Witam w słoneczny piątek!

W

Kochani, witam w chłodny, chociaż słoneczny (w Warszawie) poranek. Dziękuję za Wasze zainteresowanie blogiem, za to, że wchodzicie tu i czytacie. Nie ukrywam, że liczę też na komentarze, których jest niewiele. Bardzo bym chciał, żebyście dzielili się swoimi opiniami, przemyśleniami. Z radością zauważyłem, że pojawiają się komentarze nie tylko pod aktualną datą, ale i przed wcześniejszymi. Bardzo polecam Waszej uwadze obszerny wpis Dawida pod datą 19 listopada. Ja sam odpiszę Dawidowi na Jego słowa, ale bardzo bym chciał poznać także Wasze opinie na ten temat. Zresztą – przypomnę tylko – prosiłem już o nie we wpisie wstępnym, właśnie pod tą datą. Ponawiam zatem moją prośbę, a Dawidowi za tak obszerny, wnikliwy komentarz, dziękuję. I dziękuję wszystkim za wpisy, bo każdy jest w równym stopniu ważny! Ale też proszę, abyście zechcieli dzielić się sugestiami dotyczącymi samego bloga. A tym, którzy chcą się ze mną różnymi uwagami dzielić – bardzo dziękuję! Obiecuję, że każdą uwagę, spostrzeżenie, propozycję bardzo wnikliwie przeanalizuję i wezmę pod uwagę. Na przykład wczoraj w formie ustnej zasugerowano mi, że lepiej będzie, jeśli na koniec każdego rozważania będą trzy, a nie cztery pytania. Uzasadniano to tym, że – zwłaszcza, gdy się rozważania słucha – to przy czwartym pytaniu już się nie pamięta, co było w pierwszym. Pomyślałem sobie, że to mądra rada i od dzisiaj będą trzy pytania zwłaszcza, że trójka to liczba symboliczna, a tak w ogóle nie chodzi o to, żeby mnożyć byty, ale żeby była z naszej strony refleksja nad Bożym Słowem. A przecież w duchu tej refleksji każdy sam może sobie postawić wiele różnych pytań, adekwatnych do jego życiowej sytuacji. Dzisiaj zatem proponuję refleksję… o śmierci! Spokojnie, bez obawy! Nikogo nie chcę straszyć! Po prostu – porozmawiajmy spokojnie o śmierci… Gaudium et spes! Ks. Jacek 

