Czy mam co podarować innym?…

C
Szczęść Boże! Bardzo dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii. Moje dzisiejsze rozważanie idzie trochę po tej samej linii: odpowiedzialność za innych, obdarowywanie innych… Zresztą – poczytajcie…
      A ja otaczam dziś serdeczną modlitwą wczorajszą Solenizantkę, Katarzynę Szewczak, której życzę Bożego błogosławieństwa, roztropności i odwagi Jej Patronki w wychowywaniu dwójki wspaniałych Bliźniaków i w budowaniu piękna małżeńskiej wspólnoty z Mężem – Rafałem. 
      Dzisiaj natomiast imieniny obchodzi Pan Marian Tomkowicz, mój Profesor łaciny z Liceum im. J. I. Kraszewskiego w Białej Podlaskiej, a potem wieloletni Wójt gminy Leśna Podlaska – tej samej, w której znajduje się znane Sanktuarium Matki Bożej. Życzę Panu Profesorowi, aby nigdy nie stracił swojej pogody ducha, wielkiej życiowej mądrości, zapału w obdarowywaniu ludzi dobrem i ogromnej pomysłowości w mobilizowaniu ludzi do dobrego działania. Wyrażam też ogromną wdzięczność za Jego nieustanną życzliwość, jakiej doświadczam przy każdym spotkaniu i kontakcie telefonicznym, a także – za lekcje łaciny, których nie sposób zapomnieć!
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
4 Tygodnia wielkanocnego,
do
czytań: Dz 13,13–25; J 13,16–20

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Odpłynąwszy
z Pafos, Paweł i jego towarzysze przybyli do Perge w Pamfilii, a Jan
wrócił do Jerozolimy, odłączywszy się od nich.
Oni
zaś przeszli przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli
w dzień sobotni do synagogi i usiedli. Po odczytaniu Prawa i
Proroków przełożeni synagogi posłali do nich i powiedzieli:
„Przemówcie, bracia, jeżeli macie jakieś słowo zachęty dla
ludu”.
Wstał
więc Paweł i skinąwszy ręką, przemówił: „Słuchajcie,
Izraelici, i wy, którzy boicie się Boga! Bóg tego ludu
izraelskiego wybrał ojców naszych i wywyższył lud na obczyźnie w
ziemi egipskiej i wyprowadził go z niej mocnym ramieniem. Mniej
więcej przez czterdzieści lat znosił cierpliwie ich obyczaje na
pustyni. I wytępiwszy siedem szczepów w ziemi Kanaan, oddał im
ziemię ich w dziedzictwo, mniej więcej po czterystu pięćdziesięciu
latach. I potem dał im sędziów aż do proroka Samuela.
Później
poprosili o króla, i dał im Bóg na lat czterdzieści Saula, syna
Kisza z pokolenia Beniamina. Gdy zaś jego odrzucił, powołał na
ich króla Dawida, o którym też dał świadectwo w słowach:
«Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej myśli, który
we wszystkim wypełni moją wolę».
Z
jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg
Izraelowi Zbawiciela Jezusa. Przed Jego przyjściem Jan głosił
chrzest nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu. A pod koniec swojej
działalności Jan mówił: «Ja nie jestem tym, za kogo mnie
uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać
sandałów na nogach»”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Kiedy
Jezus umył uczniom nogi, powiedział im: „Zaprawdę, zaprawdę
powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik
od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni,
gdy według tego będziecie postępować.
Nie
mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz potrzeba,
aby się wypełniło Pismo: «Kto ze Mną spożywa chleb, ten
podniósł na Mnie swoją piętę». Już teraz, zanim się to
stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że Ja
jestem.
Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie
przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał”.

Bardzo
ciekawą prośbę skierowali do Pawła i jego towarzyszy
przełożeni synagogi w Antiochii Pizydyjskiej. Jak słyszeliśmy,
specjalnie posłali po Apostołów, aby ich poprosić: Przemówcie,
bracia, jeżeli macie jakieś słowo zachęty dla ludu.

Można
by się zastanawiać, skąd
ta prośba?

Czyżby sami
przełożeni nie mieli nic
do powiedzenia,

czyżby się wypalili wewnętrznie na tyle, że nie byli w stanie
wykrzesać z siebie żadnego słowa zachęty
dla ludu

?
Paweł
i jego towarzysze na szczęście mieli,
dlatego przemówili.
A
co powiedzieli, co podarowali zgromadzonym słuchaczom?
Jak
słyszeliśmy, były to świadectwa
nieustannej opieki Boga

nad swoim ludem – szczególnie widocznej w niezwykłym fakcie
wyprowadzenia tegoż ludu z niewoli egipskiej. Ale to było również
panowanie
wielkiego
króla Dawida,

a wreszcie – posłannictwo
Jezusa Chrystusa
i
całe Jego dzieło zbawcze. Z przemowy Pawła i towarzyszy jasno
zatem wynikało, że Bóg zawsze
miał dla swego ludu jakieś propozycje,

zawsze miał mu coś ważnego do powiedzenia i do ofiarowania.
Problem
mógł być co najwyżej z
przyjęciem

owych Bożych darów, jak bowiem wiemy – umiłowany przez Boga
naród wielokrotnie buntował się przeciw Niemu. Pomimo tego jednak
– jak stwierdził Paweł – Bóg mniej
więcej przez czterdzieści lat znosił cierpliwie ich obyczaje na
pustyni.

