Ja za nimi proszę…

J

Szczęść Boże! Dzisiaj kilka zdań o odpowiedzialności przed Bogiem za tych, którzy są nam w jakikolwiek sposób powierzeni. Zapraszam do refleksji! Dobrego dnia!
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek 7 tygodnia wielkanocnego,
do czytań:  Dz 20,17–27;  J 17,1–11a
Słuchając w skupieniu dzisiejszych czytań mszalnych, zauważamy, że i w jednym, i w drugim przypadku mamy do czynienia ze swoistym pożegnaniem: Paweł kieruje pożegnalne słowo do wiernych Efezu, Jezus ogarnia myślą i modlitwą swoich uczniów w godzinie rozstania. Oba te pożegnania – jak słyszymy – zawierają w sobie jakieś spojrzenie w przeszłość, pewne podsumowanie wypełnionej misji. I zarówno Jezus, jak i Paweł, wypowiadają najgłębsze przekonanie, że misję tę wypełnili dobrze i do końca. Częstokroć nie było to łatwe, wiązało się to niejednokrotnie z niebezpieczeństwami i przeciwnościami, a jednak Boże zlecenie – mówiąc tak nieco kolokwialnie – zostało wypełnione należycie.
I teraz, w obliczu takiej świadomości, zarówno Jezus, jak i Paweł, z troską i miłością patrzą w przyszłość. Jezus modli się za swoich uczniów, by skoro On odejdzie do Ojca, a oni pozostaną na ziemi – to by dobrze wypełnili swoje chrześcijańskie obowiązki i trwali w wierze i jedności.Paweł w kolei w dzisiejszym fragmencie dzieli się swymi najbliższymi planami, przewidując jednocześnie, że już nie spotka się z Efezjanami. W jutrzejszym czytaniu usłyszymy konkretne porady, jakich udzielił Efezjanom, a następnie dowiemy się, iż razem z nim – i za nich – gorąco się modlił.
Tak więc pożegnanie – w obu przypadkach – nie wiązało się z pozostawieniem podopiecznych samym sobie. Nie! Zarówno Jezus, jak i Paweł, powierzyli swoich uczniów Bożej opiece, udzielając im jednocześnie konkretnych wskazówek, jak mają rozwijać i pomnażać to dobro, którego zostali nauczeni. Oto, Kochani, prawdziwa odpowiedzialność Pasterzy za Owczarnię!
My także każdego dnia realizujemy swoją osobistą odpowiedzialność za innych: a to jako rodzice – za swoje dzieci; a to jako rodzeństwo – za swoje rodzeństwo; a to jako przełożeni – za swoich podwładnych; a to jako nauczyciele – za swoich uczniów, i tak dalej… I dobrze by było, abyśmy w ramach tej odpowiedzialności mogli mieć czyste sumienie, że wszystkie ciążące na nas z tego tytułu obowiązki wypełniamy dobrze, abyśmy mogli zawsze prosto w oczy spoglądając swoim podopiecznym, powiedzieć, że to, co do nas należało, wypełniamy, bądź wypełniliśmy należycie. Żeby w tej naszej odpowiedzialności nie było elementów wstydliwych, lub jakichkolwiek zaniedbań.
Ale też trzeba nam ciągle modlić się za swoich podopiecznych, pamiętając, że nasze siły nie są absolutne i nasze możliwości mają pewne granice, za którymi jest już moc Boża – a ta jest nieograniczona!
Niech więc dzisiejsze świadectwo Jezusa i Jego Apostoła Pawła stanie się dla nas wzorem właściwego pojmowania i realizowania odpowiedzialności za doczesne dobro i wieczne zbawienie naszych bliskich.
W tym kontekście zastanówmy się:
  • Czy moim dzieciom, podwładnym, podopiecznym, uczniom – zawsze mogę spojrzeć prosto w oczy, nie wstydząc się niczego, co zrobiłem lub powiedziałem?
  • Czy codziennie modlę się za tych, których Bóg mi powierzył?
  • Czy mam świadomość, że kiedyś z tej odpowiedzialności będę rozliczany przez Boga na Sądzie?
Ja za nimi proszę, […] za tymi, których mi dałeś, ponieważ są Twoimi.

2 komentarze

  • Rodzice, przełożeni ….
    Ludzie mający '' władzę '' nad drugim Człowiekiem….
    Jesteśmy odpowiedzialni za ludzi, Męża, Żonę, Dzieci, swoje otoczenie, podwładnych.. Wpatrzeni w siebie wykrzykujemy swoje wrażenia, impresje, wykrzykujemy swoje cenzurki, twierdząc że nam zależy na prawdzie. A tak naprawdę zalezy nam na tym, by nam przyznano rację. Chcemy naprawiać ludzi., dajemy rady zwłaszcza ludziom za których jesteśmy odpowiedzialni. No właśnie , chcemy ich '' naprawić'' a tak naprawdę obrażamy, ranimy, upokorzamy, krzywdzimy, łamiemy swą pychą, niedelikatnością. Każdy z nas powinien być nauczycielem, który patrzy co się dzieje w duszy człowieka. Powinniśmy wysilić swoje umiejetności, zeby mu pomóc. Musimy to uczynić tak delikatnie, aby ta druga osoba nie zauważyła, nie czuła potrzeby podziękowania nam.
    Warto zadać sobie pytanie, czy czujemy się odpowiedzialni za drugiego Człowieka, za jakąś wielką sprawę.Ale wpierw chyba nalezy postawić pytanie, czy czujemy się odpowiedzialni za samych siebie. Bo być może jeszcze uzależniamy nasze postępowanie, swoje myślenie od tego, czy zostaniemy zaakceptowani. Może czekamy na to, by nas dostrzeżono, doceniono, skierowano, poprowadzono.. Może niejednokrotnie uwazamy, ze to ich obowiązkiem jest troszczyć się, byśmy byli odpowiednio wykorzystani,abyśmy wykonywali funkcje do których zostaliśmy stworzeni, przygotowani. Może uważamy , ze to ludzie którzy zostali nam powierzeni opiece, są odpowiedzialni za to, że się marnujemy…
    hmmm no właśnie, jak to jest w rzeczywistości…

