Jeszcze z Jerozolimy – zdjęcie na Dzień Dziecka) |
Wspomnienie św. Justyna, męczennika.
(Tb 1,1a.2;2,1-9)
Księga historii Tobiasza, syna Tobiela, syna Ananiela, syna Aduela, syna Gabaela z rodu Asjela, z pokolenia Neftalego, którego uprowadził do niewoli Salmanassar, król asyryjski, z Tisbe, z miasta leżącego na prawo od Kadesz-Neftali, w Górnej Galilei, poniżej Chasor poza drogą na zachód z lewej strony Fogor. Tak więc za panowania Asarhaddona wróciłem do swego domu i żona moja Anna, i syn mój Tobiasz zostali mi przywróceni. Na naszą Pięćdziesiątnicę, to jest na Święto Tygodni, przygotowano mi wspaniałą ucztę, a ja zająłem miejsce przy stole. Zastawiono mi stół i przyniesiono liczne potrawy. Wtedy powiedziałem do mojego syna Tobiasza: Dziecko, idź, a gdy znajdziesz kogo biednego z braci moich uprowadzonych do Niniwy, który zachowuje wierność całym sercem, przyprowadź go tu, aby jadł razem ze mną. Ja czekam, dziecko, na twój powrót. Wyszedł więc Tobiasz, aby poszukać jakiegoś biednego między naszymi braćmi, ale wrócił i rzekł: Ojcze!, a ja odpowiedziałem: Oto jestem dziecko. A on odezwał się: Ojcze, oto jeden nasz rodak został zamordowany i porzucony na rynku. I dopiero co go uduszono. Wtedy wyskoczyłem, pozostawiłem ucztę nietkniętą, ściągnąłem człowieka z placu i złożyłem go w jednym z moich pomieszczeń, czekając aż do zachodu, aby go pogrzebać. Powróciłem, umyłem się i jadłem chleb w smutku. Wspominałem sobie przy tym na słowa proroka Amosa, które wypowiedział o Betel: Wasze święta zamienią się na smutki, a wasze pieśni na żałobne lamentacje. I wybuchnąłem płaczem. Potem, gdy słońce zaszło, wyszedłem, wykopałem grób i pogrzebałem tamtego. Moi sąsiedzi mówili drwiąc ze mnie: Jeszcze się nie boi. Już bowiem z powodu takiego samego czynu poszukiwano go, aby go zabić, tak że musiał uciekać, i oto znowu grzebie umarłych.
(Mk 12,1-12)
I zaczął im mówić w przypowieściach: Pewien człowiek założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał tłocznię i zbudował wieżę. W końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. W odpowiedniej porze posłał do rolników sługę, by odebrał od nich część należną z plonów winnicy. Ci chwycili go, obili i odesłali z niczym. Wtedy posłał do nich drugiego sługę; lecz i tego zranili w głowę i znieważyli. Posłał jeszcze jednego, tego zabili. I posłał wielu innych, z których jednych obili, drugich pozabijali. Miał jeszcze jednego, ukochanego syna. Posłał go jako ostatniego do nich, bo sobie mówił: Uszanują mojego syna. Lecz owi rolnicy mówili nawzajem do siebie: to jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo będzie nasze. I chwyciwszy, zabili go i wyrzucili z winnicy. Cóż uczyni właściciel winnicy? Przyjdzie i wytraci rolników, a winnicę odda innym. Nie czytaliście tych słów w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w oczach naszych. I starali się Go ująć, lecz bali się tłumu. Zrozumieli bowiem, że przeciw nim powiedział tę przypowieść. Zostawili więc Go i odeszli.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pozdrawiam serdecznie z Syberii.
