Bądźcie świętymi – bo Ja jestem święty!

B
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie i życzę jak najgłębszego przeżycia dnia Pańskiego. Na to przeżywanie – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek

7
Niedziela zwykła, A,
do
czytań: Kpł 19,1–2.17–18; 1 Kor 3,16–23; Mt 5,38–48
CZYTANIE
Z KSIĘGI KAPŁAŃSKIEJ:
Pan
powiedział do Mojżesza: „Mów do całej społeczności synów
Izraela i powiedz im: «Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty,
Pan Bóg wasz!
Nie
będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał
bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu. Nie będziesz
szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale
będziesz kochał bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan.»”
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży
mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego
zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście.
Niechaj
się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest
mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł
mądrość. Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga.
Zresztą jest napisane: „On udaremnia zamysły przebiegłych” lub
także: „Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców”.
Nikt
przeto niech się nie chełpi z powodu ludzi. Wszystko bowiem jest
wasze: czy to Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy
życie, czy śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe;
wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus Boga.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano:
«Oko za oko i ząb za ząb». A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie
oporu złemu, lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nastaw mu
i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją
szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc
kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj
się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie.
Słyszeliście,
że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego», a
nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam:
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy
was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w
niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i
nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i
niesprawiedliwych.
Jeśli
bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć
będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie
tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego
nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec
wasz niebieski.
Ja
wiem, że tego, co Jezus dzisiaj powiedział w Ewangelii, słucha się
trochę z takim wewnętrznym nastawieniem, iż jest to taka
„kościółkowa gadka” i do „kościółka” właśnie
pasuje, ale życie jednak idzie swoim torem i takich
baśniowych pouczeń nikt raczej nie traktuje poważnie. I to nawet
nie dlatego tak myślimy, że jesteśmy źle nastawieni do Jezusa,
albo uważamy, że nie ma On pojęcia o naszej sytuacji, czy też o
tym, jak trudno być dobrym w naszych czasach – nie!
Z
pewnością, wewnętrznie zgadzamy się z Jezusem i nawet
gdzieś tam w głębi serca zgadzamy się z tym, co dzisiaj
powiedział, ale – również w głębi serca – rodzi się w nas
takie oto przekonanie, że w naszych czasach po prostu nie da się
tak żyć!
Może kiedyś przyjdą inne czasy, to te nauki będą
możliwe do realizacji, ale na pewno nie teraz…
Bo
teraz, jak ktoś nam „przyłoży” w prawy policzek, to drugie
uderzenie będzie – owszem – w lewy, ale jego, nie nasz…
I jeżeli ktoś chce zabrać płaszcz, to na pewno… włączą
się wszystkie możliwe alarmy,
które udaremnią ten zamiar. I
jeżeli ktoś będzie zmuszał do pójścia tysiąc kroków, to…
usłyszy w odpowiedzi, żeby sobie sam poszedł. No cóż,
takie czasy! Nie można być naiwnym, nie można sobie dać wejść
na głowę. Trzeba bronić swego, trzeba o swoje zadbać, a nawet
zawalczyć, bo jak się samemu nie zadba, to na pewno nikt inny nie
zadba… Takie czasy, cóż poradzić…
Tylko
czy kiedykolwiek przyjdą inne czasy? A jeżeli przyjdą, to czy aby
na pewno będą lepsze od tych obecnych? Kiedyś powiedziano: Oko
za oko i ząb za ząb.
A Jezus dzisiaj mówi: Nie
stawiajcie oporu złemu,
[…]. Daj
temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć
od ciebie
. Kiedyś powiedziano: Będziesz
miłował swego bliźniego», a nieprzyjaciela swego będziesz
nienawidził.
