To nic, że się spieramy…

T
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, piękny i ważny temat podejmuje dziś Boże Słowo: jedność w różnorodności. Jakże dobrze by się stało, gdybyśmy wszyscy dzisiejsze pouczenie wzięli do serca i tylko nim się kierowali. Iluż trudnych napięć i niepotrzebnych sporów można by wówczas uniknąć…
    Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

3
Niedziela zwykła, A,
do
czytań: Iz 8,23b–9,3; 1 Kor 1, 10–13.17; Mt 4,12–23
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
W
dawniejszych czasach upokorzył Pan krainę Zabulona i krainę
Neftalego, za to w przyszłości chwałą okryje drogę do morza
wiodącą przez Jordan, krainę pogańską.
Naród
kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad
mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś
radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak
się radują we żniwa, jak się weselą przy podziale łupu.
Bo
złamałeś jego ciężkie jarzmo i drążek na jego ramieniu, pręt
jego ciemięzcy jak w dniu porażki Madianitów.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Upominam
was, bracia, w imię naszego Pana Jezusa Chrystusa, abyście byli
zgodni i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego
ducha i jednej myśli.
Doniesiono
mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się
między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: „Ja
jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa”.
Czyż
Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany?
Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?
Nie
posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię,
i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy
Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do
Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum
nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się
spełnić słowo proroka Izajasza:
Ziemia
Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan!
Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i
mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło”.
Odtąd
począł Jezus nauczać i mówić: „Nawracajcie się, albowiem
bliskie jest królestwo niebieskie”.
Gdy
Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci,
Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego Andrzeja, jak zarzucali sieć
w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: „Pójdźcie za
Mną, a uczynię was rybakami ludzi”. Oni natychmiast zostawili
sieci i poszli za Nim.
A
gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba,
syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem
naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast
zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.
I
obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych
synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie
choroby i wszelkie słabości wśród ludu.
Dość
szczególnie brzmią słowa Pawłowego pouczenia, zawarte w drugim
dzisiejszym czytaniu: Upominam was, bracia, w imię naszego
Pana Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni i by nie było wśród
was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli.
Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi
[…], że
zdarzają się między wami spory.
Jest
to bardzo czytelne pouczenie i chyba nie domaga się szczegółowego
komentarza
, można jednak zwrócić uwagę na jeden, bardzo
istotny moment, a mianowicie na ten, iż Paweł zwraca się do
młodego Kościoła Korynckiego. To są lata tak
zwanego pierwotnego Kościoła, który kojarzy się nam – i
słusznie! – ze wzajemną miłością i całkowitym oddaniem się
Bogu i współwyznawcom; który to Kościół kojarzy się nam –
i słusznie! – z niebywałym entuzjazmem, z zachwytem nową
religią, tak bardzo niezwykłą i oryginalną, jaką przyniósł
Mistrz z Nazaretu.
Czytając
Dzieje Apostolskie, dowiadujemy się o takich gestach, jak sprzedaż
całego majątku i złożenie pieniędzy u stóp Apostołów, o
bezinteresownej pomocy,
świadczonej sobie nawzajem przez
wierzących. I oto dzisiaj Paweł, pisząc do takiego właśnie
Kościoła, zwraca uwagę na spory, jakie się tam zdarzają.
A nawet nie tylko zwraca uwagę, ale konkretnie wskazuje sposób
rozwiązania problemu.
Już
sam fakt, że nie dało się tych sporów rozwiązać wewnątrz Gminy
korynckiej, że nie udało się im – mówiąc potocznie – „od
ręki” zaradzić, ale trzeba się było odwołać do autorytetu
Pawł
a, co też uczyniła niejaka Chloe, nie znana bliżej
chrześcijanka – już sam fakt tego odwołania dobitnie świadczy o
tym, że te spory musiały być dość poważne i ostre.
Kolejne zdania nieco wyjaśniają istotę owych sporów, chociaż to
akurat zupełnie nie jest ważne.
Ważne
jest, że nie zawsze i nie we wszystkim zgadzali się pierwsi
chrześcijanie.
