Drobiazgi… drobiazgi… ważne drobiazgi…

D
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, odnosząc się raz jeszcze do sytuacji z piątku, o którą niektórzy z Was mnie pytali, zaznaczam, że naprawdę nie wiem, jak to się stało, że to rozważanie się nie pojawiło. Opracowałem całość dokładnie, opatrzyłem tytułem, wszystko robiłem tak, jak robiłem przez trzy lata. Kiedy Marek w sobotę rano je umieszczał, to nie było tytułu i połowy mojego wstępu. Aczkolwiek po umieszczeniu (w sobotę rano) okazało się, że data publikacji to piątek, godzina 8.58, czyli ta godzina, o której w piątek ja ten post zamieszczałem. 
    Nie chcę tu tworzyć jakichś fatalistycznych wizji, ale już zauważyłem, że ilekroć zrobię albo napiszę coś przeciw szatanowi, to zawsze spotykają mnie jakieś drobne przeciwności. Właśnie takie, jak ta ostatnia. Zwykle wychodzę z tego obronną ręką, ale na chwilę psuje mi to humor i radość życia. A w tym piątkowym rozważaniu jest na końcu zdanie, które niekoniecznie musi się Złemu podobać. Kilka lat temu, po wygłaszaniu w Trąbkach przez całą niedzielę kazania o szatanie, miałem włamanie do swojego mieszkania w Lublinie. Nic się w sumie nie stało, ale zamieszania trochę było. I nerwów. 
   Wiem, że nie tylko mi się takie rzeczy zdarzają, bo i Wy, Kochani, nieraz sygnalizowaliście różne problemy w podobnych sytuacjach. Ale to Jezus jest Zwycięzcą. Szatan jest przegrany! Niech ten dzisiejszy dzień będzie takim właśnie dniem zwyciężania Jezusa w naszym życiu! 
   Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

