Zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu…

Z

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Bardzo serdecznie witam! Dzisiaj kończę Rekolekcje w Międzylesiu. Wspaniałe przeżycie – wielka życzliwość i zasłuchanie ludzi. Podobnie, chociaż jakoś inaczej, było w Przesmykach. Tam też wielkie skupienie, ale to prawda, co mówią starsi księża, że każda Parafia ma swoją specyfikę, swoją atmosferę. W sobotę i niedzielę będę Was pozdrawiał z Kodnia, tam też będę Was polecał Bogu przez wstawiennictwo Matki Bożej – z okazji rekolekcyjnego skupienia Domowego Kościoła z Parafii Ojca Pio. Liczę tam jednak na niejaki odpoczynek. Jutro też postaram się odpisać na Wasze wpisy. Proszę o cierpliwość. I o komentarze dotyczące warunków Sakramentu Pokuty! Łączmy się o 20.00 we wspólnej modlitwie – zwracam uwagę na prośbę Mirki z Jej wpisu! I proszę także o modlitwę za tych, wśród których prowadzę Rekolekcje. Ich także proszę o modlitwę za Was – dowód na to znajdziecie w rozważaniu!
                 Gaudium et spes! Ks. Jacek 

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE – dzień 4
w czwartek 3 tygodnia Wielkiego Postu, 
Par. Imienia Najśw. Maryi Panny w Warszawie – Międzylesiu,
do czytań:  Jr 7,23–28;  Łk 11,14–23
I tak oto, Kochani, kończymy dobry i święty czas Rekolekcji wielkopostnych, co – bynajmniej – nie oznacza, że kończymy naszą duchową pracę nad sobą. Nie! Tak, jak wierzymy, od dzisiaj ruszy ona z jeszcze większym zapałem i z jeszcze większą skutecznością.
Z całą pewnością, będzie jej służyła dobrze przeprowadzona i głęboko przeżyta Spowiedź, do której bardzo serdecznie zachęcam. Księża chcą nam służyć w konfesjonałach – korzystajmy z ich obecności i przystępujmy do Sakramentu Pojednania! Nie odkładajmy tego na później, starajmy się nie tylko Święta, ale i cały Wielki Post, i czas po Świętach przeżywać w nieustannej bliskości Boga. Nie obawiajmy się, Bogu człowiek się nigdy nie znudzi i to, że będziemy zawsze blisko Niego, nie jest żadnym narzucaniem się. Wręcz przeciwnie! Bogu bardzo zależy na tym, aby człowiek zawsze był z Nim, był tuż przy Nim. Dlatego sprawmy tę radość Bogu i zadbajmy o stały stan łaski uświęcającej.
A przy okazji – pomódlmy się za Księży Spowiedników, którzy nas z Bogiem jednają; pomódlmy się zaDuszpasterzy naszej Parafii i wreszcie – pomódlmy się za siebie nawzajem, aby te Rekolekcje jeszcze bardziej odnowiły oblicze duchowe naszej Parafialnej Rodziny, aby wlały w nasze serca nowy zapał do codziennego budowania dobra.
Pamiętajmy jednocześnie o tych członkach naszej Parafii – i w ogóle tych naszych bliskich – którzy łączą się z nami na łożu choroby, na wózku inwalidzkim, w domu lub szpitalu,gdzie dźwigają codziennie, z podziwu godną cierpliwością,krzyż swego doświadczenia. Módlmy się za nich bardzo gorąco, aby nigdy nie stracili nadziei, a swoje cierpienia zawsze łączyli z krzyżem Chrystusa za zbawienie świata, ofiarując je w różnych intencjach, także – przynajmniej w jakiejś cząstce –w intencji tych Rekolekcji. Nie zaniedbujmy także obecności przy takich osobach i tak bardzo koniecznej im pomocy, a jednocześnie przypominajmy im, że my wszyscy tutaj wspieramy ich sercem, uważając ich za pełnoprawnych, bardzo szczególnych uczestników tychże Rekolekcji.
