„Pomysł” Boga…

&
Szczęść Boże! Moi Drodzy, wczorajsza krótka wypowiedź anonimowego Czytelnika (szkoda, że nie ma odwagi się podpisać…) przekonuje mnie, że problem z trzeźwym myśleniem Polaków jest naprawdę duży. Bo cóż innego można powiedzieć, jeżeli na temat ewidentnych faktów mówi się, że to „bredzenie”… 
       Proszę mi wierzyć, że łatwiej jest mi pisać o sprawach „ciepłych” czy jakichś moralnych ogólnikach, stając się w ten sposób dla wszystkich „fajnym i sympatycznym księżulkiem”. Jednak zadaniem księdza – szczególnie w naszej obecnej sytuacji – jest dawanie świadectwa prawdzie i pisanie także o sprawach trudnych, niewygodnych, bolących… I ja o nich będę pisał, bez względu na to, czy to się komuś spodoba, czy nie! 
       Nie robię tego w sposób wulgarny, nikogo przy tym nie poniżam i nie obrażam. Natomiast zło będę nazywał złem, kłamstwo – kłamstwem, a podłość – podłością. Bo na tym właśnie polega kapłańska misja. 
           I jeszcze jedno: nigdzie w swoim rozważaniu nie napisałem, że jestem za PiS-em. Owszem, w aktualnej konfiguracji tę akurat partię będę popierał, bo nie ma innego wyjścia. Jednak ja osobiście – jeżeli ktoś bardzo chce to wiedzieć – zdecydowanie popieram Marka Jurka, który w kwestiach moralnych jest o wiele bardziej jednoznaczny, niż PiS. Z tego właśnie powodu zrezygnował nawet ze stanowiska Marszałka Sejmu i do dziś pozostaje wierny swoim poglądom, które – co też ważne – wyraża w sposób spokojny, taktowny, kulturalny. I dlatego w poprzednich wyborach prezydenckich w pierwszej turze popierałem – i nie tylko ja, ale i wielu moich Kolegów Księży – właśnie Marka Jurka. Bardzo żałuję, że nie kandyduje w tych wyborach. 
         To jest mój osobisty pogląd na sprawę, a w moim rozważaniu nie chodziło mi o popieranie jednej partii, a krytykowanie innej, natomiast wyraźnie odniosłem się do konkretnych postaw ludzkich. Zapewniam, że gdyby na przykład PiS stosował podobne standardy, co obecna władza, pisałbym dokładnie to samo! Można mi wierzyć lub nie wierzyć. Ale ja tak właśnie pojmuję swoją kapłańską misję. I jeżeli miałbym – lub z jakichś powodów musiał – to nastawienie zmienić, to natychmiast zamykam tego bloga i przestaję mówić kazania!
          Dziękuję za Wasze, Kochani, wypowiedzi i bardzo proszę o następne!
                                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
5 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rdz 1,1–19; Mk 6,53–56
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Na
początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem
i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a
Duch Boży unosił się nad wodami.
Wtedy
Bóg rzekł: „Niechaj się stanie światłość”. I stała się
światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił
ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność
nazwał nocą. I tak upłynął wieczór i poranek, dzień pierwszy.
A
potem Bóg rzekł: „Niechaj powstanie sklepienie w środku wód i
niechaj ono oddzieli jedne wody od drugich”. Uczyniwszy to
sklepienie, Bóg oddzielił wody pod sklepieniem od wód ponad
sklepieniem; a gdy tak się stało, Bóg nazwał to sklepienie
niebem. I tak upłynął wieczór, a po nim poranek, dzień drugi.
A
potem Bóg rzekł: „Niechaj zbiorą się wody spod nieba w jedno
miejsce i niech się ukaże powierzchnia sucha”. A gdy tak się
stało, Bóg nazwał tę suchą powierzchnię ziemią, a zbiorowisko
wód nazwał morzem.
Bóg
widząc, że były dobre, rzekł: „Niechaj ziemia wyda rośliny
zielone: trawy dające nasiona, drzewa owocowe rodzące na ziemi
według swego gatunku owoce, w których są nasiona”. I stało się
tak. Ziemia wydała rośliny zielone: trawę dającą nasienie według
swego gatunku i drzewa rodzące owoce, w których było nasienie
według ich gatunków. A Bóg widział, że były dobre. I tak
upłynął wieczór i poranek, dzień trzeci.
A
potem Bóg rzekł: „Niechaj powstaną ciała niebieskie, świecące
na sklepieniu nieba, aby oddzielały dzień od nocy, aby wyznaczały
pory roku, dni i lata, aby były ciałami jaśniejącymi na
sklepieniu nieba i aby świeciły nad ziemią”. I stało się tak.
Bóg uczynił dwa duże ciała jaśniejące: większe, aby rządziło
dniem, i mniejsze, aby rządziło nocą, oraz gwiazdy. I umieścił
je Bóg na sklepieniu nieba, aby świeciły nad ziemią; aby rządziły
dniem i nocą i oddzielały światłość od ciemności. A widział
Bóg, że były dobre. I tak upłynął wieczór i poranek, dzień
czwarty.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi
Genezaret i przybili do brzegu.
Skoro
wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej
okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie, jak
słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do
osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć
frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy
się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
Dzisiejsze
pierwsze czytanie to pierwsze w ogóle słowa, jakie znajdują się
na kartach Pisma Świętego. Dowiadujemy się z nich, co było na
początku…
A nawet – o ile tak można określić – co
było przed początkiem. Skoro już w drugim zdaniu czytamy,
że ziemia
[…]
była
bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru
wód,

