Kto jest pasterzem – a kto rozbójnikiem?…

K

Szczęść Boże! Kochani, wracam do kwestii, którą podjęliście w dyskusji sobotniej. Myślę, że trzeba uporządkować parę spraw. 
       „Ciało na nic się nie przyda” – w tym sensie, że ciało samo w sobie, bez ożywienia przez duszę jest… samym ciałem. Widzimy to w czasie każdego pogrzebu. Owszem, ciała nasze zmartwychwstaną na końcu czasów, ale znajdą się tam, gdzie po śmierci znalazły się dusze, połączą się z duszami. Poza tym, jeszcze za życia widzimy, że ciało może być schorowane, zniszczone, niekompletne (na przykład z powodu amputacji nogi lub ręki), a to nie przeszkadza w osiągnięciu zbawienia całego człowieka. A wręcz może pomóc, kiedy cierpienie fizyczne przyczynia się do uzdrowienia duszy, o czym też rozważaliśmy sobie tu na blogu. 
      Wszystko to jednak nie może prowadzić do wniosku, że ciało nic nie znaczy, że jest bezwartościowe, czy że jest jakimś śmieciem. Wręcz przeciwnie, jest ono swoistą przestrzenią dla duszy, jest narzędziem, poprzez który człowiek może realizować dobro, może funkcjonować na tym świecie. Jest ono świątynią Ducha Świętego. Jako takie, ma być podporządkowane duszy, podporządkowane sprawie zbawienia. I dlatego także po śmierci należy się mu szacunek. 
    Jak przypomniał to zresztą niedawny List Konferencji Episkopatu Polski, przywołując stosowne kanony prawa Kościoła, ciało po śmierci należy z szacunkiem pogrzebać. I nie powinno się go kremować – to nie jest zwyczajny sposób pochówku. Episkopat Polski wydał ten List, aby także o tym przypomnieć. 
       Przy okazji, wydany został formularz pochówku prochów ludzkich po kremacji, ale jest to tekst mało przydatny, bo – jeżeli dobrze zrozumiałem jego przesłanie – jest tam opracowany wariant pochówku prochów po odbyciu całej uroczystości z ciałem w kościele. To ciało dopiero potem miałoby być spalone i w oddzielnym obrzędzie złożone do grobu. Tymczasem niejednokrotnie urna jest przynoszona już do kościoła na Mszę Świętą pogrzebową. My w Celestynowie zwykle staramy się rodzinom, planującym kremację ciał swoich bliskich zmarłych, odradzać to. Z różnym skutkiem. Jeżeli jednak ma się odbyć pogrzeb z urną, stosujemy zwykły obrzęd pogrzebowy.
     Tak zatem, na drodze do zbawienia ciało „na nic się nie przyda” w sensie podporządkowania go duszy. Ciało samo nie jest w stanie się zbawić. Jest ono jednak pomocą, narzędziem, świątynią Ducha Świętego.
     Nie wiem, na ile zrozumieliście, o co mi chodzi… W razie czego, polecam dzisiejsze rozważanie, już na inny temat. Może będzie nieco jaśniejsze…
                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek   

Poniedziałek
4 tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 11,1–18; J 10,1–10
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Apostołowie
i bracia, przebywający w Judei, dowiedzieli się, że również
poganie przyjęli Słowo Boże. Kiedy Piotr przybył do Jerozolimy,
ci, którzy byli pochodzenia żydowskiego, robili mu wymówki,
mówiąc: „Wszedłeś do ludzi nieobrzezanych i jadłeś z nimi?”
Piotr
więc zaczął wyjaśniać im po kolei, mówiąc: „Modliłem się w
mieście Jafie i w zachwyceniu ujrzałem jakiś spuszczający się
przedmiot, podobny do wielkiego płótna czterema końcami
opadającego z nieba, który dotarł aż do mnie. Przyglądając mu
się uważnie, zobaczyłem czworonożne zwierzęta domowe i dzikie,
płazy i gady.
Usłyszałem
też głos, który mówił do mnie: «Zabijaj, Piotrze, i jedz!»
Odpowiedziałem: «O nie, Panie, bo nigdy nie wziąłem do ust
niczego skażonego lub nieczystego». Ale głos z nieba odezwał się
po raz drugi: «Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił».
Powtórzyło się to trzy razy i wszystko zostało wzięte znowu do
nieba.
Zaraz
potem trzech ludzi, wysłanych do mnie z Cezarei, stanęło przed
domem, w którym mieszkaliśmy. A Duch powiedział mi, abym bez
wahania poszedł z nimi. Razem ze mną poszło też tych sześciu
braci. Przybyliśmy do domu owego człowieka. On nam opowiedział,
jak zobaczył anioła, który zjawił się w jego domu i rzekł:
«Poślij do Jafy i sprowadź Szymona, zwanego Piotrem. On cię
pouczy, jak zbawisz siebie i cały swój dom». Kiedy zacząłem
mówić, Duch Święty zstąpił na nich, jak na nas na początku.
Przypomniałem sobie wtedy słowa, które wypowiedział Pan: «Jan
chrzcił wodą, wy zaś ochrzczeni będziecie Duchem Świętym».
Jeżeli
więc Bóg udzielił im tego samego daru, co nam, którzyśmy
uwierzyli w Pana Jezusa Chrystusa, to jakżeż ja mogłem sprzeciwiać
się Bogu?” Gdy to usłyszeli, zamilkli. Wielbili Boga i mówili:
„A więc i poganom udzielił Bóg łaski nawrócenia, aby żyli”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto nie wchodzi do
owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest
złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest
pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego
głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy
wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim,
ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz
będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych”.

przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia
tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus:
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ja jestem bramą owiec.
Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i
rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli
ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i
znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść,
zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i
miały je w obfitości”.
Tak
sobie myślę, że gdyby nie specjalna interwencja Boga, to poganie
musieliby dość długo czekać na włączenie do Kościoła.
Od
razu wyjaśnijmy, że mówiąc „poganie”, mamy na myśli
nie jakichś ludzi przeklętych, jakichś odszczepieńców – jakby
się nam mogło wydawać – ale ludzi nie należących do Narodu
Wybranego, nie będących wyznawcami judaizmu.
I to właśnie oni
naprawdę nie mieli na tej drodze łatwo
jeżeli by tak poczytać Księgę Dziejów Apostolskich lub historię
początków Kościoła.
Bo
– jak słyszymy chociażby dzisiaj – z niedowierzaniem
przyj
mowano wiadomość, że i oni są zaproszeni do
Kościoła.
Kiedy już to dotarło do serc i umysłów Żydów,
to wyszła następna kwestia: czy mogą być chrzczeni od razu,
czy muszą przechodzić przez judaizm
a więc, na
przykład, przez obrzezanie – i dopiero tą drogą dochodzić do
chrześcijaństwa. Wiemy, że tę drugą kwestię rozstrzygnął
Sobór Jerozolimski,
pierwszy Sobór w historii Kościoła,
orzekając na korzyść bezpośredniego wstępowania pogan do
młodej Wspólnoty.
W
tym wszystkim jednak widzimy bardzo wyraźnie, iż to Pan sam
troszczy się o tych ludzi i to On sam doprowadza ich do zbawienia.

Po raz kolejny zatem przekonujemy się, że Kościół jest Jego
Wspólnotą, Jego Owczarnią.
On
sam dzisiaj bardzo mocno stwierdza to w Ewangelii, gdy mówi: Ja
jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są
złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem
bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie
i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby
kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały
życie i miały je w obfitości
.
Nie
wiem, czy można tę prawdę wyrazić jeszcze
jaśniej, jeszcze mocniej i jeszcze bardziej dosadnie:

ci, którzy poważają się czynić cokolwiek w Kościele po swojemu,
wbrew Jezusowi, nie po Jego myśli –
złodziejami i rozbójnikami!

Są szkodnikami! Oni
niszczą Kościół, zabijają go

– zabijają ducha w sercach ludzi, niszcząc zapał do dobra,
uważając
siebie za lepszych, pobożniejszych od innych. W rzeczywistości –
okazują
się rozbójnikami…
Kochani,
chyba nic gorszego nie może się zdarzyć ponad to, iż ktoś mógłby
usłyszeć na Sądzie Bożym taki właśnie werdykt: byłeś
złodziejem i rozbójnikiem!

Tak naprawdę – niszczyłeś
mój Kościół.