32
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: 2 Mch 7,1–2.9–14; 2 Tes 2,16–3,5; Łk 20,27–38
CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI MACHABEJSKIEJ:
Zdarzyło
się, że siedmiu braci razem z matką zostało schwytanych. Bito ich
biczami i rzemieniami, gdyż król chciał ich zmusić, aby
skosztowali wieprzowiny zakazanej przez Prawo.
Jeden
z nich, przemawiając w imieniu wszystkich, tak powiedział: „O co
pragniesz zapytać i czego dowiedzieć się od nas? Jesteśmy bowiem
gotowi raczej zginąć aniżeli przekroczyć ojczyste prawo”.
Drugi
zaś brat w chwili, gdy oddawał ostatnie tchnienie, powiedział: „Ty
zbrodniarzu, odbierasz nam to obecne życie. Król świata jednak
nas, którzy umieramy za Jego prawo, wskrzesi i ożywi do życia
wiecznego”.
Po
nim był męczony trzeci. Na żądanie natychmiast wysunął język,
a ręce wyciągnął bez obawy i mężnie powiedział: „Z nieba je
otrzymałem, ale dla Jego praw nimi gardzę, a spodziewam się, że
od Niego ponownie je otrzymam”. Nawet sam król i całe jego
otoczenie zdumiewało się odwagą młodzieńca, jak za nic miał
cierpienia.
Gdy
ten już zakończył życie, takim samym katuszom poddano czwartego.
Konając, tak powiedział: „Lepiej jest nam, którzy giniemy z
ludzkich rąk, a którzy w Bogu pokładamy nadzieję, że znowu przez
Niego będziemy wskrzeszeni. Dla ciebie bowiem nie ma wskrzeszenia do
życia”.
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:
Bracia:
Sam Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował
i przez łaskę udzielił nam niekończącego się pocieszenia i
dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi we
wszelkim czynie i dobrej mowie.
Poza
tym, bracia, módlcie się za nas, aby Słowo
Pańskie rozszerzało się i rozsławiało, podobnie jak to jest
pośród was, abyśmy byli wybawieni od ludzi przewrotnych i złych,
albowiem nie wszyscy mają wiarę. Wierny jest Pan, który umocni was
i ustrzeże od złego. Co do was, ufamy w Panu, że to, co
nakazujemy, czynicie i będziecie czynić. Niechaj Pan skieruje serca
wasze ku miłości Bożej i cierpliwości Chrystusowej.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Podeszło
do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma
zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: „Nauczycielu,
Mojżesz tak nam przepisał: «Jeśli umrze czyjś brat, który miał
żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech
wzbudzi potomstwo swemu bratu». Otóż było siedmiu braci. Pierwszy
wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem
trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu
umarła ta kobieta.
Przy
zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy
siedmiu bowiem mieli ją za żonę”.
Jezus
im odpowiedział: „Dzieci tego świata żenią się i za mąż
wychodzą. Lecz ci, którzy uznani są za godnych udziału w świecie
przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani
za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi
aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami
zmartwychwstania.
A
że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest
mowa o krzaku, gdy Pana nazywa «Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i
Bogiem Jakuba». Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych;
wszyscy bowiem dla Niego żyją”.
Wydarzenie,
o którym mówi dzisiejsze pierwsze czytanie, chyba od razu
kieruje naszą uwagę ku sprawom duchowym i głębszym.
Nikt z
nas bowiem, słuchających opisu męczeństwa braci machabejskich,
nie ma wątpliwości, że nie oddawali oni swego życia za kawałek
wieprzowiny,
której nie chcieli spożyć.
Nie
do końca usłyszeliśmy dzisiaj opis tego wydarzenia, bowiem
czytając w Drugiej Księdze Machabejskiej dalszy jego ciąg
dowiedzielibyśmy się, że wszystkich siedmiu braci w ten sposób
oddało życie,
a matka, która musiała się całej scenie
przyglądać, nie dość, że nie rozpaczała i nie lamentowała –
co byłoby w tej sytuacji zupełnie zrozumiałe – to jeszcze
zachęcała synów do męstwa i niezłomności. Dlaczego? Co o tym
zadecydowało, co było motywem przewodnim?
Zdajemy
sobie sprawę z tego, że wspomniany
kawałek mięsa był tylko pretekstem, a cała rzecz dotyczyła
przestrzegania Prawa, ustanowionego przez Boga. To z woli
Bożej mięso wieprzowe uchodziło za nieczyste i członkom Narodu
Wybranego nie wolno było go spożywać. Zatem bracia machabejscy,
nie chcąc wykonać królewskiego polecenia, opowiedzieli się po
stronie Boga.
Dali świadectwo swojego przywiązania do Boga.
Może nas to dziwić – przecież to taka banalna sprawa. Czy
Bogu może zależeć na drobiazgach?
Myśląc
kategoriami dzisiejszymi, rzeczywiście – powiedzielibyśmy – nie
ma żadnego problemu. W zasadniczych sprawach na pewno trzeba
opowiadać się po stronie Boga,
ale w takich nieistotnych, to
nie ma sobie czym głowy zawracać. A jednak Bóg oczekuje od nas,
abyśmy nie patrzyli na całą sprawę przez prymat dzisiejszego
sposobu myślenia, ale przez pryzmat Ewangelii.
I
jeżeli tak spojrzymy na całą sprawę, to przekonamy się, że
nawet drobiazgi mogą być bardzo ważne. I są bardzo ważne.
Bracia machabejscy, sprzeciwiając się królowi w tak drobnej
sprawie, zdali egzamin ze swego przywiązania do Boga. Dla nich ów
drobiazg miał wielkie znaczenie.
Dla króla zresztą też, bo
inaczej – czyż karałby śmiercią tak drobne nieposłuszeństwo?
A
zatem, jest jakiś sposób widzenia spraw, który każe – wśród
drobiazgów i rzeczy mało na pozór istotnych – dostrzegać
bardzo ważne wartości, bardzo ważne sprawy.
Jest taki sposób
widzenia spraw, który zbliża człowieka do Boga, bo każe patrzeć
bardziej po Bożemu, niż po ludzku. Takiego właśnie „szerszego”
myślenia
od swoich rozmówców zażądał dzisiaj Jezus, kiedy
podjęli wspólnie temat zmartwychwstania.
Ponieważ
jest to tajemnica Boża, zatem trudno przez ludzkie porównania i
ludzki sposób pojmowania rzeczy próbować ją zgłębiać.