to
znaczy, że zanim owa ziemia powstała, nie
było nic.
Po
prostu nic. Jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić – takie
„nic”?…

Jednak
na szczęście był
wówczas Bóg,

który był zawsze, bo przecież On nigdy nie miał początku i nie
będzie miał końca. Bóg
był, jest i będzie – zawsze i niezmiennie.

I to właśnie On, Bóg, wyszedł z inicjatywą, wyszedł ze
swoim „pomysłem”,

by owo „nic” zagospodarować, tworząc świat i wszechświat.
Dzisiaj
właśnie słyszymy o
owym „pomyśle” Boga,
o
Bożej inwencji, której owocem stał się harmonijny,
uporządkowany, piękny świat

– przestrzeń życia człowieka, tego najdoskonalszego
i najwspanialszego stworzenia,

które Bóg zechciał uczynić kimś sobie bardzo bliskim; kimś
tak bardzo do siebie podobnym. Gdyby jednak
nie
ów
„pomysł”
Boga,

nie byłoby ani człowieka, ani tej niezmiernej przestrzeni, na
której może on żyć.
I
chociaż dobrze wiemy, że stworzenie świata nie tak dokładnie
wyglądało, jak opisuje to Księga Rodzaju, ani nie trwało siedem
dni, bo poszczególne etapy tworzenia się kolejnych elementów tego
wielkiego dzieła trwały miliony lat, to
symboliczny opis biblijny uświadamia nam, że w stworzonym przez
Boga świecie panuje
harmonia i porządek,
gdyż
wszystko, co Bóg stworzył – jak słyszymy – było
dobre.

Bóg
zatem podarował człowiekowi coś bardzo porządnego, Jego
„pomysł” jest dopracowany,

uporządkowany, poszczególne elementy tego wielkiego dzieła pasują
do siebie i ze sobą współgrają.
Tak
było od początku i tak jest do dzisiaj, pomimo tego, że człowiek
ostro ingeruje w tę harmonię i ją destabilizuje. Ale
właśnie owo ciągłe
istnienie świata i porządek w nim nadal
panujący, jest dowodem na to, że Bóg
podtrzymuje go w istnieniu.
Gdyby
tak nie było, to
i świata by nie było

– podobnie jak w sytuacji, gdyby Bóg nie zechciał ciągle
ratować go przed niemądrymi i nierozsądnymi działaniami
człowieka.
Bóg
ciągle
czuwa nad światem, podtrzymuje go w istnieniu, pozwala mu się
odradzać
z wielu najróżniejszych zniszczeń.
A
ta Boża działalność, ta Boża opieka w sposób szczególny
dotyczy
właśnie nas, ludzi,

o czym dobitnie przekonuje nas dzisiejsza Ewangelia. Oto Bóg
wcielony, Syn Boży, Jezus
Chrystus, przychodzi na świat, aby – właśnie – ratować
człowieka!

