Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Zaledwie wczoraj świętowaliśmy Uroczystość Bożego Ciała, a już dzisiaj kolejna okazja do świętowania: Uroczystość Narodzenia Jana Chrzciciela. Jak wiecie, z racji uroczystości liturgicznej dzisiaj nie obowiązuje piątkowa wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Wpatrujmy się w tego niezwykłego Świętego i uczmy się od Niego bezkompromisowości.
A ja dzisiaj z najlepszymi życzeniami – z okazji wczorajszego Dnia Ojca i dzisiejszych Imienin – spieszę do mojego Taty, JANA JAŚKOWSKIEGO, dla którego modlę się o to, aby – jak dotąd – dawał nam wszystkim świadectwo żywej wiary oraz aby dalej – jak dotąd – angażował się aktywnie w działalność stowarzyszenia „Solidarni 2010” oraz w odkrywanie i głoszenie prawdy o naszej Ojczyźnie! Oby nigdy nie zabrakło Mu tak jasnego, zdecydowanego i jednoznacznego spojrzenia na życie i na sprawy ludzkie – na sprawy polskie – jak dotąd!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Uroczystość Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela,
do czytań z t. VI Lekcjonarza:
Iz49,1–6; Dz 13,22–26; Łk 1,57–66.80
Imię dzisiejszego Patrona, a więc – Jan, jest pochodzenia hebrajskiego i oznacza tyle, co „Bóg jest łaskawy”. Jan Chrzciciel urodził się w Judei, według tradycji – w Ain Karim, leżącym około siedmiu kilometrów na zachód od Jerozolimy, jako syn kapłana Zachariasza i Elżbiety. Jego narodzenie z bezpłodnej dotąd Elżbiety, a także szczególne jego posłannictwo zwiastował Archanioł Gabriel, kiedy Zachariasz jako kapłan okadzał ołtarz w świątyni.
Jan przyszedł na świat na sześć miesięcy przed narodzeniem Jezusa. Przy obrzezaniu otrzymał imię, jakie polecił mu nadać Archanioł. Z tej okazji Zachariasz – odzyskując mowę – wyśpiewał kantyk, w którym sławi wypełnienie się obietnic mesjańskich i wita go jako Proroka, który będzie szedł przed Panem, przygotowując Mu drogę w sercach ludzkich.Kantyk ten wszedł na stałe do liturgii i stanowi istotny element codziennej porannej modlitwy Kościoła – Jutrzni.
Poprzez swoją matkę, Elżbietę, Jan był krewnym Jezusa. Po wczesnej śmierci rodziców, będących przecież już w podeszłym wieku, Jan pędził żywot pustelnika. Kiedy miał lat trzydzieści, wolno mu było według prawa występować publicznie i nauczać. Podjął wówczas dzieło nauczania, a czynił to nad Jordanem, nad brodem w pobliżu Jerycha. Czasem przenosił się do innych miejsc. Swoją działalność rozpoczął w piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza, czyli w 30 roku naszej ery.
Jako herold Mesjasza, Jan podkreślał z naciskiem, że nie wystarczy sama przynależność do pokolenia Abrahama, ale trzeba jeszcze wewnętrznego przeobrażenia. Na znak skruchy i gotowości zmiany życia, udzielał chrztu pokuty. Garnęły się do niego ogromne rzesze ludzi z Jerozolimy i innych krain wokół Jordanu. Zaczęto nawet go nawet pytać,czy przypadkiem on sam nie jest zapowiadanym Mesjaszem, jednak on stanowczo rozwiewał wątpliwości, wskazując na prawdziwego Zbawiciela.
A gdy sam Zbawiciel, Jezus Chrystus, przybył nad Jordan, wówczasprosił Jana, aby ten także Jemu udzielił chrztu. Potem Jan jeszcze niejednokrotnie widział Chrystusa nad Jordanem i świadczył o Nim wobec tłumu. Na skutek tego świadectwa, przy Jezusie zjawili się dwaj pierwsi uczniowie – Jan i Andrzej, którzy dotąd byli uczniami Świętego Jana.
Na działalność Jana szybko zwrócili uwagę starsi ludu. Bali się jednak jawnie przeciwko niemu występować, woleli raczej zająć stanowisko wyczekujące. Jego osobą zainteresował się także władca Galilei, Herod II Antypas. Wezwał Jana do swojego zamku, jednak gorzko pożałował swojej ciekawości. Jan bowiem skorzystał z okazji, aby wprost wykrzyczeć Herodowi, iż nie wolno mu żyć z żoną swego brata.Rzeczywiście bowiem, ku ogólnemu oburzeniu, Herod wziął ją za własną, oddalając swoją żonę prawowitą.