Pamiętajmy ponadto w naszych modlitwach o tych, którzy nie skorzystali z tego czasu – nie po raz pierwszy zapewne – dla których sprawy Boże nie stanowią jakiegoś tematu istotnego, aby jak najszybciej wpisali Boga w swoje życiowe plany i pozwolili Mu działać w swoich sercach.Kochani, za tych ludzi – jak wspominaliśmy sobie wczoraj –zawsze, nie tylko w czasie Rekolekcji powinniśmy się modlić, starając się jednocześnie być dla nich dobrym przykładem, iż można na co dzień żyć Ewangelią i że takie życie również dzisiaj ma sens i jest możliwe.
I wreszcie – ogarnijmy modlitwą Internautów, łączących się z nami, jak również wszystkie nasze intencje i sprawy tak osobiste, jak i rodzinne, zawodowe, sąsiedzkie…
W tych wszystkich intencjach modlimy się na każdej Mszy Świętej, w tych wszystkich intencjach modlimy się na wspólnych Adoracjach Najświętszego Sakramentu – Adoracjach tak wytrwale i tak fantastycznie prowadzonych przez Księdza Mariusza po Mszy Świętej o godzinie osiemnastej; w tych wszystkich intencjach modlimy się w trakcie osobistej rozmowy z Bogiem tu, w świątyni.
Ale też modlimy się w domu, zanosząc do Tronu Bożego błaganie w takiej formie i w taki sposób, jaki wszystkim najbardziej odpowiada, jakiego każdy się nauczył i wypracował. Dla podkreślenia jednak duchowej łączności między nami – pomiędzy członkami naszej Parafialnej Rodziny – oraz dla zawiązania rekolekcyjnej wspólnoty, codziennie, w ciągu jednego dnia, wszyscy łączymy się poprzez odmówienie takiej samej modlitwy.
A jest to – każdorazowo – dziesiątek Różańca Świętego, kolejna tajemnica części światła, oraz wybrana Litania. Dzisiaj wypada nam dopełnić tego dzieła i odmówić dwa dziesiątki: tajemnicę czwartą – Przemienienie Jezusa na Górze Tabor; oraz piątą – Ustanowienia Eucharystii, a także – Litanię Loretańską do Matki Bożej.
Jednocześnie bardzo serdecznie dziękuję tym, którzy przez kolejne trzy dni włączali się w tę inicjatywę, budując w ten sposób rekolekcyjną atmosferę w swoich domach, a nam wszystkim wypraszając liczne łaski Boże. Gdyby jednak ktoś tego nie czynił, a chciałby się jeszcze włączyć, albo z jakiegoś powodu zaniedbał któregoś dnia odmówienie kolejnych modlitw, to może dzisiaj „nadrobić zaległości”. Przypomnę, że odmawialiśmy w tych dniach pierwszą, drugą i trzecią tajemnicę światła oraz Litanię do Imienia, do Krwi i do Serca Pana Jezusa. Dzisiaj natomiast tajemnica czwarta i piąta światła, oraz Litania Loretańska do Matki Bożej.
Wszystkie te modlitwy, jakie do Boga zanosimy, mają nas wesprzeć duchowo w naszej pracy, jaką prowadzimy wspólnie, w duchu hasła: DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI!, które wyprowadziliśmy sobie z wtorkowego Psalmu responsoryjnego, a które przyświeca naszemu podążaniu drogą do Boga, drogą do pełnego z Nim zjednoczenia. Na tej drodze wyznaczamy sobie kolejne etapy, kolejne kroki, którymi są warunki Sakramentu Pokuty.
I tak, w poniedziałek mówiliśmy sobie o rachunku sumienia, jako takim właśnie rozrachunku między dobrem a złem – rozrachunku, który należy uczynić spokojnie i rzetelnie, dokładnie i odważnie, jasno zauważając, co jest dobrem w naszym życiu, a co złem. Pomocą winny nam służyć pytania, które łatwo odnajdziemy w każdym modlitewniku lub innych wydaniach, natomiast efektem widzialnym tejże pracy powinno być zapisanie wyników naszej refleksji.
