Szczęść Boże! Dzisiaj moje słówko, bo Marek – jak czytaliśmy – jeździ „tu i ówdzie”. Zapraszam zatem do refleksji nad tematem, który wielu z nas na pewno dotyczy. A z całą pewnością – mnie osobiście! Jaki to problem? Zobaczcie sami! Tytuł już trochę sugeruje.
A Domownikowi dzięki za świetną decyzję!
Wszystkim – dobrego dnia!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 6
tygodnia zwykłego, rok II,
tygodnia zwykłego, rok II,
do czytań: Jk 1,19–27;
Mk 8,22–26
Mk 8,22–26
Jezus uzdrawia niewidomego.
Kiedy obserwujemy scenę, opisaną przez Marka Ewangelistę, to możemy stwierdzić,
że Jezus wchodzi w jakąś bardzo bliską
relację z tym człowiekiem. Dokonuje uzdrowienia w taki – jeśli tak można powiedzieć
– bardzo osobisty i bezpośredni sposób.
Kiedy obserwujemy scenę, opisaną przez Marka Ewangelistę, to możemy stwierdzić,
że Jezus wchodzi w jakąś bardzo bliską
relację z tym człowiekiem. Dokonuje uzdrowienia w taki – jeśli tak można powiedzieć
– bardzo osobisty i bezpośredni sposób.
Najpierw bowiem wyprowadza
chorego poza wieś, potem zwilża oczy śliną, wkłada ręce, potem drugi raz
kładzie ręce na jego oczy… Bardzo wyjątkowa scena, znamionująca jakieś niezwykle bliskie i zażyłe relacje. Wskutek
tych działań chory odzyskał wzrok. I Jezus, jakby chcąc jeszcze utrzymać go w
atmosferze owego swoistego wyciszenia, prosi go, żeby nie wchodził do wsi, żeby nie robił rozgłosu, żeby przeżył głęboko w
sercu to, czego doświadczył w wymiarach zewnętrznych, fizycznych…
chorego poza wieś, potem zwilża oczy śliną, wkłada ręce, potem drugi raz
kładzie ręce na jego oczy… Bardzo wyjątkowa scena, znamionująca jakieś niezwykle bliskie i zażyłe relacje. Wskutek
tych działań chory odzyskał wzrok. I Jezus, jakby chcąc jeszcze utrzymać go w
atmosferze owego swoistego wyciszenia, prosi go, żeby nie wchodził do wsi, żeby nie robił rozgłosu, żeby przeżył głęboko w
sercu to, czego doświadczył w wymiarach zewnętrznych, fizycznych…
Zapewne także w tym duchu
Jakub Apostoł wzywa dziś swoich uczniów i wszystkich czytających jego list – do słuchania! Bardziej do słuchania, aniżeli do mówienia. A także – do wprowadzania w czyn tego, co się usłyszy…
Jakub Apostoł wzywa dziś swoich uczniów i wszystkich czytających jego list – do słuchania! Bardziej do słuchania, aniżeli do mówienia. A także – do wprowadzania w czyn tego, co się usłyszy…
Tak, Kochani, to bardzo logiczna zachęta. Bo przecież poprzez
Boże Słowo Jezus wchodzi także w ową
bardzo intymną, bezpośrednią, niezwykle serdeczną relację z każdym z nas.
Jezus, kierując do nas swoje Słowo, okazuje w ten sposób bezgraniczne zaufanie, zaprasza do współpracy, tworzy z nami więź
jedności. Tyle, że człowiek może tego nie
zauważyć, a dokładniej: może owo Jezusowe zaproszenie gdzieś zagubić, może je stracić – a to z powodu zagadania, zabiegania, rozgardiaszu…
Boże Słowo Jezus wchodzi także w ową
bardzo intymną, bezpośrednią, niezwykle serdeczną relację z każdym z nas.
Jezus, kierując do nas swoje Słowo, okazuje w ten sposób bezgraniczne zaufanie, zaprasza do współpracy, tworzy z nami więź
jedności. Tyle, że człowiek może tego nie
zauważyć, a dokładniej: może owo Jezusowe zaproszenie gdzieś zagubić, może je stracić – a to z powodu zagadania, zabiegania, rozgardiaszu…
Dlatego właśnie Apostoł
ostrzega nas przez zbytnim gadulstwem, przed
nadmiernym hałasem w życiu, przed zapędzeniem… W takiej atmosferze w ogóle
trudno usłyszeć Słowo, a nawet jeżeli się je usłyszy – to i tak się o nim zapomni. Albo zwyczajnie nie będzie czasu, aby
się nim zainteresować, przemyśleć i jakoś zaplanować jego realizację. Oto bowiem
relacja z Jezusem domaga się pewnego wyciszenia,
zatrzymania w biegu, zwolnienia tempa…
ostrzega nas przez zbytnim gadulstwem, przed
nadmiernym hałasem w życiu, przed zapędzeniem… W takiej atmosferze w ogóle
trudno usłyszeć Słowo, a nawet jeżeli się je usłyszy – to i tak się o nim zapomni. Albo zwyczajnie nie będzie czasu, aby
się nim zainteresować, przemyśleć i jakoś zaplanować jego realizację. Oto bowiem
relacja z Jezusem domaga się pewnego wyciszenia,
zatrzymania w biegu, zwolnienia tempa…
I – przede wszystkim – słuchania! Uważnego słuchania! Od tego
wszystko się zaczyna. Kto nie umie słuchać, a chce tylko mówić, niech nie liczy na żadną przemianę swojego
życia, na żadną relację z Jezusem. I niech nie mówi o żadnej wierze, bo
wiara rodzi się właśnie ze słuchania. A bliskość z Jezusem – rodzi się w ciszy
i skupieniu…
wszystko się zaczyna. Kto nie umie słuchać, a chce tylko mówić, niech nie liczy na żadną przemianę swojego
życia, na żadną relację z Jezusem. I niech nie mówi o żadnej wierze, bo
wiara rodzi się właśnie ze słuchania. A bliskość z Jezusem – rodzi się w ciszy
i skupieniu…
W tym kontekście pomyślmy:
·
Czy
ja potrafię i chcę słuchać – Boga i drugiego człowieka?
