By stawać sie głosem sumienia…

B

… dla innych – ale najpierw dla samych siebie! Do tego zachęca nas dzisiaj Słowo Boże, ukazując przykład bohaterskiej postawy Jana Chrzciciela. Ten przykład bardzo mocno przemawia szczególnie dzisiaj – w pierwszy piątek miesiąca. A może to będzie taki mocny i konkretny sygnał dla nas, Kochani, żeby odprawić – począwszy od dzisiaj – dziewięć pierwszych piątków miesiąca? Jest to z pewnością bardzo duży krok naprzód, gdy idzie o chrześcijańską formację i zbliżanie się do Boga. Przypominam, że praktyka ta polega na comiesięcznej Spowiedzi Świętej, chociaż Spowiedź nie musi być w sam piątek – może być w któryś dzień poprzedzający, a w pierwszy piątek można wówczas tylko przyjąć Komunię Świętą (ta akurat jest konieczna – należy ją przyjąć w sam dzień piątkowy). Zachęcam, Kochani! Warto!
                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek 4 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  Hbr 13,1–8; Mk 6,14–29
Kiedy słuchamy opisu śmierci Jana Chrzciciela, to od razu chyba nasuwa nam się takie skojarzenie – stwierdzenie – że była to śmierć niepotrzebna, bezsensowna, bo stała się efektem kaprysu rozwiązłej kobiety i lekkomyślnej obietnicy króla, jej kochanka – obietnicy uczynionej publicznie, z której ze względu na honor nie dało się już wycofać. Tak się właśnie może przedstawiać obraz całej sprawy po pierwszej i tylko pobieżnej lekturze dzisiejszego fragmentu.
Jednak jeżeli tylko uczynimy to nieco uważniej i dokładniej wsłuchamy się w słowa, dzisiaj odczytane, to łatwo i od razu przekonamy się, że tu nie chodzi tylko o kaprys i nieprzemyślaną obietnicę. Tu chodzi o odważne świadectwo, jakie Jan dawał jedynej Prawdzie, stając w obronie Prawa Bożego, jawnie łamanego przez Heroda i jego kochankę, niewiele jeszcze wcześniej będącą żoną jego wciąż żyjącego brata. Właśnie tę sytuację Jan Chrzciciel bezceremonialnie krytykował, domagając się absolutnej zmiany postępowania Heroda. 
Jak na to reagował Herod? Jak reagowała jego kochanka? A to jest właśnie dość ciekawe. Ewangelista pisze, że Herod […] czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał. Herodiada natomiast – o czym też Ewangelista pisze – nie miała takich skrupułów i konsekwentnie dążyła do zgładzenia Proroka.
Oczywiście, i w jednym, i w drugim przypadku mamy do czynieniaz potężnymi wyrzutami sumienia i z ewidentną próbą ucieczki przed nimi. Tyle tylko, że z wyrzutami sumienia można sobie poradzić w dwojaki sposób: można ich posłuchać i diametralnie zmienić swoje życie, a można przed nimi ciągle uciekać, przekonując na siłę siebie samego i wszystkich wokół, że ma się rację i postępuje się słusznie, a winnym jest ten, kto upomina i ostrzega. Herodiada wybrała tę drugą drogę, efektem czego Jan poniósł śmierć. Herod zdecydował się spełnić rzuconą lekkomyślnie obietnicę, chociaż uczynił to – jak relacjonuje Ewangelista – z bardzo wielkim smutkiem. Ale cóż z owego smutku i cóż z tego, że dotarło chyba do Heroda, co zrobił i co powiedział, kiedy już wszystko postanowiono i na odwrót było za późno
Tak więc Jan został zgładzony, chociaż wydaje się, że od tego momentu jego świadectwo i jego protest przeciwko łamaniu Prawa Bożegostał się jeszcze głośniejszy, jeszcze bardziej doniosły. A wyrzuty sumienia Heroda – tak się możemy domyślać – jeszcze większe!
Jan bowiem pozostał niezłomny do końca i bez względu na zagrożenie – mówił prawdę, bronił prawdy, świadczył o prawdzie.Dlaczego? Bo prawda jest jedna i nie zależy od zmieniającej się sytuacji, czy takich lub innych układów, więc albo się ją przyjmuje i według niej żyje – albo się ją w zupełności odrzuca, decydując się tym samym na życie w zakłamaniu i grzechu.
