium, o tym Obrazie i o związanej z nim historii?

Otóż, Sanktuarium to znajduje się w północno–wschodniej części województwa lubelskiego, w Kodniu nad Bugiem. To właśnie tam znajduje się owo Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny, noszącej – między innymi – tytuł Matki Jedności. Opiekują się nim obecnie Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej.

W głównym ołtarzu tamtejszego kościoła znajduje się cudowny obraz Matki Bożej o wymiarach: 223 – 128 cm. Maryja wraz z Dzieciątkiem ukazana jest na nim w całej postaci. Obydwoje ubrani są w szaty, które układają się stożkowo. Na szczególną uwagę zasługuje oblicze Jezusa – jest to pomniejszona twarz dorosłego mężczyzny. Z tyłu obu Postaci znajduje się olbrzymia, zajmująca prawie połowę obrazu aureola.

Obraz według tradycji został namalowany w VI wieku przez Świętego Augustyna z Canterbury, na prośbę Papieża Grzegorza I, jako kopia rzeźby Matki Bożej, która znajdowała się w jego prywatnej kaplicy. Papież postanowił podarować rzeźbę Leanderowi, Arcybiskupowi Sewilli, który umieścił ją w sanktuarium w Guadalupe, w Hiszpanii.

Obraz natomiast pozostał w papieskiej kaplicy aż do czasów Papieża Urbana VIII, gdy w 1630 roku miał go wykraść z Rzymu książę Mikołaj Sapieha, zwany Pobożnym po tym, jak przed tym właśnie Obrazem doznał cudownego uzdrowienia. Cała ta historia w sposób niezwykle barwny opisana została przez Zofię Kossak – Szczucką w powieści „Błogosławiona wina”. Skradziony Obraz Mikołaj Sapieha umieścił w kościele Świętej Anny w Kodniu, gdzie znajduje się do dziś.

Informacje powyższe – według niektórych historyków, także duchownych – nie znajdują jednak pełnego potwierdzenia w źródłach historycznych. Najbardziej wiarygodną wydaje się zatem – według nich – ta wersja, według której Obraz został przez Mikołaja Sapiehę zakupiony w Hiszpanii, podczas pielgrzymki. Na jego pochodzenie właśnie z Hiszpanii wskazuje styl, typowy dla tamtejszego malarstwa w XVII wieku. Chociaż są dowody na to, że w tamtym czasie Mikołaj Sapieha pielgrzymował do Rzymu. Dlatego nie brakuje i tych, którzy bronią wersji o „błogosławionej winie”!

Już będąc w Kodniu, Obraz został ukoronowany, 15 sierpnia 1723 roku, przez Biskupa łuckiego Stefana Rupniewskiego. W kwietniu 1875 roku, kościół w Kodniu trafił w ręce prawosławnych, co sprawiło, że od sierpnia tegoż 1875 roku do września 1927 roku, Obraz znajdował się na Jasnej Górze. Pamiątką tego pobytu jest jego kopia, umieszczona w jasnogórskim Wieczerniku.

Do Kodnia powrócił w dniach 3 i 4 września 1927 roku, wieziony uroczyście przez Warszawę. W 1973 roku, Papież Paweł VI nadał świątyni kodeńskiej tytuł Bazyliki Mniejszej, a Papież Jan Paweł II, w 1997 roku, zatwierdził tytuł Matki Bożej Kodeńskiej jako Matki Jedności. Obecnie Kodeń jest najbardziej znanym ośrodkiem kultu Maryjnego na Podlasiu oraz miejscem spotkań ekumenicznych.

dniu 15 sierpnia 2023 roku, Obraz Matki Bożej Kodeńskiej został ozdobiony nowymi Koronami, pobłogosławionymi przez Papieża Franciszka.

Pielgrzymujmy tam, moi Drodzy, naszymi gorącymi sercami. I to właśnie tam stawiajmy – w odniesieniu do tak wielu wydarzeń z naszego życia – to pytanie: Rozumie ktoś coś z tego?… Ale tam również uczmy się zaufania do Boga, jakiego przykład dała właśnie Ona, Matka Syna Bożego, Pani Kodeńska, Matka Jedności, która też wielu spraw, dziejących się w Jej życiu, nie rozumiała… Ale zawsze bezgranicznie ufała! I dobrze na tym wyszła! I nam w tym dzisiaj pomaga…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.