„Władca” tego świata został osądzony!

&
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dziękując Księdzu Markowi za wczorajsze słówko, podpisuję się pod tym stwierdzeniem, że – w obliczu wszelkich działań politycznych i innych ludzkich działań – nie wolno nam zapomnieć, że prawdziwym i jedynym Zbawicielem świata jest Jezus Chrystus! I że nam, chrześcijanom, Jego przyjaciołom, nie wolno zaufać żadnemu człowiekowi tak, jak właśnie Jezusowi. 
     Piszę to w kontekście pierwszej tury wyborów, będącej światełkiem nadziei w tym ciemnym tunelu, w jakim obecnie znalazła się nasza Ojczyzna. Ale właśnie, im bardziej cieszymy się z tego, że Polacy może trochę zaczynają się przebudzać, tym bardziej potrzeba naszej modlitwy i totalnego zaufania Panu, aby to On sam poprowadził nasze polskie sprawy. I dopiero wówczas możemy być pewni wielkiego sukcesu i wielkiego dobra. 
      A piszę to także w kontekście wiadomości, którą wczoraj zamieścił Robert… Proszę raz jeszcze Wszystkich o wytężoną, ofiarną, ufną modlitwę w intencji Ojczyzny!
                                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
6 Tygodnia wielkanocnego,
do
czytań: Dz 16,22–34; J 16,5–11

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Tłum
Filipian zwrócił się przeciwko Pawłowi i Sylasowi, a pretorzy
kazali zedrzeć z nich szaty i siec ich rózgami. Po wymierzeniu
wielu razów wtrącili ich do więzienia, przykazując strażnikowi,
aby ich dobrze pilnował. Otrzymawszy taki rozkaz, wtrącił ich do
wewnętrznego lochu i dla bezpieczeństwa zakuł im nogi w dyby.
O
północy Paweł i Sylas modlili się śpiewając hymny Bogu. A
więźniowie im się przysłuchiwali. Nagle powstało silne
trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia.
Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły
kajdany. Gdy strażnik zerwał się ze snu i zobaczył drzwi
więzienia otwarte, dobył miecza i chciał się zabić, sądząc, że
więźniowie uciekli. „Nie czyń sobie nic złego, bo jesteśmy tu
wszyscy!” – krzyknął Paweł na cały głos.
Wtedy
tamten zażądał światła, wskoczył do lochu i przypadł drżący
do stóp Pawła i Sylasa. A wyprowadziwszy ich na zewnątrz rzekł:
„Panowie, co mam czynić, aby się zbawić?” Odpowiedzieli mu:
„Uwierz w Pana Jezusa, a zbawisz siebie i dom swój”.
Opowiedzieli
więc naukę Pana jemu i wszystkim jego domownikom. Tej samej godziny
w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął
chrzest wraz z całym swym domem. Wprowadził ich też do swego
mieszkania, zastawił stół i razem z całym domem cieszył się
bardzo, że uwierzył Bogu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Teraz idę do Tego, który Mnie
posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: «Dokąd idziesz?» Ale
ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże
mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo
jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli
odejdę, poślę Go do was.
On
zaś gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o
sądzie. O grzechu, bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś,
bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie, bo
władca tego świata został osądzony”.

Może
słyszeliśmy nieraz takie stwierdzenia, że Bóg pisze proste
zdania na pokrzywionych szlakach ludzkiej egzystencji.
To takie
obrazowe pokazanie prawdy, szczególnie przebijającej z kart Starego
Testamentu, w którym odnajdujemy zadziwiająco wręcz wielką liczbę
różnego rodzaju aktów ludzkiej nienawiści, przemocy, zemsty,
wrogości,
a Bóg na tle tego wszystkiego – a można też chyba
powiedzieć: pomimo tego wszystkiego – cierpliwie i
konsekwentnie realizuje swój plan zbawienia człowieka.
I
chyba coś podobnego możemy zaobserwować, jeżeli uważnie
przyglądamy się kolejnym wydarzeniom, ukazywanym nam w Księdze
Dziejów Apostolskich,
której fragmenty odczytywane są
codziennie właśnie teraz, w Okresie wielkanocnym. Słyszymy o
działaniach, podejmowanych przez Apostołów, na które to działania
ludzie reagują niejednokrotnie wręcz niesamowitą euforią
tylko po to, aby za chwilę zareagować nienawiścią, wrogością,
grożąc Apostołom wręcz śmiercią.
Dlatego
też Apostołowie spotykają się niejednokrotnie z podziwem
słuchaczy, ich zachwytem,
powszechną akceptacją, a wręcz
aplauzem, stając się niemal przedmiotem ich kultu, kiedy to
ludzie na ich cześć chcą składać ofiary całopalne – a
wystarczy czyjeś nieprzychylne zdanie, jakieś słowo oskarżenia
czy potępienia, aby ten sam słuchający w zachwycie tłum zmienił
nastawienie
i w jednym momencie z zachwytu przeszedł do
totalnego potępienia,
odrzucenia, czego skutkiem jest to
chociażby, co spotkało Apostołów dzisiaj: chłosta, uwięzienie…
A przecież wiemy, że było także kamienowanie, wyrzucanie z
miasta,
przekleństwa – i tym podobne oznaki wrogości.
Możemy
zatem powiedzieć, że losy Apostołów były bardzo różne, bardzo
zmienne, zależne od nastawienia słuchaczy, żeby nie
powiedzieć – od ich humoru… Także – a może przede
wszystkim – od tego, jak słuchający lud był przez nastawiany
i czy nie był manipulowany przez różnych ukrytych, ale
szczególnie złośliwych wrogów… To właśnie dlatego ta droga
apostolskiego posługiwania była – chcąc zastosować jeszcze raz
przywołany na początku obraz – tak bardzo kręta, zawiła…
A
Bóg, na tych właśnie zawiłych liniach apostolskiej doli i
niedoli, pisał proste zdania swojego dzieła – dzieła
zbawienia.
Niezależnie bowiem od ludzkiego zachwytu, czy
wrogości; niezależnie od ludzkiej aprobaty lub aplauzu czy
totalnego odrzucenia – dokonywało się wielkie duchowe dobro,
kolejni ludzie przyjmowali Chrzest, zwracali się do wiary,
akceptowali prawdę Ewangelii, całkowicie przemieniali swoje życie.

