Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Serdecznie pozdrawiam, życząc wszystkim wspaniałego i radosnego Dnia Pańskiego, na przeżywanie którego posyłam moje kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
29 Niedziela Zwykła, A,
do czytań: Iz 45,1.4–6; 1 Tes 1,1–5b; Mt 22,15–21
Słowo, jakie dzisiaj Pan nam podarował w liturgii, jest świadectwem wielkiej mocy Bożej i wielkiej Bożej chwały. Oto w pierwszym czytaniu, z Księgi Proroka Izajasza, słyszymy dziwne stwierdzenia, z których wynika, że Bóg swoim pomazańcem, a więc swoim wysłannikiem, swoim przedstawicielem czyni króla perskiego, Cyrusa, poganina, człowieka nie należącego do Narodu Wybranego i nie uznającego Boga Jedynego. Okazuje się jednak, iż w tajemniczy sposób to właśnie ten władca stał się narzędziem w ręku Boga.
Świadczą o tym chociażby te słowa: Z powodu sługi mego, Jakuba, Izraela, mojego wybrańca, nazwałem cię twoim imieniem, pełnym zaszczytu, chociaż Mnie nie znałeś. Ja jestem Pan – i nie ma innego! Poza Mną nie ma boga! Przypaszę ci broń, chociaż Mnie nie znałeś, aby wiedziano od wschodu słońca do zachodu, że beze Mnie nie ma niczego.
Otóż właśnie! Dla poratowania swego Narodu Bóg nie zawahał się posłużyć władcą pogańskim, którego humanitarne podejście do podbitych ludów znane było w całym ówczesnym świecie. A to z pewnością było znakiem wielkiej mocy Bożej i także chwały Bożej, objawiającej się w ten zaskakujący sposób.
O takim samym działaniu mocy Bożej w swoim Liście, którego fragmentu wysłuchaliśmy w drugim czytaniu, Paweł Apostoł pisze do Tesaloniczan. A wyraża to w pięknych słowach: Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich, wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach, pomni przed Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję, w Panu naszym, Jezusie Chrystusie! Zatem, to nie słowa, deklaracje, zapewnienia, ale konkretna postawa Tesaloniczan świadczy o chwale Boga, który w ich życiu i poprzez ich postawę zaznacza swoją obecność i swoje działanie – zaznacza swoją Boską moc!
I wreszcie Ewangelia, która przedstawia nam bardzo wyjątkowe i ciekawe wydarzenie, pokazujące mądrość Boga, przewyższająca w sposób nie dający się zmierzyć jakąkolwiek ludzką mądrość – a właściwie: jej namiastki. Oto bowiem – jak słyszeliśmy – faryzeusze, oburzeni Jezusowym nauczaniem, które na każdym kroku demaskowało ich obłudę i fałsz, w poczuciu realnego zagrożenia dla swej – dotąd nienaruszalnej – pozycji, próbują przeciwdziałać. Obmyślili zatem bardzo misterny plan, w ich przekonaniu – doskonały! Przygotowali się najlepiej, jak mogli. Już sam skład delegacji, która do Jezusa przybyła, był znamienny: zwolennicy Heroda bowiem byli jednocześnie zwolennikami Rzymu, a więc – okupanta. Także i wśród faryzeuszów nie brakło takowych zwolenników.
I to właśnie oni podjęli próbę wciągnięcia Jezusa w drażliwy temat płacenia lub niepłacenia podatków okupantowi, zamierzając przy tym postawić Go w sytuacji bez wyjścia. Jeżeli bowiem Jezus nakazałby płacić podatek, wówczas skompromitowałby się w oczach ludu, który z ogromnym trudem znosił rzymską okupację. Jeżeli zabroniłby go płacić, okazałby się buntownikiem i wrogiem cesarstwa. Zatem, tak w jednym, jak i w drugim przypadku, można by było skutecznie zamknąć Mu usta i mieć spokój.
