Kim są chrześcijanie w świecie?

K

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
         Wczoraj cały wieczór spokojnie czytałem ostatnie wpisy, trochę poodpisywałem. Chyba jeszcze nie do wszystkich dotarłem, ale będę kontynuował. Akurat udało się znaleźć trochę wolniejszego czasu. Praca ta przynosi mi ogromną radość, bo widzę, iż blog zaczyna tętnić życiem – fantastyczne dyskusje znamionują ogromne zaangażowanie tych, którzy biorą w nich udział. Dziękuję i zapraszam także tych, którzy jeszcze się dotąd nie włączali do rozmowy. I raz jeszcze proszę o cierpliwość, gdy idzie o moje odpisywanie, bo żyję w dużym tempie i czasami ledwo starcza czasu na umieszczenie samego rozważania. Kiedy jednak pojawi się kilka wolnych godzin, biorę się za odpisywanie. Cieszę się natomiast z Waszej dyskusji – to w ten sposób tak naprawdę blog spełnia swoje zadanie, nawet jeżeli ja nie nadążam z odpowiedziami. Zapewniam, że nie jest to znakiem mojego lekceważenia, ale – jako rzekłem – braku czasu. Natomiast na bieżąco odczytuję wszystkie wpisy. Raz jeszcze dziękuję!
           A na dzisiaj proponuję rozważanie – między innymi – o pozycji chrześcijan w świecie. Pamiętam o Was w modlitwie – i zapraszam do duchowej łączności, szczególnie o godzinie 20.00. Czy jeszcze o tym pamiętacie?
            Gaudium et spes! Ks. Jacek 

Środa 5 tygodnia wielkanocnego,
do czytań:  Dz 15,1–6;  J 15,1–8
Słuchając pierwszego dzisiejszego czytania, dowiadujemy się o tym, że pomiędzy członkami młodego Kościoła zaistniały nieporozumienia, dotyczące konieczności – lub nie – zachowywania przepisów Starego Testamentu przez tych, którzy z pogaństwa nawracają się na chrześcijaństwo. Doszło nawet do niemałych sporów i zatargów! Szybko jednak postanowiono skierować sprawę do rozpatrzenia przez Apostołów w Jerozolimie.
Jutro i pojutrze dowiemy się, jak rozstrzygnęli oni tę kwestię w trakcie tak zwanego Soboru Jerozolimskiego, ale już dziś musimy zauważyć, że podobnie jak w przypadku sporu hellenistów z hebrajczykami o pomijanie wdów przy codziennym rozdawaniu chleba, tak i w tym przypadku: nie ciągnięto bez końca mało sensownych sporów, tylko postanowiono poddać tę sytuację pod ocenę tych, którzy w Kościele spełniali funkcje przełożonych.
A także i to zauważmy, iż opis dzisiejszy, jakkolwiek zawiera odniesienie do sporów, toczących się między chrześcijanami, to jednak przeplata się z pełnymi optymizmu relacjami z odwiedzin kolejnych miejscowości, w których to wizyta Pawła i Barnaby niosła ze sobą tak wielką radość. Także w samej Jerozolimie powitano ich w ten sposób.
Zauważamy zatem, że nawet w sytuacji trudnej, w sytuacji spornej, prawdziwy chrześcijanin zachowuje właściwy styl i w należyty sposób podchodzi do takiej sytuacji. A to wynika wprost z dzisiejszego ewangelicznego pouczenia Jezusa, który mówi: Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. […] Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.
Doskonałym komentarzem do tych słów Jezusa i do sytuacji, o jakiej mowa w pierwszym czytaniu, są słowa, jakie dzisiaj odczytują wszyscy modlący się na Brewiarzu – słowa z Listu do Diogenetatraktujące opozycji i roli chrześcijan w świecie. I chociaż dotyczą one początków Kościoła, nic nie tracą ze swej aktualności także dzisiaj. A oto ten opis:
Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich. Mieszkają w miastach greckich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosują się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz nie do uwierzenia prawa, jakimi się rządzą.
Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna – ziemią obcą.Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże.Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są […] potępiani, a skazywani na śmierć zyskują życie.
Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im niedostaje, a opływają we wszystko. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni.Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze.Karani, radują się jak ci, co budzą się do życia. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Grecy ich prześladują, a ci, którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.
Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach świata. Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata. Niewidzialna dusza zamknięta jest w widzialnym ciele i o chrześcijanach wiadomo, że są na świecie, lecz kult, jaki oddają Bogu, pozostaje niewidzialny. Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy, ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. Świat też nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili, ponieważ są przeciwni jego rozkoszom.
Dusza kocha to ciało, które jej nienawidzi, i jego członki.I chrześcijanie kochają tych, co ich nienawidzą. Dusza zamknięta jest w ciele, ale to ona właśnie stanowi o jedności ciała. I chrześcijanie zamknięci są w świecie jak w więzieniu,ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. Dusza, choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym. I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie. Dusza staje się lepsza, gdy umartwia się przez głód i pragnienie. I chrześcijanie, prześladowani, mnożą się z dnia na dzień. Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuszczać.” Tyle z Listu do Diogeneta.
A my, w tym kontekście, zastanówmy się:
  • Czy jako chrześcijanin mam odwagę sprzeciwić się tak zwanej „poprawności politycznej”, lub tak zwanej „nowoczesności” w zakresie obyczajów?
  • Czy nie uciekam przed koniecznością rozwiązania – w duchu wiary – pojawiających się na co dzień problemów?
  • Czy rzeczywiście trwam w Jezusie, jako winnym krzewie, czy tylko bywam?
Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

1 komentarz

  • Ja jak czytam to to od razu to głowy przychodzi mi, że "On sprawia, że słońce wschodzi dla złych i dobrych zsyła deszcz dla sprawiedliwych i niesprawiedliwych" (Mt 5,45). Tak mi się kojarzy, że wszyscy żyjemy w tym samym świecie czy wierzymy w Boga czy nie, spotykają nas te same trudności. Wszystko zależy od tego co w środku, od tego jaki mamy cel, czego chcemy i przez czyje okulary patrzymy na świat i na to co nas spotyka. A ostatnio ktoś mi powiedział "Pan Bóg i z tym sobie poradzi i zrobi z tego jakieś dobro" 🙂

    ~KB, 2011-05-25 19:04

    Tak, rzeczywiście, żyjemy na tym samym świecie i stają przed nami te same trudności, ale różni nas sposób ich podejmowania i rozwiązywania. Dziękuję za wypowiedź i serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-29 11:30

    Tak, rzeczywiście, żyjemy na tym samym świecie i stają przed nami te same trudności, ale różni nas sposób ich podejmowania i rozwiązywania. Dziękuję za wypowiedź i serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-29 11:31

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.