Panie, pozwól nam Cię spotkać – tak naprawdę!

P

Szczęść Boże! Kochani, chyba musimy się zacząć ostro modlić za Maturzystów. To przecież już jutro… Ale może nie tyle o zdanie matury – bo maturę się zwykle zdaje – ile o zdanie egzaminu z życiowej dojrzałości. Po łacinie słowo „maturus”, „matura”, oznacza: „dojrzały”, „dojrzała”… 
   I właśnie – o to chodzi. I o to się modlimy dla naszych Maturzystów!
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Św. Apostołów Filipa i Jakuba,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: 1 Kor 15,1–8; J 14,6–14
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Przypominam,
bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, którąście przyjęli i
w której też trwacie. Przez nią również będziecie zbawieni,
jeżeli ją zachowacie tak, jak wam rozkazałem. Chyba żebyście
uwierzyli na próżno.
Przekazałem
wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł za nasze
grzechy, zgodnie z Pismem, że został pogrzebany, że zmartwychwstał
trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a
potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset
braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy
zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim
Apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie
jako poronionemu płodowi.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do Tomasza: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie. Gdybyście
Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i
zobaczyliście”.
Rzekł
do Niego Filip: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”.
Odpowiedział mu Jezus: „Filipie, tak długo jestem z wami, a
jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i
Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że
Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię,
nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam
dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we
Mnie. Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze względu na same
dzieła.
Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał
tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem i większe od tych uczyni,
bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to
uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek
prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię”.
Pierwszy
z dzisiejszych Patronów, Święty Filip
pochodził z Betsaidy
nad Jeziorem Galilejskim. Był uczniem Jana Chrzciciela. Powołany
przez Jezusa, został jednym z dwunastu Jego Uczniów. A fakt
pochodzenia Filipa z miasta Andrzeja i Piotra, wskazuje, że wszyscy
trzej Apostołowie musieli się znać poprzednio,
że znał ich
dobrze także Święty Jan Apostoł, gdyż wspomina o nich w swojej
Ewangelii.
O
powołaniu Filipa na Apostoła upewniają nas także katalogi, czyli
trzy wykazy Apostołów, jakie nam pozostawiły Ewangelie
Mateusza, Marka i Łukasza,
gdzie Filip jest zawsze wymieniany na
piątym miejscu. Filip jest czynnym świadkiem cudownego
nakarmienia rzeszy przez Pana Jezusa.
A musiał się cieszyć
specjalnym zaufaniem swego Mistrza, skoro poganie proszą go, aby im
dopomógł w skontaktowaniu się z Chrystusem.
W
czasie Ostatniej Wieczerzy
– jak to słyszymy nawet w
dzisiejszej Ewangelii Filip prosi Pana Jezusa,
aby pokazał Apostołom swojego niebieskiego Ojca:
Panie,
pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy
. Postawione przez
Filipa pytanie dało Jezusowi okazję wytłumaczenia Apostołom
najintymniejszego związku, jaki w tajemnicy Trójcy Przenajświętszej
istnieje pomiędzy Ojcem i Synem. Tyle informacji o Filipie podaje
Pismo Święte.
Ojcowie
Kościoła w swoich pismach zamieszczają jeszcze inne informacje o
Apostole, jednak przekazy te nie są spójne, ani do końca pewne.
Według nich, Filip miał apostołować również w Scytii – a
więc w okoli
cach Donu i Dniepru. Byłby to więc
pierwszy Apostoł Słowian. Potem miał przenieść się do Frygii, w
Małej Azji i w jej stolicy, Hierapolis, miał ponieść męczeńską
śmierć za panowania Domicjana
– przez ukrzyżowanie, a potem
ukamienowanie.
Z
kolei drugi dzisiejszy Patron, Święty Jakub, zwany
Młodszym lub Mniejszym,
był synem Kleofasa i Marii, rodzonym
bratem Świętego Judy Tadeusza, krewnym Jezusa. W katalogach
Apostołów jest wymieniany na jednym z ostatnich miejsc,
co
oznacza, że przyłączył się do grona Apostołów najpóźniej.
Pochodził z Nazaretu. Jego matka miała na imię Maria, jego ojcem
był Alfeusz, zwany również Kleofasem. Po Zmartwychwstaniu Jezusa
Jakub wyróżniał się wśród Apostołów jako przewodniczący
gminy chrześcijańskiej w Jerozolimie.
Kiedy Święty Piotr
został cudownie uwolniony przez anioła z więzienia, każe o tym
oznajmić Jakubowi.
Na
pierwszym w dziejach Kościoła Soborze, zwanym Soborem
Jerozolimskim, Jakub zaraz po Piotrze za
brał głos
i wpłynął na to, że Święty Paweł mógł spokojnie pełnić
swoją misję wśród pogan, nie narzucając im przepisów Prawa
Mojżeszowego. I chociaż później pomiędzy Jakubem a Pawłem
zaistniały pewne różnice
co do zasad przestrzegania Prawa
Mojżeszowego przez nawracających się Żydów, to jednak
Apostołowie zachowali dla siebie ogromny szacunek, w imię
którego Paweł nie wahał się nazwać Jakuba filarem Kościoła.
Jakub
zostawił list do wiernych Kościoła narodowości żydowskiej.
Napisał go w latach 45–49. Śmierć męczeńską zaś – przez
ukamienowanie – poniósł w roku 62, za panowania cesarza Nerona.