Obserwując, Kochani, postępowanie ludzi – czasami może i swoje – widzimy próby znalezienia jeszcze trzeciego rozwiązania, oprócz tych dwóch przed chwilą wspomnianych. Widzimy próby tłumaczenia niemoralnego życia i niewłaściwego postępowania różnymi uwarunkowaniami: a to społecznymi, a to ekonomicznymi, a to jeszcze innymi. Nieraz słyszy się: „Mieszkamy razem na stancji studenckiej, bo teraz tak ciężko o stancję, wszystko takie drogie, a nam – studentom – się nie przelewa, więc postanowiliśmy, że zamieszkamy razem”. Ktoś inny mówi: „Mieszkamy razem przed ślubem, bo musimy się lepiej poznać”.Znowu ktoś inny dorzuci: „Wynoszę z pracy to i owo, ale to przecież drobiazgi. A zresztą – kto dzisiaj tak nie robi?”. Jeszcze ktoś inny powie: „Biorę takie drobne dowody wdzięczności od ludzi, ale żeby zaraz nazywać to łapówką? Po co tak ostro? Dzisiaj takie czasy, wynagrodzenia liche, to się człowiek musi ratować, jak się tylko da…”.
I tak dalej, Kochani, i tak dalej – moglibyśmy przytaczać i przytaczać takie i podobne stwierdzenia, takie i podobne obrazki, które wszyscy znamy, a które – wszystkie razem i każdy z osobna – potwierdzają jedno: to mianowicie, że my tak naprawdę dobrze wiemy, jak brzmi Prawo Boże w poszczególnych kwestiach. My je tak naprawdę w tych fundamentalnych zasadach dobrze znamy! Może w kwestiach szczegółowych mamy wątpliwości, które oczywiście warto wyjaśniać, ale w podstawach my sobie dobrze zdajemy sprawę, że postępujemy niewłaściwie. Inna rzecz, że próbujemy za wszelką cenę tłumaczyć swoje postępowanie, odwracając przysłowiowego „kota ogonem”, ale sumienie nie daje spokoju i na nic zda się oszukiwanie samych siebie. Na nic to się zda, bo sumienie będzie coraz bardziej kołatało i będzie się dopominało poszanowania Prawa Bożego.
Na szczęście bowiem, coś w tych naszych sercach zostało z tylu godzin katechezy, z tylu usłyszanych kazań, z tej religijnej atmosfery, w jakiej byliśmy wychowywani. Owocem tego jest właśnie owofundamentalne przekonanie co do dobra i zła i taka wewnętrzna właściwa ocena tego, co tak naprawdę jest dobrem, a co nie jest, chociaż próbuje dobro udawać. My to tak naprawdę – żeby raz jeszcze to powtórzyć – wewnętrznie dobrze wiemy!
I mamy dwie drogi, wcześniej wspomniane, którymi możemy pójść: albo zaakceptować w pełni Prawo Boże i zmienić życie – albo je w zupełności odrzucić i przestać udawać wierzących! Oczywiście, Pan Bóg proponuje nam tę pierwszą drogę, co do której Autor Listu do Hebrajczyków w pierwszym czytaniu daje konkretne wskazania, jak na co dzień żyć po Bożemu. Słyszymy takie zachęty: Niech trwa w nas braterska miłość. Nie zapominajmy też o gościnności. […] We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg. Postępowanie wasze niech będzie wolne od chciwości na pieniądze: zadowalajcie się tym, co macie. […] Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam Słowo Boże,[…] naśladujcie ich wiarę.
Kochani, taka jest propozycja Boża względem nas. Jest ona bardzo konkretna. I my ją dobrze znamy – podobnie, jak dobrze znamy Prawo Boże w kwestiach naszego życia i postępowania. Sumienie ciągle nam o tym przypomina. Dlatego wybierzmy raz jeszcze drogę życia, pójdźmy za głosem sumienia i raz na zawsze zerwijmy z tym wszystkim, co jeszcze nas od Boga oddala, co nas w Jego oczach umniejsza, a może nawet kompromituje; co powoduje, że wstydzimy się tak naprawdę spojrzeć prosto w oczy Jezusowi. Wybierzmy raz jeszcze drogę życia – i postępujmy nią konsekwentnie, bez względu na okoliczności i ludzką opinię.
W tym duchu pomyślmy:
  • Czy przez systematyczną Spowiedź i częsty rachunek sumienia – staram się swoje sumienie formować, uwrażliwiać?
  • Czy zawsze słucham sumienia, czy dla własnej wygody je zagłuszam?
  • Czy dla swoich najbliższych mam odwagę być głosem sumienia?
Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki.

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.