Ten właśnie uczeń daje świadectwo…

T
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym imieniny przeżywał Marcel
Kryczka, za moich czasów – Lektor w Parafii w Radoryżu
Kościelnym.
Dzisiaj
natomiast
imieniny obchodzi Ksiądz Leszek Mućka, z
którym mam przyjemność znać się już od pierwszego mojego
wikariatu, w Radoryżu Kościelnym. Dziękując za wszelką
życzliwość, życzę Solenizantowi, aby
był Kapłanem
według Serca Jezusa!
Imieniny
dziś obchodzą także:

Ojciec
Leszek Walendzik, oblat, były Superior Klasztoru w Kodniu, któremu
jestem wdzięczny za przykład kapłańskiej postawy i szczerej
gościnności;

Ksiądz
Profesor Leszek Adamowicz z KUL, Recenzent mojego doktoratu;

Ksiądz
Leszek Borysiuk, Ksiądz Leszek Dąbrowski, Ksiądz Leszek Gwardecki
– z którymi ongiś współpracowałem.
Urodziny
natomiast obchodzą:

Ksiądz
Rafał Jarosiewicz, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii, Przyjaciel
z jednego Grona lektorskiego, a obecnie – Kapłan znany chyba
całemu światu;

Zbigniew
Chmiel – za moich czasów: Lektor w Radoryżu Kościelnym.
Z
kolei rocznicę święceń kapłańskich przeżywają dzisiaj:

Ksiądz
Paweł Cieślik, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii;

Ksiądz
Andrzej Wnuk, w swoim czasie: Rezydent w Celestynowie, a obecnie
Proboszcz w… telewizyjnym Ranczu, czyli w Parafii w Jeruzalu.
Wszystkim
Świętującym życzę tej wielkiej roztropności i mądrości,
której przykład daje dzisiaj Święty Paweł. Obiecuję pamięć w
modlitwie!
Moi
Drodzy, serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko
z Syberii: najpierw za głębokie rozważanie, a następnie – za
obszerną relację (także fotograficzną) z ważnych wydarzeń,
jakie w Surgucie działy się ostatnio. Jak zawsze, mamy nad czym
pomyśleć – raz jeszcze do tego zachęcam!
Natomiast
w przyszłym tygodniu będziemy się mocno mobilizować, aby wspierać
Księdza Marka w podróży do miasta, w którym jeszcze nie był, a w
którym także ludzie oczekują na kapłańską posługę. Będę o
tej modlitwie jeszcze przypominał.
Dzisiaj
zaś mamy pierwszą sobotę miesiąca, ostatni dzień powszedni
Okresu Wielkanocnego i ostatni dzień Nowenny przed Uroczystością
Zesłania Ducha Świętego.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Sobota
7 Tygodnia Wielkanocy,
Wspomnienie
Św. Karola Lwangi i Towarzyszy, Męczenników,
do
czytań: Dz 28,16–20.30–31; J 21,20–25
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Gdyśmy
przybyli do Rzymu, pozwolono Pawłowi mieszkać prywatnie razem z
żołnierzem, który go pilnował.
Po
trzech dniach poprosił do siebie najznakomitszych Żydów. A kiedy
się zeszli, mówił do nich: „Nie uczyniłem, bracia, nic
przeciwko narodowi lub zwyczajom ojczystym, a jednak wydany zostałem
jako więzień w ręce Rzymian, którzy po rozpatrzeniu sprawy
chcieli mnie wypuścić, dlatego że nie popełniłem nic
zasługującego na śmierć.
Ponieważ
jednak Żydzi sprzeciwiali się temu, musiałem odwołać się do
Cezara, bynajmniej nie w zamiarze oskarżenia w czymkolwiek mojego
narodu. Dlatego też zaprosiłem was, aby się z wami zobaczyć i
rozmówić, bo dla nadziei Izraela dźwigam te kajdany”.
Przez
całe dwa lata pozostał w wynajętym przez siebie mieszkaniu i
przyjmował wszystkich, którzy do niego przychodzili, głosząc
królestwo Boże i nauczając o Panu Jezusie Chrystusie zupełnie
swobodnie, bez przeszkód.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Gdy
Jezus zmartwychwstały ukazał się uczniom nad jeziorem Genezaret,
Piotr obróciwszy się zobaczył idącego za sobą ucznia, którego
miłował Jezus, a który to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi
i powiedział: „Panie, kto jest ten, który Cię zdradzi?”
Gdy
więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: „Panie, a co z tym
będzie?”
Odpowiedział
mu Jezus: „Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do
tego? Ty pójdź za Mną”.
Rozeszła
się wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze. Ale Jezus nie
powiedział mu, że nie umrze, lecz: „Jeśli Ja chcę, aby
pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego?”
Ten
właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A
wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe.
Jest
ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby
je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie
pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.
Ostatni
dzień powszedni Okresu Wielkanocnego przynosi nam – w pierwszym
czytaniu – zakończenie Księgi Dziejów Apostolskich, a
więc tej Księgi, która przez cały ten czas nam towarzyszyła,
wprowadzając nas w atmosferę młodego Kościoła, rozradowanego
faktem Zmartwychwstania Jezusa i głoszącego z wielkim
entuzjazmem Dobrą Nowinę
całemu światu, a jednocześnie
doświadczającego rozmaitych ataków ze strony zawziętych
przeciwników. I także dzisiaj – właśnie w tych ostatnich
słowach – dowiadujemy się, że Paweł był więziony.
Co
prawda, było to uwięzienie niezwykle łagodne, bo mógł w
nim przyjmować gości i nauczać ich – jak słyszymy –
swobodnie, bez przeszkód, niemniej jednak było to
uwięzienie. A chociaż Dzieje Apostolskie kończą się tymi
właśnie, optymistycznymi stwierdzeniami, to nie zmienia to faktu,
iż Paweł ostatecznie oddał swoje życie w sposób męczeński.
Dzisiaj
jednak słyszymy go, jak wyjaśniał „najznakomitszym Żydom”,
których zaprosił, motywy swego działania. Mówił do nich: Nie
uczyniłem, bracia, nic przeciwko narodowi lub zwyczajom ojczystym, a
jednak wydany zostałem jako więzień w ręce Rzymian, którzy po
rozpatrzeniu sprawy chcieli mnie wypuścić, dlatego że nie
popełniłem nic zasługującego na śmierć. Ponieważ jednak Żydzi
sprzeciwiali się temu, musiałem odwołać się do Cezara,
bynajmniej nie w zamiarze oskarżenia w czymkolwiek mojego narodu.
Dlatego też zaprosiłem was, aby się z wami zobaczyć i rozmówić,
bo dla nadziei Izraela dźwigam te kajdany.