A oto
jemu
się wydawało, że jest taki pobożny. A znowu
ona
myślała, że skoro tyle Różańców odmówiła z Radiem Maryja, to
już wszystko załatwione. A
tu – szok!
Bo
się okazało, że tak, jak Żydzi poganom próbowali zamykać, a
przynajmniej wydłużać drogę do Kościoła, tak tutaj swoim
świadectwem złego życia taki ktoś również wydłuża innym drogę
do zbawienia, zniechęca do Kościoła,

zniechęca do uczestniczenia we Mszy Świętej, przystępowania do
Komunii Świętej…
Ja
oczywiście wiem, że z taką argumentacją też nie można
przesadzać, bo ci, którzy nie chodzą do kościoła i za nic mają
sprawy Pana Boga, najczęściej
właśnie tłumaczą się w ten sposób:

„a, bo tamci codziennie przystępują do Komunii, a jak oni
żyją?!…” Tak, to
bardzo łatwy wykręt i samousprawiedliwienie…

Trzeba podejść do tego ze swoistym dystansem.
Niemniej
jednak, warto każdej
i każdemu z nas – również mi, jako księdzu – zastanowić
się nieraz, czy
ja pomagam Jezusowi w

prowadzeniu
ludzi do wiary, do Kościoła, do zbawienia – czy przeszkadzam?…

Oczywiście,
Kościół należy do Jezusa, jest Jego własnością, On sam jest
Pasterzem, przeto z pewnością zadba
On o jego dobro i poradzi sobie z tymi różnymi ludzkimi słabościami
i przeszkodami.

Tylko – po
co musi sobie z tym radzić,

jeżeli w nas, wierzących, może mieć współpracowników
i sprzymierzeńców,

którzy będą dla innych takimi właśnie dobrymi
pasterzami?…
Czy
wówczas droga do Kościoła i do zbawienia dla wielu niewierzących
lub słabo wierzących – nie
okaże się prostsza i krótsza?…

11 komentarzy

  • Czymś normalnym jest, ze do domu wchodzi się przez drzwi, a nie przez komin czy okno, i nikt się temu nie dziwi. Każdy z nas uważa to za coś oczywistego. Tylko ten, kto chodzi w świetle, wchodzi przez bramę i nie zagraża stadu. Rozbójnik – złodziej zawsze czyni podchody. Jak bardzo ważna jest owa brama czyli wejście do owczarni. Nie przez płot czy za pomocą podkopu, ale bez wejście bez wstydu, oficjalne , bez zażenowania staje by zapukać, by odźwierny ją otworzył. Dobrze wiemy, że pasterz nie wchodzi na siłę, nie kopie o drzwi, nie szarogęsi się w swoim obejściu. On czeka aż ktoś mu otworzy. Przez bramę trzeba wejść, by otwarła się perspektywa, by wzrok potrafił objąć jak ramionami to, co zastaniemy po przekroczeniu jej. Nie ma innej drogi do normalnego wejścia do owczarni. Gdy skupiamy uwagę na Bogu natychmast jesteśmy w stanie rozpoznac obcego, a jedyną sensowną reakcją jest ucieczka. Z obcymi się nie rozmawia. Obcy – diabeł, szatan ciągle będzie nas atakował, podchodził, bruździł. Nie umie wejść przez drzwi. Zaczepia gdzie się da i kiedy się da podkopując zaufanie do pasterza. Chrystus jest bramą owiec. Przez Niego mamy dostęp do owczarni Pańskiej. I nie ma innego. Nie dano nam żadnego innego imienia w którym mogliśbyśmy być zbawieni. Rozejrzyjmy się uważnie na owoce, bo po nich rozpoznaje się działającego,a dokładnie tego, kto do działania zachęca. Patrzmy nie tylko na początek ( dobrymi chęciami …) ale i na środek i na koniec podejmowanych przedsięwzięć. Złodziej i rozbójnik myśli tylko o sobie, nie obchodzą go owoce, owczarnia, stado. Byle co i byle jak to jest jedyną jego dewizą.

  • Ciało nasze "Jest ono świątynią Ducha Świętego" i to wszystko wyjaśnia. Dziękuję, za przypomnienie, że liturgia pogrzebowa się nie zmieniła i że ewentualny pochówek prochów jest czynnością odrębną, gdyż przypomniałam sobie, że po ogłoszeniu Listu Konferencji Episkopatu w tej sprawie, były głosy medialne niezbyt przychylne takiemu stanowisku ze względu na " podwójne opłaty".
    Wczoraj Jezus ukazał się nam jako Dobry Pasterz, dziś jako Brama do Królestwa Niebieskiego. Tylko w Nim i z Nim i przez Niego możemy czuć się bezpiecznie. Chcę Cię słuchać, Jezu. Ty tylko mnie prowadź.

    • Tak, jak wyjaśniałem, zasadniczo się nie zmieniła, przy czym inaczej przewidziano to w opisanym przeze mnie formularzu, a inaczej dokonuje się w praktyce. Dlatego właśnie często stosuje się przy pochówku prochów zwykły formularz pogrzebowy. Szczęść Boże! Ks. Jacek

  • Jeśli mogę na inny temat…?

