Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam z Siedlec, gdzie po 12:00 będę miał radość powitać dwóch Alumnów Seminarium poznańskiego: Serafina Kiełbasiewicza i Jana Kempę, których poznałem w lutym, w Szklarskiej Porębie – i z którymi od tamtego czasu utrzymuję stały kontakt. Przyjeżdżają Oni na trzy dni, aby zobaczyć Podlasie, w tym: nasze Sanktuaria. Dlatego dzisiaj przyjedziemy na 18:00 do mojej rodzinnej Parafii – Sanktuarium Bożego Miłosierdzia – na Mszę Świętą, a potem pojedziemy do Kodnia, gdzie zanocujemy dzisiaj i jutro. A jutro objedziemy jeszcze inne piękne i święte miejsca w naszej okolicy. Będzie okazja wspólnie porozmawiać, pomodlić się…
Bardzo się cieszę, że od czasu naszego zapoznania się, Serafinowi i Jankowi tak bardzo zależy na utrzymaniu naszego kontaktu. I że w przeddzień rozpoczęcia – tam u siebie – nowego roku formacyjnego przyjeżdżają, aby swoje seminaryjne przygotowanie oddać pod opiekę Matki Bożej Kodeńskiej. Niezmiernie cieszę się z tego spotkania – z tego, że chce się Im fatygować, aby taki kawał drogi odbyć, by do mnie dotrzeć.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Na co tak szczególnie zwraca mi uwagę? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej,
15 września 2025.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: Hbr 5,7–9; J 19,25–27 lub Łk 2,33–35
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Chrystus podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Obok krzyża Chrystusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”.
I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
ALBO:
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Po przedstawieniu Jezusa w świątyni Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono.
Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.
Przeżywając dziś – w bezpośredniej bliskości Święta Podwyższenia Krzyża Świętego – wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej, warto wspomnieć już na początku, że przez wiele stuleci Kościół obchodził dwa święta dla uczczenia cierpień Matki Bożej: w piątek przed Niedzielą Palmową – Matki Bożej Bolesnej i 15 września – Święto Siedmiu Boleści Maryi.
Pierwsze spośród wymienionych świąt wprowadzono w Niemczech, w roku 1423, w diecezji kolońskiej i nazywano je „Współcierpienie Maryi dla zadośćuczynienia za gwałty, jakich dokonywano na kościołach katolickich”.
Drugie z kolei miało nieco inny charakter. Od XIV wieku motyw siedmiu boleści Maryi często się pojawiał. Tymi boleściami – według tradycji – miały być: proroctwo Symeona, ucieczka do Egiptu, zgubienie Jezusa w Jerozolimie, spotkanie z Jezusem na Drodze Krzyżowej, Ukrzyżowanie i Śmierć Jezusa, zdjęcie Jezusa z krzyża i złożenie Jezusa do grobu. Pius VII, w roku 1814, święto to rozszerzył na cały Kościół, wyznaczając je na trzecią niedzielę września. Święty Papież Pius X ustalił je na 15 września. W Polsce oba święta rychło się przyjęły.
Ostatnia, posoborowa zmiana kalendarza liturgicznego zniosła święto przed Niedzielą Palmową i pozostawiła tylko to z 15 września, jako łączące oba poprzednie święta w jedno wspomnienie – Matki Bożej Bolesnej.
Przeżywamy to wspomnienie – jak już nadmieniliśmy – w bezpośredniej bliskości Święta Podwyższenia Krzyża Świętego, podobnie, jak wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi obchodzimy w bezpośredniej bliskości Uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Bo Maryja zawsze była przy swoim Synu – i tego nas właśnie uczy. Może zatem należałoby to Święto nazwać „Świętem bliskości Maryi z Jezusem”, albo „Świętem nieustającego trwania Matki przy Synu”?… Dodajmy: trwania w cierpieniu! To bardzo ważne, bo trwać w chwilach radości jest bardzo łatwo i przyjemnie. I kiedy ktoś jest na piedestale, ma władzę albo pieniądze – albo jedno i drugie, a tak jest najczęściej – to wtedy bardzo chętnie się trwa przy takim człowieku.
Wystarczy jednak, że straci on tę swoją pozycję – i natychmiast przekonuje się, że został sam! Totalnie sam! Ileż takich przykrych doświadczeń mają ludzie, którzy stracili swoje wysokie stanowiska – także w hierarchii kościelnej, kiedy to chociażby biskup diecezjalny odchodzi na emeryturę i już nie ma władzy nad diecezją, od niego już nic nie zależy w kwestiach jakichkolwiek decyzji… I cóż wtedy?