Oczywiście,
każdy ze słuchających wówczas Apostoła – podobnie, jak i każdy
z nas – zapewne inaczej odebrał jego
wyjaśnienia: jednych pewnie one przekonały, innych nie… Można
natomiast
powiedzieć,
że były
one wiarygodne

i przy odrobinie dobrej woli dało
się zrozumieć motywację, którą kierował się Paweł.

Na
co natomiast koniecznie trzeba w
tym momencie zwrócić
uwagę, to fakt właśnie owego wezwania najznakomitszych
Żydów,
których dzisiejszym językiem określilibyśmy jako najbardziej
wpływowe środowiska opiniotwórcze,

a którym
chciał
przynajmniej spróbować wyjaśnić swoje stanowisko, a przez to
uniknąć ogólnego
pokątnego
narzekania, złośliwego jątrzenia, czy szkodliwych domysłów;
słowem: aby uniknąć
sytuacji niedopowiedzianych.

Bo one są zawsze szkodliwe i rozbijają każdą wspólnotę.
Niestety,
widzimy na co dzień, jak bardzo tego
typu sytuacj
e
niszczą atmosferę

w naszych rodzinach, w sąsiedztwie lub w miejscu pracy, kiedy to
„ktoś powiedział coś”, a ten drugi przekazał to dalej, przy
czym nikt
dokładnie nie wie, co i jak,

dlatego snują domysły, tworzą różne teorie, ale oczywiście w
oczy nikt nikomu nic
nie powie, tylko wszyscy szemrzą za plecami i sytuacja robi się
coraz bardziej nie do zniesienia…
Aby
uniknąć tego typu szemrania, spowodowanego ewentualnym oskarżeniem
o kolaborację z Rzymianami, albo posądzeniem o donoszenie
na własny naród

(skąd my to znamy?…), Paweł postanowił
do gruntu wszystko wyjaśnić. A potem – jakby nie zważając na
fakt swego uwięzienia – przez
całe dwa lata pozostał w wynajętym przez siebie mieszkaniu i
przyjmował wszystkich, którzy do niego przychodzili, głosząc
królestwo Boże i nauczając o Panu Jezusie Chrystusie zupełnie
swobodnie, bez przeszkód.