We wtorek mówiliśmy sobie o żalu za grzechy,będącym wyrazem naszego świadomego odrzucenia zła; naszej osobistej, bardzo konkretnej decyzji, której celem jest wewnętrzne opowiedzenie się po stronie dobra. Nie ma natomiast żal za grzechy zbyt wiele wspólnego z emocjonalnymi zachowaniami zewnętrznymi. Z należycie pojmowanego żalu za grzechy wynika – jako jego prosta i oczywista konsekwencja – mocne postanowienie poprawy,które winno być konkretne i szczegółowe, a dotyczyć powinno jednego, najbardziej dolegliwego i bolesnego grzechu,rzutującego na całą naszą postawę. Rzeczywista i skuteczna poprawa z tego jednego grzechu pociąga za sobą dźwiganie się z innych grzechów.
I wreszcie wczoraj analizowaliśmy sobie przebieg samej Spowiedzi, zaznaczając, że w jej trakcie winniśmy mówić to wszystko, co naprawdę jest ważne i konieczne, a pomijać całą – przepraszam za wyrażenie – „paplaninę”, która nic nie wnosi, a tylko niepotrzebnie wydłuża Spowiedź i całość czyni mało przejrzystą.
W tym kontekście mówiliśmy sobie, że Spowiedź powinna składać się z takich oto elementów: poprzedzająca jąmodlitwa do Ducha Świętego, następnie: znak krzyża, pozdrowienie chrześcijańskie, informacje wstępne: kim jestem, kiedy byłem u Spowiedzi i czy wypełniłem zadaną pokutę. Potem – wyznanie grzechów, począwszy od ciężkich, które wymieniamy co do liczby i okoliczności, potem, w sposób ogólny, powszednie. Kończymy stwierdzeniem: „więcej grzechów nie pamiętam, żałuję za nie, chcę się poprawić, proszę kapłana o rozgrzeszenie i pokutę”. Słucham pouczenia, przyjmuję pokutę, otrzymuję rozgrzeszenie, ewentualnie odpowiadam na wezwania końcowe księdza. Kończę osobistą modlitwą dziękczynną. O tym rozważaliśmy wczoraj.
I oto dzisiaj dochodzimy do ostatniego warunku należytego pojednania z Bogiem, czyli do zadośćuczynienia temuż Bogu i bliźniemu. Efektem całej naszej rekolekcyjnej refleksji,wspartej modlitwą, będzie konkretne postanowienie,które na koniec rozważania podejmiemy sobie. Jednocześnie przypomnę, że wyrazem przekładania prowadzonych refleksji na realia naszego życia były codzienne prace domowe.
W poniedziałek – przeprowadzenie z kartką i długopisem w ręku osobistego, porządnego rachunku sumienia; we wtorek – kontakt z osobą bliską, z którą nie najlepiej ostatnio nam się układało; wczoraj – osobista spokojna refleksja nad sposobem, w jaki każdy z nas się spowiada, w celu wyciągnięcia wniosków na przyszłość i ewentualnego dopracowania tejże swojej Spowiedzi.
Bardzo serdecznie dziękuję, Kochani, tym wszystkim, którzy wykonywali kolejne prace domowe, w ten sposób realizując postulat przenoszenia Rekolekcji na obszar swego codziennego życia, na przestrzeń swojego domu. Jeżeli ktoś ma na tym odcinku jakieś zaległości, to może je – jak najbardziej – nadrobić, dzisiaj, czy nawet w następnych dniach, przy czym dzisiaj także będzie kolejna, już ostatnia rekolekcyjna praca domowa.
Tak zatem, DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI! – zwracamy się do Pana słowami naszego hasła, stawiając już ostatni krok na szlaku rekolekcyjnej refleksji,a więc – podejmując rozważanie kwestii zadośćuczynienia Panu Bogu i bliźniemu.
Słuchając dzisiejszych czytań mszalnych, zauważamy, z jakim bólem, z jakim rozczarowaniem Bóg przez Proroka Jeremiasza mówi o niewierności swego ludu. Tego ludu, który obdarzył tyloma rozlicznymi darami. Słyszymy oto takie słowa:Uczynili twardym swój kark, stali się gorszymi, niż ich przodkowie.Powiesz im wszystkie te słowa, ale cię nie usłuchają, będziesz wołał do nich, lecz nie dadzą ci odpowiedzi.