A Jezus dzisiaj mówi: Miłujcie
waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was
prześladują…
Czy
te czasy, w których Jezus chodził po tym świecie, były dobre i
odpowiednie na to, by wprowadzać tak rewolucyjne zmiany w ludzkim
myśleniu, w postrzeganiu świata i drugiego człowieka? A jednak
Jezus odważył się taki styl zaproponować, a iluś ludzi
odważyło się
ten styl wprowadzić w życie. Dali się
przekonać swemu Mistrzowi, który mówił im: Jeśli bowiem
miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć
będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie
tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego
nie czynią?
Właśnie!
Czym uczniowie Jezusa i wyznawcy Jego nauki mieliby się różnić od
tych, którzy w Niego nie wierzą, jeżeli nie zupełnie inną
postawą?
No, dobrze, ale na czym miałaby polegać ta postawa?
Czy na tym, aby dać sobie wejść na głowę i zrobić z
siebie popychadło? Zrezygnować ze swojej obrony i pozwolić wmówić
sobie wszystko, bez mrugnięcia okiem?
Jeżeli
tak, to oznaczałoby, że dwa tysiące lat temu powstała jakaś
sekta ludzi naiwnych, słabych, zupełnie życiowo
niezaradnych! Tylko jeżeli tak rzeczywiście było, to jak ta
gromada nieudaczników przetrwała dwa tysiące lat
– kiedy w
tym samym czasie tyle mocarstw i potęg upadło i słuch po nich
zaginął? O co więc w tym wszystkim chodzi?…
Wiemy
to. Dobrze to wiemy. Sedno sprawy wcale nie leży w ludzkiej słabości
i naiwności. Wprost przeciwnie. Sedno sprawy leży w tych słowach
Jezusa: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest
Ojciec wasz niebieski;
oraz w tych: Miłujcie
waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was
prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w
niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i
nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i
niesprawiedliwych.
Jakby
na potwierdzenie tych słów, w pierwszym czytaniu słyszymy takie
oto wezwanie, skierowane przez samego Boga do Mojżesza: Mów
do całej społeczności synów Izraela i powiedz im: «Bądźcie
świętymi, bo Ja jestem święty, Pan Bóg wasz!
Nie
będziesz żywił w sercu nienawiści do brata,
[…]
ale będziesz kochał bliźniego jak siebie samego. Ja
jestem Pan.»
I
właśnie w kontekście tych słów trzeba nam rozumieć to, co
dzisiaj Paweł Apostoł powiedział do nas w drugim czytaniu: Niechaj
się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że

jest mądry na tym świecie, niech się
stanie głupim, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego świata
jest głupstwem u Boga.
Moi
Drodzy, to tu jest sedno całej sprawy: my nie mamy dawać sobą
pomiatać, my nie mamy dawać sobie wchodzić na głowę. Przecież
Jezus też się bronił, kiedy w trakcie tak zwanego procesu
został uderzony w twarz. I Apostoł Paweł nieraz korzystał ze
swoich uprawnień
obywatela rzymskiego. I Piotr także
wypowiadał się
nieraz w sposób bardzo ostry. A zatem, tu wcale
nie chodzi o naiwność.
Tu
c
hodzi o świętość! Chodzi o to, abyśmy będąc
uczniami tak niezwykłego Nauczyciela, przejmowali Jego styl.
On, w obliczu sprzysiężonego wobec siebie zła, przyjął je na
siebie. I – wydawać by się mogło – przegrał. A przecież
wiemy, że jednak zwyciężył! Wygrał! Wszystko wygrał!
I my też mamy wygrywać – Jego mocą! Choćby wszystkim wokół
wydawało się, że przegrywamy…
Nie
w tym zatem rzecz, abyśmy dobrowolnie zrobili z samych siebie
życiowe niedorajdy, ale abyśmy poniechali zemsty, odgrywania
się na drugim, odpłacania „pięknym za nadobne”.
Starotestamentalna
norma, na którą dzisiaj powołuje się Jezus: Oko za oko i
ząb za ząb,
może wydaje nam się okrutna, lub przynajmniej
niehumanitarna. Bo my dzisiaj tak dużo mówimy o prawach
człowieka, zresztą słuchając Jezusa też możemy stwierdzić, że
ta norma jest faktycznie ostra.
