Jak się nie zrażać przeciwnościami?…

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, za chwilę z grupą Lektorów jadę na miejsce naszego sierpniowego spływu kajakowego, aby się rozejrzeć, coś zaplanować – i wspólnie się pomodlić. Powrót planujemy w nocy. Taki intensywny dzień. W końcu sierpnia na spływ wybiera się ponad czterdzieści Osób. Dlatego wszystko trzeba dobrze przygotować.
      A teraz zapraszam do refleksji nad świętością Założyciela Redemptorystów.
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Alfonsa Marii Liguoriego,
do
czytań:  Jr 15,10.16–21;  Mt 13,44–46
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA: 
Biada
mi, matko moja, żeś mnie porodziła, męża skargi i niezgody dla całego kraju.
Nie pożyczam ani nie daję pożyczki, a wszyscy mi złorzeczą.
Ilekroć
otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie
rozkoszą i radością serca mego. Bo imię Twoje zostało wezwane nade mną, Panie,
Boże Zastępów. Nigdy nie zasiadam w wesołym gronie, by się bawić. Pod Twoją
ręką siadałem samotny, bo napełniłeś mnie gniewem. Dlaczego mój ból nie ma granic,
a rana moja jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia? Jesteś więc dla mnie
zupełnie jak zwodniczy strumień, niepewna woda. 
Dlatego
to mówi Pan: „Jeśli się nawrócisz, dozwolę, byś znów stanął przede Mną. Jeśli
zaś będziesz wykonywać to, co szlachetne, bez jakiejkolwiek podłości, będziesz
jakby moimi ustami. Wtedy oni się zwrócą ku tobie, ty się jednak nie będziesz ku
nim zwracał. Uczynię z ciebie dla tego narodu niezdobyty mur ze spiżu. Będą
walczyć z tobą, lecz cię nie zwyciężą, bo jestem z tobą, by cię wspomagać i
uwolnić, mówi Pan. Wybawię cię z rąk złoczyńców i uwolnię cię z mocy gwałtowników”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA: 
Jezus powiedział do tłumów:
„Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien
człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił
tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego
pięknych pereł. Gdy znalazł jedną, drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko,
co miał, i kupił ją”.
Patron dnia dzisiejszego, Alfons, urodził się 27 września 1696 roku, we Włoszech, w miejscowości
Marinelli pod Neapolem, w zamożnej rodzinie szlacheckiej. Już w dwa dni po
urodzeniu otrzymał Chrzest. Jego ojciec marzył dla niego o karierze urzędniczej. Dlatego też, gdy Alfons ukończył szkołę
podstawową, został wysłany na studia
prawnicze na uniwersytet w Neapolu.
Miał wtedy zaledwie dwanaście lat.
W rodzinnym pałacu miał
doskonałych nauczycieli. Wykazywał także od dziecka niezwykłą pilność do nauki i duże zdolności. Kiedy miał zaledwie
siedemnaście lat, był już doktorem
obojga praw: prawa świeckiego i kanonicznego.
Ojciec zaplanował mu też
odpowiednie małżeństwo. Wybrał mu nawet kandydatkę na żonę, która jednak
niebawem zmarła. Alfons po kilku latach praktyki adwokackiej, zniechęcony
przekupstwem w sądownictwie, ku niezadowoleniu
ojca, postanowił spełnić swoje marzenia.
Przed obrazem Matki Bożej w Porta
Alba złożył swoją szpadę i rozpoczął studia teologiczne. Po czterech latach, w roku 1727, mając lat trzydzieści jeden,
przyjął święcenia kapłańskie.
Pragnąc jednak życia doskonalszego, marzył o zakonie.
Zamierzał najpierw wstąpić do teatynów, potem do filipinów albo do jakiejś
kongregacji misyjnej. Nie mógł się
jednak zdecydować.
Z zapałem oddał się więc pracy apostolskiej nad młodzieżą rzemieślniczą i robotniczą.
Gromadził ją w dni wolne od pracy, grał z nimi na gitarze i śpiewał ułożone
przez siebie pieśni, uczył prawd wiary. Zasłynął
też jako doskonały kaznodzieja.
Po trzech latach nadludzkiej pracy musiał
udać się na wypoczynek.
Nie oznacza to bynajmniej,
że przestał wówczas pracować. W miejscu swego przebywania zetknął się ze Zgromadzeniem
Sióstr Nawiedzenia. Zajął się nimi i przekształcił
je w Kongregację Zbawiciela.
Był to młody zakon kontemplacyjny. W przyszłości miał on stanowić żeńską gałąź
redemptorystów.
Alfons zauważył też, że górale, wśród których wówczas
mieszkał, nie mają dostatecznej opieki duszpasterskiej. Dojrzała więc w nim myśl utworzenia zgromadzenia męskiego, które oddałoby się pracy wśród najbardziej
opuszczonych oraz zaniedbanych.
Tak powstało Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela, znane dziś pod nazwą redemptorystów. Był to rok 1732. Na
zatwierdzenie reguł nowej rodziny zakonnej Alfons nie czekał długo. Zatwierdził ją niebawem Papież Benedykt
XIV, w roku 1749.
Tymczasem, w 1762 roku
Papież Klemens XIII mianował Alfonsa biskupem
w miasteczku Santa Agata dei Goti.
Alfons miał wtedy już sześćdziesiąt sześć lat! Pomimo tego jednak, z młodzieńczym zapałem zabrał się do pracy:
wizytował, przemawiał, spowiadał, odwiedzał kapłanów i zagrzewał ich do
gorliwości, reformował klasztory, budził nowe powołania kapłańskie i zakonne.
Wszystkie dochody, jakie mu pozostawały – prowadził bowiem nader skromne życie
oddawał ubogim i na tworzenie nowych
placówek swojego Zgromadzenia.
Kiedy nastał głód, sprzedał sprzęty i naczynia domu biskupiego, aby za to kupić chleb dla głodujących.
Jako biskup nie tylko nie
zmienił surowego trybu życia, ale go nawet obostrzył, twierdząc, że teraz musi pokutować za swoich wiernych. Sypiał
mało, jadł tylko zupę, chleb i jarzyny, nosił włosiennicę i kolczasty łańcuch,
biczował się często do krwi. Nadmierne trudy, wiek i surowy tryb życia wyniszczyły