A to z kolei jakby burzyło nasz obraz tego
młodego Kościoła – obraz, o którym przed chwilą wspomniałem,
do którego jesteśmy przyzwyczajeni.
Ale,
z drugiej strony, czy mamy prawo aż tak bardzo oburzać się na
pierwszych wyznawców Chrystusa, że się spierali
, że się nie
zgadzali, a może nawet poważnie się kłócili? Czy mamy prawo
powiedzieć w ten sposób, że my – owszem – dzisiaj możemy się
ze sobą spierać, nie zgadzać się, bo dzisiaj takie czasy, bo
dzisiaj tacy ludzie, ale wtedy to zupełnie nie wypadało tak się
różnić?
Czy mamy prawo w ten sposób dzisiaj sądzić? A może
musimy uznać, że i wtedy, i dzisiaj do Kościoła należeli i
należą
różni ludzie; ludzie, którzy inaczej widzą te
same sprawy; ludzie, którzy z różnych stron patrzą na te same
problemy.
Paweł
na pewno miał tego świadomość i dzisiaj, jeżeli – jak słyszymy
– interweniuje i upomina członków Gminy korynckiej, to chyba nie
dlatego, że się między sobą nie dogadali,
ale dlatego, że
dostrzegł, iż te spory jakby zaszły za daleko, a w rzeczy
samej: nie dotyczą spraw szczególnie ważnych. Dlatego Paweł
decyduje się zabrać głos, aby nie pozwolić na wielkie kłótnie
o jakieś niewielkie sprawy.
Wszyscy bowiem wierzą w tego samego
Chrystusa, ale sprzeczają się między sobą, kto przez kogo został
doprowadzony do wiary i kto komu zawdzięcza przynależność do
Kościoła.
Paweł
reaguje, bo nie chce, aby z tak nieistotnych spraw mogły wyniknąć
jakieś większe komplikacje.
Ale z pewnością ani on sam, ani
my dzisiaj nie mamy wątpliwości, że ludzie nie są identyczni i
budowanie jakiejkolwiek jedności pomiędzy nimi nie może się
dokonywać na zasadzie identyczności,
to znaczy – na zasadzie
dopasowania wszystkich do jednego wzoru. Ktoś nawet kiedyś
stwierdził, iż mało docenianym Bożym darem jest to, że
jesteśmy różni, że każdy z nas jest inny
.
Nam
może byłoby łatwiej i wygodniej, gdyby członkowie naszych rodzin
byli tacy sami, gdyby udało ich się zadowolić jakimś jednym
stwierdzeniem, takim samym dla wszystkich,
bo wszyscy na to samo
się zgadzają i z tym samym się nie zgadzają. Naturalnie, taka
jedność, taka jednomyślność, zdarza się całkiem nierzadko, ale
zazwyczaj nie dotyczy wszystkich spraw, bo nawet jeśli się zgadzamy
pod wieloma względami, to jednak w niektórych innych kwestiach i
tak mamy zdania odmienne
i często okazuje się, że nawet
upodobania kulinarne są całkowicie odmienne: podczas kiedy jeden
lubi jeść to czy tamto, drugi nie może na to patrzeć. Już nie
ruszam w tej chwili kwestii politycznych, bo tutaj różnice zdań
doprowadziły do niejednej kłótni w rodzinach i to nawet w
czasie spotkań przy okazji Świąt.
I
teraz może się zrodzić wątpliwość: skoro tak często zdarzają
się między nami kłótnie, a jeśli nie kłótnie – to
przynajmniej różne nieporozumienia; skoro tak często nie potrafimy
się w wielu kwestiach dogadać, to czy to od razu nie świadczy o
naszej słabej wierze
, o naszej ogólnej duchowej
słabości?
Myślę,
że nie możemy stawiać sprawy zbyt ostro. Dzisiaj w Ewangelii
słyszymy opis powołania pierwszych uczniów przez Jezusa. Jak
zauważyliśmy, jedynym kryterium tego wyboru była chęć i gotowość
pójścia za Jezusem. Jezus nie pytał, jaki który z nich jest,
czy nie będzie miał z nimi potem problemów, czy będą posłuszni,
czy nie będzie musiał ich upominać, czy nie sprawią mu jakiejś
przykrej niespodzianki?
Jezus
wiedział, że sprawią mu niejedną niespodziankę, że
nieraz będzie ich musiał upomnieć, że będzie ich musiał nawet
strofować i zapewne wiedział już wówczas, że spod Krzyża prawie
wszyscy uciekną, a Jego najbliższy uczeń trzy razy się go zaprze.
Wiedział też Jezus, że i między sobą nieraz nie będą się
oni dogadywać,
o czym wyraźnie kilka razy wspomina Ewangelia.
Ale powołał takich właśnie uczniów, takich właśnie zupełnie
różniących się między sobą ludzi,
o charakterach tak
przeciwstawnych, jak przysłowiowy ogień i woda.
I
to właśnie tych ludzi uczynił fundamentem Kościoła, to właśnie
ci ludzie, tak różni i inni, zanieśli Dobrą Nowinę o zbawieniu,
jedną i jedyną Prawdę
– do wszystkich ludów i narodów. Bo
wszyscy oni, chociaż tak zupełnie różni, służyli temu samemu
Chrystusowi i Jego jedynej i tej samej Prawdzie – nie kilku
innym prawdom, nie różnym prawdom,
jakie akurat spodobało się
głosić jednemu czy drugiemu. Chociaż każdy z nich w inny sposób,
ale służyli temu samemu Chrystusowi, głosząc tę
samą Nowinę o tym samym zbawieniu.
Do
tego także zachęca wierzących w Koryncie Święty Paweł: służą
oni jednemu Chrystusowi i nie ma znaczenia, w jaki sposób który
uwierzył,
w jaki sposób który włączył się do Wspólnoty
Kościoła. Ważne jest dzisiaj to, że w tej Wspólnocie jest
i ważne jest, aby całym swoim sercem zwrócił się ku Chrystusowi.