Ale
musimy wiedzieć, że przepis ten to już był zdecydowany krok w
kierunku jakiegoś ucywilizowania kwestii winy i kary.
To znaczy,
winowajca wiedział, że za określone przestępstwo, zostanie
ukarany w sposób adekwatny do przestępstwa, często właśnie w
taki sposób, w jaki skrzywdził drugiego – ale nie bardziej!
Ta zasada ograniczała po prostu samosądy, nie pozwalała bowiem na
zemstę nieproporcjonalną do zadanej drugiemu krzywdy!
Czy
jednak dzisiaj nie okazuje się, że ta zasada jakoś dziwnie
powraca, tylko w wersji – niestety – zaostrzonej? Czy także w
naszych międzyludzkich relacjach,
nawet na naszym własnym
domowym, sąsiedzkim, lub lokalnym podwórku nie jest stosowana
zasada: dwoje oczu za jedno oko, a za jeden ząb – pięć zębów?
Jeżeli nawet nie dosłownie – chociaż czasami także
dosłownie,
kiedy dochodzi do rękoczynów – to czy jednak ta
zasada jakoś do nas nie powróciła, skoro mamy na jedną
złośliwość dwa razy bardziej złośliwą ripostę, a na jedno
zdanie – pięć zdań w odpowiedzi… Właśnie przed tym
przestrzega dziś Jezus: przed zawziętością, przed
złośliwością, przed zemstą!
Podkreślmy
jeszcze raz: nie chodzi o to, aby dać sobą pomiatać – mamy prawo
się bronić w sposób godny i w granicach możliwości. Nie
chodzi też o to, aby nie mieć własnego zdania, własnego poglądu
i każdemu we wszystkim ustępować, bo przecież są takie sprawy
i wartości, za które należałoby życie dać,
nie mówiąc już
o tym, że nie można w tych kwestiach ustąpić…
Ale
nawet w takich sytuacjach nic nie usprawiedliwia nienawiści,
mściwości czy przekleństw!
Nawet, jeżeli nie akceptujemy
pewnych postaw, zachowań czy słów i przeciw nim protestujemy, a
nawet je ostro krytykujemy, a nawet je potępiamy – nigdy nie
wolno nam potępić człowieka!
Czyny, słowa, postawy – jeżeli
są sprzeczne z Prawem Bożym – mamy prawo, a wręcz obowiązek
skrytykować, czy nawet potępić. Człowieka jednak nie potępiamy
– człowiekowi dajemy szansę i modlimy się o jego przemianę.
Nigdy,
ale to przenigdy nie dopuszczamy do tego, by w naszym sercu zrodziła
się w stosunku do drugiego człowieka jakakolwiek nienawiść lub
pogarda!
Nawet jeżeli odczuwamy żal – do czego zresztą mamy
prawo – o jakieś konkretne zachowania czy słowa, to jednak nie
pozwalamy sobie na przekreślenie lub odrzucenie samego człowieka.

To
wszystko, o czym tu sobie mówimy, dotyczy spraw poważnych,
spraw zasadniczych i fundamentalnych.
Natomiast
każdy dzień przynosi całe mnóstwo drobnych spraw i sprawek,
jakichś bzdurnych słówek lub krzywych spojrzeń; jakichś
niewielkich potknięć lub zadraśnięć, których w ogóle
należałoby nie zauważyć, albo nie dosłyszeć, w ogóle
nie komentować, a jeśli już to jakimś dobrym żartem lub
lekkim słówkiem;
nie brać ich sobie do serca, nie napinać się
z ich powodu i nie nakręcać w nieskończoność, tylko jak
najszybciej o nich zapomnieć i dalej swoje robić!
Tak by
należało – do tego dzisiaj zachęca nas Jezus.
