Szczęść Boże! Dziękuję za wczorajsze wpisy, do których dzisiaj w ciągu dnia na spokojnie się odniosę, bo w tej chwili już ruszam w drogę. Proszę natomiast o przeczytanie wczorajszego wpisu Domownika, który przyszedł – jak kilka ostatnich – poprzez moją pocztę, a który mogłem zamieścić dopiero po 22.00.
I proszę o modlitwę za naszą Ojczyznę. Naturalnie, jestem cały czas otwarty na dyskusję w sprawach, o których przez ostatnie dwa dni pisaliśmy.
Życzę wszystkim błogosławionego i owocnego dnia!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 28 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: Rz 2,1–11; Łk 11,42–46
Dzisiejsza Ewangelia to dalszy ciąg Jezusowego pouczenia, którego słuchaliśmy wczoraj, a w którym napiętnowana została obłuda i dwulicowość wszystkich dbających o piękno zewnętrznej strony kielicha i misy, a zaniedbujących wnętrze.
I oto dzisiaj słyszymy twarde: biada, skierowane do tych, którzy składają przeobfite ofiary z roślin i warzyw, a zapominają o zwykłej ludzkiej sprawiedliwości. I słyszymy równie twarde: biada skierowane do tych, którzy lubują się w ziemskich zaszczytach i zewnętrznym splendorze. A wreszcie, jakby na podsumowanie wszystkiego, słyszymy stwierdzenie skierowane do uczonych w Prawie: Wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie!
Myślę, Kochani, że wszyscy znamy takich przewodników, wychowawców, szefów, którzy od innych wymagają, ale nie od siebie. I tu nawet nie trzeba odwoływać się zapewne do relacji przełożony – podwładny, bo w każdej międzyludzkiej relacji może dochodzić do takiego dziwnego zjawiska, że ktoś od innych oczekuje takiej to a takiej postawy, takiego czy innego zachowania, a sam znajduje tysiąc usprawiedliwień, żeby samemu się – mówiąc kolokwialnie – nie przemęczać.
Zwróćmy na to uwagę, moi Drodzy, jak nieraz w rozmowach słyszymy, że ten to zrobił to, a tamten to znowu jeszcze coś innego zrobił… Ale gdyby tak przyszło zastanowić się: a jakbyś ty w tej sytuacji postąpił? – tak, właśnie ty, który teraz wszystkich i wszystko wokół krytykujesz! Czy nie postąpiłbyś podobnie, albo jeszcze gorzej?
To dlatego Paweł Apostoł, w dzisiejszym pierwszym czytaniu, bardzo mocno ostrzega przed osądzaniem innych, stwierdzając bardzo jasno: Nie możesz wymówić się od winy człowiecze, kimkolwiek jesteś, gdy zabierasz się do sądzenia. W jakiej bowiem sprawie sądzisz drugiego, w tej sam na siebie wydajesz wyrok, bo ty czynisz to samo, co osądzasz! I potem już szczegółowe rozważanie, dotyczące tej sytuacji.
W każdym razie – generalne przesłanie jest jasne: należy unikać mierzenia bliźnich inną miarą niż samych siebie! Wtedy z pewnością unikniemy wielu obmów, posądzeń, pretensji, nieuzasadnionych oczekiwań, kłótni, napięć, rozczarowań…
A zatem – konkretnie: kiedy stawiam innym jakieś wymagania lub czegoś od nich oczekuję, najpierw sam to spełniam, dając poniekąd innym przykład, że można i że naprawdę warto tak postąpić. Kiedy zaczynam mówić o innych i krytykować ich za takie czy inne postępowanie – najpierw głęboko i szczerze zastanawiam się, jak ja bym w tej sytuacji postąpił. I czy nie zachowałbym się jeszcze gorzej…
Niejednokrotnie bowiem fakty potwierdzają taką właśnie sytuację, że ci, którzy na początku innych surowo osądzają – często publicznie – kiedy znajdą się w sytuacji podobnej, postępują o wiele gorzej! Tylko, że oni to „musieli tak postąpić”, bo ich sytuacja była trudniejsza, bo nie mieli wyjścia, bo to, bo tamto… I tak faryzejska postawa, napiętnowana dziś przez Jezusa, święci triumfy w naszej codzienności.
Dlatego zechciejmy przejąć się tym, co Jezus dziś mówi. A zacznijmy już od najbliższej rozmowy, w czasie której znowu weźmiemy „na warsztat” błędy i niedociągnięcia innych. Niech już wtedy okaże się, że zrozumieliśmy, co dzisiaj Jezus do nas powiedział i przed czym nas ostrzegał.
W tym duchu zastanówmy się:
· Czy częściej mówię do drugiego – czy o drugim?
· Czy potrafię mówić bez zazdrości o dobru, uczynionym przez drugiego, czy tylko wyciągam jego zło?
· Czy innych oceniam według tej samej miary, co siebie, czy jednak według innej?
I wam, […], biada. Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie.
Krzyż w oczy kole!
Tylko czekałem kiedy się zacznie, bo że się zacznie po wprowadzeniu do Sejmu błazeńskiej trupy – nie miałem wątpliwości :). http://wiadomosci.wp.pl/kat,1371,title,Krzyz-z-sejmu-musi-zniknac-jesli-nie-to,wid,13886254,wiadomosc.html
Moi Drodzy, zamieszczam kolejne rozważanie Domownika. Ks. Jacek
Oto tekst:
Bóg nigdy nie wkłada na nas ciężarów, nie do uniesienia. To tylko nam niejednokrotnie się wydaje, że nasze krzyże przerastają nasze możliwości. Gdy spotyka nas trudne doświadczenie życiowe, to On jest przy nas, pomaga nam. To my nie dostrzegamy Jego pomocy. Burzymy się, narzekamy, lamentujemy, użalamy się nad soba, a przecież często sami nie pozwalamy na to, by Bóg dotknął się chociaż jednym palcem naszego ciężaru. Często się przywiązujemy do naszego cierpienia, bólu, a przecież tak naprawdę nie znosimy go.
Faryzeusze pomylili kolejność.
Dla nich ważniejsza była dziesięcina z mięty i ruty. Zajęli się chwalebnym konkretem, a pominęli istotę sprawy.
Gdyby się tak zastanowić, to po co Bogu dziesięciny moich, Twoich modlitw, umartwień, westchnień, odniesień się do Niego, jeśli nie ma tam sprawiedliwości i miłości, czyli Bozego serca ?
Po co kupować wyposażenie domu, meble, jeśli on nie stoi na porządnym fundamencie ?
ks. Jacku, jeszcze raz bardzo dziękuję za umieszczanie komentarzy.
Nie wiem ile potrwa u mnie ''problem techniczny''.
Staram się go zlikwidować, ale jak widać, jest jak jest.
Pozdrawiam
Domownik – A
Kiedy stawiam innym jakieś wymagania, najpierw sam je spełniam- te słowa chętnie powiesiłabym w gabinecie mojej obecnej dyrektorki, dyrektorki nie wybranej przez pracowników a naznaczonej przez wójta.Mordęga.
Wybory- jestem zawiedziona i nie uznaję wyborów Polaków ani za dobre ani za mądre.A już jestem w szoku, że tyle ludzi poparło pana P. i jego zbieraninę.Przecież to są barbarzyńcy.
Urszula
Z wypowiedziami Roberta i Urszuli, dotyczącymi wyborów, zgadzam się w całości. Z wypowiedzią Domownika też, tylko nie bardzo jestem w stanie zrozumieć określenia "chwalebnym konkretem"… Ks. Jacek