Otoczmy miłością naszych Chorych!

O

Witam serdecznie i od razu przesyłam kilka refleksji, jakie zrodziły się po lekturze kilku wpisów, tym szczególnie wpisu Dawida:
1. Moje pytanie, dotyczące zainteresowania blogiem, w żaden sposób nie miało spowodować tłumaczenia się kogokolwiek, dlaczego i jak często zagląda, lub nie zagląda. Przecież to nie jest dogmatem, ani bezwzględnym. nakazem. Mi po prostu chodzi o to, na ile ten blog jest tym, czym chcielibyście go widzieć i co ewentualnie proponujecie. Ale naprawdę raz jeszcze proszę – nie tłumaczcie się, kto i kiedy, i ile razy zaglądał i dlaczego nie zaglądał. Ja zupełnie nie to miałem na myśli.Bardzo się cieszę, że zaglądacie i że zależy Wam na kontakcie z Bożym Słowem.
2. Absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie ma potrzeby wypowiadania się, dyskutowania na temat rozważań, a to z powodu braku wykształcenia teologicznego, czy – jak pisze Piotr – z tego powodu, iż rozważania te są już tak dobre, że tylko wprowadzać w życie. Bez przesady! To  Boże Słowo jest nieomylne, nie moje! Ja bym też chciał poszerzać swoje spojrzenie dzięki Waszym refleksjom. Tak więc, proszę nie traktować moich wypowiedzi jako dogmatycznych wypowiedzi Kościoła, ale jako propozycję i zaproszenie do dzielenia się Słowem.
3. Dawid proponuje kilka tematów do dyskusji, zauważając, że ja też powinienem takie tematy inicjować. Chciałbym uprzejmie przypomnieć – a można to sprawdzić – że już to robiłem, stawiając bardzo wprost pytania, dotyczące różnych kwestii i wyrażając swoją opinię. Ale – jak to już kilka razy wspominałem – odzew nie jest zbyt intensywny. Tak więc, zapraszam do dyskusji i do inicjowania tematów. A propozycje Dawida – moim zdaniem – są bardzo interesujące.
4. Jednak z jednym ze stwierdzeń Dawida w żaden sposób nie mogę się zgodzić. Chodzi mianowicie o to, że za dużo w TV jest Dramatu Smoleńskiego i o to, że w mediach będzie się mówiło o jakimś zepsutym czujniku, czy lampce. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem i nadal uważam, że mediom publicznym, forsującym „jedynie słuszną” opcję dokładnie na tym zależy, żeby ludzi zmęczyć tym tematem, a może lepiej: żeby wmówić ludziom, że cała sprawa jest już przestarzała, nieaktualna, a my mamy tyle ważniejszych problemów. Tymczasem całość prowadzenia tej sprawy pokazuje jakieś skandaliczne poniżanie Polski i Polaków, a wszystko zakrawa na jakąś okropną kpinę! Jak mogło się coś zepsuć w stojącym, dopiero co wyremontowanym samolocie – i to do tego stopnia, że remont zajmie sześć tygodni?! Przecież to jest kpina w żywe oczy, lekceważenie prawdy i tych, którzy przeżywają stratę swoich najbliższych i tym, którzy patrzą na to wszystko z perspektywy zdrowego rozsądku! Proszę zauważyć, że dociera coraz więcej wiadomości i dowodów na to, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem dokonało się coś więcej, niż tylko to, co próbuje się nam wmówić. Wczoraj słuchałem w TVP INFO długiej wypowiedzi Edmunda Klicha, który otwarcie mówił o niejasnościach i trudnościach, jakie strona rosyjska stwarzała przez te miesiące. Pytań i niejasności wydaje się przybywać. Niezależne media mówią o tym coraz więcej. „Nieprawomyślni” dziennikarze, wyrzuceni z mediów publicznych, stworzyli ostatnio ciekawy tygodnik „Uważam rze”. I to tymi kanałami prawda „przedziera się” do świadomości ludzi. Tak więc ja osobiście będę bardzo głośno i często mówił o tym, że mamy do czynienia z wielkim skandalem na etapie wyjaśniania, a na etapie samego wydarzenia – na pewno nie tylko z lotniczym wypadkiem! 
5. Dzisiaj Dzień Chorego. Otoczmy naszych Chorych modlitwami i życzliwością – oczywiście, nie tylko dzisiaj. Ale dzisiaj szczególnie! Im samym przesyłam serdeczne pozdrowienie i zapewnienie o duchowej łączności!
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Piątek 5 tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie dowolne Najświętszej Maryi Panny z Lourdes,
do czytań:  Rdz 3,1–8;  Mk 7,31–37
