O władcy cichym i pokornym…

O

Szczęść Boże! Dzisiaj wspominamy władcę Czech, który na królewskim dworze będąc, pozostał człowiekiem bezgranicznie, w sposób dziecięcy oddanym Bogu. Niech nas uczy adresowania całego swego życia do Boga, szczególnie – swoich sukcesów, ale też godzenia z Ewangelią wysokich stanowisk i znaczących funkcji, jakie są lub będą naszym udziałem.

            Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wspomnienie Św. Wacława, Męczennika,
do czytań:  Ne 2,1–8;  Łk 9,57–62
Patron dnia dzisiejszego, Wacław, urodził się około 907 roku, jako syn księcia czeskiego Wratysława I. Został wychowany przez swoją babkę, Świętą Ludmiłę. Po śmierci ojca, mając osiemnaście lat, objął rządy. Starał się o rozszerzenie chrześcijaństwa, popierając misjonarzy. Był hojny dla ubogich i życzliwy dla wszystkich, szczególnie prostych ludzi.
Miał jednak przeciw sobie opozycję o tendencjach odśrodkowych – ludzi broniących tradycyjnego pogaństwa. I to właśnie ich intrygi doprowadziły ostatecznie do tego, iż zginął on z rąk siepaczy, nasłanych przez rodzonego brata, Bolesława Okrutnego, w Starym Bolesławcu. Stało się to w roku 929 lub 935. Relikwie jego spoczywają w katedrze praskiej. Święty Wacław jest Patronem Czech i katedry krakowskiej.
A oto w jaki sposób – według pięknej, starosłowiańskiej opowieści – nasz Patron złożył ofiarę ze swego życia: „Po śmierci Wratysława Czesi wybrali jego syna Wacława na następcę. Był on dzięki łasce Bożej wzorem w wyznawaniu wiary. Wspierał wszystkich ubogich, nagich odziewał, łaknących żywił, podróżnych przyjmował zgodnie z nakazami Ewangelii. Nie dozwalał wyrządzać krzywdy wdowom, miłował wszystkich ludzi, biednych i bogatych. Wspomagał sługi Boże, uposażał kościoły.
Niektórzy jednak Czesi zbuntowali się i podburzyli młodszego brata Bolesława, mówiąc: „Brat Wacław pragnie cię zabić, spiskuje z matką i swymi ludźmi”.
Kiedy się odbywały uroczystości poświęcenia kościołów w różnych miastach, Wacław odwiedzał wszystkie te miejscowości. W niedzielę, w uroczystość Kosmy i Damiana, przybył do miasta Bolesława. Po wysłuchaniu Mszy Świętej zamierzał powrócić do Pragi. Bolesław jednak, zamierzając dokonać zbrodni, zatrzymał go słowami: „Dlaczego chcesz odejść, bracie?” Nazajutrz rano zadzwoniono na jutrznię. Usłyszawszy głos dzwonów, Wacław powiedział: „Bądź pochwalony, Panie, który dozwoliłeś mi żyć aż do dzisiejszego poranka”. Wstał i udał się na modlitwę poranną.
Zaraz potem Bolesław przystąpił doń u drzwi. Wacław zobaczył go i rzekł: „Bracie, dobrym byłeś dla nas wczoraj”. Szatan jednak podszepnął Bolesławowi, uczynił przewrotnym jego serce, tak iż wyciągnąwszy miecz, odezwał się: „Teraz pragnę być jeszcze lepszym”. To powiedziawszy, uderzył go mieczem w głowę.
Wacław, zwróciwszy się do niego, rzekł: „Co czynisz, bracie?” Pochwyciwszy go, rzucił na ziemię. Tymczasem podbiegł jeden ze wspólników Bolesława i ciął Wacława w rękę. Ten porzuciwszy brata, ze zranioną ręką uszedł do kościoła. W drzwiach kościoła zabili go dwaj zamachowcy. Trzeci przybiegłszy, przebił mu bok. Wówczas Wacław oddał ostatnie tchnienie z tymi słowami: „W ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego”. Tyle z pięknej starosłowiańskiej opowieści.
A my, słuchając Bożego Słowa dzisiejszej liturgii, zauważamy, że w Ewangelii Jezus domaga się od tych wszystkich, którzy chcą pójść za Nim, radykalizmu i zdecydowania. Oczywiście, na pewno Jezus nikomu nie zabrania pochowania ojca, czy pożegnania się z najbliższymi, ale domaga się jasnej i konkretnej postawy! Dlatego, skoro idę za Jezusem, to już nie oglądam się na boki i nie szukam innych przewodników, innych stylów życia, ale wszystko podporządkowuję temu jednemu stylowi.
Nie jest to z pewnością łatwe, kiedy się mieszka na dworze królewskim i jest się dzieckiem królewskiego rodu, a ostatecznie także – samemu jest się królem! A jednak, nasz dzisiejszy Patron udowadnia nam, że można – i że trzeba! – w każdych okolicznościach swego życia zaufać Bogu i nawet będąc królem, być i stawać się od nowa coraz bardziej Bożym sługą!
Dzisiejsze pierwsze czytanie udowadnia nam – już po raz kolejny – że Bóg jest w stanie interweniować w sposób nadzwyczajny i realizować swoją łaskawość nawet przez wrogów! Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego i żadna sytuacja, w jakiej znajduje się człowiek, nie może być dla Niego przeszkodą w okazywaniu dobroci i łaski. Oby tylko sam człowiek nie tworzył takich nieprzekraczalnych barier w swoim sercu, w swoim życiu… Oby zajmowane stanowisko, zajmowana pozycja społeczna nie czyniła z niego kogoś tak – w swoim własnym mniemaniu – ważnego, że już nie musi odnosić się do Boga.  
Święty Wacław Męczennik udowadnia nam, że można, naprawdę można pogodzić pełnienie wielkich urzędów i zajmowanie wielkich stanowisk – z dziecięcą prostotą, szczerą dobrocią i bezgranicznym zaufaniem do Boga! I to jest, Kochani, dla nas wszystkich jakiś czytelny sygnał i jakieś wyraźne wyzwanie!
W tym duchu pomyślmy:
·        Czy każdy swój osobisty sukces zawsze odnoszę do Boga i dziękuję Mu za niego?
·        Czy zajmując jakąś znaczniejszą pozycję, nawet w rodzinie – jako matka, ojciec, babcia, dziadek – nie traktuję innych z góry i nie narzucam swego zdania?
·        Czy naprawdę w każdej okoliczności swego życia szukam kontaktu z Bogiem i Jemu każdą sprawę powierzam?
Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś Królestwo Boże!

2 komentarze

  • "Czy zajmując jakąś znaczniejszą pozycję, nawet w rodzinie – jako matka, ojciec, babcia, dziadek – nie traktuję innych z góry i nie narzucam swego zdania?" – yghm, że "z góry" to raczej nie, ale zdarza się, że w konflikcie iluś tam wolnych wól i zdań promuję swoje własne ;).

  • Ale to chyba nic złego! Nawet – powiedziałbym – że to normalne. Bronić swego zdania i promować je – to co innego, niż narzucać… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.