Widzieć Boga – sercem…

W
Szczęść Boże! Moi Drodzy, niech w atmosferze wczorajszej Uroczystości i ogłaszanego wszędzie długiego weekendu, nie umknie nam, że dzisiaj jest pierwszy piątek miesiąca!
    A tak w ogóle, to łączymy się duchem z Księdzem Markiem i innymi uczestnikami Kongresu Eucharystycznego – patrz ostatnie słówko Księdza Marka…
      Życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
                                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
9 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Bonifacego, Biskupa i Męczennika,
do
czytań: Tb 11,5–17 Wlg; Mk 12,35–37

CZYTANIE
Z KSIĘGI TOBIASZA:
Anna
tymczasem chodziła każdego dnia, i siadała przy drodze na
wzniesieniu, skąd mogła widzieć z daleka. A gdy tak wyglądała
przybycia swego syna, spostrzegła z daleka, że powraca, a
rozpoznawszy go pobiegła, aby oznajmić swemu mężowi: „Oto syn
twój powraca”.
Rafał
zaś rzekł do Tobiasza: „Jak tylko wejdziesz do swego domu,
natychmiast oddaj cześć Panu, Bogu twemu, Jemu składając
dziękczynienie; potem się zbliżysz do swego ojca i pocałujesz go,
i bezzwłocznie posmarujesz jego oczy żółcią z tej ryby, którą
masz przed sobą; wiedz bowiem, że od razu otworzą się jego oczy,
a ojciec twój ujrzy światło niebieskie i będzie się cieszył z
twojego widoku”.
Wtedy
pies, który im towarzyszył w podróży, wybiegł przed nich, jakby
przynosił nowinę. Ociemniały ojciec Tobiasza podniósł się i
potykając się zaczął biec; podał jednak rękę słudze i wyszedł
naprzeciw swego syna. A obejmując, ucałował go wraz ze swoją żoną
i obydwaj rozpłakali się z radości. A gdy uczcili Boga i złożyli
dziękczynienie, usiedli.
Wówczas
Tobiasz wziąwszy z żółci ryby posmarował oczy swego ojca. Po
upływie pół godziny oczekiwania zaczęło bielmo schodzić z jego
oczu, jakby błonka jajka. Tobiasz pochwycił i zerwał ją z oczu
jego i ten w tej chwili wzrok odzyskał. I wychwalali Boga, to jest
on, żona jego i wszyscy, którzy go znali.
I
rzekł Tobiasz: „Błogosławię Cię, Panie, Boże Izraela, Ty
bowiem mnie ukarałeś i Ty mnie uleczyłeś; i oto ja widzę syna
mojego Tobiasza”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
nauczając w świątyni, zapytał: „Jak mogą twierdzić uczeni w
Piśmie, że Mesjasz jest synem Dawida? Wszak sam Dawid mówi w Duchu
Świętym:
«Rzekł
Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę
nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje».
Sam
Dawid nazywa Go Panem, skądże więc jest tylko jego synem?” A
wielki tłum chętnie Go słuchał.

