Kiedy człowiekowi już tylko Bóg zostaje…

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko i za porcję kolejnych epizodów z pracy na Syberii. Za każdym razem dowiadujemy się, że tam się naprawdę dużo dobrych i zaskakujących rzeczy dzieje. I wcale w tym momencie nie myślę o tej temperaturze + 31 stopni i – 31 stopni w jednym miesiącu. Na odcinku duchowym dokonuje się tam znacznie więcej. Wspierajmy zatem modlitwą to wielkie dzieło! 
     A teraz zapraszam do rozważenia Bożego słowa i życzę błogosławionego dnia!
                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
9 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Tb 2,10–23; Mk 12,13–17
CZYTANIE
Z KSIĘGI TOBIASZA:
Zdarzyło
się, że pewnego dnia Tobiasz będąc znużony grzebaniem zmarłych,
powróciwszy do swego domu, położył się przy ścianie i zasnął.
Podczas gdy spał, spadł z gniazda jaskółczego ciepły gnój na
jego oczy, i zaniewidział.
Pan
dopuścił, aby mu się przytrafiło to doświadczenie, aby potomnym
był dany przykład jego cierpliwości jak Joba świętego. Ponieważ
od dzieciństwa bał się Boga i zachowywał Jego przykazania, nie
szemrał przeciw Bogu, że go dotknęło nieszczęście ślepoty,
lecz pozostał nieporuszony w bojaźni Bożej, składając Bogu
dzięki przez wszystkie dni swego życia.
Jak
bowiem przełożeni rodów urągali błogosławionemu Jobowi, tak
krewni i przyjaciele naśmiewali. się z życia Tobiasza, mówiąc:
„Co się stało z twoją nadzieją, dla której dawałeś jałmużny
i sprawiałeś pogrzeb zmarłym?” Tobiasz zaś karcił ich, mówiąc:
„Nie mówcie tak: jesteśmy bowiem dziećmi świętych i oczekujemy
tego życia, które Bóg da tym, co nigdy w stosunku do Niego nie
zmienią swej wiary”.
Anna
zaś, jego żona, chodziła codziennie na pracę tkacką i z pracy
rąk swoich, co mogła zarobić, przynosiła na pożywienie. I
przytrafiło się, że otrzymawszy koźlę, przyniosła do domu. Mąż
jej, słysząc beczenie koźlęcia, rzekł: „Baczcie, czy czasem
owo koźlę nie zostało skradzione, a oddajcie je jego panu; nie
godzi się nam bowiem spożywać czegoś z kradzieży ani nawet
dotykać”. Na to żona jego z gniewem odpowiedziała: „Jest
oczywiste, że twoja nadzieja stała się próżną; oto co ci
przyniosły twoje jałmużny!” Urągała mu tymi i podobnymi
słowami.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Uczeni
w Piśmie i starsi posłali do Jezusa kilku faryzeuszów i
zwolenników Heroda, którzy mieli podchwycić Go w mowie. Ci
przyszli i rzekli do Niego: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś
prawdomówny i na nikim Ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na
osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno
płacić podatek Cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?”
Lecz
On poznał ich obłudę i rzekł do nich: „Czemu Mnie wystawiacie
na próbę? Przynieście Mi denara, chcę zobaczyć”. Przynieśli,
a On ich zapytał: „Czyj jest ten obraz i napis?”
Odpowiedzieli
Mu: „Cezara”.
Wówczas
Jezus rzekł do nich: „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do
Cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. I byli pełni podziwu dla
Niego.
Bardzo
trafnym wydaje się – dokonane przez Autora biblijnego –
porównanie Tobiasza do Hioba. Wszystko to bowiem, co dzisiaj
słyszymy o Tobiaszu, słyszymy także o Hiobie, kiedy czytamy Księgę
jemu poświęconą.
Jeden
i drugi w pełni zaufali Bogu, chociaż jednego i drugiego
spotkało bardzo ciężkie doświadczenie, na które – tak
po ludzku – ani jeden, ani drugi nie zasłużył. I zarówno
jednego, jak i drugiego, spotkały szyderstwa i niezrozumienie nawet
ze strony najbliższych, a jednak tak Hiob, jak i Tobiasz,
wytrwali przy Panu, nie dali się sprowokować do tego, by ze swej
drogi zrezygnować. Dali wszystkim przykład wielkiej cierpliwości
i wierności Panu.
Chociaż
bowiem nie rozumieli tego, co ich spotyka i mieli świadomość
tego, że – tak po ludzku patrząc – na to nie zasłużyli,
to jednak byli przekonani, że nie mogą się odwrócić od Boga. I
nie odwrócili się – ani na moment. A ich historie tylko pokazują
nam i przekonują nas, że Bóg może prowadzić człowieka zupełnie
innymi drogami,
niż człowiek mógłby sobie wykalkulować lub
przewidzieć.
Dzisiejsza
Ewangelia daje nam przykład takiego właśnie zderzenia Bożego i
ludzkiego sposobu myślenia,
sposobu postępowania… Oto kiedy
wydawało się uczonym w Piśmie i faryzeuszom, że – mówiąc
kolokwialnie – postawili Jezusa „pod ścianą”, dając
Mu do wyboru jedną z dwóch możliwości, z których jedna
faktycznie była gorsza od drugiej,
Jezus „wymknął się” z
tej pułapki, wskazując na trzecie rozwiązanie. Oni tego
zupełnie nie byli w stanie przewidzieć.
Oni
przecież ułożyli sobie taką – jak im się wydawało – zgrabną
i skuteczną intrygę,
a tu… klęska! Przegrana! Zupełnie nie
przewidzieli, że można tak tę kwestię rozstrzygnąć – przy
jednoczesnym zastrzeżeniu, że wcale ze strony Jezusa nie był to
unik od odpowiedzi.
Jezus naprawdę wskazał inny, od
zaplanowanego przez nich, sposób wyjścia ze wskazanego przez nich
problemu.
Warto
o tym pamiętać, Kochani, że Bóg ma zawsze – niejako w zanadrzu
jakieś rozwiązanie nawet najbardziej zawiłych
problemów!
Bóg ma zawsze
jakieś
inne rozwiązanie od tego, które my jesteśmy w stanie
przewidzieć. Dlatego warto Mu bezgranicznie zaufać. Także – a
może przede wszystkim – w sytuacjach, których nie rozumiemy,
które nas przytłaczają, które odbierają nam nadzieję…
A
bywa tak czasami, że spadają na człowieka przeróżne „ciosy
od losu”
i nawet pojawia się pytanie, dlaczego tak się
dzieje? Dlaczego nie dość, że na kogoś przyszła ciężka
choroba,
to jeszcze on sam, albo ktoś z jego bliskich miał
groźny wypadek drogowy i za chwilę jeszcze umiera ktoś
bliski…
Tak czasami się zdarza, że kumulują się
różne doświadczenia, z czego nawet powstało takie ludowe
przekonanie, powtarzane w formie przysłowia, że „nieszczęścia
chodzą parami”…
Czy tak jest w istocie?
Trudno
powiedzieć… Trzeba by bowiem za każdym razem analizować bardzo,
ale to bardzo dokładnie i wnikliwie całość kontekstu, w
jakim dana sytuacja się rozgrywa. Być może, na tej drodze dałoby
się pewne sprawy zrozumieć. Ale może być i tak, że nawet przy
takim wnikliwym i dokładnym rozważeniu i rozpatrzeniu całej sprawy
nic się nie da zrozumieć, ani odkryć. Wtedy właśnie
szczególnie trzeba Bogu zaufać, wierząc głęboko, że On widzi
dalej, wie lepiej, rozumie więcej,
niż my jesteśmy w stanie
zobaczyć, zrozumieć, przewidzieć…
Oczywiście,
to jest bardzo trudne do zrealizowania, bo o tym dobrze mówi
się na kazaniu i pisze w rozważaniu, kiedy jednak spadnie na
człowieka tyle różnych krzyży i przeciwności, wtedy mogą
pojawiać się przeróżne pytania i wątpliwości. I od tych
pytań także nie można uciekać, nie można się ich
wstydzić czy obawiać. Wręcz przeciwnie – właśnie z tymi
pytaniami należy iść wprost do Boga!
Jasno
i odważnie stawiać te pytania Bogu na modlitwie, dzielić
się swoimi wątpliwościami. A nawet, jeżeli będzie to jakiś bunt
lub pretensja
– także trzeba z tym iść wprost do Boga! Nie
bać się postawić Mu nawet najtrudniejszych pytań – On się o
to naprawdę nie obrazi!
Obyśmy tylko szczerze i prosto z serca
wypowiadali nasze przeżycia, to możemy być pewni, że Bóg
wysłucha nas uważnie i będzie „docierał” do naszej
świadomości,
do naszych serc i umysłów ze swoją odpowiedzią.