Wśród pism przypisywanych Świętemu Jakubowi, chociaż autorem ich
faktycznie nie był, istnieje tak zwana Ewangelia Jakuba,
zwana także
Protoewangelią Jakuba. Apokryf
pochodzi z wieku II. Zawiera wiele ciekawych szczegółów z życia
Najświętszej Maryi Panny, które zapewne przekazała pierwotna
tradycja chrześcijańska.
I
to właśnie jemu – jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu –
ukazał się Jezus Zmartwychwstały. To ciekawe, że w wypowiedzi
Świętego Pawła zostało to jakoś tak mocno wyakcentowane: oto
Jezus ukazał się Kefasowi – to podkreślenie jest zrozumiałe ze
względu na rolę Piotra i jego pozycję – potem Dwunastu, potem
pięciuset, a potem Jakubowi. Wymienienie tego Apostoła w
taki odrębny sposób musi nasuwać skojarzenie z jego szczególną
rolą w Kościele.
Ale
może nie na tym skoncentrujmy naszą uwagę i refleksję, tylko
spójrzmy niejako na to doświadczenie od drugiej strony, to znaczy:
czym było spotkanie ze Zmartwychwstałym Panem dla samego
Jakuba?
Odpowiedź
nasuwa się sama: to dlatego dzisiaj czcimy Jakuba i za Świętym
Pawłem nazywamy go filarem Kościoła, że on spotkał Jezusa
Zmartwychwstałego.
Ale
uwaga: nie tyle zobaczył Jezusa, spostrzegł Go, zauważył
Jego obecność, co Go spotkał. Jezus ukazał się mu
w sposób dogłębny, serdeczny i najbardziej wewnętrzny,
dlatego Jakub swoim pracowitym życiem, a potem śmiercią o Nim
zaświadczył. Nie da się świadczyć o kimś, kogo się nie zna,
kogo się nie ceni, kogo się nie rozumie… I nie da się
świadczyć o czymś, do czego się nie jest przekonanym…

Bardzo musiał być przekonany do Jezusa Święty Jakub, skoro całe
życie Mu poświęcił.
Podobnie
Święty Filip: jego prośba z Ostatniej Wieczerzy zapewne
została spełniona, on naprawdę musiał
zobaczyć Ojca – oczywiście, w sposób duchowy, nie naoczny –
musiał też doświadczyć spotkania z Jezusem i doznać mocy Ducha
Świętego, skoro w mocy Bożej dokonał tak wielkich rzeczy w
Kościele.
Problem
naszego – dość mdłego nieraz – chrześcijaństwa i
nijakiego świadectwa
właśnie w tym ma swoje źródło, że my
często niestety nie spotykamy Jezusa. My widzimy
krzyżyk, obrazek, my widzimy Eucharystyczne Postacie, my odmawiamy
paciorek, chodzimy do kościółka, na Mszę i na nabożeństwa, my
się spowiadamy – a w tym wszystkim tak naprawdę nie spotykamy
Jezusa.
Jesteśmy
tak zajęci sobą, tak zachwyceni swoją pobożnością, tak
skoncentrowani na wypełnieniu religijnych formalności, że w tym
wszystkim zapominamy o Jezusie.
Ot, paradoks!
Ale
wcale nie taki rzadki. A skutkiem omawianego stanu rzeczy jest
swoiste wypalenie się w gorliwości wielu księży, członków
różnych wspólnot religijnych, ludzi zaangażowanych w jakiejś
formie w życie Kościoła. Także w formie – wspomnianej przed
chwilą – osobistej pobożności. Wypalenie się w gorliwości…
Dlaczego
tak się dzieje? Bo w tym wszystkim, czego się podejmują i co
robią, nie ma spotkania z Jezusem, nie ma doświadczenia Jego
obecności, Jego bliskości.
Cóż
w takiej sytuacji robić? Cóż nam pozostaje?
Z
pewnością – prosić wraz z Filipem: Panie, pokaż nam Ojca.
Pokaż nam blask swojej Chwały! Ukaż się nam jako Zmartwychwstały
Zwycięzca! Przymnóż nam wiary – nam, wierzącym… I daj
nam się z Tobą naprawdę spotkać – tak naprawdę!
nam, poświęcającym się dla Ciebie tak bardzo i angażującym się
w tyle dobrych, Twoich dzieł…
Pozwól
nam ujrzeć Ciebie! Daj nam Ciebie spotkać! Tak naprawdę…

