Boże „zapowiedzi”…

B
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym imieniny obchodziło kilku
moich Znajomych.
A
są to:

Ksiądz
Bogusław Filipiuk – mój Kolega kursowy, Wicedziekan naszego Kursu
i pierwszy Proboszcz z naszego Kursu;

Ksiądz
Bogusław Sawaryn – Proboszcz Parafii Świętego Maksymiliana w
Szklarskiej Porębie, czyli „naszej” Parafii;

Ojciec
Bogusław Nędza – Kapucyn, mój Katecheta z liceum, obecnie
pracujący za wschodnią granicą;

Bogusław
Kutnik – mój Znajomy i Organista w Kościele Ojców Kapucynów w
Białej Podlaskiej.
Z
kolei dzisiejszy dzień to imieniny innego grona Osób mi bliskich.
A
są to:

Ksiądz
Dariusz Ostałowski i Ksiądz Dariusz Radzikowski – moi Koledzy
kursowi;

Ksiądz
Dariusz Sobkowicz – mój Kolega z Diecezji lubelskiej;

Ksiądz
Dariusz Zagórski – Rektor Wyższego Seminarium Duchownego w
Toruniu i Kolega z czasów studiów na KUL;

Ksiądz
Dariusz Lipiec – Kolega i Profesor KUL;
Ksiądz
Dariusz Szczepaniuk – Kanclerz Kurii Diecezjalnej Warszawsko –
Praskiej;

Ksiądz
Dariusz Zając – do niedawna Misjonarz na Syberii, obecnie
pracujący w Diecezji Warszawsko – Praskiej;

Ksiądz
Dariusz Czajka – pochodzący z Parafii Żelechów;

Ojciec
Dariusz Miastowski – mój znajomy Kapucyn;