A oto dzisiaj, w kolejnym dniu naszego rozważania tajemnicy początku świata i człowieka, dotykamy rzeczywistości niezwykle dramatycznej i smutnej, a mianowicie – rzeczywistości grzechu. Już wtedy bowiem, na początku, w stanie największej harmonii i jedności Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem, oraz ludzi pomiędzy sobą i ludzi ze stworzonym światem – właśnie w tymże stanie cudownej harmoniizaistniała straszna wyrwa, zaistniała rzeczywistość grzechu, zła; jakiś straszny zgrzyt, jakaś okrutny nieporządek.
Oto do człowieka przychodzi wąż. Sam wąż, który jako taki był jednym ze stworzeń Bożych, tutaj symbolizuje szatana przynajmniej z dwóch powodów: po pierwsze – sama jego natura i sposób życia najbardziej przypomina podstępny i pokrętny sposób życia złego ducha, który często jest wyobrażany i kojarzony jako takie wijące się i podstępnie wślizgujące się zło. Po drugie zaś – wąż był symbolem kananejskiego bożka Baala, do którego często Izraelici zwracali się w swojej przewrotności, a którą to postawę bardzo mocno piętnowali Prorocy.
Dlatego Autor biblijny posługuje się symbolem węża, pokazując także w tym opisie, na czym polega jego podstępne działanie. Oto szatan,który doskonale wiedział, jakie zakazy i nakazy otrzymali ludzie, pyta pokrętnie, czy to prawda, że nie mogą jeść z owoców tego ogrodu. Niewiasta odpowiada, że mogą jeść ze wszystkich drzew, z wyjątkiem jednego. Owoców z drzewa poznania dobra i zła nie mogą spożywać, a nawet – jak stwierdza – dotykać go, co akurat nie jest zgodne z prawdą, bo takiego zakazu nie było. Ale to tylko pokazuje, że człowiek także dokładnie i precyzyjnie znał wolę Bożą. 
Jednak szatan w tym momencie otwarcie i bezpośrednio sprzeciwia się Bogu i wprost neguje Jego zapowiedź: zaprzecza wyraźnemu stwierdzeniu Boga o śmierci, będącej karą za nieposłuszeństwo, mówiąc: Na pewno nie umrzecie! A więc – czyni Boga kłamcą! I stawia człowieka wobec konieczności wyboru: za kim się opowie – za Bogiem, czy wyraźnie przeciw Niemu.
Drogi bowiem, jakimi człowiek w tej chwili ma pójść, są sobie zupełnie przeciwstawne: albo za Bogiem, albo za szatanem; albo dobro, albo zło; albo szczęście, albo nieszczęście; albo zbawienie, albo klęska. Nie ma trzeciej drogi!
Oto pierwszy egzamin z wolności. Niestety – przegrany! Człowiek wybrał zło! I zburzył ową doskonałą i wspaniałą harmonię, w której żył, czego symbolem było zawstydzenie z powodu nagości. Przecież od początku ludzie byli nadzy, jednak było to coś naturalnego, zwyczajnego… W momencie, w którym opowiedzieli się za złem, wszystko runęło!
I zaczęło się coś, co od tamtego czasu będzie się ciągle dokonywało:człowiek, znający wolę Bożą dokładnie i precyzyjnie, stając wobec możliwości wyboru – opowiada się za złem. To zło burzy jego wewnętrzny pokój i spokój, a to z kolei przekłada się na relacje międzyludzkie: rodzinne, sąsiedzkie, społeczne, międzynarodowe…Grzech jest przyczyną rozpadu wspaniałej harmonii i współpracy, do jakiej Bóg wzywa człowieka.
Jezus Chrystus, Syn Boży, odbudowuje ową harmonię i przywraca jedność Boga z człowiekiem. Widomym tego znakiem są liczne uzdrowienia, z których jedno przedstawia dzisiejsza Ewangelia. Jezusowa Effatha! – Otwórz się! – usłyszało tak wielu chorych, a w Sakramencie Pokuty każdego dnia tak wielu ludzi słyszy to codziennie.Effatha! – otwórz się ponownie na Boga i zaprowadź jedność i harmonię, jakiej On pragnie dla ciebie.
W to wołanie i w całe to dzieło Jezus Chrystus włączył także swoją Matkę, Najświętszą Maryję Pannę, która poprzez nadzwyczajne interwencje, jakimi niewątpliwie są objawienia, nie chce wnosić niczego nowego do Bożego Objawienia, ale chce mocno i zdecydowanie przypomnieć Boże wezwanie – szczególnie do nawrócenia. Tak się właśnie stało we Francji, w Lourdes, 11 lutego 1858 roku, które to wydarzenie dzisiaj liturgia Kościoła pozwala nam wspominać.
Wtedy to bowiem, w cztery lata po ogłoszeniu przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, Matka Boża zjawiła się ubogiej pasterce, Świętej Bernadecie Soubirous, w Grocie Massabielskiej – właśnie w Lourdes. Podczas osiemnastu zjawień, dokonujących się w okresie od 11 lutego do 16 lipca, Maryja wzywała do modlitwy i pokuty. A jak się to zaczęło?