Jezus to bardzo jasno sugeruje swoim rozmówcom, wręcz domagając
się od nich wyjścia poza ciasne ramy ludzkiego rozumowania. Inaczej
– nie ma w ogóle sensu podejmowanie pewnych spraw i tematów.
Trzeba Bożego patrzenia na świat i na ludzkie sprawy. Trzeba
głębszego pojmowania nawet tych najbardziej zwykłych sytuacji
naszej „szarej” codzienności.
Okazuje
się bowiem, że wszystkie one, widziane z perspektywy Bożej,
nabierają zupełnie innego sensu i znaczenia.
I my z pewnością
dostrzegamy, jak bardzo duże znaczenie może mieć na przykład
jedno słowo, wypowiedziane „ot – tak sobie”! Okazuje się, że
jednym słowem możemy potwierdzić swoją wiarę i jednym
słowem możemy ją – jeśli nawet nie przekreślić – to jednak
dać świadectwo wszystkim wokół, że jest ona bardzo słaba.

Podobnie
rzecz się ma z przestrzeganiem piątkowej wstrzemięźliwości od
pokarmów mięsnych. Jakie bowiem znaczenie ma to, czy ja w piątek
zjem kawałek mięsa, czy nie zjem.
Z ludzkiego punktu widzenia –
rzeczywiście taki nakaz może się wydawać niepotrzebny. Ale
inaczej sprawa wygląda z Bożej perspektywy, bo z tej perspektywy
widać, czy ja pracuję nad sobą, czy potrafię sobie czegoś
odmówić,
czy ze względu na Boga potrafię postawić sobie
jakieś wymagania…
Powszechnie
uważa się, że jeżeli człowieka nie stać na postawę pokutną,
jeżeli nie stać go na to, aby sobie czegoś odmówić, to
równocześnie jest mu bardzo trudno poradzić sobie z życiowymi
problemami,
taki człowiek jest słabszy psychicznie, mniej
odporny w obliczu trudności, które niesie życie; taki człowiek
łatwiej się załamuje, zniechęca się… Dlatego mają sens, z
Bożej perspektywy, ale i z tej ludzkiej, takie właśnie drobiazgi.
Tak
samo rzecz się ma z tak przecież powszechnym zjawiskiem naszego
spóźniania się na Mszę Świętą, albo przegadania całej Mszy
na dworze, albo słuchania w jej trakcie muzyki przez słuchawki.
Z
ludzkiej perspektywy – nic się nie stało, no przecież byłem w
kościele (albo przynajmniej w pobliżu)! Ale z Bożej perspektywy
widać to inaczej: taki ktoś nie traktuje Mszy Świętej jako
spotkania z Bogiem, tylko jako formalność, a formalność się
zalicza, a nie przeżywa.
Podobnie,
cóż się stanie, jeżeli pójdę w niedzielę do sklepu i kupię
coś na obiad. Drobiazg? Pewnie! Ale jak ważny i jak dużo
mówi o moim chrześcijaństwie. Bo pokazuje, że ciągle jeszcze
myślę tylko ludzkimi kategoriami.
Nasza miłość do Boga,
Kochani, sprawdza się w drobiazgach. To nie chodzi o to, abyśmy
byli skrupulancko dokładni
i przewrażliwieni na punkcie swojej
postawy, abyśmy w przestrzeganiu Prawa Bożego kierowali się suchą
literą.
Czasami
są okoliczności, które zwalniają z postu, są okoliczności,
które zwalniają z udziału we Mszy Świętej,
są okoliczności,
które uzasadnią spóźnienie na Mszę Świętą. Tu nie chodzi o
to, aby za wszelką cenę i pomimo wszystko sztywno przestrzegać
litery Prawa, ale aby wniknąć w ducha tego Prawa, aby w
konkretnym przepisie Prawa dostrzec samego Boga.
Bracia
machabejscy odczytali tę sytuację, w której się znaleźli, jako
sytuację bardzo ważną, kluczową, ale stało się tak
dlatego, że generalnie starali się patrzeć na całe swoje życie z
Bożej perspektywy. I jeżeli my będziemy potrafili tak patrzeć
na swoje życie,
to czymś naturalnym będzie, że w każdym