Dariusz
Majek – stale i aktywnie obecny na naszym blogu.
Jednocześnie
urodziny obchodzi dzisiaj Piotr Sitek, należący niegdyś do
Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Wszystkim
Drogi Solenizantom i Jubilatowi życzę, aby trwali przy Chrystusie i
odważnie świadczyli o Nim przed ludźmi. Z radością – i bez
kompleksów. Wspieram modlitwą!
Moi
Drodzy, ja od wczoraj jestem na Spowiedzi rekolekcyjnej w Parafii w
Pilawie, w Diecezji siedleckiej. Wczoraj naprawdę solidnie – my,
Księża – „naspowiadaliśmy” się, bo wiele Osób przystąpiło
do tego Sakramentu. A przecież i nas, Spowiedników, było niemało…
Uwierzcie, moi Drodzy, że żaden z Księży nie narzekał, że ma za
dużo pracy. Wręcz przeciwnie – cieszyliśmy się wszyscy, że
jest kogo spowiadać.
A
dzisiaj – drugi dzień Spowiedzi w Pilawie i drugi dzień mojej tam
posługi. Proszę Was o modlitwę w intencji wszystkich głoszących
jakiekolwiek rekolekcje, za uczestniczących w jakichkolwiek
rekolekcjach i za spowiadających w ich trakcie. Dzieło jest tego
warte!
Bardzo
serdecznie dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko i mam
nadzieję, że jednak pojawią się pod nim komentarze…
Błogosławionego
dnia!
                       Gaudium
et spes! Ks. Jacek
19
grudnia 2015.,
do
czytań: Sdz 13,2–7.24–25a; Łk 1,5–25
CZYTANIE
Z KSIĘGI SĘDZIÓW:
W
Sorea, w pokoleniu Dana, żył pewien mąż imieniem Manoach. Żona
jego była niepłodna i nie rodziła. Anioł Pański ukazał się
owej kobiecie, mówiąc jej: „Otoś teraz niepłodna i nie
rodziłaś, ale poczniesz i porodzisz syna. Lecz odtąd strzeż się:
nie pij wina ani sycery i nie jedz nic nieczystego. Oto poczniesz i
porodzisz syna, a brzytwa nie dotknie jego głowy, gdyż chłopiec
ten będzie Bożym nazirejczykiem od chwili urodzenia. On to zacznie
wybawiać Izraelitów z rąk filistyńskich”.
Poszła
więc kobieta do swego męża i tak rzekła do niego: „Przyszedł
do mnie mąż Boży, którego oblicze było jakby oblicze anioła
Bożego, pełne dostojeństwa. Nie pytałam go, skąd przybył, a on
nie oznajmił mi swego imienia. Rzekł do mnie: «Oto poczniesz i
porodzisz syna, lecz odtąd nie pij wina ani sycery, ani nie jedz nic
nieczystego, bo chłopiec ten będzie Bożym nazirejczykiem od chwili
urodzenia aż do swojej śmierci»”.
Porodziła
więc owa kobieta syna i nazwała go imieniem Samson. Chłopiec rósł,
a Pan mu błogosławił. Duch zaś Pana począł na niego
oddziaływać.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Za
czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem
Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na
imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i
postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów
Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była
niepłodna; oboje zaś byli już posunięci w latach.
Kiedy
Zachariasz w wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę
kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim
przypadł los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć
ofiarę kadzenia. A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie
kadzenia.
Naraz
ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza
kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na
niego.
Lecz
anioł rzekł do niego: „Nie bój się, Zachariaszu; twoja prośba
została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu
nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z
jego narodzenia cieszyć się będzie. Będzie bowiem wielki w oczach
Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony
będzie Duchem Świętym. Wielu spośród dzieci Izraela nawróci do
Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza,
żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych do
usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały”.
Na to rzekł Zachariasz do anioła: „Po czym to poznam? Bo ja
jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku”.
Odpowiedział
mu anioł: „Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A
zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę wieść
radosną. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do
dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom,
które się spełnią w swoim czasie”.
Lud
tymczasem czekał na Zachariasza. I dziwił się, że tak długo
zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić
i zrozumieli, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki
i pozostał niemy.
A
gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego
domu. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i pozostawała w ukryciu
przez pięć miesięcy i mówiła: „Tak uczynił mi Pan wówczas,
kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.
Czymś