Sama Święta tak relacjonuje w swoim liście, napisanym w roku 1861: „Pewnego dnia, kiedy wraz z dwiema dziewczynkami udałam się nad rzekę Gave, aby nazbierać chrustu, usłyszałam jakby szelest wiatru. Obróciłam się ku łące, ale zobaczyłam, iż gałązki drzew nie poruszają się wcale. Uniosłam wtedy głowę i spojrzałam w kierunku groty. Zobaczyłam Panią odzianą w białe szaty. Miała na sobie białą suknię, przepasana była niebieską wstęgą, na każdej z Jej stóp spoczywała złocista róża. Taki sam kolor miały ziarenka Jej różańca.  
Kiedy Ją zobaczyłam, przetarłam oczy sądząc, iż mi się przywidziało. Zaraz też włożyłam rękę do kieszonki i znalazłam swój różaniec. Chciałam przeżegnać się, ale nie mogłam unieść opadającej ręki.Dopiero kiedy Pani uczyniła znak krzyża, wtedy i ja drżącą ręką spróbowałam, i udało się. Równocześnie zaczęłam odmawiać różaniec. Także Pani przesuwała ziarenka różańca, ale nie poruszała wargami.Kiedy skończyłam odmawianie, widzenie ustało natychmiast. Zapytałam więc obydwie dziewczynki, czy czegoś nie widziały. Odpowiedziały, że nie. Spytały natomiast, co takiego mam im do opowiedzenia.
Wtedy oznajmiłam im, że widziałam Panią w bieli i że nie wiem, kim Ona mogłaby być. Upomniałam je jednak, aby nie mówiły o tym nikomu. One znowu namawiały mnie, żebym nie wracała na to miejsce, ale ja się na to nie zgodziłam. Wróciłam więc na to samo miejsce w niedzielę, czując wewnętrznie, że coś mnie tam woła.
Pani przemówiła do mnie dopiero za trzecim razem. Zapytała, czy nie zechciałabym przychodzić tu do Niej przez dni piętnaście. Odpowiedziałam, że chcę. Pani powiedziała jeszcze, że mam powiedzieć kapłanom, aby postarali się o wybudowanie na tym miejscu kaplicy.Następnie poleciła mi napić się wody ze źródła. Ponieważ nie widziałam tam żadnego źródła, zwróciłam się w stronę rzeki Gave. Ale Pani dała mi znak, że nie tam i palcem pokazała na źródło. Kiedy podeszłam bliżej, znalazłam zaledwie odrobinę błotnistej wody. Nadstawiłam dłoń, ale nic nie mogłam pochwycić. Zaczęłam więc drążyć ziemię w tym miejscu i dopiero wówczas mogłam zaczerpnąć nieco wody. Odrzuciłam trzy razy, za czwartym razem wypiłam. 
Widzenie znikło, a ja powróciłam do domu. Przez piętnaście dni powracałam na to miejsce, a Pani ukazywała mi się za każdym razem,z wyjątkiem jednego wtorku i piątku. Polecała na nowo, abym zachęciła kapłanów do wybudowania kaplicy, zachęciła także, abym się obmyła w źródle i abym się modliła o nawrócenie grzeszników. Wielokrotnie zapytywałam, kim jest, ale Ona uśmiechała się tylko łagodnie. W końcu, trzymając ręce uniesione i kierując wzrok ku niebu powiedziała, że jest Niepokalanym Poczęciem. W ciągu owych piętnastu dni powierzyła mi także trzy sekrety, których zabroniła komukolwiek wyjawiać. Zachowałam je wiernie aż po dziś dzień.”
Tyle Święta Bernadetta. Polecenia, jakie wydała Matka Boża, zostały spełnione: na miejscu objawień powstał kościół, obecnie jest to całe wielkie Sanktuarium. Jednak nie było łatwo przekonać do tego ani proboszcza miejscowej parafii, ani biskupa. Jest to zresztą zrozumiałe, bo w przypadku tego typu zgłaszanych objawień zawsze należy zachowywać daleko idącą ostrożność. Jednak jednym z argumentów przekonujących do prawdziwości przesłania Maryi, były uzdrowienia, jakie dokonywały się po napiciu się lub obmyciu w wodzie ze źródełka.
Dlatego to Lourdes stało się Sanktuarium Chorych. Do dziś bardzo wielu się ich tam przywozi, do dziś dokonują się cudowne uzdrowienia, ale nade wszystko – tam ludzie odzyskują pełną jedność z Bogiem i odbudowują duchową harmonię, zburzoną przez grzech nieposłuszeństwa pierwszych rodziców. Pielgrzymując dzisiaj duchowo do tego świętego miejsca, módlmy się za naszych chorych; za siebie samych, dźwigających brzemię różnego rodzaju cierpień i prośmy, abyśmy zawsze starali się dawać przykład cierpliwości i posłuszeństwa woli Bożej w naszym życiu.
W tym duchu pomyślmy:
  • W jaki sposób staram się pokonać grzech, który najczęściej i najłatwiej popełniam?
  • Czy swoje dolegliwości i cierpienia ofiaruję Bogu w jakiejś intencji, czy tylko narzekam i jestem zgorzkniały?
  • W jaki sposób okazuję pomoc chorym ze swego otoczenia?
Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga, […] skryli się […] wśród drzew ogrodu.