momencie będziemy się starali być blisko Boga, w każdym momencie
będziemy się zastanawiali, jak postąpić, aby sprawić Bogu
radość.
I
zobaczymy, że wcale to nie jest trudne; zobaczymy, że to się
niemalże samo będzie układało, bo jeżeli ktoś jest wewnętrznie
nastawiony na Boga, jak antena na odbiór takiego czy innego
programu, to czegokolwiek by się nie podjął, cokolwiek by nie
powiedział, czegokolwiek by nie zrobił, zawsze będzie to czynił
po myśli Bożej.
Dla
takiego człowieka czymś naturalnym jest, że do kościoła tak
się trzeba wybierać, żeby zdążyć,
nie mówiąc już o tym,
że nie ma niedzieli bez Mszy Świętej. Czymś naturalnym jest też
i to, że w niedzielę się nie kupuje i nie wykonuje prac
niekoniecznych;
czymś naturalnym jest, że nigdy się nie
kłamie, nie obmawia; dla takiego człowieka czymś naturalnym jest,
że nie pije się do upadłego, ale z mądrym umiarem. Dla
takiego człowieka czymś naturalnym jest, że się z zakładu pracy
niczego nie wynosi, że się nie jeździ „na gapę”, że się nie
ściąga na klasówkach, że się nie spisuje od kogoś pracy
domowej, bo to wszystko nieuczciwość, oszustwo…
Kochani,
to są wszystko drobiazgi, ale jakże bardzo ważne i jak
bardzo dużo mówiące o naszym nastawieniu na Boga, lub przeciw
Niemu. Z tych drobiazgów będziemy sądzeni!
Bo
może się zdarzyć, że ktoś przez całe życie nie dokona
żadnego wielkiego czynu,
o którym by mówiła historia. Tak
chyba jest najczęściej. Ale owe drobne, codzienne sprawy, będą
jego zasługą w oczach Bożych. To właśnie codzienna wierność w
rzeczach drobnych – po ludzku rzecz biorąc: mało ważnych
– właśnie ta wierność przekona niejako Boga, że nasze serce
było i jest nastawione ku Niemu.
Niech
więc spełni się wobec nas – w całej rozciągłości! – owo
piękne życzenie, które dzisiaj Święty Paweł skierował do
Tesaloniczan: Sam Pan nasz, Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz,
który nas umiłował i przez łaską udzielił nam niekończącego
się pocieszenia i dobrej nadziei,
niech pocieszy serca
wasze i niech utwierdzi we wszelkim czynie i dobrej mow
ie.
[…] Niechaj Pan skieruje serca wasze ku
miłości Bożej i cierpliwości Chrystusowej
.
Tak,
Kochani, niech Pan sam sprawi to w naszych sercach, abyśmy Go
pragnęli w każdym czasie, abyśmy nasze serca nastawili na
„odbieranie fal”, płynących prosto od Niego,
aby Jego
światło oświecało każdy nasz krok i każdą sekundę naszego
życia, byśmy w tym świetle dostrzegali właśnie te drobiazgi, o
których tu dzisiaj rozważamy, a z których składa się nasza
chrześcijańska codzienność.
Drobiazgi,
drobiazgi… Takie małe, niepozorne, codzienne, zwyczajne…
Ale
jakże ważne… Jak bardzo ważne… 

11 komentarzy

  • Miło usłyszeć pozdrowienia od księdza celebrującego Mszę święta do biorącego w niej udział męskiego chóru Cantate Deo. W imieniu kolegów pozwalam sobie odwzajemnić te słowa – bądź pozdrowiony księże Jacku !

  • Tak, jak bardzo potrzebna jest nam cierpliwość w każdej sytuacji dnia.
    Bóg będzie uczestniczył w każdej chwili naszego dnia, jeśli Mu na to pozwolimy. On pierwszy wie o wszystkim co się wydarzy w naszym życiu.
    Módlmy się o łaskę cierpliwości Chrystusowej, byśmy trudne sytuacje dnia umieli przyjąć tak, jakby przyjął je Jezus.
    Wierność w drobiazgach, to żyć tak by Jezus mógł się często i z radością do nas uśmiechać
    Maria.