Dla
nas, słuchających dzisiaj Bożego Słowa, ten fakt ma duże
znaczenie. Jak już wspomniałem, jesteśmy bardzo różni i w
najlepszych nawet, w najbardziej zgranych rodzinach, dochodzi do
spięć, nieporozumień i kłótni. Ale nie zawsze nieporozumienie w
rodzinie, nie zawsze wymiana zdań musi oznaczać zło i grzech.
Nawet dobrze byłoby, żeby nie oznaczała grzechu.
Wymiana
poglądów, wzajemne upominanie się, wzajemna dyskusja, nawet jeżeli
jest ostra, nie musi oznaczać zła. Wcale nie musi się wiązać z
obraźliwymi słowami, wcale nie musi oznaczać awantury, wcale nie
musi oznaczać przekleństw. My musimy wszyscy ciągle uczyć się
różnić między sobą.
Różnić się na sposób ewangeliczny,
na sposób, jakiego uczy swoich podopiecznych Święty Paweł. My
musimy się ciągle uczyć niezgadzania się ze sobą w taki
sposób, aby to nie powodowało kłótni i awantur.
Przecież
każdy z nas ma prawo do swojego zdania, każdy z nas ma prawo lubić
to czy tamto, czego nie lubią inni. Każdy z nas ma prawo różne
sytuacje oceniać wedle własnego uznania. I wcale nie mamy
obowiązku podporządkowywać się innym –
tym, których zwykło
się uważać za ważniejszych i godniejszych – w sposobie
naszego myślenia. Ważne jest, abyśmy się zgadzali z Chrystusem.
Ważne
jest, abyśmy świadczyli o jedynej Prawdzie i abyśmy głosili
jedyną Prawdę – prawdę o zbawieniu.
W jaki to natomiast
sposób będziemy czynili – pozostaje sprawą nieco drugorzędną.
Ważne jest, abyśmy w sprawach zasadniczych potrafili
uzgodnić swoje stanowisko ze stanowiskiem Chrystusa, głoszonym w Kościele i przez Kościół. Natomiast w
sprawach szczegółowych, w sprawach pojedynczych i drugorzędnych,
możemy mieć pomiędzy sobą zupełnie odmienne poglądy i to wcale
nie musi oznaczać konfliktu.
Gorzej
jest, jeżeli sprzeczamy się z Chrystusem i zaprzeczamy temu, co
On nam mówi,
czego On nas uczy. Wtedy – niestety – jest duże
prawdopodobieństwo, że pobłądzimy, bo zabraknie nam blasku, który
oświeci nasze drogi. O tym blasku, jaki przynosi ze sobą
przychodzący Zbawiciel, mówi nam pierwsze czytanie: Naród
kroczący w ciemnościach ujrzał Światłość wielką, nad
mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło.
Te
same słowa słyszeliśmy w czasie Pasterki. Światłość wielka, o
której pisze Izajasz, to ta Światłość, którą przynosi ze sobą
Jezus Chrystus, obiecany Zbawiciel. Tej Światłości jest tak
dużo, że z powodzeniem oświetla ona różne drogi, jakimi ludzie
zdążają do zbawienia
. A tych dróg jest dokładnie tyle, ilu
jest ludzi, podążających do Jezusa. Jeżeli tylko człowiek
zacznie zmierzać w tym kierunku, to jest już na właściwej drodze.