Jak
jest naprawdę – to już my dobrze wiemy… Zresztą, warto się o
tym osobiście przekonać i przypomnieć sobie, od czego
zaczęły się dwie lub trzy kłótnie, albo mocniejsze
wymiany zdań, do jakich ostatnio doszło w naszym małżeństwie lub
w rodzinie: w ilu przypadkach były one spowodowane koniecznością
obrony najwyższych wartości,
a ile razy były to takie –
przepraszam za wyrażenie – zupełne bzdety, które
należałoby rozstrzygnąć od ręki i w ogóle sobie nimi nie
zaprzątać głowy!
Tymczasem,
to właśnie z takich bzdurnych drobnych spraw powstają wielkie
napięcia
i wiele dni trwające wojny domowe. A przecież
wiadomo, że tam, gdzie ludzie ze sobą żyją i pracują, a więc
tam, gdzie się o siebie – mówiąc obrazowo – ocierają, tam
nieraz zaiskrzy…
To taki naturalny bieg rzeczy. Czasami ze
zwykłego zmęczenia, a czasami z zapędzenia: nerwy puszczą, jeden
drugiemu coś powie, ten mu zaraz odpowie – i na tym mogłoby
się
właściwie wszystko zakończyć…
Iskrę,
powstałą z takiego ocierania się, można przydeptać – i po
sprawie.
Ale przecież można ją rozdmuchać, dolać
przysłowiowej oliwy do ognia – i mamy pożar! Wielki pożar –
z małej iskry!
Czy to ma w ogóle sens? A przecież to nasza
codzienność, moi Drodzy, czyż nie?…
Oczywiście,
jeśli zapytać poszczególne strony owych konfliktów, to każda z
nich powie, że takie ma zasady i broni swoich zasad, broni
swego honoru. Widząc te nasze „zasady”, Jezus dzisiaj
proponuje nam swoje zasady.
Po to, aby nasz dom nie przypominał
wiecznie kipiącego kotła, lub areny wielkiej wojny!
W
kontekście tego, o czym tu sobie dziś rozważamy, przypomniał mi
się dość ciekawy tekst, na który ktoś mi już dawno temu
zwrócił uwagę, a na który ostatnio ponownie natrafiłem w
internecie. Wydaje mi się, że jest on świetnym komentarzem i
dopowiedzeniem do naszych refleksji… Oto ten tekst:
BŁOGOSŁAWIENI,
którzy umieją
śmiać
się z samych siebie:
nie
przestaną nigdy się bawić.
BŁOGOSŁAWIENI,
którzy umieją odróżniać
mały
kamień od wysokiej góry:
unikną
wielu przykrości.
BŁOGOSŁAWIENI,
którzy umieją słuchać i milczeć:
nauczą
się wielu rzeczy nowych.
BŁOGOSŁAWIENI,
którzy są wrażliwi
na
prośby innych:
będą
krzewicielami radości.
BŁOGOSŁAWIENI
będziecie wy, którzy umiecie
strzec
z wielką uwagą rzeczy błahych
i
ze spokojem rzeczy bardzo ważnych:
zajdziecie
daleko w życiu.
BŁOGOSŁAWIENI
wy, którzy umiecie doceniać
uśmiech
i zapominać o doznanej nieuprzejmości:
wasza
droga będzie zawsze pełna słońca.
BŁOGOSŁAWIENI
wy, którzy umiecie tłumaczyć
z
wyrozumiałością, nawet wbrew pozorom,
postawy
innych:
będziecie
uznani za naiwnych,
ale
jest to cena miłości.
BŁOGOSŁAWIENI,
którzy wpierw pomyślą,
zanim
coś zrobią i wpierw się modlą,
zanim
coś pomyślą:
unikną
wielu niedorzeczności.
BŁOGOSŁAWIENI
jesteście zwłaszcza wy,
którzy
umiecie rozpoznawać Pana
we
wszystkich spotykanych ludziach:
znaleźliście
prawdziwe światło i prawdziwy pokój”…

Bądźcie
więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski…

6 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.