    • Zgadzam się. Ważnym jest w każdej chwili dnia prawidłowie, dokładnie słuchać wolę Pana. Trzeba przejmować tę wolę Pana swym sercem całkowicie, ufać Bogu, działać według woli Pana momentalnie. Wszystko czynić z cierpliwością, z Miłością… Odpowiedzieć Panu w każdej chwili naszego dnia

      -Kocham Cię, Panie!
      -Kocham Cię, Panie!
      -Kocham Cię, Panie!

      Jezu, cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według Serca Twego.

      Idziemy śladami Jezusa w ramiona Ojca.

      Bóg jest z nami w każdej chwili naszego życia

      Z modlitwą
      Z Bogiem!

      Józefa

  • Moi Drodzy! Poniżej zamieszczam link do komentarza nt. piątkowego pokazu mody, jaki miał miejsce w warszawskim kościele (sic!) pw. św. Augustyna. Bardzo proszę o uważne zapoznanie się z tekstem oraz uwagami diakona Pawłowicza. Niech każda/y z Nas odmówi chociaż modlitwę wynagradzającą Panu za doznaną zniewagę!
    Szczęść Boże!

    Artur.

    http://przedsoborowy.blogspot.com/2013/11/koscio-modny-zastepuje-koscio-wojujacy.html
    http://www.fronda.pl/blogi/poznacie-prawde-a-prawda-was-wyzwoli-j-832/wezcie-to-stad-a-nie-robcie-z-domu-mego-ojca-targowiska,36210.html

  • Cóż, sprawa haniebna, podobnie jak zorganizowanie koncertu scjentologa w katedrze (sprawa sprzed kilku lat), ale w Bogu nadzieja, że z każdego dołka nas wyciągnie :), zatem powtórzę za kard. Giacomo Biffim ze wstępu do książki Vittorio Messoriego "Czarne Karty Koscioła":
    "Właśnie na tym polega jego cud i wspaniałość: Boski Mistrz, używając mizernego i niedoskonałego materiału, jaki oferuje Mu ludzkość, w każdej epoce potrafi stworzyd arcydzieła błyszczące absolutną prawdą i nadludzkim pięknem; prawdą i pięknem, które są także nasze, każdego z nas, w stopniu zależnym od naszego rzeczywistego uczestnictwa w Ciele Chrystusa.
    W takim podejściu do sprawy ukazuje się wielkość bystrego teologa – niezależnie od jego naukowej specjalizacji i obszaru kulturowego – który nie tyle gorszy się z powodu biskupów, będących według jego opinii osłami, ile cieszy się i wzrusza, ponieważ – proszę wybaczyd – są też osły biskupami."

  • A dziś są sklepy nieczynne i jakoś z głodu nikt z tego powodu nie umarł. Sądzę, że powinno się znacznie ograniczyć handel w niedzielę. 1 dyżurny sklep zamiast czynnych ośmiu – dziesięciu czynnych (mniej więcej tyle sklepów jest na moim osiedlu) z powodzeniem wystarczyłby.
    Sama staram się nie robić zakupów w niedzielę. Bywałam w aptece, jak miałam ciężko chorą babcię. Niestety, wtedy musiałam przejść się do centrum handlowego (tam była dyżurna apteka), bo domowa pójścia byłaby raczej nieludzka.
    Sissi

  • No właśnie – ks. Jacku, rozum odebrało… tylko komu? Bo jeśli "najwyższym", to zaczynam mieć poważne obawy, czy "ataki na Kościół" nie są inspirowane również przez tych, którzy życie za niego powinni dać…
    Z Panem Bogiem (któż przeciw nam!)
    Kaśka

  • Nawet gdyby to chodziło o tych "najwyższych", to nie zapominajmy, że Kościołem kieruje Duch Święty… A On nie pozwoli, żeby "bezrozumni" przekroczyli jakieś rozsądne granice… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.