Szczęść Boże! Dzisiaj wspomnienie liturgiczne Świętego Ojca Pio – niezwykłego Świętego na nasze czasy! Zapraszam do uważnej refleksji nad czterema nurtami jego świętości, wskazanymi przez Jana Pawła II w homilii kanonizacyjnej. A przy okazji – z całego serca pozdrawiam wszystkich Przyjaciół z Parafii Ojca Pio w Warszawie, wśród których miałem zaszczyt pracować przez ostatni rok. Dzisiaj przeżywają oni odpust – imieniny Parafii, chociaż uroczystości z tym związane odbędą się w niedzielę. Serdecznie ich wszystkich pozdrawiam i włączam do moich modlitw.
A problemem poruszonym przez Roberta postaram się dzisiaj zająć.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wspomnienie Św. O. Pio z Pietrelciny, Zakonnika,
do czytań: Ag 1,15b–2,9; Łk 9,18–22
Francesco Forgione, późniejszy Ojciec Pio, urodził się na południu Włoch, w Pietrelcinie, 25 maja 1887 roku. Już w dzieciństwie szukał samotności i często oddawał się modlitwie i rozmyślaniu. Kiedy miał pięć lat, objawił mu się po raz pierwszy Jezus. W wieku lat szesnastu Franciszek przyjął habit kapucyński i otrzymał zakonne imię Pio. Rok później złożył śluby zakonne i rozpoczął studia filozoficzno – teologiczne. W roku 1910 przyjął święcenia kapłańskie.
Od samego początku miał poważne problemy ze zdrowiem. Po kilku latach kapłaństwa został powołany do wojska. Służbę jednak musiał przerwać właśnie ze względu na zły stan zdrowia. Pod koniec lipca 1916 roku przybył do San Giovanni Rotondo – i tam już pozostał aż do śmierci. Był kierownikiem duchowym młodych zakonników.
20 września 1918 roku, podczas modlitwy przed wizerunkiem Chrystusa ukrzyżowanego, Ojciec Pio otrzymał stygmaty. Na jego dłoniach, stopach i boku pojawiły się otwarte rany – znaki męki Jezusa. Wkrótce do San Giovanni Rotondo zaczęły przybywać rzesze pielgrzymów i dziennikarzy, którzy chcieli zobaczyć niezwykłego Kapucyna. Stygmaty i mistyczne doświadczenia Ojca Pio były także przedmiotem wnikliwych badań ze strony Kościoła.
W związku z nimi, Ojciec Pio na dwa lata otrzymał zakaz publicznego sprawowania Eucharystii i spowiadania wiernych. Przyjął tę decyzję z wielkim spokojem i w duchu absolutnego posłuszeństwa. Po wydaniu autorytatywnej opinii przez lekarzy, którzy uznali, iż stygmatyczne rany nie są wytłumaczalne z punktu widzenia nauki, nasz Święty Zakonnik mógł ponownie publicznie celebrować Mszę Świętą i sprawować Sakramenty.
Ojciec Pio był mistykiem. Często surowo pokutował, bardzo dużo czasu poświęcał na modlitwę. Wielokrotnie przeżywał ekstazy, miał wizje Maryi, Jezusa i swojego Anioła Stróża. Bóg obdarzył go również darem bilokacji, a więc znajdowania się jednocześnie w dwóch miejscach. Ponadto, nasz Święty niezwykłą czcią darzył Eucharystię. Przez długie godziny przygotowywał się do niej, trwając na modlitwie, i długo dziękował Bogu po jej odprawieniu. Odprawiane przezeń Msze Święte trwały nieraz nawet dwie godziny! Ich uczestnicy opowiadali, że Ojciec Pio w ich trakcie – zwłaszcza w momencie Przeistoczenia – w widoczny sposób bardzo cierpiał fizycznie. Kapucyn z Pietrelciny nie rozstawał się również z różańcem.
W roku 1922 powstała inicjatywa wybudowania szpitala w San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio gorąco ten pomysł poparł. Szpital szybko się rozrastał, a problemy finansowe przy jego budowie udawało się szczęśliwie rozwiązać. „Dom Ulgi w Cierpieniu” – jak nazwano i jak do dziś nazywa się ten szpital – otwarto w maju 1956 roku. Kroniki zaczęły się zapełniać kolejnymi świadectwami cudownego uzdrowienia dzięki wstawienniczej modlitwie Ojca Założyciela.
