Kto czyni więcej dla Królestwa Bożego?…

K
Szczęść Boże! Z okazji imienin przesyłam dziś najserdeczniejsze życzenia Pani Iwonie Zagubień, dla której modlę się o Boże błogosławieństwo i Bożą opiekę! 
      I cały czas – codziennie, intensywnie i szczerze – modlę się w intencji Ojczyzny. Mam nadzieję, że Wy też!
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
7 Tygodnia wielkanocnego,
do
czytań: Dz 28,16–20.30–31; J 21,20–25
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Gdyśmy
przybyli do Rzymu, pozwolono Pawłowi mieszkać prywatnie razem z
żołnierzem, który go pilnował.
Po
trzech dniach poprosił do siebie najznakomitszych Żydów. A kiedy
się zeszli, mówił do nich: „Nie uczyniłem, bracia, nic
przeciwko narodowi lub zwyczajom ojczystym, a jednak wydany zostałem
jako więzień w ręce Rzymian, którzy po rozpatrzeniu sprawy
chcieli mnie wypuścić, dlatego że nie popełniłem nic
zasługującego na śmierć.
Ponieważ
jednak Żydzi sprzeciwiali się temu, musiałem odwołać się do
Cezara, bynajmniej nie w zamiarze oskarżenia w czymkolwiek mojego
narodu. Dlatego też zaprosiłem was, aby się z wami zobaczyć i
rozmówić, bo dla nadziei Izraela dźwigam te kajdany”.
Przez
całe dwa lata pozostał w wynajętym przez siebie mieszkaniu i
przyjmował wszystkich, którzy do niego przychodzili, głosząc
królestwo Boże i nauczając o Panu Jezusie Chrystusie zupełnie
swobodnie, bez przeszkód.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Gdy
Jezus zmartwychwstały ukazał się uczniom nad jeziorem Genezaret,
Piotr obróciwszy się zobaczył idącego za sobą ucznia, którego
miłował Jezus, a który to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi
i powiedział: „Panie, kto jest ten, który Cię zdradzi?”
Gdy
więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: „Panie, a co z tym
będzie?”
Odpowiedział
mu Jezus: „Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do
tego? Ty pójdź za Mną”.
Rozeszła
się wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze. Ale Jezus nie
powiedział mu, że nie umrze, lecz: „Jeśli Ja chcę, aby
pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego?”
Ten
właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A
wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe.
Jest
ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby
je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie
pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.
Słuchając
pierwszego czytania, dowiadujemy się o bardzo wyjątkowej formie
aktywności apostolskiej Pawła.
Jesteśmy bowiem przyzwyczajeni
do jego podróży – zarówno w Księdze Dziejów Apostolskich, jak
i we wszystkich jego Listach odnajdujemy tyle relacji, informacji i
odniesień do różnych miejsc i sytuacji, w których się
znajdował,
a oto dzisiaj towarzyszymy Pawłowi uwięzionemu w
Rzymie.
Oczywiście,
dla Apostoła to – mówiąc nieco kolokwialnie – nie
„pierwszyzna”,
podobnie, jak biczowania, kamienowanie,
wypędzanie, przeklinanie, czy jeszcze inne „atrakcje”, których
nigdy nie szczędzili mu przeciwnicy. A jednak to uwięzienie, o
którym dziś czytamy i słyszymy, jest o tyle inne, że Paweł
przebywa w wynajętym przez siebie mieszkaniu – co prawda,
pod strażą żołnierza, ale była to raczej straż dosyć
symboliczna, a swoboda życia i działalności Pawła była w jakimś
stopniu zachowana.
Dlatego
mógł on zapraszać do siebie różnych ludzi i przez dwa lata
swobodnie głosić naukę o Jezusie Chrystusie! A zatem, owo
uwięzienie, owo mieszkanie stało się dla Pawła przestrzenią do
prowadzenia bardzo aktywnej działalności apostolskiej!
Zobaczmy,
ten człowiek nie marnował żadnej okazji do tego, aby swoje dzieło
realizować. On chyba zdawał sobie sprawę, że był taki czas,
kiedy nie tylko zmarnował wiele okazji do czynienia dobra,
ale wręcz uczynił bardzo wiele i bardzo wielkiego zła,
dlatego teraz chciał każdy czas i każdą okoliczność wykorzystać
ku dobremu. A w tym – jak się okazało – nie przeszkodziły mu
nawet niezbyt sprzyjające warunki, czyli owa bardzo ograniczona
przestrzeń życiowa i strażnik „na karku”.
On,
Paweł, zwany przez nas dzisiaj Apostołem Narodów – wielki
misjonarz
młodego Kościoła, dla którego nie było miejsc
nazbyt odległych,
aby do nich nie dotrzeć, i nie było warunków
tak trudnych,
aby się ich przestraszyć, bo jak się podaje,
przeszedł piechotą połowę ówczesnego Cesarstwa Rzymskiego,
przemierzając łącznie szesnaście tysięcy kilometrów!
– właśnie ten „światowiec” Boży musiał ograniczyć pole
swej działalności do jakiejś jednej małej izdebki. I co się
okazało?
Że
świetnie sobie i w tej sytuacji poradził. Na pewno, okolicznością
sprzyjającą była owa względna swoboda, którą mu
pozostawiono, ale też nie możemy zapominać, że był to jednak
areszt i było to jakieś ograniczenie. Jednak dla
Pawła – nie było to ograniczeniem absolutnym. On z tamtego
miejsca nadal ewangelizował świat! Zapraszał do siebie
ludzi, całymi dniami nieraz przekonując o prawdziwości nauki
Bożej.
I
tylko Bóg sam jeden wie, kiedy dla Królestwa Bożego zyskał
więcej:
czy wtedy, gdy jeździł po świecie i nauczał, czy
wtedy, gdy nie mógł tego czynić, ale na tej przestrzeni, jaką
miał do dyspozycji, nauczał z jeszcze większą mocą i
przekonaniem, mając dodatkowo – poza osobistym zapałem i
gorliwością – także doświadczenie tylu lat misyjnej
pracy…
Bo
na pewno nie miał takich środków, jakimi my dzisiaj dysponujemy,
jak chociażby telefon komórkowy czy internet. Przy ich
wykorzystaniu faktycznie można nie ruszać się z miejsca,
aby zawiadywać całą grupą ludzi i przekazywać ludziom różne
informacje. Nawet w więzieniu. I może to nie jest zbyt szczęśliwe
porównanie – a wręcz na pewno nieszczęśliwe – ale wielu
bandziorów, siedzących latami w więzieniach, w jakiś dziwny
sposób kieruje zza krat swoimi gangami i prowadzi swą
bandycką działalność. A więc można. Niestety…
Na
szczęście, można też prowadzić działalność pozytywną.
A do tej – to nawet nie potrzeba jakichkolwiek środków
audiowizualnych. Potwierdza to Święty Paweł, a w naszych czasach także wielu chorych i cierpiących, przykutych do łóżek i
inwalidzkich wózków, ale też wielu niesprawiedliwie więzionych
w tylu miejscach na świecie – wszyscy oni, na tej swojej
bardzo małej przestrzeni, na jakiej przyszło im żyć, pokazują,
że są w stanie dokonać bardzo wiele dobrego: dla świata,
dla swego otoczenia, dla swych rodzin… W jaki sposób? Swoją modlitwą,
swoim świadectwem, także swoim cierpieniem…
Dlatego
nigdy nie możemy popadać w apatię czy rezygnację, ani
uważać, że skoro nie zajmujemy jakichś eksponowanych stanowisk,
czy nie pełnimy wielkich funkcji społecznych, to nie mamy szansy
dokonać niczego wielkiego. Wprost przeciwnie: podobnie, jak w
przypadku Apostoła Pawła, tak i w naszej sytuacji – nigdy nie
będziemy wiedzieli, czy więcej dla Królestwa Bożego uczyni
niejeden aktywny i pracowity ksiądz, biskup, lub nawet Papież,
czy może jednak ci, którzy w ciszy swego pokoiku lub szpitalnej
sali wspierają go modlitwą lub cierpieniem… Nigdy tego nie
będziemy wiedzieli – to wie tylko Bóg.
Bo
każdy z nas ma swoją drogę życiowego powołania – jak to
zaznaczył sam Jezus w dzisiejszej Ewangelii w tej może nieco ostrej
odpowiedzi, skierowanej do Piotra, na temat Jana: Jeżeli
chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za
Mną.

Nie
powinniśmy swojej życiowej drogi porównywać
do życiowej drogi innych. Każda
i każdy z nas ma swoją
własną
drogę!
I
wielką
szansę
zrobienia
bardzo, bardzo wiele dla Królestwa Bożego wszędzie tam, gdzie dane
nam jest żyć na co dzień i w tej sytuacji, w jakiej się aktualnie
znajdujemy: także w
szpitalu, na emeryturze,

czy nawet doświadczając krzywdzącego
bezrobocia.

Jakkolwiek
każda z wymienionych sytuacji jest trudna, to
jednak
nie
beznadziejna,
a
na pewno da się z niej wyprowadzić jakąś korzyść duchową –
tym większą, im więcej dobra w tej właśnie sytuacji człowiek
uczyni. Święty Paweł przekonuje nas, że można…
W
tym kontekście pomyślmy:

Czy
z zamiarem zaangażowania się w jakieś dobro nie czekam na „lepsze
czasy”?

Czy
staram się dostrzegać jakiekolwiek, choćby najmniejsze dobro, w
sytuacjach trudnych i dla mnie niepomyślnych?

Czy
staram się maksymalnie wykorzystywać czas – ku dobremu?

Jest
ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.