Środa 29 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: Rz 6,12–18; Łk 12,39–48
Pan przyjdzie! To pewne! Nie wiemy jednak, kiedy… Dlatego zawsze mamy czuwać. I nie dlatego, aby bać się kary i jedynie ze względu na strach podejmować takie, czy inne działania. Mamy z miłością i nadzieją wypatrywać przyjścia Pana, przygotowując się na spotkanie z Nim przez piękne i mądre życie, będące wypełnianiem Jego woli. A wtedy przyjście Syna Człowieczego będzie radosnym dopełnieniem tego dobra i szczęścia, które stanowiło zawsze treść naszego życia.
Jeżeli jednak w postawę naszą wkradnie się znużenie, zniechęcenie, czy zgubne przekonanie, iż skoro dzień ostateczny nie następuje od razu, to pewnie nie nastąpi szybko, albo w ogóle – wówczas zaskoczenie może być ogromne. I ogromnie przykre!
To właśnie w tym duchu Paweł Apostoł wzywa wiernych Rzymu, ale i nas wszystkich, gdy w pierwszym czytaniu mówi: Niech grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele, poddając was swoim pożądliwościom. Nie oddawajcie też członków waszych jako broń nieprawości na służbę grzechowi, ale oddajcie się na służbę Bogu.
Kochani, to właśnie na tym ma polegać nasze czuwanie i oczekiwanie na przyjście Pana: na ciągłym pokonywaniu grzechu w sobie, na ciągłym odsuwaniu od siebie pokus, na ciągłym podejmowaniu od nowa służby Bogu. W realiach swojej codzienności. Tymczasem jednak widzimy, iż wielu żyje tak, jakby Boga nie było i jakby ten dzień ostatni nigdy miał nie nastąpić. Także w naszej ojczyźnie dochodzą do głosu ci, którzy oddają swoje członki na służbę grzechowi – żeby posłużyć się sformułowaniem Pawła. Najgorzej, że na służbę grzechowi oddali oni także – a może: przede wszystkim – swój rozum! A to już jest bardzo groźne!
Chociaż oni akurat w ogóle sobie z tego nie zdają sprawy! I jakiekolwiek mówienie im o Sądzie Ostatecznym i o rozliczeniu przed Bogiem z pewnością skwitują oni śmiechem! A przecież – jak mówi przysłowie – ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Tyle tylko, że tutaj jak raz nie o śmiech chodzi. Bo kiedy nastąpi dzień ostateczny i Pan przyjdzie – a przyjdzie na pewno – to wszyscy ci ludzie bardzo boleśnie i dramatycznie przekonają się o bezcelowości swego życia i bezsensowności swoich działań. Obyśmy tylko my nie znaleźli się w ich gronie!
Dlatego ciągle przypominajmy sobie, że wiele nam dano – bardzo wiele Bóg nam dał, bardzo nam zaufał, wyposażył nas w tyle swoich darów! Ma prawo zatem dużo także od nas wymagać, oczekiwać współpracy i owocowania tego wszystkiego, co w nas zainwestował. I jeśli to zrozumiemy i według tego będziemy postępować, to – naprawdę! – żaden dzień ostateczny, choćby nastąpił jutro, nie będzie dla nas zaskoczeniem.
A dla tych, którzy o tym dniu nie myślą, sądu się nie spodziewają i przyjścia Pana za specjalnie nie wyglądają – módlmy się o jakiś wyraźny sygnał, że nie tędy droga! I swoim przykładem pokażmy tę właściwą…
W tym duchu pomyślmy:
· Czy swoich członków, swego ciała rzeczywiście nie oddaję na służbę szatanowi poprzez grzech?
· Czy z każdego grzechu naprawdę chcę się wyzwolić – tak całkowicie?
· Na czym w moim konkretnym przypadku polega postawa czuwania?
Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie, a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.