A jego samego powoli zaczęły opuszczać siły, coraz częściej podupadał na zdrowiu. Zmarł w swoim klasztorze, w swojej zakonnej celi, w dniu 23 września 1968 roku. Na kilka dni przed śmiercią – po pięćdziesięciu latach istnienia – stygmaty zagoiły się. W 1983 roku rozpoczął się proces informacyjny, dotyczący życia i świętości Ojca Pio, w 1997 roku ogłoszono dekret o heroiczności jego cnót, zaś rok później – dekret stwierdzający cud uzdrowienia za jego wstawiennictwem. Beatyfikacji niezwykłego Zakonnika dokonał Jan Paweł II w dniu 2 maja 1999 roku, zaś 16 czerwca 2002 roku, tenże Papież dokonał jego kanonizacji.
Święty Ojciec Pio całym swoim życiem dawał piękną odpowiedź na pytanie Jezusa, zawarte w dzisiejszej Ewangelii: A wy, za kogo mnie uważacie? On sam tej odpowiedzi konsekwentnie udzielał – i innych uczył, jak jej właściwie udzielać. I jak swoim własnym życiem wznosić Bogu piękną świątynię w swym sercu – świątynię zapewne piękniejszą od tej, której odbudowanie polecił Bóg w dzisiejszym pierwszym czytaniu, a o której sam powiedział, że jej przyszła chwała będzie większa od dawnej. Piękno i niezwykłość życia Ojca Pio stanowi taką właśnie duchową świątynię, nadzwyczajny znak namacalnego wręcz działania Boga w naszych zmaterializowanych, skomercjalizowanych i rozpędzonych czasach.
I to naprzeciw takiego rozpędzonego świata wychodzi dziś pokorny Zakonnik z Pietrelciny i proponuje – jako przeciwwagę dla owego rozkrzyczanego, rozpędzonego stylu życia współczesnego człowieka, a może lepiej powiedzieć: proponuje jako ratunek dla niego – drogę świętości, którą sam kroczył. Jaka to była droga? Jakie charakterystyczne jej wymiary możemy wyróżnić?
Niech w odpowiedzi na te pytania pomoże nam Jan Paweł II, który w dniu 16 czerwca 2002 roku, w homilii na Mszy Świętej kanonizacyjnej, a potem – dzień później – w przemówieniu na audiencji dla uczestników tejże Uroczystości – wskazał wyraźnie cztery nurty świętości Ojca Pio.
I od razu zauważmy, że nie mówił o nadzwyczajnych darach, jakimi Bóg obdarzył owego niezwykłego Zakonnika, a więc o wspomnianym już darze bilokacji, darze jasnowidzenia, uzdrawiania duszy i ciała – i wielu innych, po których jest On rozpoznawany, ale które otrzymują od Boga tylko wybrani i które nieraz mogą jedynie służyć jako pożywka dla sensacji. Jan Paweł II wskazał na takie nurty jego duchowości, na takie drogi, którymi my wszyscy, o ile tylko chcemy, możemy podążać. Jakie to drogi? Jakie to wymiary?
Pierwszy – to duchowość Krzyża. Jan Paweł II tak o niej mówił: „Życie i misja Ojca Pio świadczą o tym, że gdy trudności i cierpienia są przyjmowane z miłością, stają się uprzywilejowaną drogą świętości, która otwiera perspektywy większego dobra, znanego jedynie Panu. […] Jakże aktualna jest duchowość Krzyża, którą odznaczał się w życiu pokorny Kapucyn z Pietrelciny! Nasze czasy muszą odkryć jej wartość, aby otworzyć serca na nadzieję. […] Bez tego nieustannego odniesienia do Krzyża nie da się zrozumieć jego świętości.”
Właśnie! W naszych czasach, chlubiących się taką nowoczesnością, takim rozwojem nauki, myśli technicznej, medycznej i wielu innych – nie udało się zlikwidować cierpienia! Przeciwnie – wydaje się, że czasami bywa ono wręcz jeszcze większe, niż kiedyś. Na miejsce bowiem jednych chorób, które udało się zwalczyć, pojawiają się nowe, wobec których medycyna jest bezradna.
