Szczęść Boże. Ta zmiany struktury komentarzy, jaka zaszła na blogu, a o jakiej wspominacie, jest ode mnie niezależna. Sam ją dopiero zauważyłem, kiedy wszedłem na forum. Prosiłem już Moderatora, żeby się temu przyjrzał – w szczególności chodzi o wielkość czcionki.
A na dzisiaj kilka słów o porządkach Bożych i tych ludzkich. Myślę, że nasza ostatnia żywiołowa dyskusja też tego w jakiś sposób dotyczy.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Piątek 1 tygodnia zwykłego, rok II,
do czytań: 1 Sm 8,4–7.10–22a; Mk 2,1–12
Starszyzna Izraela żąda od Samuela ustanowienia króla. Wbrew Bogu, który sam chciał panować nad swoim ludem poprzez ludzi przez siebie ustanowionych. Starszyzna Izraela żąda króla… Bóg dopuszcza takie rozwiązanie, żeby dać odczuć swemu Narodowi bezsens tych machinacji, ale jeszcze zanim do czegokolwiek doszło, ostrzega ludzi przed takim rozwiązaniem.
Ale na próżno! Bo ludzie wiedzą lepiej! Oni mają inne plany! Oni chcą innego porządku, który nijak się ma do porządku ustanowionego przez Boga! I potem mają to, co mają… Kochani, to chyba dobrze widać w naszej Ojczyźnie, ale też w naszych rodzinach: jak wygląda sytuacja, gdy Boga i Jego porządek odsunie się na plan dalszy, pozostawiając Mu tylko pozycję świątecznego dodatku do zapracowanej i zabieganej codzienności. Otóż, szybko okazuje się, że ta codzienność zaczyna męczyć i przytłaczać. Jednak tak będzie zawsze, a wręcz będzie tylko gorzej, jeżeli ludzie zawsze będą chcieli ustawiać wszystko po swojemu, w przekonaniu, że przecież oni wiedzą lepiej.
Oto dzisiaj Jezus pokazuje nam, na czym polega porządek przez Boga ustanowiony: uzdrawiając najpierw duszę paralityka, a potem ciało, przypomina, co powinno być pierwsze i co powinno być uznane za najważniejsze. Mamy zapewne jeszcze w pamięci niedzielne słowo Księdza Sławka Zaczka, który uświadamiał nam, że nieprawdziwym jest stwierdzenie, iż w życiu człowieka to zdrowie jest najważniejsze – jak sobie nieraz mówimy i życzymy. To nie zdrowie jest najważniejsze, chociaż niewątpliwie jest ważne.
Bo nieraz zapewne widzieliśmy wszyscy człowieka chorego, niepełnosprawnego, kalekiego, który jest bardzo, ale to bardzo szczęśliwy wewnętrznie i który swoim optymizmem jeszcze innych zaraża. A z drugiej strony, widzieliśmy zapewne człowieka, któremu od zewnętrznej, ludzkiej strony nic nie brakuje – no, chyba, że już tylko gwiazdki z nieba – a który jest jednak tak zgorzkniały i przybity, że w ogóle nie chce się z nim mieć do czynienia. Ale tak będzie zawsze, kiedy człowiek swoimi prawami będzie się kierował i swoje porządki ustawiał.
Niech zatem naszym Królem pozostanie Jezus Chrystus, a Jego Prawa – niech zawsze będą naszymi prawami. Nie ustanawiajmy sobie innych królów. I sami nie próbujmy zajmować w naszym życiu pozycji króla, stając się punktem odniesienia dla samych siebie – bo to najprostsza droga do totalnego pobłądzenia. Wręcz przeciwnie: w każdym czasie i w każdej sytuacji zawsze kierujmy się Prawami jedynego Prawodawcy i Króla, Jezusa Chrystusa.
Niech Jego Prawo reguluje i określa zarówno sferę życia politycznego, społecznego, ekonomicznego, jak też sferę życia osobistego, a w tym – życia rodzinnego, sąsiedzkiego, małżeńskiego. Także sferę życia intymnego, seksualnego… Niech Jego Prawo reguluje nasze myśli, nasze słowa, nasze czyny i nasze zamiary! I nasze poglądy na wszystkie sprawy, jakimi na co dzień żyjemy.
Naprawdę, Kochani, niech nie będzie jakiejkolwiek przestrzeni w naszym życiu, którą regulowałoby inne prawo – poza Bożym Prawem. I niech nie będzie nad nami innego Króla – poza tym Jedynym!
W tym kontekście zastanówmy się:
· Czy nie próbuję w sferze intymnej wprowadzać jednak swoich porządków, wyłączając ją – choćby podświadomie – spod Bożej kontroli?
· Czy Boży porządek panuje w mojej rodzinie?
· Jaki wpływ wyznawana przeze mnie wiara ma na dokonywane przeze mnie wybory polityczne?
Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: Jeszcze nie widzieliśmy czegoś podobnego!