Piękna
i znamienna jest historia Tobiasza, prowadzonego niemalże za
rękę
przez Archanioła Rafała – chociaż przez cały czas
nikt nawet nie wiedział, iż jest to wysłannik Nieba – po to, aby
Tobiasz mógł pomóc swemu ojcu w odzyskaniu wzroku.
Oczywiście, to był tylko jeden z elementów całej „układanki”,
jeżeli bowiem w skupieniu przeczytamy całą Księgę Tobiasza, to
zobaczymy, że opisuje ona bardzo wiele i bardzo różnych –
powiedzielibyśmy – „zwrotów akcji” i bardzo wiele
wydarzeń, jakie z woli Bożej i z pomocą niebieskiego wysłannika
w życiu Tobiasza i jego rodziny się dokonało.
Dzisiaj
słyszymy, że wierność Bogu i odwaga w przestrzeganiu Jego
zasad, jaką zaprezentował Tobiasz – ojciec, została przez Boga
ostatecznie wynagrodzona pełnym uzdrowieniem z kalectwa
ślepoty. O tym słyszymy w dzisiejszym czytaniu, ale z uważnej
lektury Księgi dowiemy się, że tych darów Bożych było
znacznie więcej!
Tak
po ludzku zatem sądząc – warto było zaufać Bogu! Warto
było – pomimo wszystko – pozostać wiernym Jego Prawu!
Jakkolwiek bowiem Boża pomoc i interwencja rzeczywiście
rozciągnięta była w czasie i stanowiła dla Tobiasza i jego
rodziny prawdziwą próbę, to jednak dzisiaj można z całym
przekonaniem stwierdzić, że warto było!
A
stało się tak dlatego, że Tobiasz – ojciec, jakkolwiek
rzeczywiście na jakiś czas stracił wzrok, to jednak wewnętrznie
widział Boga
i nie miał ani na moment wątpliwości, do kogo ma
się zwracać ze swoimi problemami i w jakim kierunku ma zmierzać
całe jego życia. Pomimo zewnętrznej ślepoty – wzrok jego
serca był wyostrzony,
czego nie można powiedzieć o opisanych w
Ewangelii uczonych w Piśmie, których przewrotne myślenie
Jezus po raz kolejny demaskuje.
Cóż
bowiem z tego, że w tym wymiarze zewnętrznym byli oni zdrowymi i
sprawnymi ludźmi, jeżeli w wymiarze duchowym dolegała im jakaś
specjalna forma ślepoty… Dzisiaj okazuje się, że
dostrzegają w Mesjaszu jedynie syna Dawida, ale nie
dostrzegają Boga. Jezus pokazuje im błąd w myśleniu, przywołując
konkretne Pisma. Czy to jednak mogło wystarczyć w leczeniu
ludzi, którzy sami chyba nie za bardzo chcieli być wyleczeni?
A
przy okazji postawić można pytanie: która ślepota jest gorsza,
bardziej destrukcyjna i dolegliwa?
Czy ta fizyczna, która
sprawia, że człowiek rzeczywiście potyka się o nierówności na
drodze i nie zawsze wie, w którą stronę skierować swoje kroki,
czy jednak ta duchowa, która sprawia, że człowiek w swoim życiu
tak bardzo błądzi?
Dzisiejsza
liturgia słowa zdaje się nie pozostawiać w tej kwestii żadnych
wątpliwości: wpatrzone w Boga serce człowieka zawsze będzie
mocne i zwycięskie
– i żadne ludzkie lub zewnętrzne
przeciwności nie są w stanie mu zaszkodzić. Jednak serce
zaślepione głupotą, pychą lub innymi grzechami zawsze będzie
błądzić
i nic człowiekowi wówczas nie pomogą nawet
najbardziej komfortowe zewnętrzne okoliczności życia.
Warto
zatem wyostrzać swój duchowy wzrok – oczyszczając
i wzmacnia
jąc swoje serce słowem Bożym i
Sakramentami – aby bez względu na zewnętrzne okoliczności,
zawsze dostrzegało Boga! I tylko do Niego się kierowało. A
wówczas owe zewnętrzne okoliczności i utrudnienia naprawdę nie
będą w stanie zaszkodzić człowiekowi, ani nim zachwiać.
Jedynie bowiem taki człowiek, którego serce jest stale
„nastawione na Boga” i stale Boga widzi, jest w stanie dokonać
w życiu wiele
autentycznego i trwałego dobra.
Potwierdza
to przykład Tobiasza i jego rodziny, potwierdza to także przykład
postawy dzisiejszego Patrona, Świętego Bonifacego, o którym
w dość obszernej, ale pięknej katechezie tak oto mówił Ojciec
Święty Benedykt XVI w dniu 11 marca 2009 roku:
„Drodzy
Bracia
i Siostry,
dziś zatrzymamy się przy wielkim misjonarzu z VIII wieku, który
szerzył chrześcijaństwo w Europie Środkowej, w tym także w mojej
ojczyźnie. Chodzi o Świętego
Bonifacego,
który
przeszedł do historii jako
„apostoł Niemców”.
Dzięki
skrupulatności jego biografów, mamy wiele wiadomości o jego życiu.

