Tak – wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za zbawienie innych! Nigdy nie możemy traktować wiary jako „mojej prywatnej sprawy”, bo z woli samego Jezusa, w Kościele łączą nas duchowe więzy – więzy miłości, wzajemnej modlitwy, odpowiedzialności za siebie! Niech to poczucie stale nam towarzyszy! Bardzo serdecznie pozdrawiam i zapewniam o modlitwie we wszystkich Waszych sprawach – i za Was samych!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 4 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: Hbr 12,18–19.21–24; Mk 6,7–13
Już w czasie swojej publicznej działalności na ziemi, Jezus – nie czekając na moment odejścia z tego świata i poprzedzającego go nakazu misyjnego – wysyła Apostołów na taką „małą misję”, aby zaczęli głosić to, czego się od Niego nauczyli. Wysyła ich po dwóch, a było to zgodne ze zwyczajem żydowskim, wynikającym – jak się przypuszcza – z przepisu prawnego, według którego do potwierdzenia prawdziwości jakiegoś świadectwa, jakiegoś stanowiska, potrzeba było właśnie dwóch świadków, identycznie zeznających.
Uczniowie mają z mocą głosić naukę Bożego Królestwa i przekonywać do jej prawdziwości, a mają to czynić nie tylko swoimi słowami, ale też postawą – postawą całkowitego ubóstwa, wynikającego z zupełnego zdania się na Jezusa. Nie idą oni bowiem po to, by głosić swoje prywatne mądrości, ale idą w imieniu Pana. On sam zresztą będzie ich prowadził, On ich będzie osłaniał i On sam będzie czynił ich misję skuteczną.
Wysyłając ich w drogę, powiedział: Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla ich. I – jak słyszymy dalej – oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali. Tak dużo działali mocą Jezusa, wypełniając jednakże dokładnie Jego polecenie. Łatwo się domyśleć, że gdyby poszli głosić swoje słowa, działać swoją mocą, błyszczeć blaskiem własnej chwały, to nie dość, że nic by nie zdziałali, a duchy nieczyste wcale by nie wychodziły z nikogo, a tylko śmiałyby się im w oczy – to jeszcze mogliby ogólnie narobić więcej szkody, niż pożytku.
Tymczasem jednak Apostołowie poszli – pewnie nie bez strachu i obaw – aby działać w imieniu swego Mistrza i z Jego pomocą. I dokonywały się rzeczy niezwykłe.
Kochani, my wszyscy jesteśmy do takiej współpracy z Panem zaproszeni. Należymy do Kościoła, w którym to Jezus zechciał być tak blisko każdego z nas. Jak poucza nas Autor Listu do Hebrajczyków, nie należymy do tego pokolenia, które na pustyni, u stóp góry, drżało na widok znaków, jakich Bóg dokonywał – ten Bóg potężny, przed którym sam Mojżesz odczuwał wielki lęk. My natomiast przystąpiliśmy – w chwili Chrztu – do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, […] do Kościoła pierworodnych, a w końcu – do Pośrednika Nowego Testamentu, Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej, niż krew Abla. Tak, bo krew Abla wołała z ziemi do Boga o pomstę, akrew Jezusa faktycznie otwiera nam bramy Królestwa.
I to właśnie do tego Królestwa jesteśmy wszyscy włączeni, zaproszeni, a tu na ziemi znakiem tego Królestwa i jakąś formą uczestnictwa w nim jest Chrystusowy Kościół. W tym Kościele Bóg stał się nam naprawdę bardzo bliski i nie wprawia nas w stan jakiegoś przerażenia, ale jednoczy ze sobą i posyła, abyśmy naukę Jego Królestwa rozprzestrzeniali. W Jego imię – i Jego mocą! A to, na ile wiernymi świadkami i apostołami będziemy, zależy od stopnia naszego osobistego zjednoczenia z Panem.
Trzeba nam zatem ciągle pracować i starać się, aby owo zjednoczenie było jak najpełniejsze: abyśmy znali Jego naukę i nią żyli, abyśmy jak najpełniej byli z Nim zjednoczeni duchowo – przez Sakramenty. A jest to potrzebne nie tylko nam samym, ale ciągle musi nam przyświecać ta myśl, że jest to potrzebne także innym, wobec których będziemy dawali świadectwo swojej wiary – wobec których mamy obowiązek dawać takie świadectwo! W duchu odpowiedzialności również za ich zbawienie – mamy obowiązek czuwać i pracować nad poziomem swego ducha i swoim zjednoczeniem z Bogiem. Niech ta podwójna motywacja bardziej jeszcze mobilizuje nas do codziennej pracy nad sobą.
W tym duchu pomyślmy:
- Czy poczucie odpowiedzialności za zbawienie innych zawsze przyświeca mojej osobistej pracy nad sobą?
- Czy nie zwalniam się zbyt łatwo z tej odpowiedzialności?
- Czy umiem docenić troskę innych o moje zbawienie?
Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia!