Od kogo się uczyć miłości?…

O
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym mój Proboszcz, Ksiądz Mirosław Wasiak, przeżywa 31. rocznicę święceń kapłańskich. Z kolei, mój pierwszy Proboszcz, Ksiądz Jan Grochowski, przeżywa 37. rocznicę święceń. A Ksiądz Leszek Mućka, mój Przyjaciel, przeżywa 4. rocznicę święceń. Niech im Pan błogosławi, niech pozwoli zobaczyć to wielkie dobro, jakiego sam dokonuje przez Ich posługę, a to, co w Ich pracy trudne i przeciwne – niech spłonie w ogniu Bożej miłości.
     Kochani, o to wielkie dobro módlmy się dziś dla Dostojnych Jubilatów i dla wszystkich Kapłanów, którzy dzisiaj i w tych dniach przeżywają rocznice swoich święceń.
   Niech częścią tych życzeń będzie też dzisiejsze rozważanie.
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Czwartek
9 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Tb 6,10–11a; 7,1.9–17;8,4–10; Mk 12,28b–34
CZYTANIE
Z KSIĘGI TOBIASZA:
Młody
Tobiasz i anioł przybyli do Rages. Rzekł Tobiasz do niego: „Gdzie
chcesz, abyśmy spoczęli?” Anioł mu odpowiedział: „Jest tutaj
człowiek imieniem Raguel, z twojego pokolenia i twojego rodu; ma on
córkę imieniem Sara”. I weszli do Raguela, a ten przyjął ich z
radością.
A
gdy porozmawiali, polecił Raguel zabić barana i przygotować ucztę;
gdy ich usadził przy posiłku, Tobiasz rzekł: „Nie będę tutaj
dzisiaj jadł ani pił, dopóki wprzód nie przyjmiesz mojej prośby
i nie przyrzekniesz mi dać córki twej, Sary”. Usłyszawszy te
słowa Raguel doznał lęku, wiedząc, co się stało siedmiu mężom,
którzy się do niej zbliżyli, i zaczął się bać, aby podobne
nieszczęście i jemu się nie przytrafiło. Gdy pozostawał w tej
niepewności i nie dawał żadnej odpowiedzi na prośbę, rzekł do
niego anioł: „Nie bój się dać jej jemu, albowiem temu, który
się boi Boga, powinna ona przypaść jako żona; oto dlaczego żaden
inny nie mógł jej posiadać”.
Wtedy
Raguel rzekł: „Nie wątpię, że Bóg przyjął moje modlitwy i
łzy. I wierzę też, że dlatego przyprowadził was do mnie; żeby
moja córka mogła poślubić krewnego zgodnie z prawem Mojżesza.
Nie miej przeto wątpliwości, że dam ją tobie”.
A
wziąwszy prawą rękę swej córki, włożył ją w prawą rękę
Tobiasza, mówiąc: „Niechaj Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg
Jakuba będzie z wami, niechaj was połączy i niechaj rozleje na was
swoje pełne błogosławieństwo!” A wziąwszy kartę, dokonali
zapisu małżeństwa. Po czym wzięli udział w biesiadzie,
błogosławiąc Boga.
Tobiasz
upomniał młodą niewiastę, mówiąc do niej: „Saro, powstań i
módlmy się do Boga dzisiaj, jutro i pojutrze; w ciągu tych trzech
nocy będziemy złączeni z Bogiem, a po upływie trzeciej nocy
będziemy żyli w naszym małżeństwie. Jesteśmy bowiem dziećmi
świętych i nie możemy się tak złączać, jak narody, które nie
znają Boga”. Powstawszy więc oboje, modlili się bezustannie
razem, aby im Bóg użyczył zdrowia.
I
rzekł Tobiasz: „Panie, Boże ojców naszych, niechaj Cię
uwielbiają niebiosa i ziemia, morze i źródła, rzeki i wszystkie
stworzenia Twoje, jakie one zawierają. Tyś uczynił Adama z mułu i
ziemi i dałeś mu za towarzyszkę Ewę. Teraz tedy, Panie, Ty wiesz,
że biorę siostrę swoją za małżonkę nie dla namiętności, lecz
przez wzgląd na miłość do potomstwa, aby uwielbiało imię Twoje
po wszystkie wieki”.
Sara
również mówiła: „Zmiłuj się nad nami, Panie, zmiłuj się
nad nami, abyśmy oboje razem mogli się doczekać starości przy
dobrym zdrowiu”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Jeden
z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go: „Które
jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” Jezus odpowiedział:
„Pierwsze jest: «Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest
jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem,
całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą».
Drugie jest to: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie
samego». Nie ma innego przykazania większego od tych”.
Rzekł
Mu uczony w Piśmie: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś
powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go
całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego
jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i
ofiary”. Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do
niego: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”. I nikt już nie
odważył się więcej Go pytać.
Przepiękną
opowieść usłyszeliśmy dzisiaj w pierwszym czytaniu. Jest ona
kontynuacją tego, co słyszymy już właściwie od kilku dni, a
szczególnie wczoraj, kiedy to Sara została bardzo poniżona
przez służącą, wypominającą jej śmierć siedmiu mężów.

