Prawo Boże – a prawo ludzkie…

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, można by rzec, że to ostatnia niedziela wakacji. Jutro już szkoła – cóż za radość dla naszych Dzieciaków mniejszych i większych, prawda? Zanim to jednak nastąpi, to przeżyjmy głęboko Dzień Pański i rozważmy Słowo Boże, które dotyka jakże ważnego zagadnienia.
     Na pobożne przeżycie tego dnia przyjmijcie kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

22 Niedziela
zwykła, B,
do czytań:  Pwt 4,1–2.6–8;  Jk 1,17–18.21b–22.27;
                                                                               
Mk 7,1–8.14–15.21–23
CZYTANIE Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA: 
Mojżesz
powiedział do ludu izraelskiego: „A teraz, Izraelu, słuchaj praw i nakazów,
których uczę was wypełniać, abyście żyli i doszli do posiadania ziemi, którą
wam daje Pan Bóg waszych ojców.
Nic
nie dodacie do tego, co ja wam nakazuję, i nic z tego nie odejmiecie,
zachowując nakazy waszego Pana Boga, które na was nakładam. Strzeżcie ich i
wypełniajcie je, bo one są waszą mądrością i umiejętnością w oczach narodów,
które usłyszawszy o tych prawach, powiedzą: «Z pewnością ten wielki naród to
lud mądry i rozumny». Bo któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak Pan Bóg
nasz, ilekroć Go wzywamy? Któryż naród wielki ma prawa i nakazy tak sprawiedliwe,
jak całe to Prawo, które ja wam dziś daję?”
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:
Bracia
moi umiłowani: Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępuje
z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności. Ze
swej woli zrodził nas przez słowo prawdy, byśmy byli jakby pierwocinami Jego
stworzeń. A przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma
moc zbawić dusze wasze. Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko
słuchaczami oszukującymi samych siebie. Religijność czysta i bez skazy wobec
Boga i Ojca wyraża się w opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach i w
zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA: 
Zebrali
się u Jezusa faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z
Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi,
to znaczy nie umytymi rękami. Faryzeusze bowiem i w ogóle Żydzi, trzymając się
tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść.
I gdy wrócą z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele
innych zwyczajów, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków,
dzbanków, naczyń miedzianych.
Zapytali
Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Dlaczego twoi uczniowie nie postępują
według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?” Odpowiedział im: „Słusznie
prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: «Ten lud czci
mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode mnie. Ale czci na próżno, ucząc
zasad podanych przez ludzi». Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się
ludzkiej tradycji”. 
Potem
przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: „Słuchajcie mnie wszyscy i
zrozumiejcie. Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go
nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z
wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże,
zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość,
obelgi, pycha, głupota. Wszystko to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka
nieczystym”.
Któryż naród wielki ma
bogów tak bliskich jak Pan Bóg nasz ilekroć Go wzywamy? Któryż naród wielki ma
