Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła…

B
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, to już ostatnia niedziela Adwentu. Refleksje z tym związane zawarłem w rozważaniu. 
         Pozdrawiam dzisiaj z Miastkowa, dokąd dotarłem wczoraj wieczorem, po dwóch dniach intensywnej Spowiedzi rekolekcyjnej w Pilawie. W Miastkowie zaś dzisiaj, na Mszy Świętej o godzinie 12.00, będziemy uroczyście świętować imieniny Księdza Proboszcza Adama Turemki i Księdza Wikariusza Adama Potapczuka. Uroczystą Mszę Świętą w intencji Solenizantów ubogacą życzenia Parafian. 
      Na głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

4
Niedziela Adwentu, C,
do
czytań: Mi 5,1–4a; Hbr 10,5–10; Łk 1,39–45
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA MICHEASZA:
To
mówi Pan:
A
ty, Betlejem Efrata,
najmniejsze
jesteś wśród plemion judzkich!
Z
ciebie wyjdzie
Ten,
który będzie władał w Izraelu,
a
pochodzenie Jego od początku,
od
dni wieczności.
Przeto
Pan wyda
ich aż do czasu,
kiedy
porodzi, mająca porodzić.
Wtedy
reszta braci Jego powróci
do
synów Izraela.
I
powstanie, i będzie ich pasterzem mocą Pana,
przez
majestat imienia Pana, Boga swego.
Będą
żyli bezpiecznie, bo Jego władza rozciągnie się

do krańców ziemi.
A
On będzie pokojem.
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Chrystus,
przychodząc na świat, mówi:
Ofiary
ani daru nie chciałeś,
aleś
Mi utworzył ciało;
całopalenia
i ofiary za grzech
nie
podobały się Tobie.
Wtedy
rzekłem: Oto idę.
W
zwoju księgi napisano o Mnie,
abym
spełniał
wolę Twoją, Boże”.
Wyżej
powiedział: „Ofiar, darów, całopaleń i ofiar za grzechy
nie chciałeś i nie podobały się Tobie”, choć składa się
je na podstawie Prawa.
Następnie powiedział: „Oto idę, abym
spełniał
wolę Twoją”. Usuwa jedną ofiarę, aby ustanowić inną. Na mocy
tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa
raz na zawsze.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W
tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do
pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i
pozdrowiła Elżbietę.
Gdy
Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko
w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona
głośny okrzyk i powiedziała:
Błogosławiona
jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto,
skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło
się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś,
któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od
Pana”.
I
powstanie, i będzie ich pasterzem mocą Pana, przez majestat imienia
Pana Boga swego. Będą żyli bezpiecznie, bo Jego władza rozciągnie
się aż do krańców ziemi.
A On będzie pokojem.
Tymi oto słowami, zapisanymi przez Proroka Micheasza, a odczytanymi
przed chwilą, Bóg zapowiada przyjście tajemniczego Władcy
Izraela
i całej ziemi; Władcy, którego pochodzenie