Natomiast
koniecznie trzeba Mu zaufać – pomimo wszystko i wbrew
wszystkiemu – także w takiej sytuacji. A może – szczególnie
w takiej sytuacji!
I to pomimo tego, że wszyscy wokół –
począwszy od najbliższych – będą tylko zniechęcali, czy może
użalali się, czy może jeszcze bardziej pogłębiali uczucie
zagubienia i rozterki.

takie sytuacje, kiedy człowiekowi już tylko Bóg pozostaje.
I właśnie w takich sytuacjach trzeba się na Nim tak totalnie
oprzeć. Tak całkowicie zaufać – w poczuciu swej bezradności.
A im większa będzie owa bezradność, niech tym większe będzie
z naszej strony zaufanie. Bo tak właśnie wygrywa się największe
sprawy w życiu. Tak właśnie całe życie się wygrywa…

15 komentarzy

  • Niedawno był taki wypadek samochodowy w którym zginęła cała rodzina. Na pogrzebie były cztery trumny w tym dwie malutkie. Sprawca wypadku przeżył, zabijając całą rodzinę. Jechał bardzo szybko . Rodzina się pytała gdzie był Bóg? Czemu nic nie zrobił? A Ksiądz odpowiedział – a co Bóg miał zrobić? Strzelić piorunem w kierowcę który tak szybko jechał?