prawa i nakazy tak sprawiedliwe, jak całe to Prawo, które Ja wam dziś daję?
Słowa, które usłyszeliśmy
w pierwszym czytaniu, zapisane w Księdze Powtórzonego Prawa, napawają wielkim
optymizmem, bowiem potwierdzają, że ci, którzy ufają Panu, mogą czuć się bezpieczni, mogą czuć się mocni, mogą czuć się pewni
tego, że na dobrej są drodze, że kroczą
pewnym szlakiem.
Na straży bowiem tej drogi,
na straży tego szlaku stoją prawa ustanowione przez samego Boga i nadane
człowiekowi. Prawa sprawiedliwe, prawa
mądre, prawa strzegące bardzo określonego dobra.
Dlatego też Mojżesz z taką
mocą mówił do Izraelitów: A teraz, Izraelu, słuchaj praw i nakazów, których
uczę was wypełniać, abyście żyli i doszli do posiadania ziemi, którą wam daje
Pan Bóg waszych ojców. Nic nie dodacie do tego, co ja wam nakazuję i nic z tego
nie odejmiecie, zachowując nakazy waszego Pana Boga, które na was nakładam
.
Na przestrzeni wieków dokonało
się „poszerzenie” – tak obrazowo mówiąc – tego Prawa Bożego o wiele ludzkich dodatków,
a poza tym: o wiele zwyczajów i tradycji, które w końcu z tym Prawem nie miały nic wspólnego. Za czasów Jezusa było ich tak
wiele, że prawdziwe Prawo Boże było wśród nich trudne do rozpoznania. I dlatego Jezus tak bardzo konkretnie mówi: Uchyliliście
przykazania Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji.
Faryzeusze i uczeni w
Piśmie, którzy podjęli z Jezusem dysputę na temat przestrzegania Prawa i
tradycji, zostali w końcu nazwani przez Niego obłudnikami. Okazało się bowiem, że bardzo sprytnie podporządkowali – a właściwie chcieli
podporządkować – treść Bożego Prawa dogodnym
sobie zwyczajom,
przestrzegania których kategorycznie domagali się od
ludzi, z przestrzegania których
rozliczali innych.
Zatracili zaś w tym wszystkim ducha, jakim przeniknięte
było Boże Prawo – ducha miłości, ducha służby…
I wreszcie doszło do całkowitego pomieszania pojęć i sensów
– bardzo przestrzegano tego, co w ogóle
w Prawie Bożym nie zostało zawarte lub nie miało znaczenia,
a więc
drobiazgowych czynności, jak umywanie kubków, rytualnych obmyć, a zapominano o człowieku, o jego dobru, o
miłości wobec niego.
Zmieniono całkowicie sens prawa jako takiego.
Prawo bowiem nie jest od
tego, aby stanowić skrępowanie dla człowieka. Żadne prawo, także – a może szczególnie – Prawo Boże nie jest czymś, co
człowieka nie zauważa
i bez względu na sytuację, w jakiej człowiek się
znajduje, zmusza go do takich czy innych czynności. Prawo nie jest także – to znaczy: nie powinno być – literą dla
litery.
Prawo musi zawsze stać na straży określonego dobra i mieć na uwadze
zawsze – i tylko – dobro człowieka.
Prawo powinno mobilizować
do dobra, powinno wskazywać dobro, powinno strzec dobra. Prawo nie tylko winno porządkować życie, winno również wychowywać. Takie jest Prawo Boże. Takie jednak nie
zawsze jest prawo ludzkie.
Często się słyszy, że nie można prawnie
regulować – chociażby – sprawy zabijania
nienarodzonych, tak zwanej aborcji, bo to jest osobista sprawa kobiety,
a
jeżeli zakaz dokonywania tego typu zabiegów zostanie wpisany do kodeksów, to i
tak będzie kwitło tak zwane „podziemie aborcyjne”.
Całość takiego rozumowania
jest w oczywisty sposób błędna, bowiem w świadomości bardzo wielu osób,
normalnie patrzących na życie i świat, prawo
jest czymś, co ma znaczenie, z czym trzeba się liczyć.
Ludzie o sumieniu
prawym patrzą na prawo jako na pewien wyznacznik. Dla nich prawo jest prawe, a więc sprawiedliwe, mądre.
Oni z reguły wychodzą z
założenia, że jeżeli ktoś wprowadza dany przepis, to ten przepis ma sens i
