Przepasz biodra i mów wszystko, co ci rozkażę!

P

Szczęść Boże! Serdecznie pozdrawiam z Celestynowa. Dzisiaj w grupie kilku Osób jadę na trzydniowy spływ kajakowy Czarną Hańczą. Przepływając kolejne kilometry, będę pamiętał o Was w modlitwie. A teraz zapraszam do refleksji nad bohaterską postawą Jana Chrzciciela!
                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wspomnienie Męczeństwa Świętego Jana Chrzciciela,
do czytań z t. VI Lekcjonarza:  Jr 1,17–19;  Mk 6,17–29
Rozważając w dniu dzisiejszym męczeństwo Jana Chrzciciela, winniśmy sobie przypomnieć, iż był on jedynym synem kapłana Zachariasza i Elżbiety, krewnej Najświętszej Maryi Panny. Jego cudowne narodzenie i posłannictwo zwiastował Anioł Gabriel Zachariaszowi, kiedy ten sprawował w świątyni swe funkcje kapłańskie. Do chwili urodzenia dziecka Zachariasz był niemy za to, że nie chciał dać wiary słowom Anioła. Odzyskał mowę dopiero w momencie nadawania imienia swemu dziecku.
Jan urodził się sześć miesięcy przed narodzeniem Chrystusa. Nie znamy z całą pewnością miejsca jego urodzenia. Tradycja wskazuje jednak, że było nim Ain–Karim, około siedmiu kilometrów na zachód od Jerozolimy. Bardzo wcześnie, może już w dzieciństwie, Jan udał się na pustynię. W piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza rozpoczął swą misję poprzednika i zwiastuna Zbawiciela. Czynił to na pustkowiu, nad Jordanem.
Zjawienie się Jana i jego wystąpienia rozeszły się szerokim echem po Palestynie i okolicznych krajach. Sprawiła to wiadomość, że oczekiwany Zbawiciel już pojawił się na ziemi. Jan prowadził pokutniczy i pustelniczy tryb życia. Chrzcił wodą ciągnące do niego tłumy. Ochrzcił również Jezusa. Wielokrotnie widział Go i świadczył o Nim wobec ludu. Na jego działalność zwracała uwagę starszyzna żydowska, zajmując jednak stanowisko wyczekujące. Zainteresował się nim także władca Galilei, Herod II Antypas. I to właśnie z jego ręki Jan – ostatni Prorok Starego Testamentu – zaznał śmierci. A w jaki sposób się to dokonało – relacjonuje nam Święty Marek w swojej Ewangelii, której fragmentu wysłuchaliśmy przed chwilą.
Z pewnością, to co się stało, było wynikiem bezkompromisowej postawy Jana, realizującego swoim życiem wezwanie, dzisiaj zamieszczone w Proroctwie Jeremiasza, a wypowiedziane przez Boga: Przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. A oto Ja czynię cię dziś twierdzą warowną […] przeciw królom, […] kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan – by cię ochraniać.
Zważywszy na to, co spotkało Jana Chrzciciela po owej pamiętnej uczcie u Heroda, można powiedzieć, że zapowiedź Boga zupełnie się nie spełniła, oto bowiem Jan przegrał, został zabity, pokonany, a jego świadectwo – unicestwione! Nic jednak bardziej mylnego! Sam bowiem fakt przeżywanego przez nas dzisiaj wspomnienia świadczy o tym, że i Jan żyje – i trwa Jego świadectwo, podczas kiedy prawdziwie przegrał Herod i wszyscy jego poplecznicy.
Głoszona zaś przez Jana jedyna prawda – prawda Boża – przetrwała i dzisiaj jest głoszona w Kościele i przez Kościół. Jednak i dzisiaj – jak za czasów Jana – domaga się ona takiego samego świadectwa, jakie dawał Jan. Z pewnością, nie jest to łatwe i wymaga ukształtowania w sobie niezwykłej odwagi i bezkompromisowości, ale zwłaszcza w naszych czasach – takich niejasnych, niekonkretnych, gdzie granice między dobrem a złem są celowo zacierane, a rozróżnienie między prawdą a fałszem jest coraz mniej ostre – właśnie w takich czasach szczególnie potrzeba ludzi, którzy pełni natchnienia Bożego przywrócą właściwy porządek rzeczy!
Takie uporządkowanie jawi się jako wręcz nagląca potrzeba czasu, a tymi, którzy tego dokonają za przykładem dzisiejszego Patrona – powinniśmy być właśnie my! Każdy z nas indywidualnie i po imieniu do tego zadania jest wezwany – bez oglądania się na innych, albo na lepsze, bardziej odpowiednie czasy!
Nie! Tu i teraz, każdy z nas, wezwany jest do odważnego i bezkompromisowego świadczenia o swojej wierze w Jezusa Chrystusa! W przeciwnym bowiem razie będziemy wokół siebie mieli to, co właśnie mamy!
W tym kontekście pomyślmy:
·        Czy mam odwagę kulturalnie, ale konkretnie – stanąć w obronie prawdy i chrześcijańskich zasad, bez względu na krytyczną opinię o mnie, która może mnie za to spotkać?
·        Czy umiem od siebie wymagać, nawet gdyby inni ode mnie nie wymagali?
·        Czy sam potrafię przyjąć prawdę o sobie?
Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć!