Opisane
dzisiaj wydarzenie pokazuje to nader wyraźnie: Apostołowie
wychłostani i uwięzieni, a więc – można powiedzieć –
totalnie przegrani, w obliczu całkowitej klęski swoich
starań i działań, zyskują dla Chrystusa nawet strażnika,
który ich pilnował!
Dlaczego jednak tak się działo? I
dlaczego w naszych czasach, w tyxh życiowych kontekstach i
okolicznościach, w jakich my się znajdujemy, nie zawsze tak się
dzieje?
Myślę,
że odpowiedź daje nam dzisiejsze czytanie. Słyszymy w nim bowiem,
że Apostołowie zaraz po tym, jak zostali wychłostani i
uwięzieni – kiedy tylko jakoś otrząsnęli się tego wszystkiego
i obyli się z całą sytuacją – zaczęli modlić się, śpiewać
na cześć Pana, wprost Go wychwalać.
A działo się to na
oczach innych więźniów, którzy – jak zostało zapisane –
przysłuchiwali się im.
I
to właśnie wtedy powstało
silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty
więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich
opadły kajdany.
A
dalszy ciąg opowieści – to nawrócenie strażnika i jego rodziny.

Co
nam to wszystko pokazuje, Kochani? A może to właśnie, że żadne
okoliczności
i sytuacje

nie są w stanie zatrzymać
Boga w Jego zbawczym działaniu!

On naprawdę pisze proste zdania na krzywych i pogmatwanych liniach
ludzkiej egzystencji. I może dokonywać rzeczy naprawdę
wielkich pomimo całego tego zła i wrogości,

o ile tylko znajdzie tych, którzy zechcą Mu do końca zaufać i
staną się Jego odważnymi, twórczymi współpracownikami.
To
właśnie im Pan sam obiecuje: mówię
wam prawdę:

Pożyteczne
jest
dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie
przyjdzie do was. A

jeżeli
odejdę, poślę Go do was. On zaś gdy przyjdzie, przekona świat o
grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu, bo nie wierzą we
Mnie; o sprawiedliwości zaś, bo idę do Ojca i już Mnie nie
ujrzycie; wreszcie o sądzie, bo władca tego świata został
osądzony.

Tak,
władca tego świata został osądzony. W
tym znaczeniu, w jakim jest to tutaj
zapisane,
poprzez „władcę
świata” rozumie się szatana.
Pokazuje
to cały kontekst i fakt, że słowo „władca” zapisano małą
literą. Ten,
który rościł sobie pretensje do władzy nad światem, został
rzeczywiście osądzony
przez Jezusa i ostatecznie pokonany

mocą Jego Zmartwychwstania. A Duch Święty, którego Jezus posyła,
stale
utrwala
to zwycięstwo

Kościele

– niezależnie od wszystkiego: od ludzkiej wrogości, niechęci,
czasem też zazdrości…

Kochani,
to jest naprawdę wielkie pocieszenie dla nas. Bo nam się może
nieraz wydaje, że nie
ma sensu żadne dalsze działanie,

że świat już jest tak źle nastawiony, że tylko jakaś totalna
klęska i jakieś potężne trzęsienie ziemi

– niekoniecznie w tym znaczeniu dosłownym, może bardziej w tym
duchowym – mogłoby ludzi poruszyć i zmusić
do trzeźwego myślenia.

Nieraz
już odechciewa się nam wszystkiego i nie mamy już ochoty niczego
ludziom tłumaczyć, do niczego ich przekonywać, jest w nas taka
cicha pokusa, żeby się ze
swoją wiarą zamknąć w sobie i nie przejmować się całym tym
złem,
jakie
jest wokół nas.
A
jednak, dzisiejsze czytanie – i całe Dzieje Apostolskie, i
cała historia zbawienia
– przekonują nas, że to
wszystko już kiedyś było

i że Pan wyprowadzał z tego wielkie
dobro dla swego Kościoła.

Czemu miałby zatem nie czynić tego dzisiaj – mocą swego Ducha
Pocieszyciela? Oby tylko znalazł w tym dziele odważnych
współpracowników!
I
to jest właśnie zadanie dla nas!
W
tym
kontekście pomyślmy:

Czy
jestem odważny w swojej chrześcijańskiej postawie – czy nie
wstydzę się o swej wierze głośno mówić i świadczyć?

Czy
moje świadectwo nie zależy od okoliczności i od reakcji ludzi?

Czy
mam świadomość, że jestem współpracownikiem Ducha Świętego i
z Jego pomocą działam, czy może jestem przekonany, że muszę
wszystkiego dokonać sam, własnymi
siłami?

Uwierz
w Pana Jezusa, a zbawisz siebie i dom swój!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.