trzeba go przestrzegać, bo jest on po coś potrzebny. Zatem, jeżeli w prawie jest coś zakazane, to znaczy, że trzeba się od
tego powstrzymać. Jeżeli prawo na coś pozwala, to znaczy, że jest to dobre i
można to czynić.
A tak w ogóle – jak można
nazwać prawo prawem, jeżeli pozwala ono
kogokolwiek zabić.
To się mija w ogóle z samą istotą prawa, którą jest
strzeżenie dobra człowieka, strzeżenie jego wielkości, nienaruszalności, jego
godności. Dlatego nie ma żadnego
sensownego uzasadnienia
dla przepisów prawnych, zezwalających na zabijanie nienarodzonych, na zabijanie nieuleczalnie
chorych i starych!
Nie ma uzasadnienia dla przepisów prawnych zezwalających
na okradanie pojedynczego człowieka czy państwa jako całości.
Nie ma uzasadnienia dla takiego prawa, które pozwala na związki
homoseksualne czy jakąkolwiek rozwiązłość moralną. Nie ma uzasadnienia dla
takiego prawa, bo ono zawsze – ale to zawsze! – uderza w człowieka, w naturalne podstawy jego człowieczeństwa. Takie
prawo nie jest prawe. Takie prawo to
bezprawie,
to wielka szkoda wyrządzona człowiekowi.
Dlatego dzisiaj z taką mocą
Mojżesz wskazuje na Prawo Boże jako
jedyne,
które nigdy nie jest
wymierzone przeciwko człowiekowi,
które nigdy w żaden sposób człowiekowi
nie szkodziło. I chociaż jest wymagające,
to jednak po to, aby wyznaczyć pewne kierunki, wyznaczyć pewien poziom, który
człowiek w swoim życiu winien osiągnąć.
Poza tym – Prawo to w równy sposób obowiązuje wszystkich
i nie ma wobec niego „równych i równiejszych”,
nie ma takich sytuacji,
kiedy to człowiek, który okradł społeczność
z wielu milionów,
zażywa luksusów, zajmuje wysokie stanowiska i śmieje się
„w żywe oczy”, a ten, kto przekroczył
prędkość o dziesięć kilometrów,
albo uchybił w jakimś drobiazgu – ponosi
najsurowsze kary.
Na to może pozwalać tylko
ludzkie prawo, bo Boże Prawo jest
sprawiedliwe.
I dlatego tak bardzo ważną jest sprawą, aby prawodawcy,
ustanawiający jakiekolwiek prawo, tworzący jakiekolwiek przepisy – wzorowali się na Prawie Bożym, do niego
się odnosili. Aby uczynili podstawą
tworzonych przez siebie praw Dekalog, Kazanie na górze, Przykazanie miłości
Boga i bliźniego,
a także – aby uwzględnili te zasady, które zostały
zawarte w dzisiejszej Liturgii Słowa.
Bardzo ważne jest także,
aby owo poszanowanie Prawa Bożego miało miejsce w naszym życiu. Abyśmy nie patrzyli na Prawo Boże jako na coś
krępującego; coś, co jest udręką dla ludzkiej wolności;
coś, co ogranicza
człowieka, nie pozwala mu się rozwinąć, w pełni zaistnieć…
Abyśmy nie postrzegali Prawa Bożego jako instytucji przestarzałej,
nieaktualnej, niedzisiejszej,
z którą nikt nowoczesny nie powinien się
liczyć. Abyśmy sami dla siebie uwierzyli, że normy Prawa Bożego, normy ewangeliczne,
nawet, jeżeli są trudne do wprowadzenia;
nawet, jeżeli są wymagające – to jednak mają sens, to jednak stoją na straży
określonego dobra, bronią wartości, bronią wielkości i godności człowieka.
I chociaż ich omijanie
początkowo wydaje się być łatwiejsze,
bardziej atrakcyjne,
chociaż niektórzy ludzcy prawodawcy proponują swoje
prawo, bardziej – jak twierdzą – przystępne
ludziom, bardziej nowoczesne,
to jednak nie ma wątpliwości, że wszystko, co
nie jest zgodne z Bożym Prawem, albo wprost mu się sprzeciwia, nie ostoi się, a tylko przyniesie wiele
szkody.
Naprawdę, słowa, które
usłyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu, śmiało można odnieść do nas i do całego Kościoła, pomimo tego, że
Mojżesz wypowiedział je jeszcze w Starym Przymierzu.