6 komentarzy

  • Szczęśliwego powrotu ze spływu! No cóż…niektórych stać na wyjazdy po kilka razy w ciągu wakacji…a niektórych nie stać nawet na kino dla dzieci…. I nie dziwię się, że " na tacę" coraz mniej ludzie dają. Jak patrzę co się dzieje, to coraz bardziej mam ochotę przestać chodzić do Kościoła…
    Krzyś

  • Krzyś, jeśli masz problem z wysłaniem własnych dzieci do kina, to złożymy się na bilety, i problem rozwiązany 🙂

    '' I nie dziwię się, że " na tacę" coraz mniej ludzie dają. Jak patrzę co się dzieje, to coraz bardziej mam ochotę przestać chodzić do Kościoła… ''

    Jeśli dajesz na tacę regularnie, a brakuje Ci na bilety, to Pan Bóg się nie pogniewa, gdy w następną niedzielę zamiast wrzucić, pójdziesz z dziećmi do kina.

    Tak się zastanawiam kiedy nasze społeczeństwo przestanie się skupiać na tym, ile ktoś ma….

    I tak na koniec
    Ksiądz to też Człowiek 🙂
    Jemu równie nalezy się odpoczynek, wygodne buty,czy samochód.
    Przestańmy w końcu zazdrościć….
    zazdrość to też grzech …

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • A poza tym, jeśli ktoś się orientuje jak wygląda ta "robocza strona Kościoła", to będzie wiedział, że pieniądze z tacy nie idą do prywatnych kieszeni księży…I na ten odpoczynek czy samochód zarabiają w inny sposób…
    Nie róbmy z Kapłanów złodziei…

  • Dziękuję za wszystkie wypowiedzi. Nie ukrywam, że przykro mi się zrobiło po przeczytaniu opinii Krzysia. Zgadzam się z Domownikiem, że w takiej sytuacji lepiej byłoby nie dać na tacę, a pójść z dziećmi do kina. Odpowiadając zaś już tak konkretnie na zarzut o wystawne życie księży – bo tak ten wpis odbieram – to chcę tylko krótko stwierdzić, że nie pamiętam takiego wyjazdu z młodzieżą, do którego bym nie dołożył. I to bardzo konkretnie! Nawet wtedy, gdy przez osiem lat nie pracowałem na parafii i nie miałem stałych dochodów, tylko na zasadzie "co się trafi". Zdaję sobie sprawę, że różnie z tym jest w przypadku różnych księży i nie zamierzam się za wszystkich tłumaczyć. Ale wiem, jak to było w moim przypadku, dlatego w taki, a nie inny sposób odbieram ten wpis. Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.