Z jakim zaproszeniem wychodzi do nas Jezus?…

Z
Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam serdecznie u progu nowego dnia. Bardzo dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze rozważanie, a Wam, moi Drodzy, za komentarze. Mam nadzieję, że Marek, jak tylko będzie miał wolniejszą chwilę, odniesie się do zasygnalizowanych w nich wątpliwości.
     A ja raz jeszcze zapraszam do pisania komentarzy, ale też – do modlitwy w intencjach, zapisanych w Wielkiej Księdze. 
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Wincentego à Paulo,
do
czytań: Ag 1,15b–2,9; Łk 9,18–22
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA AGGEUSZA:
W
drugim roku rządów króla Dariusza, dnia dwudziestego pierwszego,
siódmego miesiąca, Pan skierował te słowa do proroka Aggeusza:
„Powiedzże to Zorobabelowi, synowi Szealtiela, namiestnikowi Judei
i arcykapłanowi Jozuemu, synowi Josadaka, a także Reszcie ludu:
«Czy jest między wami ktoś, co widział ten dom w jego dawnej
chwale? A jak się ona wam teraz przedstawia? Czyż nie wydaje się
wam, jakby go w ogóle nie było? Teraz jednak nabierz ducha,
Zorobabelu, mówi Pan, nabierz ducha, arcykapłanie Jozue, synu
Josadaka, nabierz też ducha cały ludu ziemi, mówi Pan. Do pracy!
Bo Ja jestem z wami, mówi Pan Zastępów. Według przymierza, które
zawarłem z wami, gdyście wyszli z Egiptu, duch mój stale przebywa
pośród was. Nie lękajcie się!»”
Bo
tak mówi Pan Zastępów: „Jeszcze raz, a jest to jedna chwila, a
Ja poruszę niebiosa i ziemię, morze i ląd. Poruszę wszystkie
narody, tak że zbiorą się kosztowności wszystkich narodów, i
napełnię chwałą ten dom. Do mnie należy srebro i do mnie złoto.
Przyszła chwała tego domu będzie większa od dawnej; na tym to
miejscu udzielę pokoju, mówi Pan Zastępów”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
raz Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił
się do nich z zapytaniem: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Oni
odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni
mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał”.
Zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”
Piotr
odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”. Wtedy surowo im przykazał
i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: „Syn
Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez
starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a
trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Patron
dnia dzisiejszego, Wincenty,
urodził się w Akwitanii w roku 1581.

Po studiach przyjął święcenia kapłańskie. I
wtedy także odkrył, że Bóg pozwala mu
dotknąć się w ubogich
i że w nich potwierdza swoją
obecność.
Odtąd zaczął gorliwie służyć właśnie ubogim i
pokrzywdzonym. Złożył nawet Bogu ślub poświęcenia się
ubogim.
Głosił im Chrystusa i prawdę odnalezioną w Ewangelii.
Zgromadził wokół siebie kilku kapłanów, którzy – tak jak on –
w sposób bardzo prosty i dostępny głosili ubogim Słowo Boże. W
ten sposób w 1625 roku powstało Zgromadzenie Księży
Misjonarzy, czyli lazarystów.
Ponadto,
w sposób szczególny dbał Wincenty o przygotowanie młodych
mężczyzn do kapłaństwa:
organizował specjalne rekolekcje
przed święceniami, powoływał do życia seminaria duchowne.
Założył również stowarzyszenie Pań Miłosierdzia, które
w sposób systematyczny i instytucjonalny zajęły się biednymi,
porzuconymi dziećmi, żebrakami, kalekami. Z kolei, spotkanie ze
Świętą Ludwiką zaowocowało powstaniem – w roku 1633 –
Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia, zwanych szarytkami.
Do
końca życia Wincenty
niósł pomoc rzeszom głodujących, dotkniętym nieszczęściami i
zniszczeniami wojennymi.

Przez wiele lat był członkiem Rady Królewskiej, której podlegały
wszystkie sprawy Kościoła. Zajmując tak wysokie stanowisko,
pozostał
jednak cichy i skromny. Zmarł w 1660 roku,
w
wieku siedemdziesięciu dziewięciu lat.
Kiedy
z uwagą słuchamy dzisiejszych czytań mszalnych, to zauważamy, że
Bóg
sam dopomina się
o
odbudowę
swojej świątyni,

co więcej – sam daje natchnienie do pracy, a nawet obiecuje
pomoc materialną!