Piątek 34 tygodnia zwykłego, rok II,
do czytań:   Ap 20,1-4.11-21,2      Łk 21,29-33
Pierwsze czytanie, z Księgi Apokalipsy, rysuje przed naszymi oczami obraz Sądu Ostatecznego. Nie po to, aby z reporterską precyzją przedstawić, jak to dokładnie będzie, ale po to, aby uczulić nas przede wszystkim na to, że takie wydarzenie będzie miało miejsce i że w sposób wnikliwy, sprawiedliwy i ostateczny wszystkie sprawy tego świata zostaną rozstrzygnięte i osądzone.
Oto widzimy obraz Szatana, uwięzionego na tysiąc lat, a potem na krótki czas uwolnionego. Dosłowna interpretacja tego zapisu doprowadziła do błędu tak zwanego millenaryzmu, polegającego na przekonaniu, że zanim nastąpi ostateczny koniec, to Chrystus wraz ze swymi wiernymi będzie jeszcze przez tysiąc lat panował na ziemi. W rzeczywistości tysiąc lat – liczba symboliczna – oznacza tutaj czas rzeczywistego panowania Chrystusa, które realizuje się w Kościele, a więc w okresie od Chrystusowej działalności na ziemi do Jego powtórnego przyjścia.
Jest to zatem ten czas, w którym żyjemy, w którym owo panowanie naprawdę się dokonuje, chociaż próbuje je zakłócać Szatan, owa Bestia, na krótki czas uwalniana – jak słyszeliśmy – tylko po to, abyz jeszcze większą mocą i siłą mogło się dokonać ostateczne nad nią zwycięstwo.
Zresztą, z całego dzisiejszego tekstu Apokalipsy jasno widać, że Szatan, jakkolwiek jest znaczącą siłą zła, to jednak jego działanie jest ograniczone mocą Chrystusa. Kochani, my tego nigdy nie możemy zapominać, że Szatan nie jest partnerem dla Jezusa! Szatan jest – podobnie jak my – stworzony przez Boga, jest aniołem, zbuntowanym aniołem, a więc stworzeniem i jako taki podlega mocy Bożej. Jego ostateczna przegrana jest pewna!
A jeżeli odnosi zwycięstwo nad poszczególnymi ludźmi i w konkretnych sytuacjach, to tylko dlatego, że sam człowiek mu na to pozwala, że – jak słyszymy w czytaniu – oddaje pokłon Bestii i poddaje się jej panowaniu. I to właśnie tacy zostaną – to straszne! – wrzuceni wraz z nim do jeziora ognia. A kiedy dokona się Sąd, wówczas nastanie niebo nowe i ziemia nowa, Miasto Święte, Jeruzalem Nowe – a więc czas ostatecznego zwycięstwa i niczym nie ograniczonego szczęścia zbawionych.
Kiedy to nastąpi? Ciągle powraca w tych dniach to pytanie. Nie wiemy! W Ewangelii dzisiejszej Jezus pokazuje nam przykład drzewa figowego i każe nam dogłębnie analizować znaki czasu, znaki w świecie i w historii – i wyciągać wnioski. Jednak żadnym z tych wniosków nie może być jakaś konkretna data tego dnia, ale wezwanie do stałej czujności i nieustającej gotowości na spotkanie z Panem. I na Sąd, który – przypomnijmy – dla tych, co żyją w łączności z Panem i pokłonu nie oddają Bestii, nie będzie niczym strasznym, ale radosnym wejściem do miasta nowego – Nowego Jeruzalem.
            Co się tyczy naszego przygotowania na spotkanie z Panem i naszej czujności, to warto może przez chwilę zastanowić się nad słowami, które dzisiaj w Brewiarzu odczytują wszyscy modlący się z jego pomocą – słowami zapisanymi przez Świętego Cypriana, Biskupa i Męczennika, w traktacie: „O śmierci”: „Zawsze powinniśmy pamiętać, że mamy czynić wolę nie swoją, ale Boga, według słów Pana, który nam polecił modlić się o to codziennie. Jakże to sprzeczne i nierozumne, że chociaż sami prosimy o spełnienie się woli Boga, to jednak kiedy poleca i wzywa do odejścia z tego świata, nie chcemy poddać się natychmiast Jego rozkazom. Sprzeciwiamy się, wzbraniamy i jak opornych niewolników wiodą nas w smutku i rozżaleniu przed Pana.Odchodzimy stąd przymuszeni koniecznością, nie zaś przekonani posłuszeństwem. A nadto oczekujemy nagrody wiecznej od Tego, do którego tak niechętnie idziemy.
Czemuż więc prosimy i błagamy, aby przyszło królestwo niebieskie, jeśli rozkoszą dla nas jest ziemska niewola? Dlaczego w częstych modlitwach prosimy, aby rychło nadszedł dzień królestwa, jeśli naszym gorącym pragnieniem i wielkim życzeniem jest służyć tutaj raczej diabłu, niż królować z Chrystusem?
Skoro świat nienawidzi chrześcijanina, czemu miłujesz tego, kto cię nienawidzi, a nie idziesz raczej za Chrystusem, który umiłował cię i odkupił? […] Bracia umiłowani! Bądźmy gotowi czynić wolę Boga z pogodnym sercem, wiarą niewzruszoną, wytrwałą cnotą. Wyzuci z lęku przed śmiercią, rozmyślajmy o nieśmiertelności, która potem nastąpi.W ten sposób pokażemy, że to, w co wierzymy, istnieje naprawdę.
Trzeba nam, bracia umiłowani, wiedzieć i często rozważać, że wyrzekliśmy się świata, że przebywamy tutaj chwilowo jako pielgrzymi i goście. Przyjmijmy z radością ów dzień, który każdemu wyznaczy trwałe mieszkanie, wyrwie nas ze świata, wyzwoli z jego więzów oraz przekaże królestwu i szczęściu wiecznemu.
Jakiż wędrowiec nie chciałby powrócić do ojczyzny? Naszą ojczyzną jest niebo. Czeka tam na nas wielka rzesza tych, których miłujemy: rodzice, rodzeństwo, dzieci; oczekują nas pewni zbawienia, a jedynie zatroskani o nasze. Jakże wielka będzie wspólna radość dla nich i dla nas spotkać się i wzajemnie powitać! Jakżeż to wielkie szczęście w królestwie niebieskim nie obawiać się więcej śmierci, jakże doskonałe i nieustanne szczęście – żyć na wieki!”
Myślę, Kochani, że możemy te słowa Biskupa Cypriana potraktować jako komentarz do dzisiejszego Słowa Bożego i jako dość oryginalny głos w dyskusji oraz w refleksji nad tym, że to nasze życie ziemskie dobiegnie kresu, że przyjdzie śmierć, o której na co dzień nie mówi się, albo mówi się niechętnie… Może więc dzisiaj, w piątek, dzień śmierci Chrystusa, a do tego ostatni piątek roku liturgicznego warto o niej wyraźnie powiedzieć i wyraźnie samych siebie zapytać, jak ja się na nią przygotowuję i jak o niej myślę… Będzie to z pewnością bardzo pożyteczna refleksja.
Bo, jak ktoś kiedyś stwierdził, mądrość życia polega na świadomości śmierci. I nie chodzi tu absolutnie o strach przed śmiercią, o jakąś psychozę, ale o gotowość na ten moment przejścia, o stały stan bliskości Boga, o stałą przyjaźń z Bogiem. A wtedy śmierć nie będzie ani niczym strasznym, ani niczym groźnym.
Zechciejmy w tym kontekście zastanowić się przez chwilę:
  • Czy mam świadomość, że kiedyś umrę? Myślę o tym czasami?
  • Czy boję się śmierci?
  • Czy i jak rozmawiam o niej z innymi?
Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą!