Wymownym i konkretnym tego znakiem są opisane dzisiaj w
Ewangelii uzdrowienia.

Ale
misja Jezusa obejmuje całego człowieka i wszystkie jego sprawy –
jego cielesność, ale i jego duchowość. Bo Bóg naprawdę
strzeże tego swego „pomysłu”,

tej swojej inicjatywy, z jaką na początku wyszedł,
gdyż
ten „pomysł” i ta inicjatywa to coś
rzeczywiście
dobrego.

Bóg
nie wyszedł do nas z
jakąś myślą nie dopracowaną i nie przemyślaną,
która
dopiero miała być przez kogoś realizowana, poprawiana,
dokończona. Owszem, człowiek ma
za zadanie
ten świat zagospodarowywać
i go sobie organizować, ale to, co otrzymał, było już kompletne i
solidne. Było
i jest po prostu dobre.
Dlatego
czymś oczywistym jest, że działanie człowieka, będące
odpowiedzią na Boży „pomysł”, także powinno
być po prostu – dobre!
W
tym kontekście zastanówmy się:

Jak
często – czy w ogóle – dziękuję Bogu za to, że powołał
mnie do istnienia?

Czy
rozsądnie korzystam z rzeczy stworzonych: żywności, wody,
przyrody?

Czy
jednak w swej osobistej hierarchii ważności nie stawiam istot
niższych – na przykład swego psa lub kota – wyżej,
niż drugiego człowieka?

Na
początku Bóg stworzył niebo i ziemię.

19 komentarzy

  • http://stopnudzie.pl/upload/file/294.jpg
    Ja o szkole. Pewien obrazek. Niestety, coś w nim jest…
    Owszem, czasem trzeba dziecka bronić. Ale warto też posłuchać, co mówi nauczyciel.
    I chyba jeden mój komentarz zaginął. Pisałam w nim, że najważniejszym miejscem przekazywania wiary jest dom. To tam dziecko uczy się modlitw. Jeśli się nie nauczy – to na komunię musi się metodą studencką "ZZZ" 12 modlitw nauczyć (ku niezadowoleniu rodziców). Dziecko, które się modli z rodzicami, chodzi do kościoła połowę tych modlitw powinno znać.
    Sissi

    • Nie mam pojęcia, dlaczego zniknął ten komentarz, bo na pewno go nie usuwałem. Jak najbardziej, zgadzam się z tym, że trzeba uważnie słuchać zarówno nauczycieli, jak i rodziców. Bo problem może być raz po tej, a raz po drugiej stronie… Ja sam, jako katecheta, doświadczałem nieraz sporych trudności w dogadaniu się z niektórymi rodzicami… Ks. Jacek

  • Moja trojka wnuczat zaczela swoja edukacje w przedszkolu u Siostr Elzbietanek / najmlodsza jeszcze tam uczeszcza / i to tez ma wplyw na ich wiare. Czasami jestem wzruszona, gdy 4 latka mowi pieknie o Panu Jezusie, Jego smierci lub o Matce Bozej. Rano codziennie podczas odwozenia ich do szkoly i przedszkola modla sie w aucie. Wieczorem wspolna modlitwa z rodzicami. Najstarszy Michas / 10 lat / czesto mowi, ze czeka kiedy tatus skonczy prace aby sie z nim pomodlil. Mlodsza wnuczka odmawia ze starsza siostra i mama i kiedys uslyszalam jak zna pieknie modlitwy, ktore tez sie uczy.
    Kiedy w szkole na jesieni urzadzano "zabawe halloween" to Michas sie nie wlaczyl , gdyz powiedzial, ze jest wierzacy i w takie zabawy sie nie bawi.
    Natalka bardzo chciala spiewac i zapisac sie do scholki. Czesto bierze udzial w roznych konkursach i cos tam wygrywa np. rozaniec. Kiedy rodzice nie maja czasu to wnuki przychodza do dziadkow aby ich nauczyc odmawiac rozaniec lub inna modlitwe lub teraz do cioci / ktora wrocila do swojego mieszkania po kilku latach z misji /.
    Wyjazdy na rekolekcje z rodzicami to tez dobry kontakt z Bogiem.
    Tego wszystkiego jest jeszcze wiecej, ale chcialam pokazac choc troche jak swoim zyciem mozna dzieciom pokazac wlasciwa droge w zyciu. Jak dorosna to to wszystko beda pamietac i mam nadzieje, ze wybiora to co bedzie dla nich najlepsze, bo beda szli droga wskazana przez Boga.
    Ja wychowywalam sie na wsi i moje podejscie do zwierzat jest takie : zwierzeta sluza czlowiekowi bo Bog ktory stworzyl czlowieka powiedzial : "czyncie ja sobie poddana". W mojej mlodosci na wsi nie bylo tyle maszyn i trzeba bylo pomagac rodzinie i pies pilnowal podworka a kot lowil myszy. Jestem przeciwnikiem meczenia zwierzat w blokach zwlaszcza duzych psow. To juz inny temat tez bardzo obszerny.
    Z panem Bogiem.
    Wiesia.