    Pozdrawiam
    Gosia

  • Co cztery trupy [rzeczywiste] to nie jeden [potencjalny zaledwie]. Pogrzeby – jak rozumiem – też nie zostały "przeprowadzone" przez proboszcza gratis…Robercie, Bóg proboszcza stanął po stronie kierowcy – zabójcy. A Twój? Każdy z nas ma bowiem własnego Boga – na miarę swego sumienia. Dysonas i jednocześnie konsonans to niewytłumaczalny.

    • Bóg jest jeden, zatem nie jest tak, że każdy ma własnego Boga na miarę swojego sumienia :). Każdy się z nim wcześniej czy później spotka i wówczas dużo się dowie o swoim sumieniu 🙂

    • Podając ten przykład chciałam pokazać, że to nie Bóg pozwala na tragedię – jak większość uważa. Mamy pretensje do Pana Boga. Jest tyle tragedii na świecie i często się słyszy Gdzie był Bóg? Czemu na to pozwolił? Ten przykład świetnie pokazuje, że to my ludzie sami te tragedie stwarzamy! Może warto się zastanowić przed kolejnymi pretensjami?
      Pozdrawiam
      Gosia

    • Właśnie Gosiu, o to chodzi, że Bóg nie odpowiada za "wszelkie zło na tym świecie", a przeciwnie :). Dlatego odpowiedź cytowanego Księdza uważam za niewłaściwą i utwierdzająca ludzi w schemacie myślenia: Bóg tak chciał, koniec kropka. Tu pojawia się wspomniane przeze mnie zagadnienie, zwłaszcza u ludzi tracących wiarę: Miłość, Miłosierdzie Boga vs. tragedia, zło, niesprawiedliwość etc…. temat rzeka :).

    • Dzięki, Kochani, za sensowną dyskusję – i za to, że nie daliście się sprowokować "Jego Nazwisku" do rozmowy na niższym poziomie. Pozdrawiam+! Ks. Jacek

    • Robercie, a ja wręcz przeciwnie. Uważam, że ów Ksiądz właśnie bardzo dobrze odpowiedział. Ta wypowiedź w żaden sposób nie utwierdza w przekonaniu"Bóg tak chciał". Wręcz przeciwnie. Ludzie zawsze wymagają,że Pan Bóg zadziała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a potem maja pretensje , że nic nie zrobił.

      P.S. Możemy w tej sprawie liczyć na wypowiedź Blogowej Rodzinki? Jak Wy interpretujecie owe zdarzenie i wypowiedź Księdza?

      Pozdrawiam
      Gosia

    • Gosiu, po pierwsze:
      – w obliczu takiej tragedii odpowiedź księdza zawierała element ironiczny (zapewne niezamierzony) i to mnie od niej odpycha.
      Po drugie:
      – na taką tezę księdza jest mnóstwo odpowiedzi, które balansowały by miedzy Bożym Miłosierdziem, a złym czy niebezpiecznym czynem człowieka (nie byłoby miejsca na tekst Mojego Nazwiska o tym, że Bóg stanął po stronie zabójcy, który przeżył wypadek).
      Po trzecie:
      – Nie wiem czego ludzie wymagają od Boga, Gosiu. To o czym piszesz dotyczy na ogół spraw beznadziejnych, trudnych, ciężkich chorób itd. natomiast w sprawach codziennego życia zdecydowana większość ludzi w ogóle o Bogu nie pamięta, nie myśli, więc i nie wymaga, nie wspominając o tym, że nie dziękuje….

    • I po czwarte, najważniejsze:
      – taką odpowiedzią ksiądz nie spróbował "zdjąć z Boga" odpowiedzialności za śmierć niewinnych osób, co jest oczywiste – ukierunkowując ją we właściwą stronę, ale jeszcze poniekąd ją utwierdził, czego przykład stanowi wypowiedź Mojego Nazwiska.

    • Szczerze mówiąc (pisząc:)) nie przekonałeś mnie Robercie. W dalszym ciagu nie widzę nic złego w tej wypowiedzi . Wręcz przeciwnie zamieściłam ją ponieważ się z nią zgadzam.

    • I na tym polega różnorodność ;). A ja bym owemu księdzu odpowiedział: owszem, mógłby zesłać grom z jasnego nieba. W końcu On stworzył prawa fizyki 😉

    • Dzisiaj na odpustowej mszy świętej (patronem jest św. Antoni z Padwy) w Drohiczynie, a jednocześnie w imieniny biskupa seniora diecezji drohiczyńskiej Antoniego Dydycza przepiękne i porywające kazanie wygłosił ks. prałat Zbigniew Rostkowski. Przepięknie powiedział to, o czym tutaj rozmawiamy: jak możemy wielbić Miłosierdzie Pana, Miłość Boga i jego Dobroć kiedy wokół tyle cierpienia, tyle niesłusznej śmierci i braku sprawiedliwości, tyle zła! Można i trzeba, bo Bóg stworzył świat piękny. Zapominamy, że panem zła jest szatan, panem śmierci jest szatan….

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.