Właśnie w kontekście tego żalu, tego rozczarowania Boga postawą swego ludu, Jezus także piętnuje złą wolę w nastawieniu człowieka – złą wolę, która popycha człowieka do tego, aby zawsze rzucał Bogu i drugiemu człowiekowi „kłody pod nogi” i wszędzie widział zło, także w działaniu ewidentnie dobrym, a wręcz niezwykłym, jakim jest wyrzucanie złych duchów. Dlatego Jezus jednoznacznie stwierdza na koniec dzisiejszego pouczenia: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozpraszaJasno i konkretnie!
Można powiedzieć, że akt zadośćuczynienia – zarówno Bogu, jak i bliźniemu – jest próbą takiego „pozbierania” tego, co zostało rozrzucone, zniszczone, utracone przez grzech… Jest wysiłkiem w celu naprawienia tegoż zła! Jest formą przekonania Boga, że nie musi się czuć taki rozczarowany – przynajmniej naszą postawą… Czymże zatem jest owo zadośćuczynienie?
Jest ono oczywiście tym, co wyraża nazwa tej czynności, a więc uczynieniem zadość Bożej i ludzkiej sprawiedliwości;jest staraniem się o odpłacenie się za zło, za krzywdę, za szkodę, jaką spowodowaliśmy swoim postępowaniem. Trzeba jednak koniecznie zastrzec, że w odniesieniu do Boga absolutnie nie możemy mówić o pełnym zadośćuczynieniu, o faktycznymi pełnym wypłaceniu się Bożej sprawiedliwości. Absolutnie – nie możemy nawet tak myśleć!
Trzeba nam bowiem najpierw uświadomić sobie, kim jest Bóg – a kim my jesteśmy. Potem, zdać sobie sprawę z wagi naszych grzechów i – właśnie – komu tak naprawdę się sprzeciwiamy, jak wielki jest majestat i potęga Tego, od którego my odwracamy się plecami. A w związku z tym – jak bardzo surowa kara powinna spotkać kogoś, kto znieważa taki majestat, taką potęgę, kogoś tak znaczącego. Spróbujmy to sobie chociaż w przybliżeniu wyobrazić w relacjach ludzkich – przecież taki winowajca, po pierwszym przestępstwie, zapewne zginąłby marnie i słuch o nim szybko by przepadł bezpowrotnie! 
Tymczasem Bóg nie dość, że tego nie czyni, to jeszczeposyła swego Jedynego Syna, aby to On wziął na siebie grzechy człowieka i to On za nie odpokutował, człowiekowi zostawiając tylko najmniejszą cząstkę, jakby ostatni element, bardzo drobny i minimalny – tegoż wynagradzania Bogu. Musimy zatem pamiętać, że to, co określamy mianem pokuty, zadanej na Spowiedzi, a więc modlitwa, czy dobry uczynek – to bardzo minimalny, drobny, symboliczny wręcz gest z naszej strony. On w żaden sposób nie jest w stanie w pełni wynagrodzić Bogu za nasze grzechy. Jest natomiast sygnałem, wysłanym do Boga, że nam zależy na odzyskaniu pełnej z Nim jedności i na powrocie do Niego.
Dlatego trzeba, Kochani, abyśmy zadaną pokutę, zadane zadośćuczynienie, wypełniali zawsze, wypełniali dokładnie,ze szczerym zaangażowaniem serca i najlepiej – jak najszybciej po Spowiedzi. Jeżeli nie odprawiliśmy zadanej pokuty, powinniśmy to powiedzieć w ramach informacji wstępnych, na początku następnej Spowiedzi. Jeżeli kapłan nie odniesie się do tego, to należy odprawić potem i tę zadaną aktualnie pokutę, i tę zaległą. Być może jednak, spowiednik zamieni tamtą pokutę na inną, albo zaproponuje inne rozwiązanie.