Już wczoraj dane nam było usłyszeć, że przyczyną owych śmierci
było działanie szatana, a i dzisiaj otrzymujemy pewne wyjaśnienie
w słowach Anioła, mówiącego do Raguela: Nie
bój się dać jej jemu, albowiem temu, który się boi Boga, powinna
ona przypaść jako żona; oto dlaczego żaden inny nie mógł jej
posiadać.
Zrozumiał
te słowa Raguel, zrozumiał też Tobiasz, dlatego zaprosił swoją
żonę Sarę do wspólnej modlitwy: Saro,
powstań i módlmy się do Boga dzisiaj, jutro i pojutrze; w ciągu
tych trzech nocy będziemy złączeni z Bogiem, a po upływie
trzeciej nocy będziemy żyli w naszym małżeństwie. Jesteśmy
bowiem dziećmi świętych i nie możemy się tak złączać, jak
narody, które nie znają Boga.

I
rzeczywiście, zanieśli do Tronu Bożego przepiękne błaganie,
dotyczące ich przyszłego małżeńskiego życia.
Można
powiedzieć, że dali nam wszystkim przykład
realizacji najważniejszego przykazania,

jakiego dziś uczy nas Jezus w Ewangelii – przykazania
miłości Boga i bliźniego.
Tobiasz
i Sara pokazują
nam to na przykładzie swojej miłości małżeńskiej, ale my dobrze
wiemy, że tu nie
chodzi wyłącznie o miłość pomiędzy małżonkami,

ale o każde odniesienie człowieka do człowieka i człowieka do
Boga. Wszystkie te relacje mają się nawzajem
przenikać
i
uzupełniać…
Dlatego
nie
może być takiej miłości do Boga, która by wykluczała miłość
do drugiego człowieka.

To byłby jakiś wielki fałsz, udawana pobożność, jakieś
straszne kłamstwo. I podobnie nie
może być miłości do człowieka takiej, która wyłączałaby
Boga,

bo to również nie miałoby nic wspólnego z prawdziwą miłością:
byłoby to zniewoleniem,
uzależnienie
m
się od drugiego za cenę utraty Boga i Jego łaski.

Jeżeli zaś mówilibyśmy
o miłości samego siebie z wyłączeniem Boga, albo pogardą Boga,
wówczas otrzymamy
najprostszą
definicję grzechu!

Grzech jest bowiem tak właśnie definiowany: miłość
samego siebie posunięta aż do pogardy Boga!

Kochani,
jakoś tak bardzo mocno brzmią nam
słowa
przestrogi Anioła z dzisiejszego pierwszego czytania, iż owych
siedmiu mężów dlatego umarło z ręki i mocy szatana, że
zlekceważyli Boga.

I także
mocno i przekonująco brzmią słowa Tobiasza, że wspólne
małżeńskie życie z Sarą winni oni zacząć od modlitwy,

od szczerego zwrócenia się do Boga, aby już
od początku wszystko właściwie ustawić, nadać temu wspólnemu
życiu właściwy kierunek – i najpełniejszą wartość!

Sama
wręcz nasuwa się tu
refleksja, że gdyby tak wszystkie małżeństwa ustawiały sprawy od
samego początku, to nie
mielibyśmy tylu dramatów małżeńskich i rodzinnych, ile mamy
chociażby w naszej Parafii.

Gdyby wzajemna miłość małżonków miała za fundament miłość
do Boga i gdyby te miłości wzajemnie się uzupełniały, z całą
pewnością nie byłoby awantur, domowego piekła, rozwodów…
I
gdyby miłość rodziców do dzieci była budowana na fundamencie
miłości do Boga,
to
respektowałaby Boże zasady, a to z kolei zakładałoby jakieś
konkretne wymagania, postawione dziecku – właśnie w imię miłości
a
nie ślepe wpatrzenie w swoje pociechy i głupie tłumaczenie na siłę
wszystkich ich wybryków!