Urodził
się w rodzinie anglosaskiej w Wessex około 675 roku i na
Chrzcie otrzymał imię Winfryd. Bardzo młodo wstąpił do
klasztoru, gdyż pociągał go ideał monastycyzmu. Obdarzony
wybitnymi zdolnościami umysłowymi, zdawał się być przeznaczony
do spokojnej i błyskotliwej kariery naukowej: został
nauczycielem gramatyki łacińskiej, napisał kilka traktatów,
ułożył też liczne poezje po łacinie.
Wyświęcony
na kapłana
w
wieku około trzydziestu lat, poczuł powołanie do apostołowania
wśród pogan na kontynencie. Jego ziemia – Wielka Brytania, którą
ewangelizowali zaledwie sto lat wcześniej benedyktyni pod
przewodnictwem Świętego
Augustyna, odznaczała się wiarą
tak mocną i tak żarliwą miłością,
że
mogła wysyłać misjonarzy do Europy Środkowej, by głosili tam
Ewangelię. W roku 716 Winfryd z kilkoma towarzyszami udał się do
Fryzji,
a
więc na tereny

dzisiejszej Holandii,

gdzie
jednak spotkał
się ze sprzeciwem miejscowego władcy i próba ewangelizacji się
nie powiodła.
Po
powrocie do ojczyzny nie upadł na duchu i dwa lata później udał
się do Rzymu na rozmowę
z
Papieżem
Grzegorzem II,

który udzielił mu wskazówek. Papież – według relacji jednego z
biografów – przyjął go „z uśmiechniętym obliczem i pełnym
słodyczy spojrzeniem”, w końcu zaś, nadawszy
mu nowe imię: Bonifacy,

powierzył mu na mocy oficjalnych pism misję przepowiadania
Ewangelii wśród
narodów Niemiec.
Pokrzepiony
i podniesiony na duchu poparciem, jakiego udzielił mu Papież,
Bonifacy oddał się głoszeniu Ewangelii w owych stronach, walcząc
z kultami pogańskimi oraz umacniając podstawy
moralności ludzkiej i chrześcijańskiej.
Z
wielkim poczuciem obowiązku pisał w jednym ze swych listów:
„Jesteśmy niezłomni w walce w Dniu Pańskim, skoro nadeszły dni
udręki i nędzy. Nie
jesteśmy cichymi psami ani milczącymi obserwatorami,

ani najemnikami uciekającymi przed wilkami! Jesteśmy natomiast
pilnymi
pasterzami,
którzy czuwają nad trzódką Chrystusową, głoszą osobom ważnym
i zwykłym ludziom, bogatym i biednym wolę Boga w porę i nie w
porę.”
Dzięki
swej niezmordowanej działalności, zdolnościom organizacyjnym,
otwartemu
i ujmującemu charakterowi – mimo stanowczości

Bonifacy osiągnął wspaniałe wyniki. Wówczas Papież
ogłosił, że chce obdarzyć go godnością
biskupią,
aby
w ten sposób z większą jeszcze determinacją mógł naprawiać i
sprowadzać na drogę prawdy błądzących, aby czuł wsparcie
ze strony wyższej władzy,

wypływającej z godności apostolskiej i aby tym lepiej był
widziany przez wszystkich na urzędzie przepowiadania, im bardziej
widoczne by było, że z tej przyczyny wyświęcony został na
hierarchę apostolskiego.
Papież
osobiście wyświęcił Bonifacego

na biskupa
„regionalnego” – to znaczy dla całych Niemiec – który
podjął następnie swe apostolskie trudy na powierzonych sobie
obszarach i rozciągnął swe działania także
na Kościół Galii:

z wielką roztropnością przywrócił dyscyplinę kościelną,
zwoływał liczne synody dla zapewnienia władzy świętych kanonów,
umocnił
niezbędną jedność z Biskupem Rzymu

– była to sprawa, która leżała mu szczególnie na sercu.
Również
następcy Grzegorza II cenili go bardzo wysoko: Grzegorz III
mianował go arcybiskupem
wszystkich plemion germańskich, wysłał
mu paliusz i przyznał władzę organizowania hierarchii kościelnej
w tych regionach; Papież Zachariasz zatwierdził go na
urzędzie
i pochwalił jego zaangażowanie; Papież
Stefan III,
zaraz po swym wyborze, otrzymał od niego list z
wyrazami synowskiego uszanowania.
Wielki
Biskup,
oprócz pracy ewangelizacyjnej i organizacji Kościoła przez
tworzenie
diecezji i odbywanie synodów,

nie omieszkał sprzyjać zakładaniu
licznych klasztorów,

męskich i żeńskich, aby niczym latarnia morska promieniowały
wiarą oraz kulturą ludzką i chrześcijańską na cały obszar. Z
klasztorów benedyktyńskich w swojej ojczyźnie sprowadzał mnichów
i mniszki, którzy udzielali mu niezwykle
wartościowej i cennej pomocy

w wypełnianiu misji głoszenia Ewangelii oraz szerzenia nauk
humanistycznych i sztuk