[…] od początku, od dni wieczności.
Dzisiaj
już wiemy, że jest to wyraźne nawiązanie do przyjścia na świat
Syna Bożego. Bo chociaż nie zostało w tymże Proroctwie
wypowiedziane Jego imię, to jednak nie mamy wątpliwości, że to
właśnie Jezus jest owym Pasterzem, który
swojemu Ludowi zapewnia bezpieczeństwo i pokój – jak mówi
Bóg przez Micheasza. Jezus jest owym zapowiedzianym Władcą i
Zbawicielem,
a o Jego przyjściu mówił nie tylko Micheasz, ale
i Izajasz, i wielu innych Proroków. Słusznie zatem śpiewamy
w kolędzie, że jest On tym, na którego czekali i którego
zapowiadali „króle, Prorocy”…
Czekał
na Niego świat cały, dotknięty zmazą grzechu,
nieszczęśliwy z powodu swego nieposłuszeństwa, okazanego Bogu. A
jeżeli czekał świat, to w tym świecie na swojego Zbawcę czekał
pojedynczy, konkretny człowiek, który dotknięty zmazą
grzechu pierworodnego i wielu innych grzechów, nie miałby skąd
spodziewać się ratunku.
I
oto oczekiwany Zbawiciel – przyszedł! Przyszedł
po to – jak mówi Autor Listu do Hebrajczyków w drugim czytaniu –
aby wszystkie ofiary Starego Testamentu zastąpić jedną Ofiarą:
Ofiarą Krzyża. Oto idę, abym spełniał wolę Twoją
tak mówi przychodzący na świat Boży Syn i właśnie dokładnie po
to przyszedł, aby tę wolę Boga Ojca wypełnić. Przyszedł,
aby uratować człowieka, aby
wskazać mu drogi nadziei i światło w mroku.
I
dlatego czas Starego Testamentu możemy postrzegać jako jeden wielki
Adwent,
jedno wielkie oczekiwanie i przygotowywanie na przyjście
Zbawiciela. A jego uwieńczeniem było Narodzenie Jezusa. Na wzór
tych, którzy oczekiwali na owo pierwsze, historyczne przyjście
Jezusa, my wszyscy z wiarą podejmujemy dzieło przygotowania i
oczekiwania na przyjście Pana w czasie zbliżających się Świąt,
ale także – na Jego przyjście ostateczne.
Dzisiaj,
kiedy zostało nam już zaledwie cztery dni Adwentu, można spróbować
odpowiedzieć sobie na pytania: Czy jestem dobrze
przygotowany na to spotkanie? Czy Jezus może już do mnie przyjść?
Czy moje serce jest otwarte i gotowe? Czy jest czyste i wolne?
Z
jakimi uczuciami oczekuję na przyjście Pana? I czego się po tym
przyjściu spodziewam? Jakie nadzieje z tym przyjściem wiążę dla
siebie? Czy i mi również przychodzący Zbawiciel przyniesie pokój
i bezpieczeństwo, jak to mówi dzisiaj Proroctwo Micheasza?
To
bardzo ważne pytania i dobrze byłoby znaleźć na nie odpowiedź,
bo – w rzeczy samej – są to pytania o to, do czego się
przygotowujemy i po co nam ten Adwent.
Trudno sobie bowiem
wyobrazić, abyśmy przez cały ten czas intensywnej pracy duchowej
przygotowywali się do uroczystej wieczerzy
wigilijnej. I nieprawdopodobnym wydaje się
przeżywanie Rekolekcji adwentowych po to, aby potem całe
przeżywanie Świąt sprowadzić do pięknej choinki, prezentów
pod choinką, spotkania rodzinnego, wystawnego przyjęcia i –