Czyli "w zdrowym ciele – zdrowy duch" odchodzi do lamusa ;). Trochę szkoda ;), bo ja np. jestem zwolennikiem propagowania zachowań sportowych i ogólnie profilaktyczno – zdrowotnych, zawłaszcza w sytuacji, w której byc może za parę lat "służba zdrowia" będzie wieżą z kości słoniowej dla wybrańców nie martwiących się zbytnio tym czy emerytura będzie w tym miesiącu czy może znowu nie ;).
Teraz na serio: chyba myślę podobnie jak ks. Jacek. Myślę, że przy zachowaniu odpowiedniej kolejności – wprzód leczenie ducha i jego profilaktyka czyli utrzymywanie jego dobrej kondycji poprzez Prawdy wiary i zaufanie Chrystusowi 🙂 oraz budowanie w swoim życiu różnych struktur na tej bazie, nawet jeśli są to np. pasje sportowe nie mogą byc Bogu nie miłe. Nie każdy robi pompki, aby stac się Adonisem ;). No, ale to tak a propos ludzi nie nękanych żadnymi ciężkimi schorzeniami. Tutaj stajemy przed głębszym zagadnieniem gdzie, wydaje mi się, ten element hierarchii budowania życia na "czyszczeniu wnętrza w zgodzie z Bogiem" może (powinien?) byc silniejszy na drodze do zrozumienia, zaakceptowania i co najważniejsze wiary w to, że się uda. Mam nadzieję, że może ktoś z czytających tego bloga, lub piszących tutaj jest w stanie podzielic się swoim doświadczeniem, moze dac świadectwo? Ja niewiele mogę na ten temat powiedziec, poza krótkimi refleksjami.
Kafarnaum , można śmiało napisać, że było miejscem psrafialnych rekolekcji.
Gdy się dzieje źle w naszym życiu, szukamy wtedy Boga '' Jak trwoga to do Boga''
Dziś, jest wielu ludzi którzy trzymają Boga na dystans. Gdy pojawia się potrzeba, to przychodzą, szukają kontaktu z Nim. Jednak gdy sytuacja się poprawia, odsuwają się od Niego.
Są również i tacy, którzy traktują Boga tak, jakby słuchali radia. Włączają je by posłuchać sobie muzyki, a gdy się słuchaniem znudzą, szybko je wyłączają. Gdy nie odpowiada im Bóg, wyłaczają Go.
Ale są również i tacy, którzy się bardzo obrażają na Boga. Obwiniają Go za każde niepowodzenie, upadek, nieszczęście. Krzyczą na Niego , można śmiało napisać, że szantażują Go swoim odejściem od Niego.
Są również i tacy co przychodzą z paralitykiem do Niego.
Nie proszą za sobą, ale za przyjacielem.
Kiedy chcemy się wspiąć na wysoką górę podjęcie wysiłku jest czymś oczywistym.
Sama swoje cierpnienie ofiarowuję w intencji konkretnego Człowieka.
Tych czterech daje świadectwo wiary.
Oczy wiary widzą inaczej.
Ręce, rozum, i serce człowieka wierzącego funkcjonuje w innym wymiarze, niezrozumiałym dla tych, których wiara jest tylko co jakiś czas odkurzana.
A my ?
Bóg ma na uwadze przede wszystkim dobro, szczęście człowieka.
Co z takimi myślami robimy, gdy próbujemy poprawiać Boga ?
Rozważamy je z Bogiem , czy ?
no właśnie …
Pozdrawiam
Dziękuję Domownikowi za wypowiedź. Jak często bywało – trudno tu coś dodać… Tylko się zadumać. Natomiast w wypowiedzi Roberta trochę się "zamotałem" i nie za bardzo potrafię sformułować temat do refleksji, którą Robert proponuje… Pozdrawiam! Ks. Jacek
Zatem krótko i mniej zawile ;): chodziło mi o to, że nasze ciało fizyczne jest również dziełem Boga :), że jego ułomności, choroby są, oczywiście, bardzo trudnym aspektem naszego życia i zwłaszcza u ludzi ciężko chorych wiara jest wystawiana na dośc mocną próbę, ale wydaje mi się, że często jest przez to "hartowana". Pokładam również nadzieję w tym, że wszelka aktywnośc mająca na celu dbanie o jakośc naszego zdrowia i utrzymanie ciała "w dobrej formie" nie jest Bogu nie miła, o ile zachowa się odpowiednie proporcje życiowych wartości ;).
Oczywiście, że tak! Przecież do takiej rozsądnej troski o własne ciało i zdrowie zobowiązuje nas piąte przykazanie Dekalogu. To jednak nie ma nic wspólnego z bałwochwalczym kultem ciała. Dlatego sport, higiena, właściwe odżywianie i ubieranie jest przedmiotem oceny moralnej w każdym rachunku sumienia. Szczęść Boże! Ks. Jacek
"Dlatego sport, higiena, właściwe odżywianie i ubieranie jest przedmiotem oceny moralnej w każdym rachunku sumienia" – to miałem na myśli pisząc o odpowiednich wartościach i ich proporcjach w życiu. Przegięcie li tylko w stronę "adoracji" swojego ciała zaczyna byc, jak to Ksiądz napisał – "bałwochwalczym kultem ciała".
Właśnie! Pozdrawiam! Ks. Jacek