Dzisiaj
dziękujmy Chrystusowi za to, że buduje pomiędzy nami prawdziwą
jedność w różnorodności, że powołuje każdego z
nas do zbawienia, tak jak dzisiaj powołał Apostołów, wiedząc,
że jesteśmy tak bardzo indywidualni i różni.
Dziękujmy za
to, że właśnie taką jedność On sam chce między nami budować –
jedność, która nie jest identycznością, bo taka jedność
byłaby bardzo smutna i nudna,
ale jedność, która łączy
zupełnie przeciwne nieraz charaktery.
Taka
jedność jest bogactwem
, bo sprawia, że każdy coś
nowego i wartościowego wnosi, każdy ubogaca Wspólnotę darem
siebie samego. Dziękujmy za tę różnorodność, nie przerażajmy
się tym, że się nie zawsze zgadzamy, że jest między nami
dyskusja, wymiana zdań, nawet spory i kłótnie. Ważne jest, aby
to nam pomagało zbliżać się do Chrystusa i aby te nasze drogi,
pomimo, że różne, ale zmierzały w jednym kierunku – w kierunku
zbawienia! 

3 komentarze

  • Właśnie o to chodzi. -…"zbliżać się do Chrystusa"… żeby to pomagało, a nie rozłączało ludzi. Trzeba pomagać sobie nawzajem "zbliżać się do Chrystusa" i pamiętać o wieczność. A przede wszystkim kochać Boga, pragnąć zbliżenia do Chrystusa, pragnąć łączności z Bogiem stałe, codziennie, w każdej chwili życia, inaczej w jakim celu żyjemy, po co chodzimy, myślimy, coś robimy na tym świecie? Gdy mówimy sercem "Kocham Cię, Panie ! " – wtedy zmierzajmy "w jednym kierunku – w kierunku zbawienia."

    z modlitwą
    Józefa

    • Masz " świętą" rację, jakby powiedziała moja śp. Mama. Kocham Cię Panie, bądź uwielbiony, Jezu, Duchu Święty , prowadź i wiele innych. To są moje akty strzeliste. Z Panem Bogiem.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.