    Moje wątpliwości dotyczą przyjmowania Komunii Św. podczas Mszy Świętej .
    Kiedyś (ja tak to widzę) było oczywiste, że się klęka przyjmując Komunię Św.
    Wszyscy klękali, pomijając ludzi, którzy mieli z tym problem – zdrowotny.

    Teraz jeśli chodzi o niedzielę, to klękają tylko osoby przy ołtarzu (też nie zawsze), a z tyłu, to już sporadycznie. W tygodniu nie klęka nikt, ale mi chodzi konkretnie o niedzielę.

    Zawsze wydawało mi się, że to ma ogromne znaczenie, zresztą uważam tak do tej pory.

    Gdy w ostatnią niedzielę przy ołtarzu uklęknęłam tylko ja, to moje wątpliwości urosły jeszcze bardziej i stąd moje pytanie.

    Pozdrawiam.

    • GoSzia22

      Chciałabym kilka słów na ten temat…
      Jeżeli chodzi o tym, że mało ludzi, albo nikt nie klęka przy Ołtarzu przyjmując Komunię Św., to jest staniem serca każdego człowieka.
      Zawsze klękam przy Ołtarzu. Tylko w ostatnią niedzielę nie uklęknęłam podczas Mszy Świętej, bo powinna byłam spowiadać się i po Mszy Świętej przyjmować Komunię Św.
      GoSziu! Oddaj się wszystki wątpliwości Panu Bogu z Miłością.

      Pozdrawiam serdecznie.

  • Maria Valtorta

    7. IM WIĘCEJ BĘDZIE PRAWDZIWYCH KAPŁANÓW, TYM KRÓTSZY BĘDZIE ANTYCHRYSTA CZAS
    Napisane 14 czerwca 1943.
    Mówi Jezus: Módl się, składaj wiele ofiar i cierpieo za moich kapłanów. Wielka ilośd soli utraciła smak i dusze cierpią z tego powodu, tracąc smak Mnie i mojej Nauki. Mówię ci o tym od jakiegoś czasu, ale ty nie chciałaś tego słuchad. Nie chciałaś też pisad o tym. Zaniechałaś tego. Rozumiem, dlaczego. Jednak inni przed tobą mówili o tym, z mojego natchnienia, i byli świętymi. I to daremne chcied zamknąd oczy i uszy, aby nie widzied i nie słyszed. Prawda woła, nawet milcząc. Woła wydarzeniami, które są mocniejsze od słów.
    Dlaczego już nie odmawiasz modlitwy Magdaleny de Pazzi? [Św. Maria Magdalena de Pazzi, dziewica, zakonnica, mistyczka? – (1566-1607). Mając 18 lat wstąpiła do Karmelu. Wiodła życie umartwione i przeniknięte modlitwą, doświadczała wielu cierpieo. Miała dar stygmatów i prorokowania. Doznała duchowych zaślubin. W wizjach otrzymała m.in. zrozumienie tajemnicy Trójcy Przenajświętszej i Wcielenia Jezusa. Jej pisma ukazują głębokie doświadczenia duchowości chrześcijaoskiej.] Dawniej stale ją odmawiałaś. Dlaczego nie ofiarowujesz części twoich codziennych cierpieo za cały stan duchowny? Modlisz się i cierpisz za mojego Wikariusza. To dobrze. Modlisz się i cierpisz za każdego kapłana i zakonnicę, którzy są ci polecani lub za tych, którym szczególnie winna jesteś wdzięcznośd. To dobrze. Ale to nie wystarcza. Co robisz dla innych? Podjęłaś intencję cierpienia za stan kapłaoski w środy. To nie wystarcza. Musisz we wszystkie dni modlid się za moich kapłanów i ofiarowad za nich częśd twoich cierpieo. Nigdy nie ustawaj w modlitwie za nich, bo oni są najbardziej odpowiedzialni za życie duchowe katolików.
    Jeśli osobie świeckiej wystarczy starad się dziesięciokrotnie, żeby nie wywoływad zgorszenia, to moi kapłani powinni starad się sto i tysiąc razy bardziej. Powinni byd podobni do Nauczyciela w czystości, w miłości, w oderwaniu od spraw tego świata, w pokorze, we wspaniałomyślności. Tymczasem to samo rozluźnienie życia chrześcijaoskiego, co u świeckich, dotknęło moich kapłanów i w ogóle każdej osoby poświęconej szczególnymi ślubami. Ale o tym powiem później.
    Teraz mówię o kapłanach, którzy dostępują zaszczytu uwieczniania na ołtarzu mojej Ofiary, dotykania Mnie i powtarzania mojej Ewangelii. Powinni byd płomieniem. Tymczasem są dymem. Ociężale czynią to, co mają czynid. Nie miłują się wzajemnie i nie kochają was, jako pasterze, którzy powinni byd gotowi oddad dla swoich owiec samych siebie, aż po ofiarę z własnego życia. Podchodzą do mojego ołtarza z sercem napełnionym ziemskimi troskami. Konsekrują Mnie w roztargnieniu i nawet moja Komunia nie rozpala ich ducha miłością, która żywa powinna byd we wszystkich, lecz u moich kapłanów – najżywsza.