Bardzo to jest widoczne nawet na zewnątrz – i jest to naprawdę bardzo bolesne w odbiorze, że cały zastęp adoratorów i rzekomo najbardziej mu oddanych współpracowników i deklarujących wobec niego „synowskie oddanie”, teraz kręci się wokół nowego rządcy diecezji, a tamten pozostaje sam… Nawet na różnego rodzaju spotkaniach i uroczystościach widać, że sam przechodzi z miejsca na miejsce i nikt mu nie towarzyszy; że sam siedzi gdzieś z boku, nie ma nawet z kim porozmawiać…
Owszem, trzeba przyznać i to, że niejeden biskup czy dyrektor, czy szef na taką sytuację szczerze sobie zapracował, traktując ludzi „z góry” i nie licząc się z nimi. Teraz więc jedynie zbiera owoce swojej postawy… Ale i tak jest to przykre.
O ile bardziej jest to przykre, kiedy ktoś poświęca się dla innych szczerze i z serca, a i tak w najtrudniejszym momencie swego życia pozostaje sam, bo ludzie jakoś nie widzą potrzeby – a może się obawiają z jakiegoś powodu – stanąć po jego stronie…
I w tym kontekście zobaczmy cierpiącego Jezusa – i Jego Matkę, która w żadnym momencie Jego życia i działalności ani na moment Go nie opuściła. Dlatego może Ona – jako pierwsza – korzystać z tego daru zbawienia, o którym Autor Listu do Hebrajczyków mówi dzisiaj w pierwszym czytaniu: Chrystus podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.
Tak, bo Ona zawsze była blisko swego Syna – jako Jego Matka, ale także jako Jego pierwsze Uczennica: pierwsza wśród tych, którzy Go słuchają. Także wtedy, kiedy tym, co przyszło Jej słuchać, były słowa z Krzyża, jak nam to opowiedział Apostoł Jan w dzisiejszej Ewangelii: Obok krzyża Chrystusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Tak, Ona wtedy też była blisko… Była tuż obok… Kiedy inni nie byli – Ona była do końca… Myślę sobie – biorąc pod uwagę także swoje osobiste doświadczenia – że naprawdę wielkim skarbem jest taki człowiek, który ma odwagę być blisko zawsze, także w sytuacji, w którym ten, przy którym trwa, nie ma wysokiej pozycji, albo i żadnej znaczącej pozycji; który się w żadnych rankingach znaczenia i poparcia nie liczy, a nawet może jest pod tak zwaną „kreską”. Właśnie wtedy warto zobaczyć i zapamiętać, kto przy nas jest. Osobiście to wypraktykowałem w trakcie swego kapłaństwa.
I dzisiaj, i codziennie, dziękuję w modlitwie za tych ludzi, którzy w tamtym, bardzo trudnym dla mnie czasie, kiedy utrzymywanie „zbyt bliskich relacji z Jaśkowskim” było w tej Diecezji „niepolityczne”, a na pewno nie za bardzo korzystne, bo z Kurii płynęły takie to a takie sygnały (pomruki, czy jak je zwać) – byli ze mną w stałym kontakcie i tego nie ukrywali! Także Księża – i to tacy, którzy mieli „znaczenie” w Diecezji. Jakże sprawdza się, Drodzy moi, to przysłowie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Tak, zawiera ono w sobie absolutną prawdę!
W tym kontekście, Maryja dzisiaj jawi się nam nie tylko jako Matka i Uczennica swego Syna, ale jako Jego sprawdzona i pewna Przyjaciółka. Bo była z Nim zawsze, także w tych momentach najtrudniejszych. A potem – na polecenie swego Syna, wyraźnie wypowiedziane z Krzyża, w chwili odchodzenia z tego świata, czyli w formie swoistego testamentu – była z Jego Kościołem. I także: była zawsze, także w momentach najtrudniejszych, których Kościołowi niestety nie brakowało.
I jest z nami nadal – jest z całym Kościołem Jezusa, a jeżeli tak, to jest z każdą i każdym z nas! Na Nią zawsze możemy liczyć! I pamiętajmy o tym, że kiedy będzie nam bardzo ciężko, kiedy będziemy się czuli tacy totalnie samotni i opuszczeni, to możemy być w stu procentach przekonani, że nigdy – ale to naprawdę nigdy – nie opuści nas Jezus i Jego Matka. I kiedy zabraknie przy nas nawet tych osób, o których zawsze myśleliśmy, że są nam najbliższe, a one albo nie chcą, albo się boją, albo po prostu „nie mają czasu” być z nami wtedy, kiedy są najbardziej potrzebne, bo jest nam z różnych względów najtrudniej – wtedy bądźmy pewni, że Jezus i Jego Matka są z nami i chcą być z nami.
Bo Oboje – ze sobą nawzajem – byli zawsze blisko i zawsze się wspierali. Nie opuścili siebie nawzajem ani na moment. I nas też nie opuszczą – nigdy – ani na moment! Także – a może szczególnie – w tych momentach najtrudniejszych… Jakaż to dla nas radość – i wsparcie!

W Kościele prawosławnym nie ma święta poświęconego boleściom ani Niepokalanemu Sercu Maryi. Istnieje jednak kilka ikon o tej tematyce. Reprodukcje ikon prześlę ojcu Jackowi mailem.
Wszystkie te ikony są ilustracjami dzisiejszych Ewangelii z Lekcjonarza Katolickiego.