14 komentarzy

  • Racja, takim życiem, w którym wypełniamy wszystkie "zasady chrześcijaństwa" zbliżamy się do postawy faryzeusza.
    A przecież trzeba przejrzeć na oczy. Dostrzec miłość Jezusa.
    Panie Jezu, pomóż Nam poczuć Twoją wielką i bezgraniczną Miłość. Napełnij nasze serca Twoją miłością, która niesie spokój ducha i prawdziwe szczęście.
    Rafał

    • Witam,
      A konkretnie Rafale.Co mamy czynić?
      Jakie "zasady chrześcijaństwa" mamy wypełniać by być bliżej Chrystusa?
      Czy te zasady które wypełniamy w naszym życiu są złe?
      Pytam bo błądzę,nie wiem które zasady są dobre?
      Pozdrawiam
      Robson

    • A mnie się wydaje, że to nie do końca jest tak, że jaśli bedziemy wypełniać te wszystkie "chrześcijańskie zasady to zbliżymy się do postawy faryzeusza" (gdyby tak było to pewnie by nam ich Chrystus nie zostawił)Zbliżymy się – to możliwe, ale tylko wtedy, gdy w naszej codzienności zabraknie poszukiwania autentycznej więzi z Jezusem, gdy na pierwszym miejscu staniemy my z naszą pustą, pokazową pobożnością, naszą osobistą dumą i egoizmem, chęcią bycia zauważonym przez innych i lepszym od innych, gdy skupimy się na zewnętrznych znakach, gestach a zabraknie naszego osobistego przylgnięcia do Jezusa. Jeśli natomiast Jego postawimy w centrum naszego życia, i w Jego świetle (płynącym z Jego nauczania, konkretnych wskazań jakie nam pozostawił) bedziemy weryfikować naszą codzienność: swoje myśli, słowa, uczynki – to chyba raczej ta faryzejska postawa nam nie grozi, a nawet gdyby się nam przydarzyła to natychmiast w tym Bożym świetle dobrze ją zobaczymy i będziemy mogli zmienić ten niewłaściwie obrany kierunek… Ale to oczywiście tylko moje prywatne spojrzenie i wcale nie muszę mieć racji… Pozdrawiam serdecznie. J.B.

    • Hej Robson, J.B. dobrze napisał(a) o tym wszystkim. Faktem jest, że Jezus nam zostawił wskazówki, jak mamy postępować. Przypomnę, że Bóg, przez Mojżesza, też zostawił Izraelitom prawo, nazwane później Prawem Mojżeszowym. Jednak ludzie zaczęli dostosowywać je do własnej rzeczywistości, do własnych potrzeb. To miałem na myśli w pierwszym poście, żeby nie być jak faryzeusz.
      Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że często modlitwa, która powinna być rozmową z Bogiem nie do końca przypomina to. Jak napisał Ks. Jacek: krzyżyk, obrazek, paciorek, kościółek to nie spotkanie z Jezusem.
      Proszę Cie: "Nakłoń swe ucho, wysłuchaj mnie, Panie". Jednak nawet w tej niedoskonałej modlitwie mam nadzieje bo: "Pan jest Bogiem miłosiernym i łaskawym, nieskorym do gniewu, bardzo łagodnym i wiernym."
      Pozdrawiam. Miłego dnia.
      Rafał

    • Zapomniałem dodać Robson. Napisałeś, że błądzisz. Czytając Twoje komentarze można wywnioskować, że jest zupełnie inaczej. Głowa do góry 🙂
      Pozdrawiam
      Rafał

    • Jak zawsze – J.B. odpowiedziała już za mnie. Ja bym tylko dodał jedno – że błądzić to nie to samo, co szukać… A szukać – to nie to samo, co błądzić… Ks. Jacek

    • Postaram się więcej nie odpowiadać za Księdza Jacka czyli obiecuję poprawę i pozdrawiam serdecznie. J.B.

  • Panie Jezu, otwórz oczy mojego serca na Twoją obecność wśród nas i bezgraniczną miłość do mnie.
    Mirka

  • Włączając się do dyskusji, myślę, że Prawo na tamte czasy nie było złe, sam Jezus mówił, że nie przyszedł go znieść ale wypełnić. Maryja i Józef, także wypełniali Prawo np. mimo iż wiedzieli, że ich Syn jest Synem Boga, wypełnili obrzęd obrzezania, Maryja po czasie oczyszczenia zaniosła z Józefem swojego pierworodnego ofiarować Bogu, mimo iż ani Maryja nie potrzebowała oczyszczenia, ani jej Syn specjalnego ofiarowania, bo był Synem Bożym. To ludzie wtedy jak i dzisiaj prawo nad interpretują w niektórych punktach a inne pomijają.

  • Dokładnie tak! A czyż podobnie nie jest nawet na odcinku życia państwowego i społecznego? Teorię mamy zwykle dobrą i prawo w wielu przypadkach niezłe. Gorzej z przestrzeganiem. Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.