Pokazuje
nam w ten sposób, że prawdziwy chrześcijanin, przyjaciel Jezusa,
winien się w codziennych swoich sprawach kierować roztropnością
i mądrością,

to znaczy: roztropnie unikać zgorszenia i niepotrzebnej sensacji,
zawsze grać w otwarte karty, w razie potrzeby wyjaśnić
wątpliwości, natomiast generalnie
robić swoje i nie przejmować się

tym, co pomyślą, lub powiedzą inni. Jeżeli nasza uczciwość i
ewentualne próby wyjaśnienia swojego stanowiska nie odnoszą
skutku, to
po
prostu nie przejmujemy się więcej uwagami czy zarzutami innych

to już ich
problem.
Zresztą,
człowiek uczciwie zajęty swoją
codzienną pracą – w tym także apostolstwem
nie
ma zwyczajnie czasu ani siły

na roztrząsanie, kto co powiedział, a kto jak spojrzał… I nie ma
też czasu na nadmierne interesowanie się życiem
innych, bo
wie, że musi jeszcze dużo zrobić, aby uporządkować swoje…
Właśnie
takie napomnienie – jak się wydaje – płynie z tego dość
mocnego
zdania, wypowiedzianego przez Jezusa do Piotra, na temat Jana: Jeżeli
chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za
Mną.

Otóż,
to!
Idźmy za Jezusem, róbmy swoje najlepiej jak potrafimy, nie zważając
na plotki i pokątne szemranie. Wykazując należytą
mądrość
i roztropność, zachowajmy dystans
do
opinii
i komentarzy otoczenia

– nie
włączajmy się w ich powielanie. I
nie
porównujmy się do innych,
bo to nigdy nie ma sensu i zawsze prowadzi do błędnych ocen. Każdy
bowiem ma swoją własną
drogę przez życie i własną relację z Jezusem