naprawdę pięknym i godnym szczególnego zauważenia i podkreślenia
jest aktywność Boga, który w konkretnych sytuacjach po
prostu wkraczał w historię człowieka, aby mu coś
zaproponować, albo zaprosić do współpracy, albo mu coś podarować
w każdym razie pomóc. Jedną z form tej Bożej
aktywności jest zapowiadanie, a następnie faktyczne posyłanie –
bądź to do określonej grupy ludzi, bądź do całej ludzkości –
wyjątkowych osób.
Dzisiejsze
czytania mszalne przytaczają nam dwie takie sytuacje, w których Bóg
– przez swoich Aniołów – zapowiada przyjście na świat
ludzi, którzy odegrają bardzo ważną rolę w historii
zbawienia.
Tym, o którym mówi pierwsze czytanie, jest Samson.
Tym, o którym mówi Ewangelia, jest Jan Chrzciciel.
Słuchając
tak jednej, jak i drugiej historii, widzimy, że za każdym razem
inicjatywa pochodzi od Boga i że przychodzi On do ludzi z
dobrze przemyślanym i uporządkowanym planem działania. Ze
strony ludzi natomiast reakcje są różne.
Najczęściej
jest to niedowierzanie albo strach, podszyty
wątpliwościami, co samo w sobie jest o tyle dziwne, że –
wziąwszy pod uwagę chociażby dzisiaj opisane historie – ludzie
prosili właśnie o takie rozwiązanie sprawy, jakie Bóg im
proponuje. Mówiąc konkretnie i wprost: zarówno małżonkowie
Manoach i jego żona (imienia jej nie znamy), jak też Zachariasz i
Elżbieta, bardzo pragnęli mieć dziecko. A nie mogli. I oto
kiedy okazało się, że jednak Bóg zapowiada spełnienie ich
oczekiwań i próśb, spotyka się to z niedowierzaniem, albo
całym mnóstwem pytań, wątpliwości…
Pierwsze
czytanie co prawda o tym dziś nie mówi, gdyż jest ono zbudowane
tylko z krótkich fragmentów, wyjętych z Księgi Sędziów –
z pewnością warto, w ramach lektury osobistej, przeczytać całość
tej historii.
Natomiast
w przypadku Zachariasza i Elżbiety mamy wyraźnie powiedziane, że
Zachariasz nie uwierzył w Bożą zapowiedź, o czym zresztą
mieli się dowiedzieć wszyscy jego bliscy, kiedy stwierdzili, że
nagle zupełnie zaniemówił. A była to właśnie Boża kara za
jego niedowiarstwo,
z drugiej zaś strony potwierdzenie
prawdziwości Bożej obietnicy,
bo kiedy obietnica owa się
spełniła, Zachariasz zaczął mówić.
Tak
więc, człowiek bardzo różnie reaguje na inicjatywy i propozycje
Boga, co jednak nie zniechęca Boga do tego, by z wciąż
nowymi propozycjami do człowieka wychodzić. Oczywiście, wiemy, że
największą i najwspanialszą, i najświętszą, i najdonioślejszą,
i najbardziej brzemienną w skutki – i jak by jej jeszcze nie
określić – inicjatywą zbawczą Boga było posłanie na świat
jedynego Syna, Jezusa Chrystusa.
Wiemy,
że Jego przyjście także było zapowiedziane, jednak w tym akurat
przypadku Osoba, która usłyszała Bożą propozycję, a więc
Maryja – uwierzyła w nią. Owszem, i Ona postawiła
pytanie,
jednak akurat to pytanie – w kontekście niezwykłości
zapowiedzi Bożej – naprawdę nie może dziwić. Kiedy zaś
otrzymała odpowiedź, natychmiast i bez zastrzeżeń uwierzyła.
Moi
Drodzy, inicjatywa Boga także dzisiaj, w naszych czasach, ma
miejsce. Nie przybiera ona tak spektakularnych form, jak
wspominane dzisiaj pojawianie się Bożego Anioła, również i sam
Bóg nie przemawia głosem z nieba – jeśli nie liczyć
kilku wydarzeń wyjątkowych, jak objawienia Jezusa Miłosiernego
Siostrze Faustynie Kowalskiej, czy objawienia Matki Bożej w różnych
miejscach świata. To były jednak wydarzenia pojedyncze.
Natomiast
Bóg przemawia do nas przez swoje słowo, przez Sakramenty,
przez nauczanie Kościoła, przez Spowiedź, przez wydarzenia z życia
Kościoła i różne osobiste sytuacje,
jak wreszcie – przez
osobiste natchnienia, będące
udziałem każdego z
nas. Bóg ciągle wychodzi na spotkanie
człowieka i coś proponuje, do czegoś zaprasza, coś ważnego chce
zakomunikować, coś podarować…
Nie
możemy też zapominać, że zarówno nasza wiara, jak i modlitwa –
to też jest już odpowiedź na wcześniejszą inicjatywę Boga,
polegającą na udzieleniu nam natchnienia do wiary. Tak
więc, Bóg przychodzi, mówi, proponuje, zaprasza, powołuje… Z
jaką reakcją z naszej strony się spotyka?
Czy
znając konkretne przykłady ludzkich reakcji, opisanych w Biblii –
chociażby tych dzisiejszych – jesteśmy choć trochę bardziej
przygotowani
na Boże przyjście i gotowi pozytywnie odpowiedzieć
na Boże propozycje?
Pomyślmy
o tym jeszcze w chwili ciszy:

Czy
– i jak – odbieram sygnały, które wysyła do mnie Bóg?

Jak
często odpowiadam Bogu „niech mi się stanie”, a jak często:
„nie!”?

Czy
mam odwagę zaakceptować te Boże propozycje, których po ludzku nie
rozumiem?

A
oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w
którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się
spełnią w swoim czasie!

8 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.