Panie jeśli chcesz… Ty możesz.

P

Wspomnienie św. Antoniego, opata


(Hbr 3,7-14)
Postępujcie, jak mówi Duch Święty: Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych jak w buncie, jak w dzień kuszenia na pustyni, gdzie kusili Mię ojcowie wasi przez wystawianie na próbę, chociaż widzieli dzieła moje przez czterdzieści lat. Rozgniewałem się przeto na to pokolenie i powiedziałem: Zawsze błądzą w sercu. Oni zaś nie poznali dróg moich, toteż przysiągłem w gniewie moim: Nie wejdą do mego odpoczynku. Uważajcie, bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary, której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego, lecz zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co dziś się zwie, aby żaden z was nie uległ zatwardziałości przez oszustwo grzechu. Jesteśmy bowiem uczestnikami Chrystusa, jeśli pierwotną nadzieję do końca zachowamy silną.


(Mk 1,40-45)
Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony! Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam z Syberii.

Zanim zacząłem pisać rozmyślanie, po powrocie z Mszy św. u sióstr Matki Teresy, postanowiłem zajrzeć czym żyje nasz blog. Przyznam się, że w jego lekturze się trochę opuściłem z powodu wyjazdów.

Zauważyłem wiele emocji związanych z akcją, o której ja, w tym roku prawie nie wiedziałem, że jest. Fajnie jest tak spojrzeć na coś, czym kiedyś też się emocjonowałem, z pewnej perspektywy. To nie znaczy, że jest mi obojętne co się w Polsce dzieje, ale dziękuję Bogu za ten emocjonalny dystans, którego chyba i Wam życzę.

Tu żyjemy trochę innymi problemami. Wszystko to pokazuje mi, że każdy kraj, każda społeczność, ma swoje problemy. Póki żyjemy, nie jesteśmy od nich wolni. I z tymi Waszymi problemami, zapraszam Was na Syberię, choć tak duchem, żeby nabrać dystansu, i z perspektywy ciszy syberyjskiej tajgi, popatrzeć na różne problemy.

Rzeczywiście, jak Jacek wspominał, miałem parę wyjazdów i parę przygód. Tydzień temu pojechaliśmy do jednych z najodleglejszych punktów naszej parafii, w głąb tajgi, ok. 600 km. od Tomska. Ostatni odcinek, to zimnik – droga robiona tylko zimą, na zamarzniętych błotach. Nie jest to droga zbyt wysokiej jakości i niestety samochód nie wytrzymał. Ale w tym wszystkim nie zabrakło też świadectw Bożej opieki.

Zauważyłem tam, że takie ekstremalne sytuacje, problemy, coś co nie idzie po naszej myśli, to, tak naprawdę nie tylko problemy – to także wielkie świadectwo Bożej miłości. Zauważasz wtedy, jak Pan Bóg troszczy się o Ciebie, jak Cię prowadzi, uczysz się dziękować za to, co zwykle przyjmujesz jak oczywiste, zapominając, że to jest dar.

Piękna jest Syberia, tajga, zimą – oszronione drzewa w świetle słońca tworzą bajeczną atmosferę, i ta cisza…

I teraz w kontekście tego dzisiejsze słowo Boże…

Jak my reagujemy na problemy? – Emocje, strach, nerwy, itp. Sam rozmyślałem nad tym – jakie myśli były, kiedy popsuł się samochód, a przed sobą masz jeszcze 500 km., albo wczoraj, na kolejnym wyjeździe popsuł się tylko telefon… Jak reagowałem, jakie były pierwsze myśli?

Spróbujecie teraz przypomnieć sobie, ostatnie dni, jakieś problemy, kłopoty, ból…

Jak reagowałeś? Jakie były, może i są, myśli?

I spójrzmy na człowieka, którego dziś spotykamy w Ewangelii. Chory, trędowaty… Co to znaczy? Człowiek skazany na śmierć, i to bardzo trudną. Najpierw skazany na samotność, na izolację od otoczenia – to dopiero jest problem. Co mógł czuć taki człowiek?

I spójrzmy na jego opanowanie – „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Nie ma rozpaczy, wymuszania – jeśli chcesz… Ty możesz.

A przede wszystkim – On przyszedł do Jezusa – ze swoim bólem, swoją chorobą, swoją samotnością, swoją bezradnością – on przyszedł do Jezusa.

Jak my zaczynamy rozwiązywanie problemów? Często sami, swoimi siłami, a potem na końcu, w swojej bezradności i rozpaczy przychodzimy do Jezusa, albo i nie.

Może by tak zmienić kierunek – zaczynać od Jezusa, od modlitwy. Przyjść do Jezusa ze swoim bólem, problemem i oddać Mu to, dając Mu przy tym pełną swobodę – Panie jeśli chcesz… Ty możesz.

Chciałbym dziś jeszcze na jedno zwrócić uwagę. Otóż potem, Jezus mówi mu – nikomu nic nie mów. Czemu Jezus nie pozwolił mu mówić?

Oczywiście, nie chciał rozgłosu, nie chciał denerwować faryzeuszy, nie chciał, żeby ludzie kojarzyli Go sobie z jakimś uzdrowicielem…

Ale wydaje mi się, że jeszcze jedno tu jest ważne.

Nikomu nic nie mów… – to, zachowaj w sercu tę łaskę, którą otrzymałeś. Niech ona będzie w tobie, niech żyje, rozwija się w tobie. My często wszystko chcemy przegadać, wszystkie sprawy życia umieścić na facebooku. A gdzie przestrzeń ciszy, rozmyślania? Jeśli my wszystko przegadujemy, to my czasem wyrzucamy z siebie to co powinno być w nas, to pozbawiamy się ostatnich możliwości i przestrzeni ciszy. My wtedy nie rozmyślamy, nie dochodzimy do wniosków. A szkoda.

Maryja, już w Betlejem, a potem jak odnalazła Jezusa w świątyni, kilka razy czytamy – Ona zachowywała w sercu swoim… My często nie zachowujemy w sercu swoim. A Jezus chciał, żeby ten człowiek, to co przeżył, zachował w sercu swoim, żeby rozmyślał, kontemplował.

Przyjaciele często mają swoje sekrety, swoje tajemnice. Także i my, każdy z nas, może mieć takie tajemnice w relacjach z Jezusem – nikomu nic nie mów. Często np. myśl o powołaniu kapłańskim, zakonnym… Dzielisz się ze spowiednikiem, kierownikiem duchowym, a on często radzi – nikomu nie mów, niech to w ciszy rozwija się i dojrzewa.

Takich spraw może być więcej, więcej może być takich cudów, takich doświadczeń Bożej miłości, które, przynajmniej w początkowej fazie, powinny być naszym sekretem, tajemnicą między przyjaciółmi – Jezusem i mną.

Dobrego dnia. Niech Pan Bóg Wam dziś błogosławi.

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.