I
tak moglibyśmy jeszcze długo analizować wszelkie ludzkie relacje i
wszelkie wzajemne odniesienia –
włączając tu chociażby dzisiaj, w
pierwszy czwartek miesiąca, kwestię miłości pasterskiej kapłana
do swoich wiernych i wiernych wobec swego pasterza

– oraz
wiele, wiele innych. I jeżeli teraz zastanawiamy się, co zrobić,
aby
wszystkie one
były
zdrowe i mądre,
i
aby miłość była rzeczywiście miłością,

a nie zauroczeniem czy ślepym, bezkrytycznym zapatrzeniem w
drugiego, albo w samego siebie, to zawsze należy odwoł
się do słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, trakt
ując
je jako wzorzec, jako swoistą matrycę

– aby
porównać: na
ile moja miłość pasuje do tego, co mówi Jezus,

czyli do przykazania miłości Boga i bliźniego, a na ile jest
realizacją
jakiegoś
mojego prywatnego przykazania

i miłości rozumianej tylko po swojemu.
Jeżeli
widzimy, że dobrze pasuje, to
możemy być spokojni,

bo nasze relacje z Bogiem i z drugim człowiekiem zawsze dobrze i
mądrze się ułożą. Ale jeżeli nie pasuje, to warto
raz jeszcze wszystko od postaw przemyśleć – i coś postanowić.
A
Tobiasz i Sara podpowiadają nam, że najlepiej, jeśli dokona się
to na modlitwie…

13 komentarzy

  • Piękna wskazówka jest zawarta w dzisiejszej liturgii słowa. To modlitwa, mówiąc językiem budowlanym, powinna być "zaprawą" łączącą życie i relacje między ludźmi. Szczególnie w małżeństwie wspólna modlitwa łagodzi napięcia i buduje miłość.
    Kiedyś ktoś mi powiedział, że mam daleko do przystanku, bo muszę 10-15 minut przejść pieszo. Ja odpowiedziałem tak, że to nie jest problem ale w pewnym sensie dar, bo przez te 10-15 minut drogi mogę odmówić poranną modlitwę.
    Z każdej sytuacji można wyciągnąć pozytywne wnioski.
    Ps. Z wyżej wymienionych Dostojnych Jubilatów znam dwóch osobiście. Powiem krótko – to wspaniali Księża, podobnie jak autorzy bloga. Życzę im dalszego zapału w pracy kapłańskiej. Matko Boża miej ich w swojej Opiece.
    Pozdrawiam
    Rafał

    • Dołaczam się do życzeń i modlitwy za Jubilatów!
      Jeszcze dziś i mój Proboszcz, Ksiądz Andrzej Duklewski, przeżywa 26. rocznicę święceń Kapłańskich!
      Niech Pan Bóg błogosławi i strzeże Księży!
      Pozdrawiam serdecznie!
      Szczęść Boże!

    • Teraz już wiem,że jeśli nie ma Boga w małżeństwie to nie ma w nim miłości.I wiem także że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu…
      Masz racje Rafale we wszystkim trzeba widzieć dobro i pozytywy. Nawiązując do tego co napisałeś mogę podać podobny przykład. Jadąc do pracy przejeżdżam przez skrzyżowanie ze światłami w pobliżu którego znajduje się Krzyż z Panem Jezusem. Odkąd Pan odmienił moje życie przestałam się frustrować z powodu czerwonego światła, które za każdym razem mnie zatrzymywało(zwłaszcza kiedy byłam spóźniona). Dziękuje za nie bo mam okazję zatrzymać się, uczynić znak Krzyża i powiedzieć choćby akt strzelisty.
      Błogosławieństwa Bożego dla Jubilatów.
      z modlitwą RenataB

    • "Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu." – prawda :), dokładnie tak to okreslił sw. Augustyn
      "….we wszystkim trzeba widzieć dobro i pozytywy" – tutaj Renato ciężko mi się jest zgodzić, bo o ile przy niedogodnosciach życiowych, różnych nieszczęsciach, przykrych zdarzeniach czy trudnym położeniu można – a nawet trzeba – w pozytywny sposób i z nadzieją do nich podejsć, traktować jako dopust Boży i np. ofiarować cierpienie, to uważam, że nie we WSZYSTKIM należy widzieć dobro, bo nie wszędzie ono jest :). W ten sposób można wpasć w pułapkę relatywizmu, a nawet usprawiedliwiania zła. Inną sprawą jest to, że Bóg potrafi z każdego zła wyprowadzić dobro, ale zło to zło, a dobro to dobro i trzeba je wyraźnie widzieć i rozróżniać.
      Gorąco pozdrawiam
      Robert