na doczepkę –
Pasterki…
No,
ewentualnie jeszcze można mówić o jakimś sensie Adwentu, jeżeli
po jego przeżyciu w niektórych rodzinach domownicy przy Wigilii
przemówią do siebie ludzkim głosem, chociaż przez okrągły
rok na siebie warczą.
Ale i to wydaje się niezbyt przekonującym
argumentem. Już nie mówiąc o tym, że w ogóle nie ma sensu
Adwent, który przygotowuje jedynie do zrobienia
wielkich
zakupów
i sprowadzenia tych Świąt do jedzenia, picia i
jakiegoś nie określonego „miłego nastroju w rodzinnej
atmosferze”.
Jeśli by tak wierzyć telewizyjnym reklamom, to
Święta – to właśnie to.
Ale
jakoś trudno w to uwierzyć. Protestuje przeciwko temu – nawet
jeżeli nie głębokie poczucie wiary – to przynajmniej poczucie
zdrowego rozsądku.
Bo czy jest sens przeżywać Adwent, wchodzić
w atmosferę refleksji nad swoim życiem, podejmować pracę
rekolekcyjną, ustawiać się w kolejkach do Spowiedzi Świętej,
przychodzić na Roraty, podejmować adwentowe postanowienia i
wyrzeczenia tylko po to, aby przez dwa dni pocieszyć się tą
wspomnianą miłą atmosferą w rodzinie, koniecznie
zaprawioną filiżanką takiej to a takiej kawy, kupionej koniecznie
po promocyjnej cenie – i dwudziestego szóstego grudnia po
południu wrócić do swojej codzienności
z poczuciem
rozczarowania, że „Święta, Święta i po Świętach…”? Czy
to jest sens Adwentu? Chyba nie…
A
jeżeli nie – to jaki jest jego sens? Na co nas
przygotowuje?
Odpowiedź
znajdujemy w dzisiejszym Bożym słowie. Oczekujemy przyjścia
Pana!
Na to się przygotowujemy, po to oczyszczamy nasze serca,
po to podejmujemy bardzo konkretną i przemyślaną pracę nad sobą.
Musimy jednak w to przyjście głęboko uwierzyć! To może
paradoks, bo przecież nie pierwszy już Adwent przeżywamy i wiemy,
że chodzi w nim o przygotowanie na przyjście Pana. Tak,
dobrze
o tym wiemy! Ale czy naprawdę w to wierzymy?…
Maryja
także oczekiwała na przyjście Zbawiciela. To Jej oczekiwanie było
takie bardzo wyjątkowe, bo przecież obiecany i zapowiedziany
Mesjasz miał się właśnie z Niej narodzić. Razem z Maryją,
na spełnienie się Bożych obietnic, oczekiwało całej Jej
otoczenie, między innymi Święta Elżbieta.
I
to właśnie ona wypowiedziała dzisiaj całą prawdę o tym, co
zadecydowało, iż spełnią się Boże obietnice. Cóż takiego?
Głęboka wiara Maryi!
Wiara w Boże plany, Boże zamiary i Boże
obietnice. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi
do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich
uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie.
Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że
spełnią się słowa, powiedziane
Ci od
Pana.
Błogosławiona
jesteś, któraś uwierzyła…
Maryja
uwierzyła i dlatego z radością oczekiwała na spełnienie się
Bożych obietnic. Razem z Nią uwierzył Józef, uwierzyła Elżbieta,
uwierzyli ci wszyscy, którzy przyszli powitać Dzieciątko. Oni
uwierzyli, dlatego
ich Adwent miał głęboki sens.
Ich
oczekiwanie było radosne, pełne nadziei i bardzo konkretne. A
czy ja uwierzyłem?
Pytam
o to samego siebie dzisiaj: Czy uwierzyłem ja,
który w tym niezwykłym czasie głosiłem Boże
słowo
i w konfesjonale jednałem ludzi z Bogiem?
I
pytam o to Ciebie, Siostro i Bracie: Czy wierzysz,
że Jezus naprawdę przyjdzie? Na co się przygotowujesz w
czasie tego Adwentu? Na co czekasz? Na kogo?
Te
pytania może rzeczywiście brzmią dosyć ostro i jednoznacznie,
ale my sobie musimy to bardzo jasno powiedzieć, my – ludzie wiary,
przyjaciele Chrystusa – musimy sobie raz jeszcze powiedzieć, czym
jest Adwent, a czym nie jest. Właśnie dzisiaj, kiedy się on
praktycznie kończy. Nie jest na pewno formą dla samej formy.
I nie jest tylko zwyczajem, osadzonym w polskiej, urokliwej tradycji.