Okazało się jednak, że z tej sytuacji „bez wyjścia” – Jezus znalazł wyjście! Albo inaczej: pomiędzy tymi dwoma wyjściami, które przewidywali podstępni adwersarze, Jezus znalazł trzecie. A tego już nie mogli się oni spodziewać… Przekonali się jasno w tym momencie, że nie mogą mierzyć się z Jezusem, gdy idzie o… cokolwiek: o spryt, inteligencję, mądrość… Ale przecież Jezus nie chce się z nikim „mierzyć” na inteligencję, albo „odbijać” riposty. On przychodzi do wszystkich z przesłaniem miłości. I tylko trzeba na tę Jezusową propozycję odpowiedzieć swoją miłością. Natomiast kiedy człowiek próbuje walczyć z Bogiem, zaskakiwać Boga, oszukiwać Go czy porównywać się do Niego – z pewnością najszybciej oszuka sam siebie i całą sytuację z kretesem przegra!
Dlatego nie warto z Bogiem walczyć… Warto natomiast zwracać się do Niego w każdej takiej sytuacji, w której będziemy najgłębiej przekonani, że znaleźliśmy się w pułapce, „pod ścianą”, osaczeni z każdej strony, a każda propozycja wyjścia z tegoż problemu okazywać się będzie drogą donikąd. Z pewnością, każdy z nas niejednokrotnie doświadczył takiego położenia, w którym poczuł się zupełnie bezsilny, a proponowane rozwiązania w rzeczywistości niczego nie były w stanie rozwiązać. Często zapewne okazywało się, że to nawet nie jacyś wrodzy nam ludzie, ale to my sami siebie stawialiśmy w takim położeniu.
W każdej takiej sytuacji dobrze jest uświadomić sobie, że Jezus jest w stanie wskazać „trzecie wyjście” – z tą różnicą, że kiedy dla faryzeuszy owo „trzecie wyjście” z ich fortelu było sposobem zdemaskowania ich przebiegłości i obłudy, to dla nas owo „trzecie wyjście” będzie ratunkiem w sytuacji bez wyjścia, w sytuacji – według naszej oceny – beznadziejnej. Dla Jezusa takich sytuacji nie ma! Tylko jeszcze my musimy w to uwierzyć! I odważnie prosić Jezusa o wskazanie owego „trzeciego wyjścia”…
On bowiem może nawet posłużyć się rzeczywistością, czy ludźmi – zupełnie dla nas zaskakującymi! Dla Boga bowiem ani pogański władca, ani moneta – znak innego pogańskiego władcy nie jest niewłaściwym argumentem dla zaznaczenia swojej chwały i mocy. Bóg stawia jasne i proste znaki na pokręconych często i pogmatwanych ludzkich drogach. I wyprowadza dobro z sytuacji, które na pierwszy rzut oka mogą się wydawać nie do przejścia, nie do zrozumienia, nie do ogarnięcia… Bo to Bóg jest Panem historii, Bóg jest Panem ludzkich losów, On sam człowieka prowadzi i wyprowadza z największych zawirowań.
Trzeba Mu jednak zaufać, zdać się na Jego mądrość, moc i miłość, nie próbując się z Nim mierzyć, równać, walczyć, czy udowadniać Mu swoją błyskotliwość. Postawa takiego swoistego „cwaniactwa” w relacjach z Bogiem naprawdę się nie sprawdza! Chociaż może wielu trudno w to uwierzyć. Bo wydaje im się, że tak, jak w relacjach z ludźmi, są oni w stanie wszystko załatwić: tam zagadać, tam się uśmiechnąć, tam znowu dać łapówkę i wszystko, co chcą, mieć „nagrane” – że tak samo jest w relacjach z Bogiem. A tu – niespodzianka! Niezbyt miła – swoją drogą. Okazuje się bowiem, że w relacjach z Bogiem nie liczą się ludzkie uwarunkowania i układy, a tak zwane „cwaniactwo” jest zupełnie nieskuteczne.