Możemy
dopowiedzieć, że potem znosił
je jeszcze wielokrotnie,

aż do czasu, kiedy Jego Syn przyszedł na świat, aby dokonać
ostatecznej rozprawy z grzechem i szatanem. Żeby
zaś
tego
dokonać, złożył w ofierze swoje życie.
tyle miał do zaoferowania nam, ludziom!
To
już nie były tylko słowa – chociaż i słów pouczenia także
nie brakowało. Jednak Jezus dał dużo
więcej – najwięcej,
jak tylko mógł dać:

podarował nam swoje życie!
W
dzisiejszej Ewangelii sam
zapowiada
właśnie te niezwykłe, chociaż jakże trudne i bolesne dla siebie
wydarzenia. Zapowiada
je bardzo szczegółowo,
mówiąc
wprost o zdradzie, jaka spotka Go ze strony najbliższego ucznia.
Czemu to mówi? Zapewne właśnie po to, aby pokazać,
że o
wszystkim wie,

że wszystko to przyjmuje
dobrowolnie

i tak naprawdę – nad
wszystkim panuje.
A
skoro tak, to Jego najbliżsi powinni
zaufać
Mu do końca

– i zaufać
pomimo
wszystko.

A nade wszystko – powinni chcieć
przyjąć
z
ręki Jezusa to, co On chce dać. Jak się bowiem okazuje, w
relacjach człowieka z Bogiem to właśnie ten – o ile można to
tak ująć – „czynnik
ludzki”
często
zawodzi. Bóg
nie zawodzi,

bo zawsze chętnie obdarowuje człowieka, czym tylko może. Większy
problem
jest z przyjęciem Bożych darów.
Tak
było za czasów, o których dzisiaj opowiadał Święty Paweł, tak
było za czasów Świętego Pawła i tak jest do dzisiaj: Bóg
ma co dać człowiekowi,

ma z czym do niego wyjść – i daje, i wychodzi. Problem jest z
przyjęciem tych Bożych darów. A tymczasem – jak mówi Jezus –
kto
przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie
przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.

Tak,
Jezus obdarowuje dziś ludzi poprzez
Kościół i w Kościele.

Kto zatem przyjmuje Boże dary, szafowane przez Kościół, przyjmuje
je z
ręki samego Jezusa,

a tym samym – z
ręki Boga Ojca.

Kto te dary lekceważy czy wręcz odrzuca – Boga
samego odrzuca.

I
cóż taki człowiek na tym zyska? Z czym wyjdzie do innych ludzi, do
swoich bliskich? Co
im będzie miał do zaoferowania,

jakie słowo zachęty, słowo pocieszenia, czy wsparcia, będzie mógł
skierować do innych? A jeżeli nie będzie miał słowa dobrego, to
na pewno nie zabraknie mu innego słowa: słowa
narzekania, pretensji, może nawet przekleństw…
Bo
cóż innego może człowiek innym dać, niż to, co ma w sercu? A co
ma mieć w sercu, jeżeli tego serca nie
ubogaca Bożymi darami?
I
cóż mu wtedy pozostaje, jak tylko bezradnie rozłożyć ręce –
jak owi przełożeni synagogi w Antiochii Pizydyjskiej – i
szukać

innych,
którzy mieliby coś dobrego do zaoferowania.
Albo
zacząć samemu wzbogacać
swoje własne serce i umysł

– poprzez solidny
kontakt z Bogiem: poprzez modlitwę, intensywne życie sakramentalne,
systematyczną lekturę Pisma Świętego. A wtedy będzie
z czym wyjść do ludzi,
by
coś wartościowego móc im podarować…
W
tym kontekście zastanówmy się:

Czy
rzeczywiście staram się ubogacać swoje serce i umysł Bożym
Słowem, modlitwą
i Ciałem Chrystusa w Eucharystii?

Czy
może „ubogacam” swe serce tym, czym „faszerują” mnie media:
kłamstwem, manipulacją, tanią sensacją i płytką rozrywką?

Czy
czuję się odpowiedzialny za to – wręcz zobowiązany! – by
obdarowywać innych czymś duchowo wartościowym?

Słuchajcie,
Izraelici, i wy, którzy boicie się Boga!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.