Trzeba zatem zgłosić to na początku, jakkolwiek – mówiąc szczerze – trudno mi sobie wyobrazić racjonalną przyczynę, dla której ktoś pokuty tej nie spełnił. Przecież, jeżeli zapomnieliśmy, co było zadane, albo stwierdziliśmy w domu, po powrocie ze Spowiedzi, że jednak tej lub innej modlitwy nie mamy w książeczce i jej nie znamy, to możemywybrać inną modlitwę i tę inną odmówić, informując potem tylko spowiednika o takiej zamianie.
Podobnie, kiedy z powodu dość długiego czasu od ostatniej Spowiedzi zwyczajnie nie pamiętamy, czy odmówiliśmy zadane zadośćuczynienie, to naprawdę jednak nie zaszkodzi coś wypełnić, odmówić jakąś modlitwę. Nawet, gdyby się okazało, że jednak ta kiedyś zadana pokuta została wypełniona. Czyż bowiem po tak długim czasie od ostatniej Spowiedzi, kiedy już zdecydowaliśmy się przyjść do następnej – nie powinno nam zależeć na tym, żeby przekonać Boga, iż naprawdę chcemy się z Nim pojednać? Chociażby z tego powodu powinniśmy odmówić nawet niejedną modlitwę, czy podjąć jakieś inne dobro…
Tymczasem niekiedy odnosi się wrażenie, że niektórzyto już tak temu Bogu wyliczają te „modlitewki”, żeby się tylko przypadkiem nie przemęczyć i nie za dużo odmówić.Szkoda, że kiedy grzeszą, to nie stosują takiej minimalnej taryfy, tylko wtedy angażują się całym sobą. Trochę się tu przypomina film Jacka Bromskiego „U Pana Boga za piecem” i historia z „pagierami”, kiedy to proboszcz, z taką nutą pewnego rozżalenia, pyta Najświętszą Panienkę, jak to jest, że ludzie, kiedy grzeszą, to  robią to dokładnie, z namysłem, starannie, a jak przyjdzie pokutować – to tylko tak szybko, byle jak, „po łebkach”? Właśnie, jak to jest?
Dlatego może by tak, Kochani, nie ograniczać się tylko do tej symbolicznej formy zadośćuczynienia, jaką ksiądz zadał na Spowiedzi, ale podejmować też inne, własne formy – z dobrej woli, ze szczerego serca?… A może w tej intencji ofiarować swoje cierpienia, niedogodności, życiowe przeciwności – zamiast przeklinać świat i ludzi, że tak fatalnie nam się życie układa?… Może by tak dać Bogu coś więcej z siebie – w tej właśnie intencji? Nie obawiajmy się, nigdy tego nie będzie za dużo!
Z zadośćuczynieniem Bogu nierozerwalnie łączy się zadośćuczynienie bliźniemu, o którym – powiedzmy to już od razu – zwykle zapominamy. O ile bowiem pamiętamy, żeby odmówić zadaną pokutę i chociaż w ten symboliczny sposób zadośćuczynić Bogu, o tyle jakoś tak nam trudno uświadomić sobie i wziąć sobie do serca, że nie wystarczy – na przykład – wyspowiadać się z kradzieży, ale trzeba jeszcze oddać rzecz ukradzioną, oraz korzyści, jakie się zyskało z jej używania, a których to korzyści pozbawiony był właściciel.
I nie wystarczy wyspowiadać się z kłamstwa – trzeba je jeszcze odwołać, a dać świadectwo prawdzie. I nie wystarczy wyspowiadać się z obmów i oszczerstw – trzeba jeszczeodbudować nadszarpniętą komuś opinię… I nie wystarczy wyspowiadać się z kłótni, wyzwisk i poniżania drugiego –trzeba go za to przeprosić, także publicznie, jeżeli publicznie się go znieważyło… I tak dalej, i tak dalej…
Kochani, czy my o tym zawsze pamiętamy? Oj, chyba zdajemy sobie sprawę, że nie, a tymczasem jest to obowiązkowe dopełnienie łaski przebaczenia, jaką za darmo, z Bożej miłości, otrzymujemy w Sakramencie Pojednania. Jednocześnie powiedzmy tu sobie – być może dla pewnego ułatwienia sprawy – że nie zawsze musimy wprost wypowiadać słowo: „przepraszam”, nie musimy wykonywać żadnych teatralnych gestów upokarzania i uniżania się.