Ja myślę, Kochani, że dla nas, którzy codziennie, od rana do wieczora, cierpliwie robimy, co do nas należy, nie kombinując i nie fałszując rzeczywistości – to bardzo pocieszająca nowina! Bo jest to jasny sygnał od Jezusa, że popiera taką właśnie naszą postawę i On sam włącza się w rozwiązywanie naszych spraw. I On sam przekonuje nas, że nawet jeżeli otaczający świat będzie nas na każdym kroku przekonywał do tego, by zacząć kombinować czy oszukiwać, to my nie możemy temu ulec.
Mamy natomiast pozostać sobą – i w pełni zaufać Jemu, Jezusowi! On bowiem zawsze – jako rzekliśmy – znajdzie „trzecie wyjście” z każdej „zaplątanej” sytuacji, w jakiej może nas postawić rzeczywistość, w której żyjemy. I On sam także – w sposób sobie tylko wiadomy – zaznaczy swoją moc i chwałę, swoje skuteczne działanie i swoją najwyższą mądrość.
Zaufajmy tylko Jezusowi, trzymajmy się Jego zasad, nie bójmy się oskarżeń o naiwność, słabość, czy nienowoczesność! Skoro On może posłużyć się dla realizacji swoich planów pogańskim władcą, a dla ukazania swojej mądrości wystarczy mu moneta innego pogańskiego monarchy, to myślę, że i z naszą polską rzeczywistością też sobie skutecznie poradzi, chociaż na pierwszy rzut oka – zwłaszcza w obecnej chwili – wydaje się ona naprawdę bardzo trudna…
Nie traćmy jednak nadziei! Przychodźmy do Jezusa, ale nie po to, aby Go podstępnie „podejść”, oszukać, zaskoczyć, ale po to, aby Jego – nie kogo innego – ale właśnie Jego zapytać: Panie, jak żyć? Jak dzisiaj żyć? Jak to wszystko ogarnąć? Dokąd pójść dalej, kiedy się stoi na rozstaju dróg? Panie Jezu, co dalej zrobić ze swoim życiem, co dalej zrobić z tą trudną codziennością, w której już często po prostu nie ma sił?… Jak wyjść z tych naszych zaplątanych sytuacji – jak się wydaje – bez wyjścia?…
Panie Jezu, wskazuj nam zawsze to swoje „trzecie wyjście”…
Droga Aniu
Nawet nie pomyślałam,że Ty możesz mieć jakiekolwiek pretensje.Ja się tylko cieszę,że na tematy naszego kraju możemy się wypowiadać.Uwierz mi polityk ze mnie żaden, ale są sprawy, które mnie tak po ludzku denerwują.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Urszula
Dobrze jest pozostać sobą, nie wstydzić się swojej wiary w świecie pełnym niewiary i w pełni zaufać Jezusowi, bo On kocha nas bezwarunkowo.Myślę, że gdy nauczymy się rozumieć czego od nas Jezus oczekuje to będziemy mogli polegać na jego sile i mocy.Tylko trzeba się silnie wsłuchiwać.Do ludzi też powinniśmy mieć zaufanie, ale człowiekowi nie zawsze można do końca zaufać, bo jest słaby i może zawieść.Ale , gdy pojawi się w naszym życiu ktoś na dobre i na złe i będzie z nami mimo wszystko to dziękujmy Jezusowi za ten dar.
Urszula
Dziękuję za te piękne słowa! To prawda – Jezus nas nie zawiedzie! Bo – jak mówił Jan Paweł II – On jeden wie, co kryje w swoim sercu człowiek… Ks. Jacek
bardzo dziękuję za to zwrócenie uwagi na TRZECIE wyjście! To prawda On sobie ze wszystkim poradzi 🙂 Dziękuję!
No, właśnie! Ks. Jacek