jego organizm tak, że poczuł się zmuszony prosić
Papieża o zwolnienie z obowiązków pasterza diecezji.
Po trzynastu latach
pasterzowania powrócił więc, w roku 1775, do swoich duchowych synów.
Ci jednak właśnie wtedy,
wskutek jakichś niejasnych zatargów politycznych, rozdzieleni zostali na dwie odrębne grupy: nad redemptorystami,
zamieszkałymi na terenie państwa kościelnego, Papież ustanowił osobnego
przełożonego, zaś redemptorystów neapolitańskich pozbawił wszelkich
przywilejów. Sędziwy Założyciel bardzo to przeżywał, jednak wszystko znosił z poddaniem się woli Bożej.
Do tych cierpień duchowych dołączyły się cierpienia
fizyczne:
reumatyzm, skrzywienie kręgosłupa i inne. Pochylony do ziemi, nie
mógł już chodzić i został przykuty do fotela. Wreszcie także Bóg doświadczył go
falą udręk moralnych: pokus, oschłości i
skrupułów… Wszystko to jednak zniósł dzielnie, z Bożą pomocą.
Nasz dzisiejszy Patron był
ekspertem w tym, co dzisiaj nazywane jest teologią pastoralną. W swojej
kapłańskiej pracy wygłosił ponad pięćset
misji i rekolekcji!
Najwięcej jednak zasłużył się Kościołowi jako pisarz – jeden z najpłodniejszych,
jakich znają dzieje chrześcijaństwa. Łącznie wymienia się sto sześćdziesiąt tytułów napisanych przezeń prac, których liczba
wydań sięgnęła ponad siedemnaście
tysięcy w ponad sześćdziesięciu językach!
Alfons Liguori pisał dla wszystkich: dla kapłanów,
kleryków, zakonników, spowiedników, wiernych…
Jego dzieła wchodzą swą
tematyką w zakres teologii dogmatycznej, moralnej i ascetycznej. Zapewne
dlatego, w dniu 26 kwietnia 1950 roku, Papież Pius XII ogłosił Świętego Alfonsa
Patronem spowiedników i profesorów
teologii moralnej.
Jego nauczanie duchowe zdominowało życie chrześcijańskie
Italii XVIII wieku. Alfons Liguori zmarł w wieku dziewięćdziesięciu jeden lat, w dniu 1 sierpnia 1787 roku. Jego
uroczystej beatyfikacji dokonał w roku 1816 Papież Pius VII, zaś Papież
Grzegorz XVI dokonał jego kanonizacji w
roku 1839.
Papież Pius IX ogłosił go w roku 1871 Doktorem Kościoła.
A my, słuchając
dzisiejszego Bożego Słowa, słuchając słów skargi Proroka Jeremiasza, niemal
natychmiast odnosimy je do dzisiejszego Patrona. Oto bowiem Jeremiasz tak
zwraca się do Pana: Biada mi, matko moja, żeś mnie porodziła, męża
skargi i niezgody dla całego kraju. Nie pożyczam ani nie daję pożyczki, a
wszyscy mi złorzeczą. Ilekroć otrzymywałem
Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i
radością serca mego. Bo imię Twoje zostało wezwane nade mną, Panie, Boże Zastępów.
Nigdy nie zasiadam w wesołym gronie, by się bawić. Pod Twoją ręką siadałem
samotny, bo napełniłeś mnie gniewem. Dlaczego mój ból nie ma granic, a rana
moja jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia
?
A jednak Pan
nie pozwala mu utracić nadziei i zwraca się do niego z zapewnieniem: Jeśli
się nawrócisz, dozwolę, byś znów stanął przede Mną. Jeśli zaś będziesz
wykonywać to, co szlachetne,
bez jakiejkolwiek
podłości, będziesz jakby moimi ustami. Wtedy oni się zwrócą ku tobie, ty się
jednak nie będziesz ku nim zwracał. Uczynię z ciebie dla tego narodu niezdobyty
mur ze spiżu. Będą walczyć z tobą, lecz cię nie zwyciężą, bo jestem z tobą, by
cię wspomagać i uwolnić, mówi Pan. Wybawię cię z rąk złoczyńców i uwolnię cię z
mocy gwałtowników
.
Czyż tak właśnie nie stało się w życiu Świętego
Alfonsa Liguoriego?
Musiał on wiele poświęcić dla Królestwa niebieskiego
i wiele przeciwności znieść.
A jednak widzimy, że dzisiaj jego dzieło – za
łaską Bożą – wspaniale się rozwija. Dla spraw Królestwa oddał bowiem wszystko – niczym człowiek, który sprzedał wszystko,
co miał, aby kupić pole, na którym
odkrył skarb;
niczym kupiec pereł, który dla zdobycia tej jednej, drogocennej, także sprzedał
wszystko, co posiadał…
Święty Alfons Maria Liguori
musiał poświęcić swoje ludzkie ambicje,
swoją ludzką satysfakcję
z założonego przez siebie Zgromadzenia, swoje
zadowolenie, swój spokój – wszystko to poświęcił
jednak chętnie,
bo widział przed sobą znacznie jaśniejszą i piękniejszą
perspektywę: perspektywę Bożego Królestwa.
Jakiej wiary trzeba było z jego strony, aby to dostrzec, aby nie poddać się rozpaczy, kiedy się widziało, że dzieło życia na
jego oczach się rozsypuje, że jest podzielone, osłabione?…
Dzisiaj wiemy, że
Zgromadzenie Redemptorystów rozwija się i wspaniale angażuje się w wiele dzieł
duchowych, z których my w Polsce znamy i doceniamy działalność telewizji TRWAM i Radia Maryja. I także nauczanie
dzisiejszego Patrona dociera do wielu ludzi. Zatem, warto było znieść tyle
przeszkód i przeciwności, bo u Boga nic
nie jest zmarnowane i każde poświęcenie się liczy.
Niech zatem dzisiejszy
Patron wyprosi i dla nas taką odważną
ufność, położoną w Bogu,
dzięki której nie będziemy nigdy zniechęcali się
do czynienia dobra i nawet wówczas, gdy będzie nam się wydawało, że to, co
robimy, nie ma sensu i na naszych oczach się rozsypuje, to jednak wszystko oddawać będziemy Bogu w
przekonaniu, że On wszystko widzi i On
sam wszelkiego dobra dopełni.
I to właśnie mając na
uwadze, teraz odpowiedzmy sami sobie w chwili ciszy:
·       
Czy
każde dobro podejmuję na chwałę Boga – czy własną chwałę?
·       
Czy
staram się widzieć dalej i nie zrażać się niepowodzeniami?
·       
Czy
częściej zdarza mi się czynić dobro z radością, czy jednak pod przymusem?
Królestwo niebieskie podobne jest do
skarbu ukrytego w roli.