Nauka Kościoła dopuszcza tak zwane gesty równoważne, a więc zamiast słowa „przepraszam” – faktyczne zadziałanie w kierunku pojednania przez chociażby jakieś ciepłe słowo, jakiś żarcik, rzucony ot, tak sobie – tylko nie taki, który jeszcze pogorszy całą sprawę i będzie tylko dolaniem „oliwy do ognia”… To może być także dyskretna pomoc, albo propozycja pomocy przy jakiejś pracy… To może być – tak najzwyczajniej – nawiązanie rozmowy, bez wyjaśniania od razu wszystkich trudności i zawiłości. To znaczy – w końcubędzie musiało dość do bardzo spokojnego, ale rzeczowego wyjaśnienia, co zaszło, co się stało i dlaczego się stało. Natomiast nie musi to nastąpić od razu! Na początek – jakieś delikatne zagadanie, próba przełamania lodów… To jest naprawdę dobra droga do pojednania i do wyraźnego pokazania temu drugiemu, że żałujemy za zło i zdajemy sobie sprawę z tego, cośmy zrobili – i chcemy to jakoś naprawić.
Ponadto, rzecz ukradzioną też można oddać dyskretnie. Po prostu – odłożyć ją po cichu na miejsce, z którego została nieprawnie zabrana. Kochani, skoro Spowiedź odbywa się w wielkiej dyskrecji i nie musimy się publicznie przyznawać do zła, a robimy to w atmosferze bardzo surowo pojmowanej i strzeżonej tajemnicy, to i naprawienie zła może się tak dokonać.
Dlatego nie musimy paradować przez całe osiedle z zawieszoną na szyi tabliczką z napisem – na przykład – „skruszony złodziej” i nieść na tacy dwóch jogurtów, które po uroczystym wniesieniu do sklepu, zostaną w asyście personelu i ochrony ustawione na półce! Można to zrobić dyskretnie i po cichu postawić na półce taką samą rzecz – oczywiście kupioną w innym sklepie. Jeżeli zabraliśmy komuś jakąś rzecz, to po cichu, dyskretnie, powinniśmy oddać taką samą – tyle, że nową, bo tamta była jednak przez nas używana.
Jeżeli coś wynosiliśmy z pracy czy zaniedbywaliśmy obowiązki poprzez spóźnianie się, czy wychodzenie przed czasem, to dobrze byłoby z raz czy dwa zostać po godzinach i w tej intencji popracować dłużej. Ja wiem, że wiele osób w tej chwili zaprotestuje, mówiąc, że i tak o wiele ciężej pracują, niż są wynagradzani – i to w wielu przypadkach jest prawdą! Jednak wszystkich będzie sądził Bóg, który na szczęście widzi i tę naszą krzywdę, my jednak nie możemy zła zwalczać złem, ale – jak uczył Błogosławiony Ksiądz Jerzy, powtarzając za Świętym Pawłem – powinniśmy zło zwyciężać dobrem.Dlatego nawet mimo poczucia krzywdy, żeby samemu być w sumieniu spokojnym, właśnie z intencją wynagrodzenia za swoje zaniedbania, moglibyśmy właśnie trochę dłużej popracować.
Z kolei, na grzech obmawiania, plotkowania powinniśmy zareagować w ten sposób, że od następnego razu przy każdej rozmowie postaramy się naprowadzać rozmówców na dobro, podsuwać im pozytywne opinie o tej osobie, o której mowa; starać się konsekwentnie tworzyć dobry obraz tej „obmawianej” osoby…
Jeżeli natomiast okazałoby się, że nie mamy możliwości wynagrodzenia – czy to materialnego, czy moralnego – samej skrzywdzonej osobie, bo już nie żyje, czy może było to bardzo dawno, a my przypomnieliśmy sobie, że mamy jakiś dług wobec niej, to w każdej takiej sytuacji powinniśmy wynagrodzić popełnione zło w ten sposób, że wesprzemy osoby aktualnie potrzebujące, chore, samotne – na przykład, poprzez datek na Caritas. Pamiętajmy, że wszystkie nasze drogi i tak ostatecznie schodzą się u Boga,więc to On wyrówna wszystkie rachunki, gdyż On sam będzie już wiedział, jak to zrobić najlepiej i najskuteczniej.