Rozgniewany król, z poduszczenia konkubiny, nakazał Jana aresztować. W dniu swoich urodzin wydał ucztę, w czasie której pijany pod przysięgą zobowiązał się dać córce Herodiady, Salome, wszystko, czegokolwiek zażąda. Ta, po naradzeniu się z matką, zażądała głowy Jana. Herod nakazał katowi wykonać wyrok śmierci na Janie i jego głowę przynieść na misie. Jan zginął, mając trzydzieści kilka lat.
Dzisiejszy Patron, Święty Jan Chrzciciel, jako jedyny wśród Świętych Pańskich cieszy się tym przywilejem, iż obchodzi się w formie uroczystości dzień jego narodzin. U wszystkich innych Świętych obchodzimy – jako święto – dzień ich śmierci, czyli dzień narodzin dla nieba. Ale i wspomnienie męczeńskiej śmierci Świętego Jana Chrzciciela także znajduje się w kalendarzu liturgicznym, w dniu 29 sierpnia. Jan Chrzciciel był pierwszym Świętym, czczonym w całym Kościele. Jemu dedykowana jest Bazylika rzymska na Lateranie, przy której przez prawie tysiąc lat mieli swoją siedzibę kolejni Papieże.
A my, słuchając dzisiejszych czytań mszalnych, jesteśmy świadkami narodzenia się naszego Patrona. Wydarzeniu temu towarzyszyły specjalne rytuały: obrzezanie i nadanie imienia. Obrzezanie oznaczało, iż dziecko, które jest mu poddane, zawiera przymierze z Bogiem, staje się dziedzicem Bożych obietnic i włączone zostaje do społeczności Izraela.
Z kolei nadanie imienia było o tyle istotne, że imię u Izraelitów oznaczało istotę człowieka oraz objawiało jego charakter i także – w pewnym sensie – zadania, do których jest przeznaczony. Prawo żydowskie pozwalało niekiedy również matce dokonać wyboru imienia. Właśnie z tej możliwości korzysta dziś Elżbieta, wychodząc poza tradycję, nakazującą nadać dziecku imię ojca lub jakiegoś przodka – i nadaje mu imię Jan. Wybór ten potwierdza Zachariasz, który w tym momencieodzyskuje mowę, odebraną mu uprzednio przez Archanioła, gdy nie chciał uwierzyć w niezwykłą zapowiedź narodzin potomka.
Kochani, cały to wydarzenie jest znakiem objawiającym miłosierną obecność Boga pośród swojego ludu. Oto bowiem Bóg wybiera i posyła człowieka, któremu powierzy niezwykle ważne zadanie: przygotować drogi Zbawicielowi, Synowi Bożemu, Jezusowi Chrystusowi. A znając już sposób, w jaki Jan wypełnił to zadanie, z całą pewnością możemy przypisać mu słowa, które dzisiaj, w pierwszym czytaniu, wypowiada Izajasz: Powołał mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie. I rzekł mi: Tyś sługą moim, w tobie się rozsławię.
Tyle Prorok Izajasz. A Paweł Apostoł, w synagodze w Antiochii Pizydyjskiej, potwierdza – jak słyszymy w drugim czytaniu – iż Jan nigdy nie podawał się za Mesjasza, ale rzeczywiście wskazywał na Tego, który po nim ma przyjść.
Kochani, przeżywając tę dzisiejszą Uroczystość, mamy okazję przemyśleć raz jeszcze i dogłębnie, w jakim stopniu nasze życie należy do Pana, a w jakim przebiega gdzieś daleko od Niego. Wielu z nas zapewne wychowanych było od dzieciństwa w duchu wiary i przynależności do Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła. Czy jednak każdy czas w naszym życiu jesteśmy w stanie uznać jako czas trwania w prawdziwej jedności z Bogiem, czy jednak – jako czas dla spraw Bożych zmarnowany?…
Dzisiaj, kiedy wspominamy narodzenie się wielkiego Proroka i Herolda, kiedy podziwiamy całe jego życie bez reszty poświęcone Panu,zapragnijmy takiego przeżywania wszystkich naszych dni, aby żaden z nich nie był powodem jakiegoś wstydu czy zażenowania, ale aby każdy, naprawdę każdy dzień naszego życia, każda godzina, każda minuta – byłybłogosławionym czasem dawania tak jednoznacznego i bezkompromisowego świadectwa, jakie swoim życiem – w każdej jego chwili – dawał Święty Jan Chrzciciel!
