O łagodzeniu i podbarwianiu Ewangelii…

O

Szczęść Boże! Zgodnie z zapowiedzią, wczoraj w Celestynowie odbyła się przepiękna pontyfikalna celebra, sprawowana przez Biskupa Pomocniczego Archidiecezji Lwowskiej obrządku grekokatolickiego, Benedykta Aleksiejczuka. Później miałem zaszczyt osobiście porozmawiać z Jego Ekscelencją – i jestem zachwycony prostotą, otwartością i głęboką wiarą tego Pasterza. Myślę, że dla Parafii Celestynów wydarzenie to i to spotkanie było ogromnym ubogaceniem. 
    Dzisiaj w nocy mój Ksiądz Proboszcz wyjechał na ośmiodniowe rekolekcje ignacjańskie. Będzie to dla Niego czas intensywnej refleksji, modlitwy, a mam nadzieję, że i odpoczynku. Sam będę się modlił – i Was o to proszę – aby ten Wspaniały Kapłan powrócił z tych rekolekcji odnowiony i wzmocniony.
     O taką samą modlitwę proszę w intencji moich Lektorów, którzy w gmachu Warszawsko – Praskiego Seminarium przeżywają czas skupienia przed promocją lektorską, jaka dokona się po wakacjach. Módlmy się za tych moich Kochanych młodszych Braciszków, aby pogłębili swoją wiarę i jeszcze bardziej zżyli się z Kościołem.
        W Diecezji Siedleckiej dzisiaj wspomnienie Matki Bożej Kodeńskiej. Jak się pewnie domyślacie – ja też dzisiaj sercem pielgrzymuję do tego miejsca, z którym jestem tak bardzo związany, przed Oblicze Królowej Podlasia i Matki Jedności. 
    Pozdrawiam wszystkich i zabieram się za „proboszczowanie” Parafią – aż do powrotu Szefa z rekolekcji. 
                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
13 tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań:  Am 3,1–18;4,11–12;  Mt 8,18–22
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA AMOSA: 
To
mówi Pan: „Z powodu trzech występków Izraela i z powodu czterech nie odwrócę
tego wyroku, gdyż za srebro sprzedają sprawiedliwego, a ubogiego za parę
sandałów; w prochu ziemi depcą głowy biednych i ubogich kierują na bezdroża;
ojciec i syn chodzą do tej samej dziewczyny, aby znieważyć święte imię moje. Na
płaszczach zastawnych wylegują się przy każdym ołtarzu i wino wymuszone grzywną
piją w domu swego Boga.
Ja
to przed nimi zgładziłem Amorytów, którzy byli wysocy jak cedry, a mocni byli
jak dęby. I zniszczyłem owoc ich z góry, a z dołu korzenie. I Ja to wyprowadziłem
was z Egiptu, wiodłem przez pustynię przez lat czterdzieści, byście posiedli ziemię
Amorytów. 
Oto
Ja zmiażdżę was tak, jak miażdży wozowy walec napełniony snopami. Szybkobiegacz
nie będzie miał gdzie uciec, mocarz nie okaże swej siły, a bohater nie ocali
życia; łucznik się nie ostoi, chyży w nogach nie umknie i jeździec na koniu nie
ocali życia; nawet najmężniejszy sercem pomiędzy bohaterami w tym dniu będzie
nagi uciekał”, mówi Pan wszechmocny.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA: 
Gdy
Jezus zobaczył tłum dokoła siebie, kazał odpłynąć na drugą stronę. Wtem
przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: „Nauczycielu, pójdę za
Tobą, dokądkolwiek się udasz”.
Jezus
mu odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn
Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć”. 
Ktoś
inny spośród uczniów rzekł do Niego: „Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać
mojego ojca”. 
Lecz
Jezus mu odpowiedział: „Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych”.
Jakże boleśnie brzmi to
zestawienie, jakie znajdujemy w pierwszym czytaniu: zestawienie nieprawości Izraela i łaskawości samego
Boga,
tak często okazywanej swemu ludowi. Lud ten – niestety – okazał się
niewdzięczny i w ogóle zdawał się nie zauważać całego tego ogromu dobra.
Dlatego wyrok, jaki Pan
wydał na niego, jest straszny: Oto ja zmiażdżę was tak, tak miażdży wozowy
walec napełniony snopami. Szybkobiegacz nie będzie miał gdzie uciec, mocarz nie
okaże swej siły, a bohater nie ocali życia. Łucznik się nie ostoi, chyży na
nogach nie umknie i jeździec na koniu nie ocali życia. Nawet najmężniejszy
sercem pomiędzy bohaterami w tym dniu będzie nagi uciekał
– takie słowa
wypowiedział Bóg, widząc, jak jego dzieci za srebro sprzedają sprawiedliwego, a ubogiego
za parę sandałów. W prochu ziemi depcą głowy biednych i ubogich kierują na
bezdroża. Ojciec i syn chodzą do tej samej dziewczyny, aby znieważyć święte
imię moje
– to są też słowa z dzisiejszego czytania.
Przesłanie tych słów wydaje
się jasne: jest wina – jest kara.
Ale to chyba rozumowanie zbyt proste! Bo serce człowieka dopytuje jednak o jakiś ratunek. Kiedy bowiem przyjdzie opamiętanie
i kiedy człowiek zorientuje się, że bez Boga jednak daleko nie zajdzie i niczego
nie osiągnie, wówczas zaczyna pytać o
ratunek i o sposób wyjścia z tego impasu.
I Pan daje takie wskazanie – w
dzisiejszej Ewangelii. Jakie to wskazanie? Co robić, aby nie tracić więzi z Bogiem,
a wręcz ją pogłębiać?
Jezus odpowiada: trzeba wszystko pozostawić i pójść za Nim.
Porzucić wszystko!
Naturalnie, nie chodzi tu dosłownie o to, aby nie
pogrzebać zmarłego ojca, czy żeby udawać, że się nie zna swoich najbliższych.
Ale chodzi o to, aby Jezus był
najważniejszy, aby w hierarchii osobistych wartości stał najwyżej, aby Jego nauka
promieniowała na wszystkie obszary życia i na wszystkie relacje z ludźmi.
I
znowu możemy powiedzieć, że przesłanie tego słowa jest jasne i oczywiste. A
jednak – doświadczenie pokazuje, że trzymanie się tej zasady w praktyce wcale
nie jest takie łatwe. Bo gdyby było, to nasze relacje międzyludzkie byłyby tylko i wyłącznie ciepłe i serdeczne,
nie byłoby żadnych konfliktów, w naszej codzienności panowałby porządek, nasze
działania miałyby sens i logiczną kolejność…
A tymczasem, kiedy
przygotowujemy się do Spowiedzi, czyniąc porządny rachunek sumienia, zauważamy,
że mamy się z czego spowiadać, gdyż
w naszych wzajemnych relacjach nie brakuje bałaganu, egoizmu, grzechu… Jakoś
tak ciągle jeszcze trudno nam przełożyć
język wiary na język codzienności.
I to, co przeżywamy w kościele, na Mszy
Świętej, na nabożeństwie, ciągle jeszcze pozostaje czymś odległym wobec tego,
co przeżywamy na co dzień. My wiemy, jak
powinno być, ale też wiemy, jak jest.
I widzimy, że jedno jest dalekie od
drugiego. My zasadniczo mamy opanowaną
teorię – ale gorzej jest z praktyką.
I to każdy z nas musi się
do tego uczciwie przyznać – właśnie do tego, że daleko nam do ideału. To tak, jakbyśmy będąc w kościele wyciągali z kieszeni zbiór zasad i przepisów
na życie,
które akceptujemy i które uważamy za swoje, ale wychodząc z
kościoła, wkładamy je do tej kieszeni, po czym z drugiej wyciągamy drugi zbiór zasad i przepisów – i tego się
trzymamy.
Ten drugi może nawet w wielu punktach jest dość podobny do tego
pierwszego, ale jest jednak trochę
zmodyfikowany: w jednym miejscu złagodzony, w innym nieco podbarwiony