Moi Drodzy, starajmy się zawsze poszukiwać sposobów należytego zadośćuczynienia bliźniemu!Pamiętajmy, że nigdy nie możemy poprzestać tylko na samym wyznaniu grzechów – zło trzeba naprawić! W razie wątpliwości, jak w danej sytuacji zrobić to najlepiej, skonsultujmy sprawę ze spowiednikiem. Ale jestem przekonany, że raczej nie zabraknie nam w tej kwestii inwencji i pomysłowości.
A pracą domową na dzisiaj – może mniej związaną z omawianym tematem, a bardziej z faktem zakończenia Rekolekcji – niech będzie wieczorna wspólna kolacja, albo wspólna kawa całej rodziny, wszystkich domowników – i spokojna rozmowa, przy wyłączonym telewizorze. Takie uroczyste zakończenie Rekolekcji! Oderwijmy się na godzinkę chociaż od swoich zajęć, odejdźmy od swoich komputerów czy warsztatów i siądźmy sobie razem do kolacji, żeby pobyć ze sobą, spokojnie porozmawiać, odpocząć… Można zaprosić sąsiadów lub znajomych. Ja myślę, że akurat ta praca domowa będzie łatwo wykonalna. Zachęcam!
A przypominam tylko, że dzisiaj odmawiamy czwartą i piątą tajemnicę światła oraz Litanię Loretańską do Matki Bożej.
A teraz zastanówmy się przez chwilę w ciszy:
  • Czy zawsze dokładnie i od razu po Spowiedzi wypełniam zadaną pokutę?
  • Czy próbuję stosować jakieś dodatkowe, dobrowolne formy zadośćuczynienia Bogu?
  • Czy zawsze pamiętam o naprawieniu krzywdy, wyrządzonej bliźniemu?
I ostatnie pytanie – zapowiadane od trzech dni pytanie o postanowienie. Kochani, zechciejmy podjąć jakieśpostanowienie konkretne, odnoszące się bezpośrednio do naszego życia i naszej postawy. Niech to będzie zabranie się do pracy nad tym elementem naszego postępowania, który i nam samym, i naszemu otoczeniu najbardziej przeszkadza.Niech to będzie zaplanowanie konkretnego jakiegoś działania, które będziemy się starali wykonywać systematycznie, po zakończeniu Rekolekcji, przez jakiś dłuższy czas.
Niech to nie będzie postanowienie zbyt trudne, bo tylko zniechęcimy się do pracy i nic z tego nie będzie. Nie może być ono także zbyt łatwe, bo wtedy niczego właściwie w naszym życiu nie zmieni. Musi nas ono trochę trudu kosztować! I pamiętajmy, żeby rozliczać się z jego realizacji na kolejnych Spowiedziach.
A zatem, w ciszy naszych serc, odpowiedzmy sobie i Bogu:
  • Jakie będzie moje, bardzo konkretne, dobre i mocne postanowienie z tych Rekolekcji?
DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI! Pomóż mi, Panie, raz jeszcze docenić Spowiedź i raz jeszcze odkryć jej piękno! I pomóż mi raz jeszcze uświadomić sobie, że kiedy będę się brał za ratowanie swego życia i poszukiwanie sensu i szczęścia w życiu, to zanim zacznę szukać cudownych i magicznych sposobów, powinienem zacząć od porządnego przeżywania każdej jednej Spowiedzi Świętej! A wtedy Ty sam, Panie, poprowadzisz mnie pewną i właściwą drogą.
Dlatego raz jeszcze proszę Cię: DAJ MI POZNAĆ TWOJE DROGI, PANIE, NAUCZ MNIE CHODZIĆ TWOIMI ŚCIEŻKAMI!
Amen

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.