Ewangelia Jana:
Achtyrskaja (święta obchodzona 15 lipca) i „Ukrzyżowanie Chrystusa” (Wielki Piątek).
Na pierwszy rzut oka wizerunek nie należy do żadnego z typów ikonografii Matki Bożej (Hodegetria, Czułość, Oranta). Widzimy wizerunek Matki Bożej sięgający do pasa. Chrystus przedstawiony jest w nietypowy sposób: nie jako Dzieciątko w ramionach lub w łonie Matki, ale jako Dorosły, nieco z boku, ukrzyżowany na Krzyżu. Na dłoniach i stopach; a także po lewej stronie żeber i głowy widoczne są krople Krwi z gwoździ, włóczni i korony cierniowej. Zazwyczaj nie jest to charakterystyczne dla ikonografii prawosławnej. Przyjrzyjmy się ikonie Ukrzyżowania. Widzimy ilustrację Ewangelii.
Nie sposób nie zauważyć dwóch aniołów nad Krzyżem (zazwyczaj nie ma ich na ikonie Ukrzyżowania). Szczególnie zwraca uwagę kolor himancji każdego z nich (purpurowy i niebieski). Widzę w tym promienie Bożego Miłosierdzia z krwi i wody. Przyjrzyjmy się kompozycji ikon. Na ikonie Ukrzyżowania, pośrodku, ponad pozostałymi i zajmując najwięcej miejsca, znajduje się Jezus na Krzyżu. Poniżej, po lewej stronie, przedstawiona jest Maryja Panna, wskazująca ręką na Syna. Na ikonie Achtyrskiej – centralnej postaci Maryi – jej prawa ręka wskazuje na Ukrzyżowanego Syna („Hodegetria”), a lewa na pierś, na Serce. Wydaje się, że widzimy to, co dzieje się na Golgocie, Jej oczami. Maryja odprawia „ćwiczenia duchowe”. Jest pogrążona w modlitwie („Oranta”) i refleksji nad tym, co dzieje się na Jej oczach. O proroctwie starca Siemiona o „przenikającej duszy” przyszłych cierpieniach z powodu Syna, który ma nieco ponad miesiąc. Pamiętała wydarzenia sprzed dwudziestu lat (jak nastoletni Syn został do późna w Świątyni, nie uprzedzając nikogo) i z niepokojem Go szukała. Jak kilka godzin temu szukała Swojego Dziecka i przedzierała się do Niego przez ogromny tłum, by choć trochę Go uspokoić i wesprzeć. Jezus nie różni się teraz niczym od noworodka. Jest nagi, bezbronny. Maryja zdaje się trzymać Go w ramionach i tulić do Siebie („Czułość”), by nie było Mu zimno. Naprawdę pragnie wesprzeć Swojego Syna, okazać Mu swoją bliskość, także fizyczną (On widzi Ją z Krzyża). W odpowiedzi na modlitwę Bóg czyni Ją świadkiem Miłosierdzia: widzi, że wszyscy ludzie mają teraz możliwość obmycia się z grzechu pierworodnego (wodą w Sakramencie Chrztu) i dzielenia cierpień Jej Syna i zjednoczenia się z Nim (poprzez skosztowanie Jego Krwi w Sakramencie Eucharystii). Ale czy wszyscy skorzystają z tej okazji? To pytanie pozostaje otwarte dla Marii i ją martwi… Dlaczego nie wszyscy???
Ewangelia Łukasza:
„Siedmiostrzałowa” lub „Zmiękczanie złych serc” (dni pamięci 19 czerwca i 26 sierpnia).
Maryja Panna przedstawiona jest z rękami złożonymi na piersi, w stronę których skierowane są siedem mieczy. Symbolizują one proroctwo starca Symeona. Widzimy tu aluzję do Niepokalanego Serca Maryi, przebitego w chwili męki Chrystusa, choć nie jest ono przedstawione. Te miecze oznaczają również nasze grzechy. Wydawałoby się, że powinny przebić dłonie Maryi i zranić je. Lecz nie, Niepokalanie Poczęta Maryja powstrzymuje je swoją łaską. Inną nazwą tej ikony jest „Zmiękczenie złych serc” – w końcu cóż może zmiękczyć złe serce, jeśli nie Niepokalane Serce Maryi?
Miecze mogą być przedstawione na różne sposoby: 3 po lewej stronie i 4 po prawej lub 3 po lewej i prawej stronie oraz jeden poniżej.
Mario, moja Mamo, nie mogę zasnąć w nocy przez długi czas. Przytul mnie, nie opuszczaj. Bez Twojej pomocy to niemożliwe.
Czuję Twoje wsparcie każdej nocy, Mamo Jezusa.
Matko Boża, przebacz mi wszystkie krzyki i obelgi kierowane do Ciebie, za „spłukiwanie” Imienia Twojego Syna z powodu bezsenności.
Nie wolno kierować obelg do Matki Bożej! Nie wolno!
xJ