– jedyną i niepowtarzalną.
Dlatego
wzorując się na tym, co dobre, starajmy się wypracowywać własny
styl – jedyn
y
i niepowtarzaln
y.
Bez względu na to, co o nim będzie sądziło otoczenie. Oby
tylko podobał się Jezusowi!
Z
takim przesłaniem przychodzi do nas dzisiejsze Boże słowo, w
ostatnim dniu powszednim Okresu Wielkanocnego, w ostatnich zdaniach
Dziejów Apostolskich i w ostatnich zdaniach Janowej Ewangelii…
A
pomocą w kształtowaniu takiej właśnie
roztropnej postawy
będzie z pewnością przykład życia
i bohaterstwa Patrona
dnia dzisiejszego, Świętego
Karola Lwangi i 
jego
Towarzyszy,
Męczenników
z
Afryki.
Otóż,
północna część tego kontynentu
wydawała wielu Świętych do VIII wieku. Afryka Czarna, a więc
Środkowa i Południowa, zetknęła się z Kościołem dopiero w
połowie XIX wieku.
Do Ugandy chrześcijaństwo dotarło w latach
siedemdziesiątych. W 1879 roku przybyli tam – jak ich nazwano –
„biali ojcowie”, a więc misjonarze z Europy, którzy
spotkali się z przychylnością mieszkańców. Jednak w kilka
lat później, razem z anglikańskimi misjonarzami, byli zmuszeni
przez króla Mtera do opuszczenia kraju. Kiedy po jego śmierci
wstąpił na tron Mwanga, rozpoczęło się krwawe prześladowanie
chrześcijan.
Pierwsze
prześladowanie dotknęło misję anglikańską. W
miejscowości Natebe wbito na pale i żywcem spalono trzech uczniów
szkockiego misjonarza, który uczył Murzynów czytać, pisać i
wierzyć. Z rozkazu króla zginął następnie pierwszy anglikański
biskup. Wkrótce ofiarą nienawiści padli także neofici
katoliccy –
wśród nich
dworzanie króla.
Przez
wiele dni na uwięzionych wywierano wszelkiego rodzaju presje i
naciski. Wśród Męczenników było dwóch chłopców, liczących
zaledwie dwanaście lat. Dnia 3 czerwca 1886 roku zapłonął
stos.
Zawiniętych w trzcinowe maty wyznawców Chrystusa kolejno
wrzucano w płomienie. Było to w uroczystość Wniebowstąpienia
Pańskiego.
Wśród
Męczenników spalono między innymi Karola Lwanga – wodza
jednego z plemion, przełożonego królewskich paziów.
Miał
dwadzieścia pięć lat. Ciało jego palono wolno na ogniu,
zaczynając od stóp.
Zgodnie
z decyzją Papieża Piusa XI z 1934 roku, Święty Karol Lwanga
ogłoszony został Patronem młodzieży i Akcji Katolickiej w Afryce.
Został wyróżniony spośród innych dlatego, że nie
tylko z uśmiechem poniósł śmierć, ale zachęcał
innych do wytrwania.
Wraz
z nim zginęło w ciągu tego jednego dnia, na tym samym miejscu,
dwudziestu Męczenników.
Dlatego dzień 3 czerwca Papież
wyznaczył na ich doroczne wspomnienie. W tym gronie bohaterskich
obrońców wiary znaleźli się – między innymi – pierwszy
minister króla, naczelnik kilku wiosek murzyńskich, kapelmistrz
królewski… Szczególne męki zastosowano wobec Macieja Kalemby,
który był sędzią i namiestnikiem okręgu.
Miał pięćdziesiąt
lat. Doprawdy, aż trudno tu opisywać, w jak okrutny i brutalny
sposób pastwiono się nad nim, licząc, że wyrzeknie się
Chrystusa. Ale – wszystko na próżno!
Krew
męczeńska wylana w Ugandzie nie poszła na marne, ale użyźniła
czarną glebę afrykańską, pomnażając zastępy
chrześcijan.
Karola Lwangę i jego Towarzyszy w roku 1920
beatyfikował Papież Benedykt XV, zaś 18 października 1964
roku,
w niedzielę misyjną,
Papież Paweł VI
wyniósł ich
do chwały Świętych.
A
w trakcie Mszy Świętej kanonizacyjnej, Ojciec Święty tak mówił
w homilii: „Ci Męczennicy z Afryki dodają do księgi
zwycięzców, to jest Martyrologium,
kartę
opowiadającą o bolesnych i chwalebnych zarazem wydarzeniach.
Zasługuje ona w pełni, aby dołączyć ją do owych wspaniałych
opowiadań starożytnej Afryki, o których my, ludzie nowożytni, z
naszą małą wiarą sądziliśmy, że już nigdy nie znajdą one
sobie podobnych. […]
Któż
mógłby przewidzieć, iż do wielkich Męczenników i Wyznawców
Afryki […] dodamy pewnego dnia
tak bardzo nam drogich: Karola Lwangę, Macieja Mulumbę
Kalembę oraz ich Towarzyszy.
Pamięci godni są też inni,
należący do wyznania anglikańskiego, którzy ponieśli śmierć
dla imienia Chrystusa. Ci Męczennicy afrykańscy stanowią
początek nowej epoki.
Oby się nie zwróciła ku prześladowaniu
i konfliktom religijnym, ale ku chrześcijańskiej i społecznej
odnowie.
Oto
bowiem Afryka, zroszona krwią tych Męczenników, pierwszych w
nowożytnej epoce – oby Bóg sprawił, by byli ostatnimi, skoro tak
wspaniała jest i cenna ich ofiara – odradza
się jako wolna i niepodległa.

Zbrodnia, jakiej dopuszczono się na osobach świętych, jest tak
haniebna, a zarazem znamienna, iż daje jasne i pewne podstawy dla
moralnego kształtowania
się nowego ludu,
dla
budowania jego duchowej tradycji, dla symbolicznego jakby ukazania i
przyspieszenia przejścia
z okresu kultury dawnej,

nie pozbawionej wprawdzie najlepszych walorów ludzkich, ale słabej,
skażonej i jakby zniewolonej przez samą siebie – do takiej
kultury społecznej, która zmierza do coraz
bogatszych osiągnięć ducha

i wyższych form życia społecznego.” Tyle Papież Paweł VI.
A
my,
wpatrzeni w świetlany przykład świętości Męczenników
z Ugandy,
ale też zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy
się w chwili ciszy:

Czy
nie wykazuję przesadnego zainteresowania opiniami i
komentarzami ze strony otoczenia – czy one nie wpływają
zasadniczo na moją postawę?

Czy
sam nie powielam plotek i niepotrzebnych opinii na temat innych?

Czy
rzetelnie
zajmuję się wypełnianiem swoich obowiązków – w tym także
apostolstwem – czy jednak bardziej obserwowaniem innych i tego typu
niepotrzebnymi sprawami?

Ten
właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A
wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.