Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam! Dzisiaj przede mną pracowity dzień, bo przeprowadzam się z Warszawy do Celestynowa. Już dzisiaj tam zamieszkam, chociaż jeszcze w piątek i w sobotę odprawię rano Msze Święte w Parafii Ojca Pio. W sobotę też zamieszczę w tym miejscu podziękowanie Parafii, w której przez rok dane mi było pracować.
Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze. Odpiszę na nie w spokojnej chwili. Dzisiaj jednak proszę tylko o to – o co już prosiłem kilka razy – żeby podpisywać swoje wypowiedzi, żebyśmy wiedzieli, kto do nas pisze… Jakkolwiek, nawet jakimś skrótem… Przecież nawet po krótkich podpisach już rozpoznajemy naszych Rozmówców.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 21 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: 1 Tes 3,7–13; Mt 24,42–51
Nikt nie wie, kiedy Pan przyjdzie! Nikt tu na ziemi tego nie wie! Dlatego trzeba czuwać! Ciągle czuwać… Bo przecież gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu.
Przykładem właściwej postawy – postawy czuwania, jest ta, którą przyjął sługa wierny i roztropny. Taki sługa robi to, co do niego należy i kiedy pan powróci – a może wrócić o każdej porze – zastanie go na stanowisku, w trakcie wykonywania zleconych mu zadań. Jego przeciwieństwem jest sługa zły, który zniechęcony przedłużającą się nieobecnością pana, sprzeniewierza się swoim obowiązkom i zaczyna okazywać wszystkim wokół swe zniecierpliwienie i lekceważenie. Kiedy zatem pan niespodziewanie przyjdzie, pierwszego – co oczywiste – sowicie nagrodzi, a drugiego – co równie oczywiste – surowo ukarze.
Można jednak w tym momencie postawić pytanie: czy nie byłoby łatwiej, gdyby pan po prostu powiedział swoim sługom, kiedy wróci? Czy nie prościej i bezpieczniej byłoby, gdyby Jezus określił dokładnie czas swego ostatecznego przyjścia?
Pewnie byłoby to pod wieloma względami prostsze. Czy jednak wtedy naprawdę zastałby w gotowości tych, którzy zawsze są gotowi, czy tych, którzy w odpowiednim momencie przygotowali się po to, aby pokazać się z dobrej strony, chociaż wcześniej wcale nie żyli ani nie postępowali po Bożemu?… Przecież chyba wszyscy znamy takich, o których mówimy, że potrafią się ustawić, że wiedzą, gdzie i kiedy się znaleźć, komu i jak się pokazać, zaprezentować, przypodobać, przypochlebić, żeby wyjść na swoje, żeby coś – mówiąc kolokwialnie – „ugrać”…
A Jezusowi właśnie na tym zależy, aby mieć w swoim Królestwie tych, którzy naprawdę kochają, którzy stale kochają i czuwają, którzy nie dla chęci zewnętrznego pokazania się, ale z miłości każdego dnia i o każdej porze robią – najlepiej, jak potrafią – to, co do nich należy!
Właśnie za taką postawę swoich uczniów i wiernych w Tesalonikach dzisiaj Paweł dziękuję Bogu w skierowanym do nich Liście, którego fragmentu wysłuchaliśmy w pierwszym czytaniu. Jakąż radością tchną te właśnie słowa: Zostaliśmy dzięki wam, bracia, pocieszeni: przez wiarę waszą we wszelkiej potrzebie i naszym ucisku. Teraz bowiem ożyliśmy, gdy wy przy Panu stoicie. Jakież bowiem podziękowanie możemy za was Bogu złożyć, za radość, jaką mamy z powodu was przed Bogiem naszym? I dalej Paweł prosi o utwierdzenie się ich wiary, kończąc swą wypowiedź znamiennymi słowami: aby serca wasze utwierdzone zostały jako nienaganne w świętości wobec Boga, Ojca naszego, na przyjście Pana naszego Jezusa wraz ze wszystkimi Jego świętymi.
Kochani, aby i nasze serca zostały tak utwierdzone, potrzeba nam codziennie łączyć pracę i modlitwę, w duchu tej świadomości, że kiedyś ten dzień ostateczny naprawdę nastąpi i wtedy na spotkanie Pana wyjdą tylko słudzy mądrzy i roztropni – ci, którzy zawsze czuwają, a nie pozoranci i karierowicze, którzy myślą tylko o tym, żeby się „ustawić” i w odpowiednim momencie dobrze zaprezentować.
Tylko słudzy mądrzy i roztropni wyjdą na spotkanie Pana w dniu ostatecznym, który przecież może nastąpić – nawet dzisiaj, za pół godziny…
Dlatego też zastanówmy się:
· Jak często na co dzień myślę o tym ostatnim dniu?
· Czy nie ulegam pokusie samego pokazania się, zaprezentowania za wszelką cenę, „błyśnięcia” przed innymi, aby coś za to zyskać?
· Czy zbyt łatwo nie ulegam zniechęceniu trudami codzienności?
Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie…
Czuwać….
