Szczęść Boże! Listopad kończymy świątecznym wspomnieniem Świętego Andrzeja Apostoła. Jego wstawiennictwu polecam Was wszystkich i wszystkie Wasze sprawy, a dzisiaj tak szczególnie ogarniamy naszymi modlitwami Solenizantów. Pozwólcie, że tą drogą skieruję szczere i gorące życzenia do wszystkich Andrzejów, szczególnie zaś tych, którzy są mi bliscy. A moja myśl biegnie dziś – między innymi – do Tomska na Syberii, gdzie pracuje Ks. Andrzej Duklewski, Proboszcz mojego Brata, Marka. Myślę także o Ks. Andrzeju Adamskim, moim Koledze z roku – i o innych. A wreszcie – tą drogą przesyłam najserdeczniejsze życzenia mojemu obecnemu Szefowi, Proboszczowi Parafii Świętego Ojca Pio w Warszawie, KSIĘDZU KANONIKOWI ANDRZEJOWI KUFLIKOWSKIEMU, dla którego modlę się o nieustający zapał do czynienia dobra i świadczenia o dobru, aby tak, jak Jego Patron – codziennie i konsekwentnie przyprowadzał ludzi do Jezusa. Proszę Was wszystkich o modlitwę w intencji dzisiejszych Solenizantów. Otoczmy ich wieńcem gorących serc! Niech Im – i nam – towarzyszy wielkie Boże błogosławieństwo. Gaudium et spes! Ks. Jacek
Święto Świętego Andrzeja Apostoła,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: Rz 10,9–18 Mt 4,18–22
Towarzyszymy dzisiaj Jezusowi, który powołuje swoich uczniów. Wypowiadając wezwanie: Pójdźcie za Mną, Jezus zachował się jak każdy ówczesny żydowski rabin, który przyjmując do swej szkoły uczniów,nakazywał im postępować za sobą. Także – dosłownie, w trakcie przeróżnych wędrówek. Jezus jednak – inaczej, aniżeli inni żydowscy rabini – swoich uczniów powoływał sam i to tych, których wybrał, których chciał, podczas gdy inni rabini przyjmowali do swych szkół tych, którzy zechcieli do nich przyjść.
I oto dzisiaj słyszymy historię powołania czterech Apostołów, którzy – można by rzec – odegrali główną rolę zarówno w czasie publicznej działalności Jezusa, jak i potem, w pierwotnym Kościele. Wśród tych wezwanych widzimy Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Andrzeja.
Andrzej, jak czytamy w Ewangelii i jak podaje Tradycja, pochodził z Betsaidy nad Jeziorem Galilejskim, ale mieszkał w domu teściowej swego starszego brata, Świętego Piotra, w Kafarnaum. Był – jak Święty Piotr – rybakiem. Początkowo był uczniem Jana Chrzciciela i to pod jego wpływem poszedł za Chrystusem, gdy Ten przyjmował chrzest w Jordanie. Andrzej nie tylko sam przystąpił do Jezusa, ale przyprowadził także swojego brata, Świętego Piotra.
Apostołowie Andrzej i Piotr nie od razu na stałe połączyli się z Panem Jezusem. Po pierwszym spotkaniu w pobliżu Jordanu wrócili do Galilei do swoich zajęć. Byli rybakami zamożnymi – mieli przecież własne łodzie i sieci. I to właśnie tam Chrystus po raz drugi ich wezwał– o czym słyszeliśmy przed chwilą – i odtąd pozostali z Nim aż do Jego śmierci i wniebowstąpienia.
W Ewangeliach Święty Andrzej występuje jeszcze dwa razy: kiedy to wskazuje na chłopca posiadającego pięć chlebów i dwie ryby, rozmnożone potem przez Jezusa, jak też i wtedy, gdy przyprowadził do Jezusa pogan, Greków, pragnących się z Nim spotkać.