5 komentarzy

  • Każdego dnia czegoś poszukujemy.
    Szukamy czegoś na stół, czegoś z ubrania, czegoś na prezent, czegoś dla siebie, czegoś na wakacje, czegoś dla dzieci …
    Każdego dnia poszukujemy może miłości, przyjaciela, ludzi nam życzliwych.
    Szukamy rzeczy małych i wielkich, zbędnych i koniecznych.
    Nasze życie to jedno wielkie poszukiwanie.

    Warto się zastanowić czemu podporządkowujemy nasze wysiłki, zabieganie, zaharowanie.
    Co obraca nasz kołowrotek
    Czy mamy w swoim życiu perłę, za którą bylibyśmy gotowo oddać wszystko co mamy, jak tamten kupiec ?
    To Chrystus jest skarbem uktrytym w roli codziennych dni, perłą kupioną przez nas już w pierwszym pragnieniu wiary.
    My…
    Zbłąkani wśród dni, jak w gęstym ciemnym lesie, kiedy dzisiaj wychodzimy na ich skraj, czy podnosimy ku Bogu krzyk dłoni pustych, czy ciszę dłoni na których leży jedna, wielka piękna perła.
    Nie oszukujmy się.
    Jeśli Jego nie ma w naszych sercach, jeśli nie pragniemy Jego jak ochłody w upalne dni, jeśli nie zasiadamy z Nim do Wieczerzy, to On nie jest naszym skarbem.
    Nie mamy perły.
    Mamy tylko krzyk dłoni pustych….
    A wtedy robi się gorzko…

  • Wciąż pamiętam mój ból małżeństwa, kiedy mój mąż mnie opuścił, Dr.Agbazara z AGBAZARA TEMPLE przywróciła mi kochanka w zaledwie 2 dni, chcę tylko podziękować Wam za zaklęcie i spodziewamy się naszego pierwszego dziecka. Jeśli masz problemy małżeńskie, spróbuj skontaktować się z TEMPLE AGBAZARA: ( agbazara@gmail.com ) Lub WhatsApp mu na: ( +234 810 410 2662 )

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.