I nie jest jedynie utrudnieniem dla tych, którzy chcieliby się
tylko bawić i hałasować, a tu im ktoś – jakby
na złość – mówi o wyciszeniu i refleksji.
Adwent
jest czasem niezwykłej łaski i czasem pogłębiania
wiary.
Dlatego nie ma sensu przeżywanie Adwentu przez człowieka,
który tej swojej wiary nie chce pogłębiać. Ale także –
i tutaj zapewne niektórzy nie zgodzą się ze mną – nie można
przeżywać Świąt inaczej, jak tylko w duchu wiary.
Bo jak
przeżywać Święta nie na sposób święty?
Czym one się
wówczas stają?
Jak
wziąć do ręki opłatek,
chleb miłości, nie widząc w tym
odniesienia do Miłości wcielonej, jaką jest przychodzący Jezus?
Jak śpiewać kolędy, jeżeli się nie wierzy, że prawdą
jest to, o czym mówią; jeżeli treści w nich zawarte traktuje się
jako przepiękną i słodką baśń, na podkładzie wzruszającej
melodii?
Błogosławiona
jesteś, któraś uwierzyła….
Panie, daj, abym i ja
uwierzył –
uwierzył na nowo! Abym w tym czasie
Adwentu pogłębił swoją wiarę, abym ją pogłębił w czasie
Świąt! Aby pokój i bezpieczeństwo, o których dzisiaj mówi
Micheasz, stały się udziałem moim i tych, wśród których
przebywam i za których się modlę.
Błogosławiona
jesteś, któraś uwierzyła…
Panie Jezu, nie pozwól mi
nie uwierzyć.
Nie pozwól mi zmarnować tego Adwentu i tych
Świąt. Nie pozwól mi pozostać na tym poziomie wiary, na jakim do
tej pory byłem, bo jeżeli zaprzestanę rozwoju wiary, zacznie
się jej osłabianie,
jej regres! Pozwól mi uwierzyć od
nowa – i uwierzyć mocniej. Daj, aby ten kończący się Adwent
owocował w moim życiu jak najdłużej.
Daj,
abym zapalając świecę na wigilijnym stole wyrażał tym
samym pragnienie rozpalenia ognia Twojej miłości w moim sercu i w
sercach mojej rodziny, mojego otoczenia. Daj mi, Panie, tak głęboką
wiarę, abym biorąc do ręki opłatek i podchodząc do drugiego
człowieka,
sam stawał się chlebem, jak Ty się nim stałeś w
Eucharystii… I abym podchodząc do innych z opłatkiem, niesionym w
dłoni, podchodził do nich z niesionym na dłoni sercem
sercem przepełnionym prawdziwą miłością i dobrocią.
Pozwól
mi, Panie, z taką wiarą przeżywać wigilijne spotkanie, aby
to była prawdziwa uczta miłości, aby jak najwierniej przypominała
ucztę eucharystyczną. Pozwól mi, Panie, tak śpiewać kolędy,
aby to było moje wyznanie wiary w Tajemnicę Wcielenia. I daj mi,
Panie, z takim nastawieniem przyjść tutaj, do świątyni,
na Pasterkę,
abym spotkał właśnie Ciebie i głęboko w sercu
uwierzył, że Ty naprawdę narodziłeś się dla mnie.
Panie,
uczyń i nas tymi, którzy 
błogosławionymi, bo uwierzyli, że spełnią
się słowa, powiedziane nam przez Ciebie.
Zechciej, Panie,
obdarzyć nas pokojem, a nasze czasy – bezpieczeństwem, abyśmy w
duchu pogłębionej i umocnionej wiary przeżywali te dni, które
nastąpią po Świętach. Abyśmy nie żałowali tego, że Święta
się skończą
, ale byśmy z nadzieją patrzyli w
przyszłość, że skoro Jezus narodził się dla nas, to całkowicie
zmienia się rzeczywistość, w której żyjemy.
Niby
wszystko pozostanie po staremu – ci sami ludzie, te same
miejsca i problemy te same…
A jednak nie wszystko będzie tak
samo, bo przecież Chrystus naprawdę się narodzi, stanie się
darem, przyjdzie w swoim Słowie, w Eucharystii, ale także –
w drugim człowieku: tym właśnie, który stanie naprzeciwko mnie z
opłatkiem i dobrymi życzeniami. Czy będę wówczas
potrafił zauważyć w nim właśnie Chrystusa?
Czy na tyle będzie uważny wzrok mojej duszy, aby dostrzec to Jego
subtelne przyjście? Czy po tym Adwencie chociaż trochę łatwiej
będzie mi to zauważyć, trochę bardziej w to uwierzę?…
Błogosławiona
jesteś, któraś uwierzyła…
To słowa skierowane do Maryi
i o Maryi… Czy są to słowa także do mnie – i o mnie?… 