Prawo Boże jest ciągle
aktualne i zawsze zachowuje taką samą wartość, zawsze jest największym i najlepszym prawem, jakim kiedykolwiek posługiwali się
ludzie.
A skuteczne jest wówczas, gdy znajduje głębokie odbicie w ludzkich sercach. Bardzo na
to zwraca uwagę dzisiaj Jezus, kiedy mówi, że nieczystym nie czynią człowieka
rzeczy, które dotykają go z zewnątrz, ale dokładnie te myśli i postawy, które rodzą się w jego sercu.
Właśnie – także prawo,
które jest niejako poza człowiekiem, nie
musi mu uczynić żadnej szkody;
nawet, jeżeli jest ewidentnie błędne i
sprzeciwia się ludzkiej godności i wielkości
– nie musi uczynić mu żadnej szkody, bo najważniejsze
jest zawsze, jakie prawo człowiek nosi w swoim sercu, jakie tam pielęgnuje wartości.
Jak przyjmuje zaszczepione w nim Słowo, które ma moc zbawić duszę jego –
jak słyszeliśmy w drugim czytaniu, z Listu Świętego Jakuba. I czy to Słowo
wprowadza w czyn, czy tym Słowem żyje, czy
to Słowo, Boże Słowo, staje się dla niego prawem.
Jeżeli człowiek głęboko w sercu
przeżyje Boże Słowo, jeżeli głęboko w sercu przeżyje Boże Prawo, jeżeli to Prawo uczyni swoim prawem, wówczas nie
będzie problemów z tworzeniem i przestrzeganiem ludzkiego prawa,
także tego
najbardziej prozaicznego, jak na przykład – prawo drogowe. Bo w każdym przepisie każdego prawa zawsze
będzie chodziło o dobro człowieka,
zawsze będzie chodziło o obronę wartości, o uniknięcie wszelkiego niebezpieczeństwa,
tak duchowego, jak i fizycznego, które z jakiejkolwiek strony mogłoby zagrozić
człowiekowi.
Faryzeusze i uczeni w
Piśmie dlatego tak surowo zostali dzisiaj
ocenieni przez Jezusa,
że to, co tworzyli – swoje tradycje, swoje rozliczne,
drobiazgowe przepisy – chociaż tworzyli
pod osłoną Prawa Bożego,
chociaż tworzyli w odniesieniu do Prawa Bożego, to jednak w rzeczywistości wszystko
to – jako rzekliśmy – dalekie było od
Bożego Prawa, dalekie było od myśli Bożej,
a już na pewno nie miało nic
wspólnego z duchem Prawa, nie miało na celu ochrony wartości.
Przepisy te powodowały, że
w ich gąszczu ludzie się gubili, a to dawało przewrotnym faryzeuszom możliwość
manipulowania ludźmi, trzymania ich w
sytuacji ciągłego poczucia winy, ciągłym oskarżeniu,
że czegoś się nie
dopełniło, czegoś się nie dopatrzyło. Sami faryzeusze doskonale radzili sobie w omijaniu tychże przepisów, zawsze
znajdując jakieś usprawiedliwienie, jakiś wykręt. W tym wszystkim zagubiło się autentyczne Prawo Boże,
zostało niejako zagłuszone mnóstwem ludzkich wymysłów i tradycji.
Dzisiaj stajemy w obliczu
Prawa Bożego, wobec którego wszyscy jesteśmy równi, które nas wszystkich tak samo obowiązuje, które w takim samym
stopniu stoi na straży dobra człowieka – każdego człowieka, każdego z nas. I to
nie ze względu na żadne znajomości i układy, ale na ludzką godność.
Niech Pan w nas rozpali umiłowanie Prawa Bożego, niech nam pomoże
uczynić to Prawo naszym prawem, niech się ono w całej pełni stanie prawem
naszego serca, niech też na nim wzoruje się każdy ludzki przepis, każde
tworzone przez człowieka prawo.
Mając na względzie powyższe
refleksje, pomyślmy:
·       
Czy
bezmyślnie nie powtarzam niemądrej zasady, że prawo jest po to, by je łamać – i
czy tej zasady nie stosuję w życiu?
·       
Czy
staram się wszystko, co dzieje się w moim życiu, odnosić bezpośrednio do Prawa
Bożego?
·       
Czy
staram się zachowywać różne prawa, regulujące moje życie, z potrzeby serca, czy
jednak bardziej ze strachu przed karą?
Uchyliliście przykazanie Boże, a
trzymacie się ludzkiej tradycji.