Ale od cierpień fizycznych o wiele bardziej boleśnie odczuwane są cierpienia duchowe, które zawsze wzmagają się i będą się wzmagać, kiedy człowiek odchodzi od swojego Boga i zaczyna sobie radzić „po swojemu”. Właśnie w obliczu takich zjawisk świadectwo Ojca Pio podpowiada nam, abyśmy swoje cierpienia – te, których nie udaje nam się pozbyć i pokonać – przyjmowali w duchu ofiarowania i miłości. Abyśmy każdego dnia swoje cierpienia ofiarowali Bogu w jakiejś konkretnej intencji – i w ten sposób nadawali im sens i wymiar zbawczy.
Drugi wymiar świętości Ojca Pio – to jego wręcz heroiczna posługa w konfesjonale, jego ofiarne sprawowanie Sakramentu Pokuty. Błogosławiony Jan Paweł II tak mówi: „Ojciec Pio był szczodrym rozdawcą Bożego miłosierdzia, gotowy służyć wszystkim rozmową, kierownictwem duchowym, a w szczególności – udzielać Sakramentu Pokuty. Mnie też w latach młodzieńczych spotkał przywilej skorzystania z tej jego dyspozycyjności dla penitentów. Posługa konfesjonału, która stanowi jedną z wyróżniających cech jego apostolatu, przyciągała niezliczone rzesze wiernych do klasztoru w San Giovanni Rotondo. Także wtedy, gdy ten niezwykły Spowiednik odnosił się do pielgrzymów z pozorną surowością, prawie zawsze zdawali oni sobie sprawę z powagi grzechu i szczerze skruszeni wracali, by w pojednawczym uścisku doznać sakramentalnego przebaczenia. Niech jego przykład zachęca kapłanów, by z radością i wytrwale pełnili tę posługę, tak ważną również dziś.”
Tak, można by dodać – szczególnie dziś! Oto bowiem sam Jan Paweł II, a przed Nim – Jego Poprzednicy, począwszy od Piusa XII, a dziś Benedykt XVI – wszyscy Papieże naszych czasów przestrzegają przed niezwykle groźnym dla duchowości człowieka zjawiskiem, jakim jest utrata świadomości grzechu. Dzisiaj człowiek na wszystkie możliwe sposoby próbuje tłumaczyć swoje błędy i zaniechania, nazywając to takimi czy innymi procesami psychologicznymi czy socjologicznymi, ale unikając – jak ognia – osobistej odpowiedzialności za grzech. To zjawisko wciąż się nasila! U nas w Polsce, na szczęście, ludzie się jeszcze spowiadają, ale Spowiedź ta bardzo często jest za rzadka, źle przygotowana, niedbała, odprawiana tylko dla tradycji czy dla tak zwanego „świętego spokoju”. Stąd tak ważnym jest, abyśmy wszyscy – i ci, którzy sprawują ten Sakrament, jak i ci, którzy z niego korzystają – abyśmy wzięli do serca przykład Ojca Pio, który przez pięćdziesiąt osiem lat, nieraz przez dziewiętnaście godzin na dobę, służył w konfesjonale.
A trzeci wymiar duchowości naszego Patrona – to modlitwa. Jan Paweł II tak mówi: „Najważniejszym źródłem skuteczności apostolskiej Ojca Pio, głębokim korzeniem tak wielkiej płodności duchowej, jest owa bliska i trwała więź z Bogiem, której wymownym świadectwem były długie godziny spędzane na modlitwie i w konfesjonale. Często powtarzał: «Jestem ubogim bratem, który się modli», przekonany, że «modlitwa jest najlepszą bronią, jaką mamy, kluczem, który otwiera Serce Boga». Ta podstawowa cecha jego duchowości przetrwała w założonych przez niego grupach modlitewnych, które ofiarują Kościołowi i społeczeństwu wspaniały dar nieustającej i ufnej modlitwy.”
Wiemy, Kochani, że najwyższym sposobem odniesienia do Boga, najwspanialszą naszą modlitwą, najpełniejszą formą spotkania z Bogiem, jest Msza Święta. Ojciec Pio sprawował ją – jak już było wspomniane – ze szczególnym namaszczeniem.
Jan Paweł II tak o tym mówił z wielkim zachwytem: „Msza Święta Ojca Pio! Kapłanom w wymowny sposób przypominała, jak piękne jest powołanie kapłańskie. Dla osób zakonnych i świeckich, które przybywały do San Giovanni Rotondo już od bardzo wczesnych godzin porannych, była to niezwykła katecheza o wartości i znaczeniu Ofiary Eucharystycznej. Msza Święta była sercem i źródłem całej jego duchowości. Często powtarzał: «We Mszy Świętej jest cała Kalwaria». Wiernych, którzy tłumnie gromadzili się wokół ołtarza, do głębi poruszała intensywność jego «zanurzenia» w Tajemnicy. Czuli, że Ojciec Pio osobiście uczestniczył w cierpieniach Odkupiciela.”