8 komentarzy

  • "Panie, daj, abym i ja uwierzył – uwierzył na nowo! Abym w tym czasie Adwentu pogłębił swoją wiarę, abym ją pogłębił w czasie Świąt! Aby pokój i bezpieczeństwo, o których dzisiaj mówi Micheasz, stały się udziałem moim i tych, wśród których przebywam i za których się modlę.
    Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła… Panie Jezu, nie pozwól mi nie uwierzyć. Nie pozwól mi zmarnować tego Adwentu i tych Świąt. Nie pozwól mi pozostać na tym poziomie wiary, na jakim do tej pory byłem, bo jeżeli zaprzestanę rozwoju wiary, zacznie się jej osłabianie, jej regres! Pozwól mi uwierzyć od nowa – i uwierzyć mocniej. Daj, aby ten kończący się Adwent owocował w moim życiu jak najdłużej.
    Daj, abym zapalając świecę na wigilijnym stole wyrażał tym samym pragnienie rozpalenia ognia Twojej miłości w moim sercu i w sercach mojej rodziny, mojego otoczenia. Daj mi, Panie, tak głęboką wiarę, abym biorąc do ręki opłatek i podchodząc do drugiego człowieka, sam stawał się chlebem, jak Ty się nim stałeś w Eucharystii… I abym podchodząc do innych z opłatkiem, niesionym w dłoni, podchodził do nich z niesionym na dłoni sercem – sercem przepełnionym prawdziwą miłością i dobrocią.
    Pozwól mi, Panie, z taką wiarą przeżywać wigilijne spotkanie, aby to była prawdziwa uczta miłości, aby jak najwierniej przypominała ucztę eucharystyczną. Pozwól mi, Panie, tak śpiewać kolędy, aby to było moje wyznanie wiary w Tajemnicę Wcielenia. I daj mi, Panie, z takim nastawieniem przyjść tutaj, do świątyni, na Pasterkę, abym spotkał właśnie Ciebie i głęboko w sercu uwierzył, że Ty naprawdę narodziłeś się dla mnie.
    Panie, uczyń i nas tymi, którzy są błogosławionymi, bo uwierzyli, że spełnią się słowa, powiedziane nam przez Ciebie. Zechciej, Panie, obdarzyć nas pokojem, a nasze czasy – bezpieczeństwem, abyśmy w duchu pogłębionej i umocnionej wiary przeżywali te dni, które nastąpią po Świętach. Abyśmy nie żałowali tego, że Święta się skończą, ale byśmy z nadzieją patrzyli w przyszłość, że skoro Jezus narodził się dla nas, to całkowicie zmienia się rzeczywistość, w której żyjemy."
    Dziękuję za modlitwę. Też tego pragnę. Amen.

    • Anno, Bóg nie ma zapewne czasu na czytanie internetowych wypocin [to akurat niezupełnie o Tobie]. Sprawiedliwy Bóg był wczoraj z dziesiątkami tysięcy protestujących w obronie prawa do człowieczeństwa na ulicach polskich miast. Wesołych ŚWIĄT. A modlitwa bez uczynku – nic nie jest warta.

    • Bóg, jest Panem czasu. Ora et labora (łac. módl się i pracuj) a nie odwrotnie. Modlitwa i praca ludzi wzbogaca, mówi przysłowie. Radosnych Świąt Bożego Narodzenia.

    • Cóż nasz "Anonimowy Przyjaciel" zapomniał najwyraźniej, że Pan Bóg nieco inaczej "mierzy czas" niż robią to nasze zegary, dlatego czasu Mu nie brakuje, nie tylko na czytanie, ale też na spoglądanie w kierunku "ziemskich mędrców".
      Pozdrawiam serdecznie.
      J.B.

    • Zwłaszcza, że byłaby to sytuacja kiedy Bóg protestowałby przeciwko sobie 🙂 – bowiem płaszczyzna, na której organizowane są protesty przez Komitet Obrony Draństwa (KOD) jest o wiele głębiej położona, niż to co naiwnym ludziom ściąganym na protesty jest mówione 🙂

    • Oczywiście, że tak! To nie są żadne demonstracje w obronie wolności – to jest masowe ogłupianie i wykorzystywanie ludzi przez organizatorów tego typu "imprez masowych". Panie, ratuj Ojczyznę – przed obłudą i agresją opłacanych krzykaczy! Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.