Abram po prostu wyruszył w drogę…

A
Szczęść Boże! Moi Drodzy, raz jeszcze dziękuję za wszystkie wyrazy Waszej życzliwości i pamięci, związanej z rocznicą moich święceń. Jak umiem – odwzajemniam swoją życzliwością i modlitwom.
       A dzisiaj w programie dnia dwa ważne wydarzenia. W południe, w Radoryżu Kościelnym, pogrzeb Pani Janiny Majewskiej, o której śmierci wspominałem w sobotę. A z kolei wieczorem – spotkanie Księży, pochodzących z naszej Parafii Chrystusa Miłosiernego w Białej Podlaskiej. Spotkanie ma się odbyć w Pilawie, u Księdza Mariusza Szyszko. 
      Można zatem powiedzieć, że tak, jak to w naszym życiu bywa – wydarzenia radosne przeplatają się z tymi smutnymi, trudnymi… Wszystkie je jednak oddajemy Bogu, z pełnym zaufaniem w Jego wszechmoc i mądrość. Takiego pełnego i pięknego zaufania uczy nas dzisiaj Abram…
                   Dobrego dnia!
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
12 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rdz 12,1–9; Mt 7,1–5

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Bóg
rzekł do Abrama: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego
ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki
naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz
się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie
błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i Ja
będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały
błogosławieństwo ludy całej ziemi”.
Abram
udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, a z nim poszedł Lot.
Abram miał siedemdziesiąt pięć lat, gdy wyszedł z Charanu. I
zabrał Abram ze sobą swoją żonę Saraj, swego bratanka Lota i
cały dobytek, jaki obaj posiadali, oraz służbę, którą nabyli w
Charanie, i wyruszyli, aby się udać do Kanaanu.
Gdy
zaś przybyli do Kanaanu, Abram przeszedł przez ten kraj aż do
pewnej miejscowości koło Sychem, do dębu More. A w kraju tym
mieszkali wówczas Kananejczycy.
Pan,
ukazawszy się Abramowi, rzekł: „Twojemu potomstwu oddaję właśnie
tę ziemię”. Abram zbudował tam ołtarz dla Pana, który mu się
ukazał.
Stamtąd
zaś przeniósł się na wzgórze na wschód od Betel i rozbił swój
namiot pomiędzy Betel od zachodu i Aj od wschodu. Tam również
zbudował ołtarz dla Pana i wzywał imienia Pana. Zwinąwszy
namioty, Abram wędrował z miejsca na miejsce w stronę Negebu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Nie sądźcie, abyście nie byli
sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy sądzicie, i was osądzą; i taką
miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.
Czemu
to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie
dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: «Pozwól, że
usunę drzazgę z twego oka», gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku,
wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby
usunąć drzazgę z oka twego brata”.

Czy
siedemdziesiąt pięć lat to dobry wiek na to, by wszystko w
życiu zaczynać od nowa? I czy to odpowiedni wiek na to, by spakować
wszystko, co się ma i z całym swym ogromnym dobytkiem ruszać w
nieznane?…
Na
takie pytania musiał sobie odpowiedzieć Abram, zanim dokonał tego
wszystkiego, o czym dzisiaj słyszeliśmy w pierwszym czytaniu. A
właściwie, to nawet się chyba specjalnie nie zastanawiał, bo nie
słyszymy dzisiaj – i w całej Księdze Rodzaju nie znajdziemy –
relacji o jego jakimś wahaniu się czy długich rozterkach,
po których to dopiero podjął taką lub inną decyzję.
Jeżeli
idzie o wypełnianie poleceń Boga – Abram działał
natychmiast!
Bez chwili wahania, bez zastanawiania się, bez
dociekania i dopytywania: „A dlaczego?”, „A w jaki sposób?”,
„A po co?”… Abram o to wszystko nie pytał, tylko
wypełniał – nieraz w sposób wręcz heroiczny
polecenia Boże. Najpiękniejszym i najbardziej zadziwiającym tego
przykładem była gotowość poświęcenia – na jedno tylko prośbę
Boga – własnego syna Izaaka. Abram – późniejszy Abraham – w
relacjach z Bogiem był niezwykle posłuszny, oddany i gotowy
wypełnić każde
polecenie. Dzisiejszy epizod
tylko to potwierdza.
Chyba
bowiem nikt z nie ma wątpliwości, jak wiele zamieszania wiąże się
z jakąkolwiek przeprowadzką… A cóż powiedzieć o
sytuacji, w której trzeba jeszcze zebrać ze sobą tak wielki
dobytek, a środki transportu są takie, jakie są – czyli
żadne,
bo trzeba cały ten dystans przejść właściwie na
własnych nogach. I gdyby jeszcze było wiadomo, dokąd i po co?