3 komentarze

  • Poemat Boga-Człowieka Maria Valtorta

    Jezus podnosi się, każe wstać Janowi, aby Mu było łatwiej opuścić Swe miejsce. Idzie w stronę ławy i zdejmuje czerwoną szatę, kładąc ją złożoną na już poskładany płaszcz. Opasuje się dużym ręcznikiem. Potem podchodzi do innej miski, jeszcze pustej i czystej. Wlewa do niej wody, przenosi na środek pokoju. Apostołowie patrzą na Niego, zaskoczeni.

    «Nie pytacie Mnie, co robię?»

    «Nie wiemy. Mówię Ci, że jesteśmy już oczyszczeni» – odpowiada Piotr.

    «Powtarzam ci, że to nie ma znaczenia. Moje oczyszczenie pomoże stać się jeszcze czystszym temu, kto już jest czysty.»

    Klęka. Odwiązuje sandały Iskariocie i obmywa mu nogi, jedną po drugiej. Łatwo to zrobić, bo łoża biesiadne są ustawione w taki sposób, że nogi są po zewnętrznej stronie. Judasz jest oszołomiony i nic nie mówi. Jedynie wtedy, gdy Jezus – przed włożeniem sandała na lewą nogę i powstaniem – całuje jego prawą stopę, już obutą, cofa gwałtownie nogę i uderza podeszwą boskie usta. Robi to nieumyślnie. Nie jest to mocne uderzenie, sprawia mi jednak tak wielkie cierpienie. Judasz pyta Go:

    «Nie sprawiłem Ci bólu? Nie chciałem… Wybacz.»

    Jezus, uśmiechając się do apostoła, odpowiada mu:

    «Nie, przyjacielu. Uczyniłeś to bez złośliwości, dlatego nie sprawia bólu.»

    Judasz patrzy na Niego… Ma spojrzenie zmieszane, unikające… Jezus przechodzi do Tomasza, potem do Filipa… Przechodzi wzdłuż wąskiej części stołu i dochodzi do Swego kuzyna Jakuba. Obmywa go, a powstawszy, całuje go w czoło. Przechodzi do Andrzeja, który rumieni się, zawstydzony, i stara się nie płakać. Obmywa go, głaszcząc jak dziecko. Potem jest Jakub, syn Zebedeusza, który nie przestaje szeptać:

    «O! Nauczycielu! Nauczycielu! Nauczycielu! Tak się uniżasz, Mój wspaniały Nauczycielu!»

    Jan już zdjął sandały i kiedy Jezus schyla się, by mu wytrzeć nogi, zgina się, by pocałować Jego włosy. Ale Piotr!… Nie jest łatwo przekonać Piotra do poddania się temu obrzędowi!

    «Ty mi nogi myjesz? Nawet o tym nie myśl! Jak długo będę żył, nie pozwolę na to. Ja jestem robakiem, a Ty – Bogiem. Każdy ma swoje miejsce» [– protestuje Piotr.]

    «Tego, co Ja czynię, Ty nie możesz teraz zrozumieć, lecz potem zrozumiesz to. Pozwól Mi to uczynić.»

    «Wszystko, co chcesz, Nauczycielu. Chcesz mi obciąć głowę. Zrób to. Ale myć mi nogi… tego nie zrobisz.»

    «O, Mój Szymonie! Czy nie wiesz, że jeśli cię nie obmyję, nie będziesz miał udziału w Moim Królestwie? Szymonie, Szymonie! Potrzebujesz tej wody dla twojej duszy i na tę drogę, którą musisz przebyć. Czy nie chcesz iść ze Mną? Jeśli cię nie obmyję, nie wejdziesz do Mego Królestwa.»

    • «O! Mój błogosławiony Panie! Zatem umyj mnie całego! Nogi, ręce, głowę!» [– woła Piotr.]