Dziś u nas nie jak na Syberii, bo na Syberii zwykle jest zimno, a dziś u nas jest ciepło, 21 stopni i to na plusie. Ważne, żeby dodać że na plusie, bo wczoraj mówili mi parafianie, że w maju, jak pamiętają było i – 30 i +30, a bywa, że i w lipcu pada śnieg. Ale teraz o śniegu nikt nie myśli, cieszymy się ciepłem, słońcem, jest pięknie.
W naszej diecezji, od piątku do niedzieli, w Nowosybirsku odbywać się będzie Kongres Eucharystyczny. To może po polsku szumnie brzmi, ale jak na nasze warunki to będzie wydarzenie znaczące. Z całej Rosji, przyjeżdżają biskupi (całych 4, z nuncjuszem 5), księża, siostry i świeccy, żeby rozmyślać nad tematem Eucharystii. Również się tam wybieram w czwartek rano, ale już w sobotę wieczorem przylecę z powrotem, ponieważ w niedzielę Uroczystość Bożego Ciała w parafii – tak u nas w niedzielę.
A co dziś w słowie.
I czytanie – pobożny Tobiasz, który decyduje się być nieposłusznym. Jego nieposłuszeństwo polega na tym, że chowa zmarłych – jakie wielkie przestępstwo…
W Ewangelii widzimy pracowników winnicy, którzy zamiast oddać należne plony, zabijają sługi, a potem i samego dziedzica, którzy zwyczajnie domagają się sprawiedliwości.
Owi słudzy i dziedzic, zostają zabici tylko za to, że domagali się sprawiedliwości. Oczywiście mowa tu o prorokach, sługach Boga i samym Jezusie, którzy cierpieli prześladowanie dla sprawiedliwości.
Tak więc i Tobiasz – postać Starego Testamentu, i Jezus na przełomie Starego i Nowego Testamentu byli prześladowani, osądzani, zabijani, za sprawiedliwość, za to, że byli dobrzy. A dziś? Czy dziś jest inaczej?
Oczywiście, że nie.
Jakoś tak dziwnie jest na tym świecie, skażonym pierworodnym grzechem, że dobro, zamiast być nagradzanym, jest tępione. Człowiek dobry, człowiek sprawiedliwy, zamiast być chwalonym i nagradzanym jest prześladowany.
Wczoraj po Mszy, ponieważ akurat nie miałem żadnych wyjazdów ani spotkań, a była piękna pogoda, parafianie zaprosili mnie na daczę. Zaledwie jakieś 10 km. od miasta, a tam cisza i spokój, jak na wsi, świeże powietrze, piękna przyroda dosyć dynamicznie budząca się do życia. Owi parafianie, którzy są w tej parafii od początków istnienia, są aktywni, opowiadali mi, jakie przechodzili nagonki kiedy starali się o pozwolenie na budowę kościoła. Nagonki były niestety ze strony naszych braci prawosławnych, a w obronie nas stawali… muzułmanie. Obrywali tylko za to, że są katolikami. Teraz już się to uspokoiło.
To może jeszcze nie męczeństwo za wiarę, ale jakaś forma nieprzyjemności – za wiarę. I to od chrześcijan…
Myślę, że można tu dojść do wniosku, że prześladowania za wiarę, za dobro, za sprawiedliwość, są czymś naturalnym, i w tym świecie niestety – normalnym. Są jakby potwierdzeniem wartości i dobra. A zatem nie trzeba się tego bać, nie trzeba przeżywać, jeśli się z nas śmieją, jeśli nas osądzają, kpią, krytykują. A nawet cieszyć się z tego trzeba, bo znaczy, że to co mówimy i robimy jest dobre i ma wartość.
Czyż nie mówi o tym Jezus?
„Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.” Mt 5, 11-12
A jednak my chcemy się podobać światu…
Niedawno kilka razy spotkałem się z sytuacją, gdy ktoś pokazując co zrobił, albo opowiadając o swoich dziełach, a ja spokojnie słuchałem, i w swojej powolności nie spieszyłem się z wyrażeniem opinii, owi ludzie mówią – no niechże mnie ksiądz pochwali, niech ksiądz powie, że dobrze to zrobiłem… Jak bardzo nam zależy na tej opinii…
Albo w drugą stronę – ktoś opowiada – w piątek było jakieś spotkanie, małe przyjęcie i nie mogłem zachować postu, żeby nie zwracać na siebie uwagi… Odpowiedziałem – a może, grzecznie mówiąc – przepraszam, ja będę jadł tylko bezmięsne potrawy, ponieważ my w piątek pościmy – może było by to zwrócenie uwagi na Jezusa a nie na siebie?
Wczoraj ogłosiłem, że musimy przygotować procesję na Boże Ciało. Pierwsza taka procesja była w zeszłym roku. Dla wielu, to była pierwsza procesja eucharystyczna w jakiej uczestniczyli w życiu. Prosta procesja wokół kościoła, przy wejściach – głównym i bocznych małe ołtarze. Jedna pani zorganizowała kwiatki i dziewczyny, które te kwiatki sypały. Zwróciłem się do niej, aby przygotowała to i w tym roku. Ona stwierdziła, że pewnie nie będzie nic robić, ponieważ w zeszłym roku ktoś powiedział – „a po co te śmieci”. Jedna opinia, jednego człowieka, który jest dość emocjonalny i sam nigdy procesji nie widział, tak wpłynęła na nią, że po roku ona nie może się z tym pozbierać, i choć proboszcz ją prosi, jej trudno to zrobić, bo ktoś coś burknął pod nosem w niezadowoleniu (człowiek, który to powiedział, zazwyczaj jest niezadowolony, niemal ze wszystkiego).
Opowiadam to, aby pokazać, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od opinii innych, jak to jest dla nas ważne. Tymczasem dziś słyszymy w Bożym słowie inny przekaz – potwierdzeniem dobrego dzieła, jego niemal wartością, ceną jest krytyka, prześladowanie.
Nie bójmy się krytyki. Opinia innych to nie najwyższa wartość jakiej się mamy podporządkowywać. Owszem, trzeba posłuchać i pomyśleć, bo czasem krytyka jest mądra i konstruktywna, a człowiek który ją mówi ma racje i chce nam pomóc.
Jednak, jeśli w sumieniu stwierdzamy, że to nie tak, że to jest po prostu niezadowolenie, zazdrość, niezrozumienie – cieszmy się, że nasze dobro ma wartość, napotyka na sprzeciw.
Pozdrawiam.
Jordan – odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych |
Często się mówi 'prawda boli' . Dlatego boimy się krytyki. Nie podoba nam się gdy słyszymy, że coś źle zrobiliśmy. Boli nas gdy ktoś nam mówi niewygodną dla nas prawdę o nas samych. Nawet jeśli to ktoś bliski i robi to dla naszego dobra
W tej historii opisanej przez Księdza (tej drugiej) ciężko stwierdzić dlaczego owa Pani tak się przejęła tą opinią. Myślę, że coś musi być na rzeczy. Nie wiem. Tak mi się wydaje.
Ja się najmniej przejmuje opiniami obcych ludzi. Jeśli usłyszałabym np. słowa krytyki, to wzięłabym je sobie do serca tylko gdybym je usłyszała od Rodziców, Narzeczonego, albo Księdza spowiednika.
Kiedyś nie byłam taka odporna na obcych ludzi . Z czasem już tak😊
Pozdrawiam Gosia
*piszę dziś z telefonu niestety, stąd mogą być byki no i te znaki zapytania na końcu. Nie miało ich tam być 🙂
Trudno się tak całkowicie uodpornić na opinię z zewnątrz… Na pewno pomaga w tym silna wiara… Ks. Jacek
Właśnie dlatego napisałam, "ja się NAJMNIEJ przejmuję opiniami obcych ludzi". W 100% , tak całkowicie, to się niestety nie da.
Pozdrawiam
Gosia