Tymczasem
jedynym argumentem za tym, żeby ruszyć z miejsca, było dla
Abrama Boże polecenie. Skoro Bóg tak powiedział, to znaczy,
że tak ma być i że to jest dla samego Abrama – i dla całej jego
rodziny – po prostu dobre.
Odnosząc
tę postawę do dzisiejszego ewangelicznego pouczenia Jezusa można
powiedzieć, że taką miarą, jaką mierzył Abram, Bóg
odmierzył i jemu.
Pouczenie Jezusa dotyczy – w dalszym swoim
ciągu – problemu postrzegania drugiego człowieka i przebaczania,
problemu oceniania siebie i innych, ale stwierdzeniem podstawowym
jest właśnie to, dotyczące stosowania takiej lub innej miary.

W
relacjach z Bogiem – gdy idzie o zaufanie Bogu – Abram właściwie
nie określał się żadną miarą! On ufał Bogu bezgranicznie!
Dlatego i Bóg obdarzył go tak niezwykle, o czym będziemy
słyszeli w liturgii słowa w najbliższych dniach, a o czym
przeczytać także możemy w Księdze Rodzaju. I to, że do dzisiaj
także my, chrześcijanie, uważamy Abrahama za kogoś na wskroś
niezwykłego, za ojca także naszej wiary, to właśnie
dlatego, że był on tak bezgranicznie oddany Bogu, że na bezmierną
miłość Boga
do siebie – on odpowiadał tak fantastycznym
posłuszeństwem.
Dlatego
właśnie Bóg nie stosował żadnej miary, żadnych ograniczeń, w
obdarzaniu go dobrodziejstwami – bo i Abram nie stosował
żadnych ograniczeń,
gdy idzie o zaufanie do Boga i
posłuszeństwo Bogu. Jakże ta postawa Abrama jest dla nas ważna i
jakim jest pięknym przykładem i zachętą w naszym układaniu
relacji z Bogiem i z ludźmi.
Również na odcinku postrzegania
drugiego człowieka i przebaczania mu – o czym mowa w dzisiejszej
Ewangelii…
Jezus
Chrystus uczy nas dzisiaj – i Abram także tego nas uczy – że w
sprawach miłości do Boga i do drugiego człowieka, w sprawach
posłuszeństwa i zaufania Bogu, nie należy stosować żadnych
ograniczeń,
stosować miarę szeroką i obfitą!
Także po to, by Bóg taką miarą mógł nam to wynagrodzić…
W
tym kontekście pomyślmy:

Jak
często w swoim życiu stosuję starą zasadę, iż miarą miłości
– jest miłość bez miary?

Co
mówię Bogu, kiedy staję w obliczu sytuacji, których nie rozumiem?

Czy
taką samą miarę stosuję przy ocenianiu siebie, co przy ocenianiu
innych?

Nie
sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy
sądzicie, i was osądzą… 

10 komentarzy

    • Pozwolisz, że będę protestował w sprawach, które uważam za ważne. Jeżeli masz problem ze swoją sławojką, to wskazane jest mycie owoców i rąk brudnych bardziej przed jedzeniem.

    • Podpisałem protest. To bardzo ważna sprawa! A naszego Drogiego Wandaliusza – jak widzimy – dobry humor nie opuszcza! Niech Pan będzie uwielbiony w Jego dobrym humorze! Ks. Jacek

    • Dziękuję Ks. Jacku.
      Humor Wandaliusza – jakże antykatolicki (a nawet antychrześcijański – co dziwne po nicku sądząc jednak arianina 🙂 ) – widać w poniższym linku. Do czytania nie zachęcam, ale uczciwie podaję ten link do tych bredni, które czarno na białym pokazują poglądy owego sympatycznego pacjenta, który jak mi się wydawało i wydje jest zwykłym trollem pasożytującym na "sianiu nienawiści" (ulubiony zwrot idola pana W. Stefana Niesiołowskiego) . Link do bloga W. : http://wandaliusz.blogspot.com/?m=1

    • Poczytałem… Oj, dawno się tak nie uśmiałem – oj, dawno… A najbardziej wzruszają mnie komentarze "czytelników" z których przytłaczająca większość – to jego własne. Pozdrawiam+! Ks. Jacek

    • Też pozwoliłam sobie zajrzeć na bloga naszego "Przyjaciela"… Ale czy to nie jest przypadkiem tak, że temu Panu troszeczkę zabrakło konsekwencji? Od początku odnosiłam wrażenie, ze skądś znam ten ton i sposób wypowiedzi… i jeśli dobrze pamiętam to kilka miesięcy temu nasz "Przyjaciel" zarzekał się, że więcej się do nas nie odezwie i wyrzuca adres bloga Księdza Jacka, a tu proszę… Myślę, że to mimo wszystko dobry znak.
      Pozdrawiam serdecznie.
      J.B.

    • Ale jeżeli nawet diabeł podkusił, to na dobre wychodzi. Bo w ten sposób mamy tego naszego Przyjaciela w orbicie naszych refleksji i modlitwy! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.