A my często, Kochani, nie mamy dziś czasu ani na modlitwę, ani na Mszę Świętą – bo zawsze coś ważniejszego wypadnie, bo trzeba dokądś gonić, coś tam załatwić, dokądś pojechać. A modlitwa, a Msza Święta – może poczekać. Tymczasem to właśnie tę drogę wskazuje nam nasz dzisiejszy Patron jako lekarstwo na wszystkie bolączki obecnych „zapędzonych” czasów.
Nam, ludziom bardzo aktywnym, kreatywnym, zapracowanym, Ojciec Pio przypomina, że wszelka aktywność musi wypływać z modlitwy! Musi na niej bazować – jak na fundamencie. Musi się nią wspierać! Bo inaczej – stanie się tylko tanim aktywizmem, który zmęczy człowieka, wyczerpie go do cna, ale nie da sensu życia i poczucia spełnienia. I właśnie ta aktywność, ale – koniecznie! – wynikająca z modlitwy i na niej oparta, to czwarty nurt świętości niezwykłego Zakonnika.
Jan Paweł II tak o tym mówi: „Ojciec Pio łączył modlitwę z intensywną działalnością charytatywną, której niezwykłym wyrazem jest «Dom Ulgi w Cierpieniu». Modlitwa i miłosierna miłość to niezwykle konkretna synteza nauki Ojca Pio, która dziś jest na nowo proponowana wszystkim.”
Moi Drodzy, weźmy sobie do serca wszystkie te propozycje, z jakimi wychodzi do nas dziś Święty Ojciec Pio. Duchowość krzyża – i mądre przeżywanie swych cierpień, dobrze przygotowana i systematycznie odprawiana Spowiedź; codzienna, ofiarna modlitwa i głęboko przeżywana Msza Święta w każdą niedzielę i święto; przeżywana od początku do końca, bez spóźniania i wychodzenia przed czasem, przeżywana w skupieniu, połączona z przyjęciem Komunii Świętej, a w końcu: pracowitość i aktywność, wynikająca z tej modlitwy – oto recepta na mądre i sensowne życie! Recepta, jaką daje nam Święty Zakonnik – Stygmatyk.
Zauważmy, w tej propozycji nie ma niczego nadzwyczajnego. I jakkolwiek Ojciec Pio – za łaską Bożą – dokonywał znaków niezwykłych, to jednak przekonuje nas On, że owe szczególne dary mają tylko wzmocnić, podkreślić wartość owych zwyczajnych religijnych praktyk, które wszyscy są w stanie i powinni spełniać, chociaż – oczywiście – z nowym zapałem i z wciąż wzrastającą gorliwością.
Do takiej postawy zachęca nas właśnie Ojciec Pio, do takiej postawy zachęca nas – wskazując na przykład Ojca Pio – Błogosławiony Jan Paweł II, gdy mówi: „Święty Ojciec Pio z Pietrelciny jest więc dla wszystkich – kapłanów, zakonników, zakonnic i świeckich – wiarygodnym świadkiem Chrystusa i Jego Ewangelii. Jego przykład i orędownictwo wzywają każdego do coraz większej miłości Boga i do konkretnej solidarności z bliźnimi, szczególnie – najbardziej potrzebującymi. Niech Maryja Dziewica, którą Ojciec Pio wzywał pięknym imieniem Świętej Matki Łaskawej, pomaga nam iść śladami tego Zakonnika, tak kochanego przez ludzi!”
W kontekście tych i wszystkich powyższych słów Błogosławionego Jana Pawła II, jak również niezwykłego świadectwa życia i świętości Ojca Pio, zastanówmy się:
· Jak przeżywam swoją Mszę Świętą, jak się do niej przygotowuję, czy zawsze za nią dziękuję?
· Czy solidnie przygotowuję się do każdej Spowiedzi Świętej, robiąc dokładny rachunek sumienia?
· Czy moja wiara buduje się na modlitwie, Bożym Słowie i Sakramentach, czy też koniecznie potrzebuje nadzwyczajnych, sensacyjnych znaków i cudów?
Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.