Czy
ja potrafię i chcę słuchać – Boga i drugiego człowieka?
·
Czy
nie żyję przypadkiem w ciągłym biegu i hałasie?
Czy
nie żyję przypadkiem w ciągłym biegu i hałasie?
·
Czy
zastanawiam się nad tym, co usłyszę od Boga i od drugiego człowieka?
Czy
zastanawiam się nad tym, co usłyszę od Boga i od drugiego człowieka?
Wiedzcie, bracia […]: każdy człowiek winien być chętny do słuchania,
nieskory do mówienia, nieskory do gniewu…
nieskory do mówienia, nieskory do gniewu…
Zazwyczaj gdy się dokonują tajemnice między Bogiem a człowiekiem, to Bóg wybiera miejsca ciche, spokojne. Ubogie cuda, gesty, takie jak i On sam jest.
Ślina jest dla nas nieczytelnym znakiem życia.
Betsaida dla nas to miejsce, w którym żyjemy.
Tu, i teraz…
Chrystus ma przed sobą nas – niewidomych z Betsaidy. Obyśmy doznawali tej radości, gdy weźmie nas za rękę, i nas poprowadzi.
My, niewidomi z Betsaidy
Nasze oczy są ślepe, tak naprawdę to znamy tylko drogę z domu do sklepu, z domu do pracy, lub na uczelnię, z domu … do domu.
Prośmy by nas wyprowadził na skraj wsi, którym są nasze miasta, by powtórzył tamten gest, byśmy zupełnie przejrzeli. Prośmy by położył na nasze oczy, na nasze serca '' abym widział jasno i wyraźnie''. Jednak przede wszystkim to my musimy zobaczyć Jego dłoń, która daje nam życie, w każdej minucie od nowa.Musimy Zobaczyć Jego dłoń, która sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy….
Pozdrawiam
Wielu ludzi żyje w ciągłym biegu. Nie jest to złe, jeśli w życiu mimo wiecznego zapędu znajdujemy czas dla Pana Boga. Znajdujemy czas by pójść do Kościoła, nawet w tygodniu. Poczytać Pismo Św. czy nawet blog. Pod warunkiem, by właśnie w tej modlitwie się nie spieszyć, zatrzymać, przeżyć w ciszy i skupieniu. Usłyszeć/zrozumieć co Bóg chce nam powiedzieć. Bywa też tak, że w ciągu całego dnia, ten czas modlitwy, to jedyny czas gdy zwalniamy…
Tak naprawdę zdanie typu < nie pomodliłem się, bo nie miałem czasu>, to tylko wymówka. Stawiając Pana Boga na pierwszym miejscu, nie można nie mieć czasu dla Niego. Pomimo ciągłego pośpiechu, każdy jest w stanie wygospodarować sobie "chwilę". Często sobie źle organizujemy dzień, czyli za dużo czasu przeznaczamy na "nic nie robienie".
Nie obrażając osób, które naprawdę dużo robią dla innych i poświęcają im dużo czasu. Albo godzą pracę z nauką, albo jeszcze inne… Takim osobom ciężej jest znaleźć czas, a mimo , to potrafią.
"Tyle, że człowiek może tego nie zauważyć, a dokładniej: może owo Jezusowe zaproszenie gdzieś zagubić, może je stracić – a to z powodu zagadania, zabiegania, rozgardiaszu…" – zagadanie, zabieganie, rozgardiasz, trzeba z tym walczyć. Dużo ludzi przyzwyczaja się do tego, do tej rutyny. Wplata w życie i traktuje jako codzienność, bo tak wygodniej. Zapominając o Bogu.
Pozdrawiam .
Dlatego rzeczywiście ważne jest, aby znaleźć w swoim życiu – wśród mnóstwa różnych dróg: tych do sklepu, do pracy i z pracy, i do domu – także drogę do… ciszy, do swojego wnętrza, do Boga… Ks. Jacek