„Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo…”

&

Szczęść Boże! I znowu piękna dyskusja pod wczorajszym rozważaniem! Serdecznie dziękuję za naprawdę głębokie przemyślenia i szczere świadectwa. Prosiłbym tylko, aby swoje wypowiedzi jakkolwiek podpisywać. Myślę, że nawet po najkrótszym podpisie już trochę kojarzymy osobę i sposób jej wypowiadania się… Stąd ta prośba.
      A dzisiaj będę miał przyjemność uczestniczyć w zaślubinach Rafała Szewczaka, którego poznałem jako lektora na swoim pierwszym wikariacie, w Radoryżu Kościelnym. Wtedy to był „chłopczyk”  w ósmej klasie, a dzisiaj to już geodeta po studiach i po praktyce w kraju, a nawet poza jego granicami! Między innymi – w Libii! I dzisiaj właśnie Rafał poślubi Kasię Przewoźnik. 
     Cieszę się Ich szczęściem, bo miałem okazję przyglądać się Ich przygotowaniom do tego dnia – także wówczas, gdy uczestniczyli w prowadzonym przeze mnie kursie przedmałżeńskim w Parafii Ojca Pio. Głęboko ufam, że ułożą całe swoje życie tak, jak teraz tego pragną. Ich właśnie – oraz wszystkie powstające małżeństwa i rodziny – polecam, Kochani, Waszym modlitwom.
     Natomiast od Świętego Bernarda uczymy się dzisiaj łączenia aktywnego życia – z głęboką kontemplacją…
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wspomnienie Św. Bernarda, Opata i Doktora Kościoła,
do czytań:  Rt 2,1–3.8–11;4,13–17;  Mt 23,1–12
Patron dnia dzisiejszego, Bernard, urodził się we Francji, pod Dijon, w rycerskim rodzie burgundzkim, w 1090 roku. Jego ojciec należał do miejscowej arystokracji, matka zaś była córką hrabiego. Jako chłopiec Bernard uczęszczał do szkoły prowadzonej przez kanoników diecezjalnych. Ojciec planował dla niego wielką karierę na dworze księcia Burgundii. Jednak w pewne Boże Narodzenie Bernardowi miało się pojawić Dzieciątko Jezus i zachęcać go, aby poświęcił się służbie Bożej.
W roku 1107, kiedy Bernard miał siedemnaście lat, zmarła mu matka. Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę ziemską. Zapewne ten fakt zaowocował jednym z bardziej charakterystycznych rysów jego duchowości, jakim było tkliwe nabożeństwo do Bożej Matki.
Kiedy miał lat dwadzieścia dwa, wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux, pociągając za sobą trzydziestu towarzyszy młodości! Niedługo potem również jego ojciec wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda podają nawet, że wśród miejscowych kobiet i dziewcząt powstała wręcz panika, iż nie będą miały mężów, bo wszystko, co było najszlachetniejsze z „męskiego rodu”, Bernard zabrał do zakonu! Oczywiście, to takie trochę może anegdotyczne, ale swego powołania nasz Patron nie traktował w sposób lekki czy swobodny. Wprost przeciwnie!
Nadmierne pokuty, jakie zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy wiec tylko poczuł się nieco lepiej, otrzymał możliwość „wykazania” się przed Bogiem w nieco inny sposób. Oto bowiem, wraz z dwunastu towarzyszami został wysłany przez swego opata, Świętego Stefana, do założenia nowego opactwa w diecezji Langres. Miejscu, w którym się znalazł, od znajdującej się tam pięknej kotliny nadał nazwę: „Jasna Dolina”, co po łacinie przetłumaczymy na: „Clara Valais” – i stąd obecna nazwa: Clairvaux. Jako pierwszy opat tegoż klasztoru otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas dwadzieścia pięć lat.
W założonym przez siebie klasztorze pozostał przez trzydzieści osiem lat jako opat. Z tego miejsca też rozpowszechniał zakon cysterski, zakładając sześćdziesiąt osiem nowych opactw, toteż z czasem nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu cystersów! Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy reformy z wielu opactw benedyktyńskich.
Jednak Bernard był nie tylko gorliwym opatem swojej rodziny zakonnej. Zasłynął również jako myśliciel, teolog i mistyk. Umiał łączyć życie czynne z kontemplacją. Mając w ciągu dnia tak mało czasu na rozmowę z Bogiem, poświęcał na nią długie godziny nocy. Założył około trzystu fundacji zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie.
Całym swoim pracowitym życiem, przy pomocy łaski Bożej, wywarł znaczący wpływ na życie Kościoła swej epoki. Był jedną z największych postaci XII wieku. Nazywano go „wyrocznią Europy”. Był obrońcą papieża Innocentego II. Położył kres schizmie Anakleta w Rzymie. Napisał regułę templariuszy – zakonu powołanego w 1118 roku do ochrony pielgrzymów od napadów i stania na straży Grobu Chrystusa. Wyjednał także u Papieża jej zatwierdzenie.
W sposób jasny i energiczny bronił czystości wiary. Wystąpił przeciwko tezom Abelarda – człowieka bardzo awanturniczego i traktującego prawdy wiary w sposób przesadnie intelektualny. Skłonił go nawet do pojednania z Kościołem! Jednak w sposób zasadniczy zasłynął Bernard swymi pismami. Jest ich wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne, modlitwy, kończąc na listach i kazaniach. Spośród ułożonych przezeń modlitw wszyscy chyba najbardziej znamy tę do Matki Bożej, zaczynającą się od słów: „Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo…”. Wśród listów, zachował się – między innymi – list do biskupa krakowskiego.
Ponadto, wyróżniał się nasz Święty wielkim nabożeństwem do Męki Pańskiej: widok krzyża wywoływał u niego szczere łzy, a bracia zakonni widzieli nieraz, jak ciepło i serdecznie rozmawiał z Chrystusem Ukrzyżowanym. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał mu tytuł „doktora miodopłynnego”.
Zmarł w Clairvaux, w dniu 20 sierpnia 1153 roku. W roku 1174 kanonizował go Papież Aleksander III, zaś papież Pius VIII w 1830 roku ogłosił go Doktorem Kościoła. Bernard jest czczony jako patron cystersów, jako opiekun podczas klęsk żywiołowych, sztormów oraz w godzinie śmierci. Samo nasuwa się skojarzenie, że jego wstawiennictwo w tych wymienionych tu obszarach szczególnie dzisiaj może się nam – mówiąc kolokwialnie – bardzo, ale to bardzo „przydać”…
A słuchając Bożego Słowa, przeznaczonego w liturgii Kościoła na dzisiejszy dzień, razem z Uczniami i zgromadzonymi tłumami przyjmujemy ostrzeżenie Jezusa przed obłudną postawą uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Jezus bardzo mocno stwierdza: Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam powiedzą, ale uczynków ich nie naśladujcie. I tu następuje wyliczenie sytuacji, w których słowa przez nich wypowiadane i wskazania, przez nich dawane wszystkim wokół – nijak się mają do ich czynów. Dlatego Jezus zastrzega: słuchajcie – owszem! Bo to, co mówią, mówią dobrze, prawdziwie, prawidłowo. Szkoda tylko, że tak nie żyją. Dlatego uczynków ich nie naśladujcie!
Ich zachowanie w niczym nie przypomina postawy Rut Moabitki, którą się już od wczoraj zachwycamy, a która dzisiaj – jak słyszymy w pierwszym czytaniu – daje kolejne dowody swojej miłości i swojej odpowiedzialności, bardzo jasno potwierdzonej przez konkretne czyny.
Święty Bernard z Clairvaux tym nas właśnie zachwyca i buduje, że jakkolwiek mówił pięknie i przekonująco – na tyle, że przecież obdarzono go tytułem „doktora miodopłynnego” – to jednak pomiędzy jego słowami a czynami nie było żadnego rozdźwięku. On żył tak, jak nauczał – a nauczał tego, co głęboko w sercu przeżył. Jego pracowitość, zaradność i poświęcenie dla sprawy Bożej stanowią niezwykle cenny dla nas przykład, zaś jego umiejętność łączenia aktywnego życia z kontemplacją – jawi się nam jako bardzo ważna potrzeba chwili!
W tym kontekście zastanówmy się:
·        Jaki rys pobożności uznałbym za najbardziej charakterystyczny dla siebie?
·        Czy staram się – tak jak Święty Bernard – w codzienności łączyć pracę z kontemplacją, znajdując czas na jedno i drugie?
·        Czy staram się – tak jak Święty Bernard – zawsze łączyć słowa z czynami?
Największy z was niech będzie waszym sługą!