wśród mieszkańców. Słusznie bowiem uważał, że praca dla
Ewangelii musi być także pracą dla dobra prawdziwej kultury
ludzkiej.
Przede
wszystkim klasztor w Fuldzie – założony około roku 743 –
był sercem i ośrodkiem promieniowania duchowości i kultury
religijnej: trwając na modlitwie, pracy i pokucie mnisi ćwiczyli
się tam w dążeniu do świętości,
kształcili się w
poznawaniu nauk świętych i świeckich, przygotowywali się do
głoszenia Ewangelii, aby być misjonarzami. Toteż zasługą
Bonifacego, jego mnichów i jego mniszek – również kobiety
miały bardzo ważny udział
w tym dziele ewangelizacji – był
także rozkwit owej kultury humanistycznej, która jest
nierozdzielna od wiary i ukazuje jej piękno.
Sam
Bonifacy pozostawił nam znaczące dzieła intelektualne.
Przede wszystkim bogatą korespondencję, w której listy
pasterskie przeplatają się z listami urzędowymi i innymi o
charakterze prywatnym, ukazującymi wydarzenia społeczne, nade
wszystko zaś jego bogaty temperament i jego głęboką
wiarę.
Napisał
nawet traktat
„Ars grammatica”,

w którym objaśniał deklinacje, czasowniki, składnię języka
łacińskiego, który jednak dla niego stawał się również
narzędziem służącym szerzeniu wiary i kultury. Przypisuje mu się
także „Ars
metrica”,

czyli wprowadzenie do pisania poezji oraz wiele utworów poetyckich,
wreszcie zbiór piętnastu kazań.
Chociaż
był już zaawansowany wiekowo – miał niemal
osiemdziesiąt
lat

– przygotował się do nowej misji ewangelizacyjnej: z około
pięćdziesięcioma mnichami powrócił do Fryzji, gdzie rozpoczynał
swe dzieło. Niemal przeczuwając
bliską już śmierć,

nawiązując do drogi życia, pisał do swego ucznia i następcy na
stolicy w Moguncji, biskupa Świętego
Lulego:
„Pragnę
doprowadzić do końca cel tej podróży; nie mogę w żadnym wypadku
wyrzec się pragnienia wyjazdu. Zbliża
się dzień mego kresu

i nadchodzi czas mej śmierci: po złożeniu doczesnych szczątków,
udam się po wieczną nagrodę. Lecz ty, najdroższy synu,
nieustannie
wzywaj lud,

by odwrócił się od manowców błędu, dokończ rozpoczętą już
budowę bazyliki w Fuldzie, gdzie złożysz moje ciało, zestarzałe
długimi latami życia.”
Gdy
rozpoczynał
Mszę
Świętą
w Dokkum – w dzisiejszej północnej Holandii – 5
czerwca 754 r
oku,
napadła nań banda pogan. Wyszedł przed szereg z pogodnym obliczem
i zakazał
swoim

walczyć,
mówiąc: „Zaniechajcie, syneczkowie, walk, porzućcie wojnę, bo
świadectwo Pisma Świętego napomina nas, abyśmy nie
odpłacali złem za zło, ale dobrem za zło.

Oto nadszedł dzień od dawna upragniony, oto dzień naszego kresu;
miejmy ufność w Panu!”
Były
to jego ostatnie słowa, zanim upadł pod ciosami napastników.
Zwłoki Biskupa
– Męczennika
zostały następnie przeniesione do
klasztoru w Fuldzie,

gdzie znalazły godny pochówek. Już jeden z jego pierwszych
biografów wyraził się o nim w następujących słowach: „Świętego
Biskupa
Bonifacego można nazywać ojcem
wszystkich mieszkańców Niemiec,

bo jako pierwszy zrodził ich dla Chrystusa słowem swego świętego
przepowiadania, umocnił ich swym przykładem i oddał
za nich w końcu życie

nie można dać większej od tej miłości.”
Jakie
przesłanie
możemy
dziś, po wiekach, odczytać z nauczania i niezwykłej działalności
tego wielkiego Misjonarza
i Męczennika?
Pierwszą
oczywistością narzucającą się każdemu, kto poznaje życie
Bonifacego, jest centralne
miejsce
Słowa
Bożego,

przeżywanego
i interpretowanego w wierze Kościoła;
słowa,
którym on żył, które głosił i o którym zaświadczył – aż
po najwyższy dar z siebie w męczeństwie. Był tak zafascynowany
słowem
Bożym, że odczuwał konieczność i obowiązek niesienia
go innym,

nawet
ryzykując osobiste bezpieczeństwo.