    • OK Robercie masz rację(rozpędziłam się trochę) nie wszędzie jest dobro, na pewno nie ma go tam gdzie jest wojna i krzywda ludzka… Ale w wielu sytuacjach to dobro jest, tylko nie od razu je widzimy, czasem trzeba go poszukać.
      Co znaczy szukać dobra? Dla mnie to przede wszystkim szukać i odkrywać w swoim życiu Pana Boga,Jezusa Chrystusa i Jego Boskie dary, odkrywać w sobie podobieństwo do Niego, realizować się dzięki Chrystusowi."Szukajcie dobra, a nie zła, abyście żyli, a Pan Bóg będzie z wami" słowa proroka Amosa(Am 5,14)
      Jasne,że nie usprawiedliwiam zła, słowa proroka mówią, że każdy ma w sobie wewnętrzny głos Boga,który pomaga nam w odróżnianiu dobra od zła i kroczeniu drogą która da nam życie wieczne.
      Trzeba też szukać dobra w drugim człowieku(nawet jeśli na pierwszy rzut nie widać:)
      Serdecznie pozdrawiam
      RenataB

  • Polecam homilię ks Jerzego Gardy wygłoszoną podczas Mszy Św sprawowanej w oktawie Bożego Ciała w kościele Narodzenia NMP w Chełmie, a wydrukowaną w Naszym Dzienniku pt
    Stanowcze nie instrumentalnemu traktowaniu Eucharystii(można ją znaleźć na stronie ND) Ja jestem pod wrażeniem odwagi tego misjonarza i prawdy jaka bije z tej homilii.
    RenataB

    • ja też jestem pod wrażeniem tych słów…"Bez katolickich niezależnych mediów nie obronimy Kościoła i Ojczyzny, nie obronimy też dzieci, młodzieży, nie obronimy siebie, nie obronimy też Chrystusa Eucharystycznego, którego dziś przyszliśmy adorować."

      Jezus umarł i zmartychwstał bez obecności kamer i mikrofonów, ostatnia wieczerza też obyła się bez fleszy.
      Ewangelia głosiło kilkanascie osób…ich siła słowa była w wierze dzięki Duchowi Świętemu.
      Wielu misjonarzy zachwyca się żywą wiarą nowo nawróconych, dzieje się to daleko od Polski, od katolickich mediów.

      tak..trzeba dużej odwagi i jednak pewnego rodzaju braku szacunku dla osób wierzących..(mnie osobiście to dotknęło), zeby stwierdzić, że źródłem wiary, źródłem wartości mnie jako człowieka jest odbiór w moim domu telewizji Trwam i radia Maryja

      Ania

    • "zeby stwierdzić, że źródłem wiary, źródłem wartości mnie jako człowieka jest odbiór w moim domu telewizji Trwam i radia Maryja" Nie czytałem, nie słyszałem, ale stwierdzenie jest dosć niefortunne, czy mogłasbys Anno przytoczyć kontekst tego zdania?
      R.

    • Na szczęscie media katolickie funkcjonują dosć dynamicznie, przynajmniej jesli chodzi o wydawnictwa i radio. Cóż, kanały ewangelizacyjne powinno się dobierać na miarę tego, co umożliwia poziom cywilizacyjny społeczeństw :). Kosciół radził sobie z tym dosć dobrze :). W czasach Chrystusa takim głównym kanałem było podróżowanie. Robił to Jezus, robili to Jego uczniowie i Kosciół robi to dzisiaj :), bezposredni kontakt jest najważniejszy, ale pozostałe instrumenty są nader istotne: wówczas – listy, pisma, zapiski, dzieła, a teraz dodatkowo: artykuły, audycje, programy TV i …. np. blogi w Internecie :).
      Gorąco pozdrawiam
      Robert

    • napisałam jak odbieram słowa kapłana, że .."bez katolickich niezależnych mediów (czytaj telewizja Trwam i radio Maryja) (…) nie obronimy Koscioła,siebie, nie obronimy też Chrystusa Eucharystycznego (…)".

    • Dziękuję Rafałowi i Renacie za piękne świadectwa dostrzegania dobra w codziennych sytuacjach, czasami także trudnych. Odnosząc się natomiast do dyskusji, która potem wynikła, mogę tylko stwierdzić, że czym innym jest wyprowadzić dobro z sytuacji trudnej, a nawet złej, a czym innym jest akceptacja zła. To nie ma nic wspólnego ze sobą.
      Co do telewizji TRWAM i Radia Maryja, to jest – jak sądzę – oczywistą rzeczą, że one nie mogą być źródłem wiary, mogą natomiast pomóc w jej odkrywaniu, pogłębianiu… Natomiast z na pewno ani telewizja, ani radio nie są do zbawienia koniecznie potrzebne. Ks. Jacek

  • "że czym innym jest wyprowadzić dobro z sytuacji trudnej, a nawet złej, a czym innym jest akceptacja zła. To nie ma nic wspólnego ze sobą." – oczywiscie, własnie dlatego zdanie Renaty "….we wszystkim trzeba widzieć dobro i pozytywy" wydało mi się intrygujące :).

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.