1 komentarz

  • Słowo komentarza do wypowiedzi Księdza Jacka:). Moi Drodzy, nie chodziło mi konkretnie o awarię samolotu (lampkę, czujnik, itp.), a to, co jest nam przekazywane w mediach! Faktycznie, wątpliwe jest, że w samolocie, który przechodził remont, przegląd techniczny, czy jak to nazwać, znów coś szwankuje. Owszem, zdarzają się usterki nawet w nowych czy remontowanych maszynach, ale rzadko. Możemy zatem dyskutować czy awaria rzeczywiście miała miejsce, a może bardziej, czy ta konkretna awaria nie pozwala na wykonywanie lotu. Ponoć wczoraj, czy przedwczoraj na Wrocławiem latał Tu-154 właśnie ten, który ma rzekomo awarię. Chodziło mi ,w mojej wypowiedzi, o to, co jest w mediach przekazywane, w jakiej kolejności, itp. Jak już mówiłem, ważne tematy są często przesłaniane mniej istotnymi.
    Przypuszczam, że ta lampka, czujnik, itp., nie przeszkadza w wykonywaniu lotów. Kontunyuując dodam, że też chciałbym poznać całkowitą, prawdziwą informację na temat tej katastrofy, aczkolwiek uważam, ze szybko to nie nastąpi, co więcej – będzie ona bolesna dla nas samych, dla Polski, polskiej armii, lotnictwa, itp. Ujawni bowiem problemy, bolączki, zaniedbania jakie towarzyszą polskiej armii, zresztą nie tylko jej, bo jak widzimy, w wielu miejscach się dziś oszczędza. Szkoda tylko, że nie zaczyna się od "góry", ale to zupełnie inny temat.
    Wracając do tematu bloga, nie oczekuję, że mamy się tłumaczyć, wiadomo, że nie ma odgórnego rozkazau do czytania go:) Tematy, które zaproponowałem mogą lub nie się spodobać. Wiem, że część była poruszana, ale są też nowe, może znajdą zainteresowanie. Jak będzie zobaczymy?
    Kończąc, moi Drodzy, chciałem dziś zwrócić uwagę na informacje, jaka dotarła do nas z Rzymu, o śmierci abp J. Życińskiego. Nie znałem osobiście tej Osoby, natomiast ceniłem sobie Jego słowa, jakkolwiek niejednokrotnie były one kontrowersyjne i nie dla wszystkich, również hierarchów Kościoła, do przyjęcia, zaakceptowania. Cóż tak już jest, że jak się angażujemy, wypowiadamy, itp., to mamy zwolenników i przeciwników. W każdym bądź razie mam nadzieję, że następca abp Życińskiego będzie równie dobry w swoim powołaniu.
    Pozdrawiam!
    Dawid

    ~Dawid, 2011-02-11 14:27

    Dziękuję za te dopowiedzenia! Ja ze swej strony przeczuwam, że wyjaśnienie rzeczywistych przyczyn Dramatu Smoleńskiego pokaże coś więcej, niż tylko braki w wyszkoleniu armii. Przepraszam za swoją nieustępliwość, ale jeśli idzie o ten temat, to jestem nastawiony bardzo radykalnie, co w dużej mierze jest wynikiem skandalicznego i kłamliwego podejmowania go przez media, a nade wszystko – zupełnie niedopuszczalnego traktowania tego bezprecedensowego Dramatu przez rządzących. Dziękuję za głos w dyskusji!

    ~Ks. Jacek, 2011-02-13 13:44

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.