Przez cały okres publicznej działalności Pana Jezusa, Andrzej należał do Jego najbliższego otoczenia. W domu, w którym mieszkał wraz ze swym bratem, Piotrem, w Kafarnaum, Chrystus niejednokrotnie się zatrzymywał. Andrzej był świadkiem cudu w Kanie i cudownego rozmnożenia chleba. Według przeróżnych źródeł, po Zesłaniu Ducha Świętego, miał pracować na terenach dzisiejszej Turcji, Bułgarii i w Grecji.
I to właśnie w Grecji, w Patras, 30 listopada 65 lub 70 roku, przeżegnawszy zebranych wyznawców, został ukrzyżowany głową w dół na krzyżu w kształcie litery X. Wyrok ten przyjął z wielką radością – cieszył się, że umrze na krzyżu, jak Jezus. Kult Świętego Andrzeja był w Kościele zawsze bardzo żywy. I tak jest do dziś.
A tym, co jakoś tak najbardziej rzuca się w oczy, gdy idzie o postawę i duchowość Andrzeja – oczywiście, oprócz tego, że należał do grona najbliższych Jezusowi, że był Apostołem, a potem jeszcze poniósł śmierć męczeńską – to chyba ta jego aktywność i zapał w przyprowadzaniu do Jezusa: najpierw swego brata, który potem przecież stał się pierwszym Papieżem, jak i pogan pochodzenia greckiego, a potem – wiele ludów i narodów na terenach misyjnych, aby ostatecznie potwierdzić całe swoje nauczanie i całe swoje dzieło męczeńską śmiercią. Na terenie Grecji właśnie!
Dlatego bardzo wyjątkowo i szczególnie brzmią dzisiaj słowa innego Apostoła, Pawła, który w pierwszym czytaniu, z Listu do Rzymian, pisze: Nie ma już różnicy między Żydem, a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich. On to rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy go wzywają. Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony. Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił?
Można by rzec, że Andrzej przejął się tymi wezwaniami i głosił, i prowadził ludzi do Jezusa. Począwszy od samej „góry” – od pierwszego spośród Apostołów, swego brata Piotra.
A my, wpatrzeni w życie i bohaterstwo dzisiejszego Patrona, możemy uczyć się od niego i męstwa, i przebywania w bliskości Pana, i odpowiadania natychmiastową gotowością na Jezusowe zaproszenia, a nade wszystko – możemy i powinniśmy się uczyć inicjatywy i zapału w przyprowadzaniu innych do Jezusa.
Może tegoroczny Adwent stanie się okazją do spokojnej refleksji nad tym, komu i kiedy tak konkretnie wskazałem drogę do Jezusa?
I właśnie w tym kontekście teraz warto zastanowić się:
- Czy przykład, jaki daję innym, jest budujący, czy gorszący?
- Czy w obliczu czyichś problemów i życiowych trudności potrafię doradzić mocniejszą więź z Jezusem w modlitwie i w Sakramentach?
- Czy umiem o swojej wierze śmiało i swobodnie mówić?
Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim…
Panie Boze wielki zaplac za wirtualne wspomnienie 🙂
~xaa, 2010-11-30 15:59
Pomyśl człowieku XXI w. jaka byłaby Twoja reakcja, Twoja …
Pomyśl człowieku XXI w. jaka byłaby Twoja reakcja, Twoja odpowiedź na Słowa Jezusa skierowane właśnie w tej chwili do Ciebie: "Pójdź za mną". Odpowiedziałbyś tak jak Andrzej z pełnym zaufaniem i wiarą? Czy jednak bałbyś się tak zostawić to wszystko, te codzienne sprawy bez których jak sądzisz nie mógłbyś się obyć? W tej odpowiedzi trzeba być konsekwentnym. Bo można się zachwycić, pobiec kawałek, być obok Jezusa kiedy jest pięknie i kolorowo, a potem wystygnąć i odejść. Ale tak naprawdę nie o to tu chodzi. Czy Jezus może Ci zaufać?
~wb, 2010-11-30 18:25
Tak, to ważne pytania. I musi je sobie stawiać każdy – także ksiądz, który stawia je w kazaniu ludziom na ambonie. Każdy powinien takie pytania odważnie stawiać sobie. I szczerze na nie odpowiadać! Szczęść Boże!
~Ks. Jacek, 2010-12-07 00:31