tak, żeby nie powodował zbyt wielkiej rewolucji w życiu.
A może właśnie trzeba
takiej rewolucji? I może trzeba powrotu
do tych zasad najbardziej radykalnych i jasnych?
To pytanie musimy sobie
postawić wszyscy, także – a może: przede wszystkim – my, którzy często, a wręcz codziennie jesteśmy na Mszy Świętej, lub
też intensywniej od innych praktykujemy wiarę. To przede wszystkim my musimy dać innym przykład wiernego i dokładnego
wypełniania woli Bożej, zapisanej na kartach Ewangelii.
Bo im więcej będzie takich
obszarów złagodzonych i im więcej będzie takiego rozmijania się życia z tym,
czego Jezus naucza, tym większe pole do
popisu dla szatana i tym większa obawa, że wszystko zacznie nam się – mówiąc
kolokwialnie – rozjeżdżać,
a wkradać się będzie zamieszanie…
Nie bójmy się zatem
porzucić wszystkiego, co nas od Jezusa oddala, a przynajmniej odwraca od Niego
uwagę – i pójść za Nim bez żadnych
zastrzeżeń!
W tym kontekście zastanówmy
się:
·       
Czy
w niektórych obszarach swojej codzienności nie stosuję złagodzonej wersji
Ewangelii?
·       
Czy
za każdym razem pytam Jezusa, jak On by chciał rozwiązać daną sprawę?
·       
Czy
nie przyzwyczaiłem się już do tego, że pewne sprawy swego życia rozwiązuję
tylko po swojemu?
Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!

2 komentarze

  • Tłum na pewno nie jest przeszkodą, ale niestety zachowania tłumu już tak. Mogą one wpłynąć na nasze decyzje, na decyzje drugiego człowieka. Presja otoczenia to mega silna siła, której tak naprawdę niewielu umie się przeciwstawić. To nie tylko przymuszanie, nacisk ale również i entuzjazm który porywa człowieka.
    W ludzkim powołaniu nie może być rozchwiania czy słuchania innych, oczywiście prócz Boga i samych siebie. Nigdy nie powinno się podejmować decyzji ani w sytuacji rozpaczy ani euforii.

    Pójście za Chrystusem na pewno wymaga wiedzy, o którą każdy z nas musi się postarać. Na pewno jeśli rzucimy się w ostatnim momencie to nie nauczymy się kompletnie niczego.
    Gdybyśmy uważniej Pana słuchali, gdybyśmy mieli więcej odwago zadawać Jemu pytania, pewnie wtedy nie byłoby tyle poruszenia, zgorszenia, zdziwienia.

    Pozdrawiam

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.