W tym kontekście pomyślmy:
- Co muszę zmienić w moim życiu, aby już nigdy nie było w nim dni pustych i zmarnowanych?
- Czy moje świadectwo, dawane Chrystusowi, jest tak bezkompromisowe i odważne, jak świadectwo Jana, czy raczej wyciszone i zalęknione, „politycznie poprawne”?
- Jak często dziękuję Bogu za swoich rodziców, za Chrzest i za imię, które jest znakiem mojej ludzkiej i chrześcijańskiej godności?
Jan będzie mu na imię!
Serdeczne życzenia imieninowe dla Księdza taty 🙂
Robert
~Robert, 2011-06-24 10:13
W imieniu Taty – dziękuję!
~Ks. Jacek, 2011-06-24 11:10
'' Jak często dziękuję Bogu za swoich rodziców, za Chrzest i za imię, które jest znakiem mojej ludzkiej i chrześcijańskiej godności?''
Nigdy nie dziękowałam Bogu ani za Chrzest, ani za swoje imię.
Pozdrawiam
Domownik- A
~Domownik – A, 2011-06-24 11:12
No, cóż…
~Ks. Jacek, 2011-06-24 11:15
Może kiedyś to uczynię ?
kto wie ….
Pozdrawiam
Domownik – A
~Domownik – A, 2011-06-24 11:38
Może kiedyś to uczynię ?
kto wie ….
Pozdrawiam
Domownik – A
~Domownik – A, 2011-06-24 11:42
Oby!
~Ks. Jacek, 2011-06-24 19:37
Spór czy chrzcić dzieci, czy dorosłych trwa do dziś (z tym się spotkałam). A ja myślę, że jeżeli wolą rodziców jest ochrzczenie dziecka, to chrzest może tylko pomóc (jest przecież przepustką do zbawienia), a w niczym nie zaszkodzi.
Co do imienia, to drażnią mnie imiona nowoczesne, powiem wręcz wymyślne. Tu pewnie chodzi o oryginalność. Jeżeli chodzi o mnie to jestem zadowolona ze swojego imienia i właśnie to jest podziękowaniem Bogu, że natchnął moich rodziców i wybrali dla mnie takie imię. Za chrzest dziękowałam Bogu wielokrotnie z racji przyjmowania innych sakramentów.
Pozdrawiam.
~Urszula, 2011-06-24 20:59
Przyznaję, że nie spotkałem się ostatnio z jakąś ożywioną dyskusją na temat tego, czy chrzcić dzieci, czy dorosłych. Zgadzam się z tym, że rodzice, którym zależy na dobru dziecka, z pewnością będą chcieli jak najszybciej poddać je promieniowaniu łaski Bożej. Natomiast tego typu problemy tworzą lub zgłaszają ludzie raczej zdystansowani do Kościoła, którzy w chrzcie dzieci dostrzegają jakiś zamach na wolność. Serdecznie pozdrawiam!
~Ks. Jacek, 2011-06-24 21:34
Urszula, to rzeczywiście ładne imię :). Ja swoje, stety czy niestety – ale raczej niestety, zawdzięczam rewoltom 68 roku i śmierci Roberta Kennedy'ego :).
O wadze chrztu trochę rozmawialiśmy też tutaj: http://gaudiumetspes.blog.onet.pl/Modlmy-sie-za-nowych-Ksiezy,2,ID428781667,n
Pozdrawiam
Robert
~Robert, 2011-06-27 21:52
Dzięki za przypomnienie! Ale to już tak jest i będzie, że niektóre tematy będą wracały. To jest rzecz oczywista – na tym polega głoszenie Dobrej Nowiny: jest to ciągle przypominanie tego samego, tylko z nowym wciąż zapałem! Przecież kazania w kościele też mówi się w gruncie rzeczy ciągle o tym samym – wcale nie chodzi o tworzenie nowej teologii, nowego Objawienia, tylko o ciągłe przekładanie jednej i tej samej, niezmiennej nauki Bożej na naszą rzeczywistość. I tu jest przestrzeń na jakieś konieczne zmiany: czasami trzeba dostosować język, jakim się mówi, do wymogów zmieniającej się rzeczywistości. Nie zmienia się jednak nauka Boża.
A imię Robert jest pięknym imieniem czyż nie?!
~Ks. Jacek, 2011-07-05 11:14
Dziękuję 🙂
~Robert, 2011-07-05 14:50
Ad maiorem Dei gloriam!
~Ks. Jacek, 2011-07-08 11:09