Czuwa matka nad swym dzieckiem
lekarz na pogotowiu
żołnierz na granicy
Czuwać , to znaczy być w gotowości , w uwadze.
Od czuwania , od tej sprawności może zależeć czyjeś życie, szczęście, bezpieczeństwo, dobro.
Nie wolno nam przeoczyć jasnej linii na monitorze, dzwonka telefonu, czerwonego światła na drzwiami szpitalnej sali. Nie możemy, bo cena jest zbyt wysoka.
Ale znamy jeszcze inne czuwanie.
Czuwanie wspólne Tobie, mnie, wszystkim ludziom na świecie. Znamy potrzebę ciągłej, bezustannej gotowości. To od niej będzie zależeć życie w wymiarze wieczności, nasze dobro, nasze szczęście – to najwyższe. Znamy potrzebę ciągłej gotowości, bo kiedyś przyjdzie Chrystus. On jest bliżej , niż myślimy. On stoi w drzwiach. Stąd wywoławczy sygnał, byśmy czuwali. Mamy czuwać wśród odpoczynku, i pracy. Wśród radości i troski, wśród niejednokrotnie wypełnionej trudem codzienności, wśród zmierzchów, i świtań.
Nie wiemy w którym dniu On przyjdzie do nas.
Wejdzie, nim zdążymy przejść z pokoju do pokoju. Wejdzie wśród wypowiadanego zdania, którego już nigdy nie dokończymy.
To będzie nagłe, niespodziewane, jak błysk.
Nie zdążymy przymknąć powiek.
Nie zdążymy szepnąć '' żałuję''
Czyśmy już gotowi ?
Pozdrawiam
Domownik – A
Najlepiej jest iść przez życie z Bogiem. Dbając życie sakramentalne które same w sobie jest radością żyjmy jakby Chrystus miał przyjść za minutę jeśli jestem z Nim cały czas to ten czas mnie nie zaskoczy
Kiedyś ktoś ładnie powiedział: "żyj tak, jakby dzień który przeżywasz miał być dniem ostatnim". Staram się trzymać tej zasady, ale nie zawsze mi to wychodzi. Jednak, gdy czuję, że coś "zabałaganiłam" w swoim życiu, chwytam się prawie natychmiast "koła ratunkowego" jakim jest Bóg w osobie kapłana, czekający na mnie w konfesjonale. Wspaniale jest mieć takiego opiekuna.
Pozdrawiam Księdza Jacka i dziękuję za te minuty poświęcone na wysłuchanie moich problemów.Szczęść Boże dla wszystkich blogowiczów spotykających się na tej świetnej stronce.
Mirka
'' jeśli jestem z Nim cały czas to ten czas mnie nie zaskoczy ''
Myślę, że ów dzień jest zaskoczeniem dla każdego Człowieka.
Dla każdego zdrowego, mającego plany na przyszłość.
Chyba, że Ty Mikołaju znasz datę swojej śmierci
Jedynie nie jest zaskoczeniem, dla ludzi ''czekających na śmierć''
Wiedzących, że ich dni '' są policzone''
Mam na myśli ludzi umierających w hospicjach, szpitalach, czy nawet w swoich mieszkaniach.
Myslę o ludziach, którzy żyją '' z wyrokiem''
Zostało Pani – Panu parę tygodni , dni życia.
Wtedy możemy powiedzieć -'' ten czas mnie nie zaskoczy ''…
Pozdrawiam
Domownik – A
Ją zna tylko Bóg ale ja mu ufam że mnie odwoła w momencie który będzie dla mnie najlepszym momentem to jest kwestia zaufania Bogu we wszystkich dziedzinach życia. Tak Ci ludzie wiedzą i oni mnie nauczyli zaufania Bogu. Jestem młodym kapłanem który na początku drogi kapłańskiej trafiłem do hospicjum na zastępstwo za kapelana świetny czas wiele mnie nauczył pozdrawiam
ks.Mikołaju, nie czepiam się Twoich wypowiedzi
ale 🙂
'' Ją zna tylko Bóg ale ja mu ufam że mnie odwoła w momencie który będzie dla mnie najlepszym momentem to jest kwestia zaufania Bogu we wszystkich dziedzinach życia ''
Jeśli tylko Bóg zna, datę Twojej śmierci , to będzie ona dla Ciebie zaskoczeniem.
'' Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie ''
Też myslę podobnie, że powoła mnie do siebie, w najlepszym dla mnie momencie.
Pisałam już kiedyś tutaj, i na swoim blogu również, że ludziom chorym – niepełnosprawnym , zawdzięczam to, że potrafię tak znosić swoją chorobę.
Masz rację Mikołaju, Ci ludzie są świetnymi nauczycielami.
Pozdrawiam
Domownik – A
Nie odbieram tego jako czepianie ale ufam ze Pan pozwoli mi się na nią przygotować i nie będzie zaskoczeniem
Ja myślę, że wszyscy tutaj piszą o tym samym i dokładnie tak samo myślą, tylko trochę inaczej rozkładają akcenty. Ale – jak mi się wydaje – porozumienie nastąpiło pełne. Ks. Jacek