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-06-07 07:25

    Całkowicie zgadzam sie z "Gościem". Jeżeli nie będziemy odpowiedzialni za siebie to nasza odpowiedzialność za innych będzie pozorna.
    Czy mamy poczucie, że czyjaś odpowiedzialność za nas jest krzywdząca?czy za taką odpowiedzialność jesteśmy wdzięczni? W tym kontekście zawsze zastanawiam się nad okazywaniem mojej odpowiedzialności w stosunku do innych. Czy moja odpowiedzialność za innych jest właściwa, czy nie jest fałszywa, czy nie jest zniewalająca.
    Gdy byłam nastolatką trafiłam pod skalpel chirurga, po kilku dniach porażka… gangrena, zapalenie otrzewnej….to była walka z przerwami w świadomości… Od tamtej pory wiem, że nie wiele od nas zależy, że za każdy dzień należy dziękować, że należy żyć i przyjmować obowiązki tak, jakby to był mój ostani dzień i jutra już nie będzie, i nie zdążę wybaczyć, przeprosić, uścisnąć, pomóc…Poznałam wartość życia i wiem, że należy starać się współistnieć z otoczeniem tak, aby śmiało potrzeć w swoje odbicie w lustrze jak i w odbicie w oczach tych, za których ponosimy odpowiedzialność:)

    ~Ja, 2011-06-07 23:54

  • Ja
    tak to jest, że w takich okolicznościach poznaje się wartosć życia , ale myślę, że takie przeżycie jest '' dobrą lekcją'' Nie zrozum mnie teraz żle.
    Piszę tak, bo myślę, że mogę, to nie są słowa bez pokrycia.. U mnie skalpel poszedł w ruch 11 razy, ogólnie przeżyłam w swoim życiu około 60 narkoz…. 60 razy wyrwana z zycia, i usypiana, z świadomością, że mogę nie mieć jutra…Dlatego też podobnie jak Ty , staram się żyć tak jakby ono mogło już nie nastąpić,. Nie myślcie, że kazdego wieczoru zapalam przy łóżku gromnicę , i składam rece na piersiach… Kładąc się łóżka, staram się nie mieć w sercu żalu, złości..zamykam konczący się dzień , by rano móc spojrzeć w lustro, nie wstydząc się swego odbicia…

    KB…Tak jak prosiłaś, napisałam ..

    Pozdrawiam

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-06-08 04:38

    Uważam, że odpowiedzialności jest teraz coraz mniej zarówno tej indywidualnej jak i społecznej. Można to zauważyć wszędzie: w rodzinach (ile rozwodów, ile dzieci w domach dziecka, ile dzieci pobitych), w pracy (wyzysk ludzi, poniżanie, szukanie haków). W polityce (bylejakość, brak kultury, pogoń za władzą i zyskiem). I tak można przetaczać. Strzec się powinniśmy tych, którzy żądają odpowiedzialności za innych, a sami pełni nienawiści nie poczuwają się do niej. Ludziom brakuje przykładu, to niech pomyślą o Bogu. On dał przykład odpowiedzialności, bo kochając nas wydał swego syna za nas, aby poniósł odpowiedzialność za nasze grzechy.

    ~Urszula, 2011-06-07 20:07

    Ryba gnije od głowy ;). Rzeczywiście, o odpowiedzialności pisaliśmy bodajże przy okazji św. Józefa.
    Pozdrawiam
    Robert

    ~Robert, 2011-06-07 20:52

    To zacznijmy zmieniać świat od siebie i my bądźmy odpowiedzialni i pełni miłości, aby ludzie widzieli nasze dobre czyny 🙂 ("Tak też niech świeci wasze światło dla ludzi, aby widzieli wasze dobre czyny i chwalili waszego Ojca, który jest w niebie" Mt 5,16)

    ~KB, 2011-06-07 22:04

    Właśnie! Dlatego Papież Paweł VI powiedział, że dzisiejszy świat nie potrzebuje nauczycieli, a jeżeli ich potrzebuje, to tylko o tyle, o ile są świadkami. Dobrze, jeżeli za naszymi słowami, pouczeniami, zachętami – pójdą czyny! A najlepiej, jeżeli je w ogóle zastąpią! To w taki właśnie sposób powinniśmy zapewne realizować naszą odpowiedzialność za innych. W żadnym razie jednak nie powinna ona wiązać się z ograniczaniem czyjejś wolności. Każdy sam jest reżyserem swojego losu i sam ponosi odpowiedzialność za decyzje, które podejmuje. Żaden odpowiedzialny za niego, żaden kierownik duchowy, rodzic, szef, czy ktokolwiek inny – nie rozwiąże jego problemów! Może jedynie wskazać drogę. Natomiast uściślijmy przy okazji, że upomnienie skierowane w duchu miłości do osoby, za którą jest się odpowiedzialnym – nawet ostre upomnienie – to nie ograniczanie wolności!

    ~Ks. Jacek, 2011-06-13 11:47

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.