      «Kto, jak wy, jest wykąpany, potrzebuje tylko umyć sobie nogi, gdyż jest całkowicie czysty. Nogi… Człowiek bowiem wchodzi nogami w brud. A to jeszcze byłoby niewiele, bo – powiedziałem wam już – że nie to, co wchodzi i wychodzi z pokarmem, czyni nieczystym, ani nie to, co się osadza na stopach w czasie chodzenia, zanieczyszcza człowieka, ale to, co wylęga się i dojrzewa w jego sercu i stamtąd wychodzi, aby skazić jego czyny i jego członki. A nogi człowieka o nieczystej duszy prowadzą go tam, gdzie jest obżarstwo i pijaństwo, rozpusta, niedozwolony handel, zbrodnie… Dlatego [nogi] są pośród części ciała tymi, które muszą być w wielkim stopniu oczyszczane… wraz z oczami, z ustami… O, człowieku, człowieku! Doskonałe stworzenie któregoś dnia, na początku! A potem tak zepsute przez Zwodziciela! Nie było w tobie złości, o człowieku, ani grzechu!… A teraz? Cały jesteś złością i grzechem i nie ma w tobie części, która by nie grzeszyła!»

      Jezus obmył stopy Piotra, całuje je. Piotr zaś płacze i bierze, i ściska swymi dużymi dłońmi ręce Jezusa, przysuwa do oczu, a potem całuje je.

      Także Szymon zdjął sandały i bez słowa pozwala się obmyć. Ale potem, gdy Jezus już miał przejść do Bartłomieja, klęka i całuje Jego stopy, mówiąc:

      «Oczyść mnie z trądu grzechu, jak mi oczyściłeś z trądu ciało, abym nie był zawstydzony w godzinie sądu, mój Zbawicielu!»

      «Nie bój się, Szymonie. Przyjdziesz do Miasta niebieskiego, biały jak śnieg z wysokich gór.»

      «A ja, Panie? Co powiesz Twojemu staremu Bartłomiejowi? Widziałeś mnie w cieniu figowca i czytałeś w moim sercu. A teraz, co widzisz i gdzie mnie widzisz? Uspokój biednego starca, który obawia się, że nie będzie miał sił ani czasu, aby stać się takim, jakim Ty chciałbyś go mieć.»

      Bartłomiej jest bardzo wzruszony. [Jezus mówi mu:]

      «Ty również nie obawiaj się. Powiedziałem wtedy: “Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”. Teraz mówię: “Oto prawdziwy chrześcijanin, godny Chrystusa.” Gdzie cię widzę? Na wiecznym tronie, przywdzianego w purpurę. Zawsze będę z tobą.»

      Teraz kolej na Judę Tadeusza. Widząc u swych stóp Jezusa, nie potrafi się pohamować. Pochyla głowę na ramieniu opartym o stół i płacze.

      «Nie płacz, miły bracie. Teraz jesteś jak ktoś, kto musi przecierpieć oderwanie nerwu, i wydaje ci się, że nie będziesz umiał tego znieść. Ale ból będzie krótki. Potem… o, będziesz szczęśliwy, bo Mnie kochasz. Nazywasz się Juda. I jesteś jak nasz wielki Juda, jak olbrzym. Jesteś tym, który strzeże. Twoje czyny są jak lew i ryczące lwiątka. Spłoszysz bezbożnych, którzy przed tobą cofną się, a nieprawi będą przerażeni. Wiem. Bądź mocny. Wieczna jedność zacieśni i uczyni doskonałym nasze pokrewieństwo w Niebie.» Jego także całuje w czoło, jak drugiego kuzyna.

      «Jestem grzesznikiem, Nauczycielu. Mnie nie…» [ – odzywa się Mateusz.]

      «Byłeś grzesznikiem, Mateuszu. Teraz jesteś apostołem. Jesteś jednym z Moich ‘głosów’. Błogosławię cię. Ileż dróg przemierzyły te stopy, aby iść ciągle naprzód, ku Bogu… Dusza je pobudzała i porzuciły każdą drogę, która nie była Moją drogą. Postępuj tak dalej. Czy wiesz, gdzie prowadzi ta ścieżka? Na łono Ojca Mojego i twojego.»

      Jezus skończył. Podnosi kawałek płótna, myje ręce w czystej wodzie, ponownie nakłada szatę, powraca na Swoje miejsce i – gdy je zajmuje – mówi:

      «Teraz jesteście czyści, ale nie wszyscy. Tylko ci, którzy tego chcieli.»

      Dasiek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.