    • Oooo. Piękne świadectwo Wiesiu. Dziękuję za ten wpis. BTW. Ja też nie jestem fanem trzymania psów w miejskich blokach – zwłaszcza wiosną, kiedy śniegi topnieją widać na trawnikach obywatelski porządek 🙂

    • A propos rodziny i jej bazowej funkcji wychowawczej: wszyscy na blogu zgadzamy się w tej sprawie, jak widać słusznie :). Problem jest w tym, że takich rodzin jest 20 może 30 % (co i tak jest wynikiem bardzo dobrym na tle innych państw europejskich.). Niestety, nasza tożsamość, a za tym i wiara jakby rozmywała się w odmętach współczesnej popkultury 🙁

  • We wczorajszym wpisie wspomniałam o PiS, bo nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek z nas obecnych tu na blogu popierał takie partie jak SLD czy Ruch Palikota, a akurat myślę, że PiS jest jedyną partią, która może i ma szansę zastąpić PO. Ania.

    • Tak się składa, że to kiedy PiS był u władzy przepadła ustawa chroniąca życie. A jedynym prezydentem broniącym życia był Lech Wałęsa – co poparł czynem zgłaszając w 1994 roku weto.
      Jeszcze pełnoletnia wtedy nie byłam, he, he…
      Sissi

    • Weto Wałęsy wynikało bardziej z tego, że to polityczny konkurent wnosił nowelizację ustawy czyli SLD. Ta nowelizacja miała inny charakter niż ta za czasów PIS (nie bronię ich) – w tamtej chodziło o liberalizację, a w tej o bardziej restrykcyjną nowelizację. Wałęsa wielokrotnie udowodnił swoimi czynami, że noszony kiedyś znaczek Matki Boskiej w klapie powinien mu wypalić dziurę 😉

    • A Franciszek Kucharski napisał tekst, z którym i ja się zgadzam. Nie zgadzam się tylko z jego stwierdzeniem, że Wałęsa zawetował ustawę z przyczyn moralnych. Ani ja, ani Kucharczyk nie byliśmy w głowie Wałęsy i nie możemy ze 100% pewnością stwierdzić czy było tak czy siak. Dokonując jednak pewnej analizy ówczesnej sytuacji politycznej, o której wspomniał również Kucharczyk, uważam, że gdyby wokół Wałęsy był inny "układ planet", to nie wetowałby ustawy i nie byłby tak stanowczy w kwestiach "moralnych". Ale Bóg dobiera sobie różne narzędzia do działania :), czasem nawet Wałęsę 😉

  • Nie pamiętam w tej chwili gdzie, ale czytałem doskonały opis wmontowania Genesis w dzieje Ziemii hipotetycznie znane człowiekowi obecnie.

  • Pierwszym dziełem Boga, jest stworzenie nieba a więc i dla nas jest, powinno być priorytetem, Niebo. Wszystko co ziemskie przeminie, tylko Miłość trwa wiecznie, bo Miłość to Bóg.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.