Bo przecież rzeczywiście – do Niego należy srebro i złoto, do
Niego należy to wszystko, czym ludzie się wzbogacają i co uważają
za dobra tego świata. To wszystko do Niego należy, dlatego to On
sam, Bóg, może tym dysponować wedle własnego uznania.
Może
zatem przeznaczyć to na rzecz odbudowy świątyni.
I
tak ma się właśnie stać: nie
zabraknie środków

na odbudowę i na upiększenie Bożego przybytku, natomiast potrzebne
jest coś, bez czego cała inwestycja na pewno się nie
uda:
potrzebna
jest zgoda człowieka na współpracę!

Potrzebne jest zaangażowanie
człowieka.
Jego pozytywna
odpowiedź
na Boże zaproszenie.
To
dokładnie tak, jak w wydarzeniu, opisanym w dzisiejszej Ewangelii:
Jezus wychodzi na spotkanie człowieka. Ale człowiek musi
się opowiedzieć albo za Jezusem, albo przeciw Niemu,

a poza tym – musi w ogóle określić się, kim
dla niego jest Jezus i kim On sam jest dla Jezusa? I za kogo w ogóle
uważa on Jezusa?

A
więc znowu – zauważmy to! – potrzebny jest ów
krok ze strony człowieka. Bóg robi krok do
człowieka,

Bóg wyciąga do człowieka rękę, ale jeżeli człowiek nie uczyni
tego samego, jeżeli nie odpowie pozytywnie, to sama
inicjatywa Boga nie wystarczy.
Nasz
dzisiejszy Patron odkrył, że Bóg
wychodzi do niego w ubogich i cierpiących.
Wincenty
wyszedł na to spotkanie ze swoim Bogiem, pomagając
ludziom
biednym,
poświęcając im bez reszty całe swoje życie, a do tego jeszcze
angażując tak wiele osób do tego zbożnego dzieła. Możemy
zatem powiedzieć, że Wincenty odkrył
to Boże przyjście, zauważył je i wyszedł na spotkanie Pana.

A czy nam zawsze się to udaje?
W
dzisiejszej Ewangelii słyszymy zapowiedź męki, cierpienia Jezusa
za zbawienie świata. Z uważnej lektury Ewangelii – nie tylko tej
dzisiejszej – dowiadujemy się, że Apostołom i uczniom Jezusa
wcale
nie było łatwo przyjąć do wiadomości taką nowinę.

Owo wyjście do nich Jezusa cierpiącego, Jezusa umęczonego często
okazało się za trudne do
przyjęcia!
Takiego Jezusa nie byli w stanie zaakceptować…
Jezus,
który ucisza
burzę na jeziorze

– to tak! Jezus, który rozmnaża
chleb i rybę, karmiąc nimi tysiące

– owszem! Jezus, który uzdrawia
całe rzesze chorych, a nawet wskrzesza umarłych

– jak najbardziej! Ale Jezus, który cierpi,
umiera, jest sponiewierany, pokrwawiony, odrzucony

– nie, nigdy! Takiego Jezusa oni nie zaakceptują…
Jezus,
który jest ubogim
w ubogich, Jezus przymierający głodem i dotknięty chorobami
w
tylu ludziach głodnych i chorych na całym świecie – to też
Jezus? Ten sam, który chwilę wcześniej uzdrawiał i złe duchy
wyrzucał, i prawa przyrody zmieniał – to
ten sam?
Święty
Wincenty odkrył, że
tak, że to ten sam.

Dlatego służył Mu w chorych i cierpiących właśnie.
A
w jaki sposób Pan przychodzi do nas? Jak nam się objawia? W
jakich sytuacjach, w jakich życiowych kontekstach wyciąga do nas
rękę,

zapraszając do współpracy? A może to będzie także zaproszenie
do opieki nad kimś chorym?… A może zaproszenie do podjęcia
jakiegoś innego, ważnego zadania?…
Z
jaką propozycją wychodzi do nas Jezus?

I – co jest ogromnie ważne – jaka jest na tę propozycję nasza
odpowiedź?…

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.