Na nim opierała się ta wiara, do której krzewienia zobowiązał
się uroczyście w chwili konsekracji biskupiej: „W pełni wyznaję
czystość świętej wiary katolickiej

i z Bożą pomocą pragnę pozostawać w całkowitej jedności z ową
wiarą, w której bez najmniejszej wątpliwości jest pełnia
zbawienia

chrześcijan”
Drugą,
bardzo ważną oczywistością, wypływającą z życia Świętego
Bonifacego, jest jego wierna
wspólnota ze Stolicą Apostolską,

stanowiąca mocny i centralny punkt jego pracy misjonarza. Zawsze
zachowywał tę wspólnotę jako regułę
swej misji
i
pozostawił ją jako swój testament. W liście do Papieża
Zachariasza stwierdził: „Nieustannie zachęcam i nakłaniam do
posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej

tych, tych którzy chcą pozostać w wierze katolickiej i jedności z
Kościołem rzymskim i tych wszystkich, których w tej mojej misji
Bóg mi daje jako słuchaczy i uczniów.”
Owocem
takiej postawy był mocny
duch jedności

wokół Następcy Piotra, przekazywany przez Świętego
Bonifacego Kościołom na terenie jego działalności misyjnej,
łączący
z Rzymem Anglię, Niemcy, Francję i przyczyniający
się w zdecydowany sposób do budowania chrześcijańskich
korzeni Europy,

które dały obfite owoce w następnych wiekach.
Warto
zwrócić też uwagę na Świętego
Bonifacego z jeszcze jednego względu: wspierał
on spotkanie kultury rzymsko–chrześcijańskiej z germańską.

Wiedział bowiem, że humanizacja
i ewangelizacja

stanowi integralną część jego misji biskupiej. Przekazując
starożytne dziedzictwo wartości chrześcijańskich, zaszczepiał
ludom germańskim nowy styl życia,

bardziej ludzki, dzięki któremu lepiej przestrzegano niezbywalnych
praw osoby. Jako prawdziwy syn Świętego
Benedykta, potrafił
łączyć modlitwę i pracę

– fizyczną i intelektualną – pióro i pług.
Odważne
świadectwo Świętego
Bonifacego jest dla nas wszystkich zachętą, abyśmy w swym życiu
przyjęli
słowo
Boże

jako istotny punkt odniesienia, żarliwie
kochali Kościół;
abyśmy
czuli się współodpowiedzialni
za jego przyszłość

i dążyli do jego jedności wokół Następcy
Piotra.
Równocześnie
przypomina on nam, że chrześcijaństwo, sprzyjając upowszechnieniu
kultury, wspiera rozwój człowieka. Dziś naszym zadaniem
jest stawanie na wysokości tak fascynującego dziedzictwa i
sprawienie, aby owocowało ono z pożytkiem dla przyszłych pokoleń.
Zawsze
wielkie wrażenie wywiera na mnie jego gorliwy
zapał dla Ewangelii.

W wieku czterdziestu lat opuszcza
piękne i owocne życie mnisze, życie zakonnika i profesora, aby
głosić Ewangelię ludziom prostym, barbarzyńcom. Mając
osiemdziesiąt
lat

jeszcze raz udaje się do rejonu, gdzie przewiduje swe męczeństwo.
Porównując tę jego żarliwą wiarę, ową gorliwość o Ewangelię
z
naszą wiarą, często tak letnią i zbiurokratyzowaną,
widzimy,
co powinniśmy robić i jak odnowić naszą wiarę, abyśmy mogli
przekazać w darze naszym czasom cenną perłę Ewangelii.” Tyle
z katechezy Benedykta XVI.
A
my
możemy zapytać samych siebie:

Czy
podejmując w imię Boże jakiekolwiek dobro, nie zrażam się
zewnętrznymi trudnościami?

Czy
celem wszystkich moich zamierzeń i działań jest ostatecznie Bóg –
czy moja własna chwała i korzyść?

Czy
stać mnie na podejmowanie nawet trudniejszych i bardziej
wymagających działań – dla osiągnięcia jakiegoś większego
dobra?

Wiedz
bowiem, że od razu otworzą się jego oczy, a ojciec twój ujrzy
światło niebieskie i będzie się cieszył z twojego widoku!

5 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.