  • Kiedy myślę o diakonach, o kapłanach Kościoła w katakumbach i kiedy ich porównam z obecnymi, odczuwam nieskończoną litość nad wami, tłumem, który albo jest pozbawiony pokarmu mego Słowa, albo cierpi jego wielki niedostatek.
    Tamci diakoni, tamci kapłani mieli przeciw sobie całe nieprzychylne społeczeństwo, mieli przeciw sobie ustanowioną władzę. Tamci diakoni, tamci kapłani musieli pełnić swą posługę pośród tysięcy trudności. Jeden nierozważny ruch mógł sprawić, że wpadliby w ręce tyranów i zostaliby skazani na śmierć w mękach. A jednak, jaka była w nich wierność, jaka miłość, jaka czystość, jaki heroizm! Swą krwią i miłością scementowali rodzący się Kościół i każde z ich serc stało się ołtarzem.
    Teraz jaśnieją w niebiańskim Jeruzalem, jako jednakowe wieczne ołtarze, na których Ja, Baranek, odpoczywam, ciesząc się nimi, moimi mężnymi wyznawcami, czystymi, którzy potrafili zmyć brudy pogaństwa, przenikające ich przez całe lata, zanim się nawrócili na Wiarę. Ono opadało na nich swym błotem, także po ich nawróceniu, ale było jak ocean szlamu wobec niewzruszonych skał.
    W mojej Krwi się obmyli i przyszli do Mnie w białych szatach, które zdobiła ich wspaniałomyślna krew i silna miłość. Nie mieli zewnętrznych szat ani materialnych znaków swej kapłańskiej służby. Lecz byli Kapłanami w duszy. Dzisiejsi – mają zewnętrzny strój, ale ich serca już nie są moje.
    Żal Mi was, trzódko pozbawiona pasterzy. Dlatego powstrzymuję jeszcze moje gromy, bo żal Mi was. Wiem, że wiele z tego, czym jesteście, wynika z braku opieki. Zbyt mało jest prawdziwych kapłanów, którzy poświęcają samych siebie, by hojnie udzielać się swym dzieciom!
    Nigdy, tak jak teraz, nie było trzeba prosić Pana żniwa, żeby posłał prawdziwych robotników na Swoje żniwo. Ono upada marnując się, gdyż zbyt mało jest prawdziwych niestrudzonych robotników, na których moje oczy spoczywają z nieskończonymi i wdzięcznymi błogosławieństwami oraz z miłością. Chciałbym móc powiedzieć wszystkim moim Kapłanom: "Pójdźcie, słudzy dobrzy i wierni, wejdźcie do radości waszego Pana!" Módl się bardzo wiele za kapłanów diecezjalnych i za zakonnych.
    W dniu, w którym na świecie nie byłoby już prawdziwych kapłanów, świat stałby się tak potworny, że trudno to opisać. Nadeszłaby chwila "ohydy spustoszenia". Ale nadeszłaby z gwałtownością tak straszliwą, jakby piekło zostało przeniesione na ziemię.
    Módl się i proś, żeby się modlono o to, aby cała sól nie zwietrzała we wszystkich lub przynajmniej w Jednym, w ostatnim Męczenniku, który odprawi ostatnią Mszę, aby do ostatniego dnia mój Kościół walczący przetrwał i aby Ofiara została dopełniona.

    Im więcej będzie na świecie prawdziwych kapłanów, gdy czasy będą się dopełniać, tym krótszy i mniej okrutny będzie czas trwania Antychrysta i ostatnich konwulsji rodzaju ludzkiego. 'Sprawiedliwi’, bowiem, o których mówię, kiedy ogłaszam koniec świata, to prawdziwi kapłani, prawdziwi konsekrowani w klasztorach rozsianych po świecie, to dusze-ofiary, nieznany zastęp męczenników, których znają jedynie moje oczy. Świat zaś ich nie widzi. Oni działają z prawdziwą czystością wiary. Oni, nawet o tym nie wiedząc, są składającymi ofiarę i ofiarami.

    Dasiek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.