4 komentarze

  • Jezus powiedział również w dzisiejszej perykopie: "Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać". Zachwycający jest uniwersalizm Jezusowego słowa. Przez wszystkie wieki człowiek tworzy te same zachowania i te same problemy :/.
    Pozdrawiam
    Robert

  • W moim życiu Maryja ma szczególne miejsce podobnie jak u św Bernarda choć u mnie ter rys jest ukształtowany w duchu o Maksymiliana Kolbego. trzeba nieustannej modlitwy bo w niej znajdziemy siłę do działania i będziemy wzrastać z Maryją łatwiej podołać trudom i uczyć się przemieniać słowo w czyn mcz

  • Mi chyba z upływem lat trudniej zawsze łączyć słowa z czynami.

    A co do Mateczki… w moim życiu, podobnie jak u św. Bernarda i jak u przedmówcy – Mcz – Maryja ma szczególne miejsce. Jeśli chodzi o mnie – pewnie mają na to wpływ piesze pielgrzymki do Częstochowy…

    Pozdrawiam,

    Bursztynek

  • Tak, piesza pielgrzymka może bardzo wzmocnić osobistą więź z Matką – i z Jej Synem! Najlepsza jest jednak zapewne ta droga, którą każdy z nas osobiście sobie wytyczył, wypracował – i którą kroczy do Jezusa, śladami Jego i naszej Matki… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.