2 komentarze

  • Szczęść Boże księże Jacku. Wczoraj na naszym Odnowowym spotkaniu, dowiedziałam sie o tym blogu i z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam wszystkie wpisy. W trakcie tej lektury przyszła mi do głowy myśl, że może ksiądz pójdzie w ślady naszego wspaniałego patrona Ojca Pio (365 dni z Ojcem Pio rozważania na każdy dzień) i zechce zebrać swoje komentarze w jedną całość.
    Teraz chciałam jednak odnieść się do dzisiejszych przemyśleń na temat śmierci. Ze względów rodzinnych (śmierć Taty w ubiegłym roku i aktualna choroba osiemdziesięciojedno letniej Mamy) stale prowokują mnie do zastanawiania się o "przejściu na drugą stronę". Dzięki głębokiej wierze w miłość Pana Jezusa, nie lękam się tego momentu. Wydaje mi się, że w Domu Ojca, gdzie czeka na mnie mieszkanie, jest cudownie ciepło, bezpiecznie, spokojnie bez problemów i zmartwień. Ta przyszłość zupełnie różni się od naszego zabieganego, zatroskanego i wręcz szalonego życia. Staram się żyć tak "jakby ten przeżywany właśnie dzień miał być dniem ostatnim" i zawsze przygotowuję się na spotkanie Pana. Boję się trochę własnej pychy, która mówi mi o tym, że moje postępowanie wobec innych ludzi jest dobre. Zapewne jeszcze wiele do zrobienia w kontaktach z siostrą, Mamą, moimi dziećmi, koleżankami, sąsiadami i znajomymi. Proszę o modlitwę w intencji moich najbliższych i jeszcze raz dziękuję za tego bloga.
    Z Panem Bogiem.

    ~Mirka, 2010-11-26 12:32

    Pani Mirko, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko serdecznie podziękować i pokornie pochylić czoła przed tak pięknym świadectwem, będącym wynikiem Pani doświadczeń w przeżywaniu – w duchu wiary – także tych trudniejszych momentów życia. Ja myślę, że kiedy idzie o moment śmierci, to tu "nie ma mocnych", nie ma "równych i równiejszych" – ten moment przyjdzie na każdego i każdy z nas musi się do niego solidnie przygotowywać. Dobrze natomiast, jeżeli wzajemnie dzielimy się tym, jak to czynimy – jak się przygotowujemy. Jestem przekonany, że takie wzajemne dzielenie się świadectwem swojej wiary może nam tylko pomóc i może być taką katechezą, jaką nawzajem sobie będziemy głosić – swoim życiem i postawą w konkretnych życiowych sytuacjach. A co do ewentualnego pozbierania tychże rozważań i innych, które mam w komputerze, to coś już mi tam po głowie chodzi… Zobaczymy! Tymczasem pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję!

    ~Ks. Jacek, 2010-11-26 12:56

  • Widzę, że śp. P. Mirka od o. Pio była czytelniczką bloga Księdza prawie od samego początku. Dla Niej " Wieczny odpoczynek racz dać Panie a światłość wiekuista , niechaj Jej Świeci. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym." Amen.
    Ps. Bogu dziękuję za wytrwałość Księdza w prowadzeniu bloga, bo i ja kiedyś tam odnalazłam go w necie.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.